Od Raphaela CD Renesme

Znalazwsxy sztylety zamienilem sie w nietoperxa, i przylecialem niepostrzezenie do klatki. Po czyn zamienilem sie w czlowireka. Zdyszany, stanoszy przed Renesme, zanienowilem. Byla cala poraniona. Zerwałem )ańcuchy a ta upadła, jak niezywa, coś majaczac. Pierwszt raz nie do konca wiedzialem co zrobic. Zamknalem oczy. Po czym chwycilem sztylety. Nocni lowcy zbiegli sie do klatki. Było ciezko, lecz wszystkich zabilem. Niewiele myślac chwycilem Renesne na ręce i zakrawioną, wyniosłem uzywajac supersilu z instytutu. Po czym skierowalem sie do najblizszego bezpiecznego miejsca - lasu. Polozylem delikatnie dziewczyne na mchu. Ta zaczela sie ksztusic  krwią którą zwymitowała. Uchyliła lekko oczy a ja odetchnalem.

Od Aleca CD Kate

Bo?- dyszałem ze zmęczenia. Dziewczyna przewroci)a oczami.
Nie odpowiedziała, tylko gapiła się na mnie z pogardą. Nie dość, że by)em pó)goły to dodatkowo nie mogłem się bronić. Podbieglem do szafy i uderzylem w nia noga. Gdy ta spadała, podlozyle rece, by przeciely line. Niestety nie udalo sie. Warknalem, dyszac. Katem oka zauwazylem ze dziewczyna ma przy sobie sztylet. Niewiele myslac spokojnie do niej podszedlem, udajac ze sie poddalem, po czym scialem ja z nog.ta upadla i zajeczala. Szybko cheycilem sztylet lecz nim zdazylem rozciac linę, dziewczyna stala nadelna z nogą n moim brzuchu. Warknąłem i zmarszczylem brwii.

Od Aleca CD Arika

Zrobiłem skrzywioną minę. Nie miałem zamiaru się dalej zastanawiac o co chodzilo Hodgeowi. Usmiechnalem sie do Ariki i wyszedlem z biblioteki. Nie mialem pomyslu co moglem dalej robic. Zawsze caly moj cAs byl poswoecony na raporty i inne wazne sprawy,wiec nigdy nie zastanawialem sie jak zajac sobie wolny czas. Poszedlem do swojegi pokoju, i nie majac co robic, przyzwyczajony do ruchu, zaczalem cwiczyc.

Od Ariki c.d Alec'a

Spoglądałam to na Alec'a, to na Hodg'a, nie wiedząc do końca o co chodzi. Gdy spojrzenia obydwu skierowały się na mnie, szybko spuściłam wzrok na książce.
- Nie będę wam przeszkadzam - powiedział Hodge i zanim którekolwiek z nas zdążyło coś powiedzieć, opuścił bibliotekę.
Alec odprowadził go wzrokiem i westchnął ciężko.
- Rany.... o co mu mogło chodzić? - spytał.
Nie byłam pewna, czy to pytanie było skierowane do mnie, czy było to jedno z tych retorycznych.
Stwierdziłam, że może lepiej będzie, jeżeli nie będę udzielała głosu. Wróciłam więc do czytania mojej lektury.
<Alec?>

Od Raphaela CD Roxanne

Rozmawiałem z kilkoma innymi wampirami, przed ceremonią, ubrany w czarny, skurzany garnitur i spodnie. Kątem oka dostrzegłem Roxanne. Stała oparta przy drzewie, wbijając we mnie wzrok i obserwując każdy ruch. Odetchnąłem i po chwili zakończyłem rozmowę.
***
Pogrzeb się zaczął. Wszystkie wampiry zebrały się przy wykopanym dole, wyłożonyn płatkami  róż. Zebrałem ciało i z kamiennym wzrokiem, majestatycznie podszedłem do grobu. Czułem na sobie wzrok Roxanne. delikatnie  polozylem  ciało. Wyszedwszy z grobu, przemówiłem oficialnie i wyraziłem wyrazy współczucia dla wampirow jej bliskich. Gdy juz wszyscy sie rozeszli, ponownie wszedlem do grobu i usiadlem w rogu grobowca, patrzac na Natalie. Pogłaslałem jej policzek, po czym niemrawo się usmiechnalem i ciezko westchnalem.
Nagle nad grobem ujrzalem postac w dlugiej sukni. Byla to Roxanne.

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

 Kiedy Raphael wyszedł, zamknęłam za nim solidnie drzwi, ale też poczułam ogromną ulgę, że w końcu mogłam wyrazić swoje zdanie i po prostu wybuchnąć, wyrzucając to wszystko z siebie, ale i byłam zła na samą siebie, bo mogłam mieć z tego niezłe konsekwencje. Od dawna nikogo tak nie wkurzyłam, lecz jedyne, czego teraz chciałam to położyć się spać i zapomnieć o problemach. Jednak tak się nie dało... Przez cały czas nie mogłam spać, bolał mnie brzuch i miałam wyrzuty sumienia, że naskoczyłam tak na niego. Z resztą, gdyby tak się zastanowić, wyszło mi to na dobre. Zerwałam się z łóżka po południu i wyszłam niepostrzeżenie z hotelu, kiedy to wszyscy byli u siebie, spali lub odpoczywali w trumnach. Zmierzyłam do Instytutu, gdzie chciałam spotkać się z Izzy oraz porozmawiać, bardzo dobrze się z nią dogadywałam. Trafiłam na moment, w którym nie miała żadnych misji i wyżaliłam się jej, czego od dawna nie robiłam. Po wszystkim, wieczorem wróciłam do DuMortu, aby się ogarnąć na pogrzeb tej Natalie, której nawet nie znałam. Szli wszyscy, nie będę więc gorsza. Ubrałam czarną, długą suknię wysadzaną diamencikami i udałam się w miejsce, gdzie miał się odbyć pogrzeb. Z daleka zobaczyłam Raphael'a, zdaje się, że on również mnie dostrzegł, ale odwracał wzrok, podczas gdy ja patrzyłam na niego z pewnością siebie, chłodem i nutką nienawiści, jak mogłoby się zdawać.

Raphael? Nima weny

Od Jace'a - Do Mai (CD)

- Ahm... Tak tylko z ciekawości pytałem. - powiedziałem, wzruszając ramionami. Spojrzałem w ziemię i włożyłem ręce do kieszeni, cicho chrząkając.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - zaśmiała się dziewczyna, patrząc na mnie spode łba. Odwzajemniłem zdziwione spojrzenie, mrużąc brwi.
- Żartujesz sobie? Jestem nocnym łowcą, nie przyziemnym. - odpowiedziałem, rzucając jej lekko rozbawione spojrzenie, może z nutką pogardy, lecz to była norma. Nim Maia zdążyła cośkolwiek powiedzieć, mój telefon zaczął dzwonić. Popatrzyłem na ekran i odebrałem, widząc, że to Izzy i zapewne ma coś ważnego do powiedzenia. Dziewczyna odeszła kawałek. Kiedy zakończyłem rozmowę podszedłem do niej z bardziej poważną miną.
- Muszę wracać do Instytutu. - odparłem, chowając telefon do kieszeni. Ta uniosła jedną brew i pokiwała głową. - To coś ważnego. Do kiedyś. - dodałem, wyciągając stelę z wewnętrznej części kurtki. Narysowałem sobie runę szybkości i zniknąłem w cieniu nocy, a raczej wieczoru.
***
 Siedziałem z telefonem w ręku przy monitorach w głównej sali w Instytucie. Próbowałem znaleźć jednego czarownika, a raczej jego profil. Lubił towarzystwo różnych istot podziemnych równie, jak Magnus, a może nawet bardziej. Rzadko bywał w tych stronach, a jeśli już bywał, to dla jakiegoś konkretnego celu. Jak na razie nie znalazłem nic interesującego, kiedy przeszkodził mi dźwięk urządzeń monitorujących teren Instytutu. Oznaczało to, że ktoś naruszył nasz teren i należało pilnie sprawdzić, kto to. Nie czekając na nikogo, wyruszyłem, by to sprawdzić. Chowałem się między drzewami, zasłaniając głowę kapturem przed deszczem. Mimo dnia, było czarno, ponuro i chłodno, przez nieładną pogodę. W końcu ujrzałem ''włamywacza''. Była nim Maia. Zaśmiałem się i podszedłem bliżej niej, ukazując jej moją twarz.

Maia?

Od Raphaela CD Roxanne

 Westchnąłem.
Jej pytanie, zamurowało mnie. 
- Kimś ważnym? Była wojowniczką. Nie mam osób które są dla mnie "ważne - podszedłem bliżej do dziewczyny, prawie stykając się.
- To są tylko moje obowiązki , które próbuję wykonać z honorem. - powiedzałem jej prosto w twarz, patrząc w oczy w emocjach, po czym odwróciłem się gwałtownie w stronę wyjścia, zamierzając opuścić pokój. Nie lubiłem takich sytuacji, dyskutować, jakieś uczucia, czy poważne rozmowy na sprawy prywatne. Nagle poczułem rękę na ramieniu, która silnie mnie odwróciła. Zachwiałem się.
- A pomyślałeś kiedyś o mnie?! - krzyczałą, prosto w oczy.
Westchnąłem, kwiając głową w lekkiej ironii. Ta patrzyła na mnie pełna emocji, jakby zaraz miała wybuchnąc, czekając na odpowiedź. Po dłuższej chwili, dodala:
- Tak, źle mi tu, źle mi w twoim towarzystwie! - krzyczała. Otworzyłem ista, chcąc wydobyć dźwięki i szorstko jej odpowiedzieć lecz mi przerwała.
- Jeśli myślisz że jetteś wielki bo masz wszytsko co chciałeś, wychowałeś się w bogactwie jak król, byłeś synkiem mamusi i tatusia, a teraz jesteś jakimś atrapą przywódcy, to się grubo mylisz!!!!!! Jedynie kim jetsteś to hybrydą wampira, który nie wie co to  życie, i chce żądzić wszystkimi, bo JEST NAJWAŻNIEJSZY! i każdy musi latać koło jego dupy!! Usługiwać i przypodobywać się!!! Idiota, i ohydny samolub - wykrzyczłą ostatnie słowa i zmierzyła mnie wzrokiem, wyrażając obrzydzenie. 
Przełknąłem ślinę i odwróciłem wzrok.
d
Po czym lekko uchyliłem usta:
-No juzgue a un hombre si no sabe su pasado, y no se sabe lo que pasó. - odpowiedziałem prawie szeptem, ponieważ głos mi się załamywał. Odwróiłem sięgwałtownie, i wychodząc, mocno trzasnąłem drzwiami.


Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Ta, jasne... - odpowiedziałam, spuszczając wzrok i uśmiechając się z pogardą. Chłopak odwrócił się i miał wychodzić, ale mój głos go zatrzymał. - Ciągle paplasz tylko o tej Natalie. - dodałam, na co odwrócił się i zmrużył brwi. - Mogła być dla ciebie kimś ważnym, ale to się robi nudne, kiedy przychodzisz do mnie tylko po to, żebym pomogła ci dla niej coś zrobić. Wiem, co o mnie myślisz. Szczerze, nawet mnie to nie obchodzi. Przecież i tak jestem głupia, skoro mówię takie rzeczy, co? - powiedziałam, wpatrzona jak w obrazek w ścianę. Nawet nie mrugałam, mówiłam to, co miałam na sercu. Westchnęłam cicho i spojrzałam mu prosto w oczy. Chciałam usłyszeć od niego prawdę, co sądzi na mój temat. Patrzyłam prosto w niego, on spuścił jednak wzrok. Moje spojrzenie było teraz zarówno chłodne, jak i poważne, groźne. Widać było, że poczuł się zakłopotany. Oblizał wargę i otworzył usta, by coś powiedzieć.
- ...

Raphael?

Od Ariki do Christopher'a (CD)

Rozglądałam się dookoła wspaniałego krajobrazu, chłonąc każdy, choćby najmniejszy fragment go tworzący. Chciałam zapamiętać wszystko, od najmniejszej skały do linii brzegowej. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie byłam w takim miejscu. Choć nie za wiele tych miejsc widziałam. A jednak ta plaża..... ten widok, to coś cudownego.
- Tu jest przepięknie - wyszeptałam.
Słońce właśnie chowało się za horyzont barwiąc i niebo, i wodę na złoto, pomarańcz i fiolet.
- Jeszcze nigdy nie byłam w takim miejscu - powiedziałam. Podeszłam do brzegu. Piasek był miękki, a woda krystalicznie czysta. Wiatr wiał lekko, marszcząc powierzchnię wody. Odwróciłam się w stronę Christopher'a.
 - Dlaczego mnie tutaj zabrałeś? - spytałam

<Christopher?>

Od Kate CD Williama

Próbowałam się wyrwać, ale ten jedynie się uśmiechnął. Spojrzałam na niego wrogo i użyłam pirokinezy, a łańcuch się zapalił i stopił. Moja koszulka zdążyła zapłonąć. Przysunęłam kolana, kładąc stopy na krzesło i się nimi odepchnęłam. Zrobiłam salto nad mężczyzną i wylądowałam za nim. Otrzepałam koszulkę, gasząc ogień i skrzywiłam się. Siłą umysłu przysunęłam do siebie nieroztopioną część łańcucha, po czym skoczyłam. Gdy przelatywałam nad mężczyzną zarzuciłam łańcuch za jego kark, a pod wpływem ciągnięcia, ten się do niego przysunął. Przyrzuciłam przez siebie oba końce łańcucha i ścisnęłam. Ten zacisnął się na szyi Nocnego Łowca. Nie patrzyłam się w jego oczy, nie chciałam aby znowu mnie zahipnotyzował. Ten zaczął łapać za łańcuch, aby go rozluźnić. Padł na kolana, a ja puściłam. Pomieszczenie wypełnił odgłos jego oddechów.
-Stanowczo się nie polubimy-powiedziałam.
Usiadłam na krzesłu, które stało prawie nie uszkodzone i założyłam nogę na nogę. Znowu przysunęłam łańcuch i zaczęłam nim machać jak biczem. Trzeba było się niedługo zmywać, nie powinnam go tak ignorować. Już sama hipnotyzacja mogła mi zaszkodzić.

William?

Od Kate Cd Alec'a

Zanim mężczyzna się do końca ocknął wyszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i pochyliłam się, aby do niej zerknąć. Otworzyłam zamrażarkę i wyciągnęłam kubeł lodów. Wzięłam wielką łychę i wróciłam do pokoju. Mężczyzna próbował rozciąć sznur o rant. Przekręciłam oczami i wzięłam łyżkę z słodkościami do buzi. Odłożyłam oba przedmioty i stanęłam obok kanapy.
-Daj sobie spokój-mruknęłam.

Alec?
(Ale jednym z rodzajów psychokinezy jest witokineza pozwalająca na to)

Rosaline Reed

 https://laurenandchiffon.files.wordpress.com/2013/02/b5f2047b0acead81206e73f7b011b8e4.jpg
 Imię: Rosalie
 Nazwisko: Reed
 Rasa: Nefilim
 Płeć:Kobieta 
 Wiek:19 Lat
 Głos:klik
 Orientacja: Heteroseksualna
 Partner: Nie myśli o partnerze, woli zgłębiać tajemnicę Nocnych Łowców. Ale chcę w przyszłości, znaleźć kogoś kto będzie ją akceptował i nie wymagał zmiany jej zachowania czy charakteru. 
Moc: Potrafi znikać bez pomocy, run. Nie wie skąd to potrafi. Po prostu w wieku 17, lat znikła podczas wizyty ciotki.
 Charakter: Rosalie jest miłą, spokojną i cichą dziewczyną jednak w czasie, zagrożenia zmienia się w maszynę do zabijania demonów. W razie potrzeby, może oddać życie za innych. Jednak ma wahania nastroju, w jednej chwili jest uśmiechnięta i wesoła a w drugiej, wredna i zamknięta w sobie. Nigdy nie jest wrogo nastawiona od razu, ale jest nieufna dopóki nie pozna nowego członka społeczności. Ros, jak chcę aby na nią mówić jest nieśmiała i często zamyka się w sobie ale to z powodu wielu przeciwności, które spotkały ją w przeszłości. Jest samowystarczalna, ale często potrzebuje pomocy jako początkująca Łowczyni. Jest dumna, z tego kim jest i nie wstydzi się swojej odmienności, wśród swoich Przyziemnych znajomych którzy gdy tylko zauważyli jak Ros się od nich różni, odstawili ją na bok i nie interesowali się nią. Ros jest samotniczką i woli pracować sama, wie jednak że praca w grupie jest bezpieczniejsza i nie ma z tym problemu.
 Aparycja: Rosalie ma długie, brąz włosy, ciemne brązowe oczy w których nieraz można dostrzec trochę czerwieni i lekko opaloną cerę. Jest wysoka, i zawsze była najwyższa w klasie. Odróżniała się z swoimi 170 centymetrami wzrostu.
 Inne: Ros, samym wzrokiem nieraz przekonuje do siebie innych. Nie zawsze się to sprawdza, w świecie Nocnych Łowców ale w świecie Przyziemnych dawało jej to, ogromną przewagę gdy zamierzała sprawdzić tego komu nie zaufała od razu, co jest u niej rzadko spotykane.
 Historia: Ros urodziła się, w swoim rodzinnym domu. Jej ojciec miał, niezwykłą paranoję na temat bezpieczeństwa córki. Rosalie z każdym dniem coraz bardziej, interesowała się znakiem który znalazła na jego ręce. W wieku 2 lat, jej mama zginęła w tragicznym wypadku, a ojciec całkowicie zwariował. Zamykał ją w pokoju, zabraniał jej wszystkiego. Ros miała dość, w wieku 13 lat uciekła z domu. Szwendała się po ulicach, jak bezdomna. W każdym calu wiedziała jednak że, tak było. Była bezdomna, i nie mogła wrócić do domu bo ojciec zamknął by ją na zawsze w domu. I już nigdy by nikogo nie spotkała. Pewnej nocy, gdy szła opustoszałą już ulicą zauważyła że jest śledzona, przyśpieszyła kroku. Mężczyźni zaczęli ją gonić, a ta wbiegła do ciemnego zaułka. Nie mogła, się od nich uwolnić więc postanowiła się poddać. Jednak po chwili obaj nie żyli, zostały z nich tylko nikłe ślady ich obecności. A Ros obudziła się w obcym miejscu z runą na ręku...
Kontakt: Ladia Wolf- Howrse

Od Renesme - c.d Raphael

Patrzyłam wokół starając się nie myśleć o kewi. Słyszałam wiele bić serca i czułam mnóstwo Krwi. Głód mnie przeszywał tak bardzo, że wpadłam na pomysł.
- Czasem bycie głodnym pomaga... mam plan. Chodź - powiedziałam i poszłam w stronę strażnika. Złapałam go od tyłu za usta, by nikt nie słyszał jak krzyczy i zaczęłam się nim żywić.
- Skończyłaś? - spytał. Wstałam i zaczęłam się rozglądać.
- Mam pomysł... ale ci się nie spodoba... - popatrzyłam na niego.
- Jaki?
- Musiałbyś zmienić się w szczura. A ja musiałabym dać się złapać. Jeśli dobrze pójdzie zamkną mnie w przedziale dla wilkołaków. Weźmiesz ze zbrojowni moje sztylety i przyjdziesz do mnie z kluczami. Tam jest tajemne przejście i powinniśmy uciec zanim zauważą. Lecz... 
- Lecz? - ciągnął dalej Raphael.
- Lecz musiałabym się dać oszołomić. - skłamałam. Gdyby wiedział, że będę tortutowana na bank, by się nie zgodził - Żebyś mógł jako szczur spokojnie przemknąć. Inaczej oboje tu zginiemy - odparłam.
- Jestem nieśmiertelny.
- Ale mają tutaj przy sobie jad który zadaje vampirom ciosy tak mocne, że czasami trzeba ludzkich środków, by się rana zasklepiła - odparłam pokazując mu drzwi do magazynu - w czasie gdy będę przesłuchiwana musisz spalić tamten magazym. Tam będą zapasowe klucze. To jedyny sposób byśmy wyszli stąd żywi -odparłam. Popatrzył na mnie niechętnie.
- Nie sądzę, by to zadziałało, ale znasz lepiej to miejsce - zmienił się w szczura i schował mi się w kieszeni. Zaczęłam udawać, że przemykam korytarzami. Gdy miałam biec do wyjścia, ale złapali mnie od tyłu.
- Puszczać! - zaczęłam się szarpać. Dener poszedł i popatrzył na moją wściekłą twarz którą zakrywały kosmyki moich włosów. Uśmiechnął się szyderczo.
- Zabrać ją do celi dla takich jak ona... - dyszałam wściekła, ale wszystko szło zgodnie z planem. Czułam jak Raphael wybiegł z mojej kieszeni niezauważalne.

*Parę minut potem*

Byłam przykuta do ściany łańcuchami. Do celi wszedł nie jak kto inny jak Dener. Położył na stole sztylety zaączone jadem
- Cóż... albo będziesz współpracować, albo... - podniósł sztylet i wbił mi go w obojczyk. Syknęłam - albo ból. Więc... kto Cię zmienił w Vampira? Giermek? Nieudacznik?
- Dowódca - plunęłam na niego, a ten wbił mi drugi sztylet w rękę. Zagryzłam wargi.
- Nie kłam. Drugie pytanie... gdzie jest twoja siedziba? - Spytał.
- Prędzej umrę niż ci AAA! - przejechał mi wbitym sztyletem w nogę.
- To umieraj! Albo powiedz, gdzie jest twoja paczka?! - przestał, a ja przestałam krzyczeć z bólu.
- Myślisz, że ich uratujesz? Sądzisz, że nikt już nie zginie przez Ciebie? -  przybliżył sztylet do mojej szyi - sądzisz, że ich uratujesz? Wyciągniemy z Ciebie informacje tak jak z Korana - zaczęłam się szarpać, ale wbite sztylety mnie zatrzymały.
- Kłamiesz! On by mnie nie zdradził!
- Jesteś pewna? - Wbił mi sztylet w drugą rękę i wyszedł. Zaczęłam płakać. Nikomu nie mogłam ufać. Zaczęłam ciężko oddychać i opuściłam głowę. 
- Dlaczego oni mi to zrobili...? - zapytałam samą siebie cichym tonem.

Raphael?

Od Lzzy CD Wiliam

Ledwo przyszłam i pojawił się ten chłopak. Przygotowałam się na arogancję.
-kazali min tu przyjść i sprawdzić co z Tobą -powiedzial nie siląc się na uprzejmość.
-ta mnie też milo Cię widzieć nieznajomy.
Odkręciłam się od niego.
-dobrze się czuję. Możesz już iść i mnie już nie oglądać skoro ci to tak nie pasuje-odpowiedziałam i zeszlam z lóżka.
-dzięki.-zawolalam do łowczyni i wyszlam sama widząc że on nie zamierza się stąd ruszać.
Poszlam do kuchni by cos wszamać. Te polowania wykańczają.
Pol godziny później poszlam do siebie.
Prosty pokój. Lóżko szafa i stolik. Nie potrzebowałam więcej.
Od razu usnęłam.
Nazajutrz obudziłam się w dobrym humorze. Trening. To jest to.
Zeszlam ubrana w odpowiedni strój do sali. W odleglym końcu zauwazylam tego wiecznie nie zadowolonego typa który musiał mnie odeskortować do instytutu.
Dziś ćwiczyliśmy koedukacyjnie, co znaczylo, że dobiorą nas w pary z chłopcami.
Ustawiłam się w. Dwu szeregu. Trener łowca zaczął wyczytywać nazwiska.
-Lzzy, Ty będziesz trenować z Williamem..-powiedzial łowca.
-odwrocilam sie,by odejść do partnera i mnie zatkało.
-To Ty-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

(William?)

Od Christopher'a c.d Arika

 - Będziesz jeszcze trenowała? - spytałem.
- Nie a co? - odparła.
- Chce ci coś pokazać. Choć! - powiedziałem i zacząłem ją prowadzić. Dziewczyna zawahała się i poszła za mną. Cała droga upłynęła w milczeniu.
- Zamknij oczy. - uśmiechnąłem się. Arika wykonała moje polecenie, złapałem ją za nadgarstek i prowadziłem dalej, aż dotarliśmy na miejsce. Pozwoliłem dziewczynie otworzyć oczy, a w tedy zobaczyła plażę.
http://www.tapeta-niebo-morze-plaza-kamienie-rozowe.na-pulpit.com/zdjecia/niebo-morze-plaza-kamienie-rozowe.jpeg
Słońce zachodziło, a niebo przybrało liliowy kolor. Ari stała z szeroko otwartymi oczami.
- Ładnie tu prawda. - powiedziałem z uśmiechem.

<Arika?>

Od Raven Cz. 1

Że jak ?! - Raven
- To pa !- powiedziałam do koleżanek wychodząc z urodzin.
- Paa !- odpowiedziały i weszły do środka.
Była godzina 1:00 (w nocy) a ja szłam ciemnymi uliczkami miasta.
- Dobrze że chociaż księżyc świeci.- powiedziałam.
Szłam już 20 minut.
-Jeszcze kawałek i będę w domu. Jeszcze tylko wymyślić co powiedzieć rodzicom...
Nagle coś przede mną przebiegło. Zatrzymałam się i zawołałam:
- Kto tu jest ?- odpowiedziało mi głuche echo śpiącego miasta.
- Pewnie mi się zdawało.
Szłam dalej. I znowu coś przede mną przebiegło. Potem za mną, i znowu przede mną. Stałam na środku ciemnej uliczki i patrzyłam to tu, to tam. Nie miałam pojęcia co to mogło być. Znowu zaczęło biegać dookoła mnie. Zaczęłam uciekać w stronę domu, ale nie zdążyłam. To 'coś' uderzyło we mnie. Odrzuciło mnie na drugą stronę uliczki. Ledwo się podniosłam i zaczęłam rozglądać się przestraszona. Było pusto i cicho, jak wcześniej. Wstałam i zaczęłam biec do domu. Znowu we mnie uderzyło. Popatrzyłam się jeszcze na uliczkę. Widziałam tylko długi cień, i straciłam przytomność. Następnej nocy obudziłam się na kanapie. Nie wiedziałam gdzie jestem, co się stało i jak się tu znalazłam. Drzwi się otworzyły. Wyszedł z nich nieznajomy mężczyzna. Natychmiast wstałam i zapytałam:
- Kim jesteś ?
- Co się stało ?
- Jak się tu znalazłam ?
- Spokojnie, zaraz ci wszystko wytłumaczę.- powiedział spokojnym tonem.
- Jak mam być spokojna ? Nie wiem co się stało, gdzie jestem i co tu robię !
- Dobrze, jeśli musisz wiedzieć teraz, to proszę bardzo. Jesteś wampirem. Znaleźliśmy cię w miasteczku i zabraliśmy tutaj.- powiedział poważnym tonem.
- Hahaha bardzo śmieszne! Ale ty wiesz że primaaprilis jest 1 kwietnia ? - zaśmiałam się.
- Co ? Myślisz że sobie żartuję ? - powiedział nieznajomy zaskoczony tym co powiedziałam.
- Ja tak nie myślę. Ja to wiem. Wampiry nie istnieją, więc jak mogę być jednym z nich ?
- Dobrze, jeśli mi nie wierzysz to wyjdź na słońce.
- Już idę. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Otworzyłam drzwi. Dzień był ciepły i słoneczny. Nieznajomy poszedł ze mną.
- Wyjdź na słońce.- powiedział
Pewna siebie wyszłam z budynku i stanęłam w słońcu.
- Aaaaa ! Nic nie widzę !- krzyknęłam i cofnęłam się w cień budynku.
- Co się stało ? Przecież wampiry nie istnieją !- powiedział nieznajomy ze złością.
- Dobra, dobra już ci wierzę! Ale jak to możliwe ? -krzyknęłam za nim.
- Jakiś inny wampir cię przemienił. Ale dlaczego akurat ciebie ?
- Że jak ?!
- W tą noc ktoś cię przemienił. -Powiedział i zamknął drzwi.
- Hah, no pięknie -powiedziałam i usiadłam na schodach w cieniu jakiegoś domu.

Od Raphaela CD Magnus

Niesądzębym miał więcej problemłwo - podniosłem brew. Magnus podszedł do swojego "kącika" z różnymi dziwnymi jak dla mnie eliksirami i odłożył tam jad, po czym wyczarował sobie drinka, z niebieską otoczką wokół. Przewróciłem oczami w irytacji, po czym rozsiadłem się w fotelu.
- Masz jakieś wieści? - spytałem. 
-Czy nudno jak zwykle? - przejechałem palcem po wiktoriańskim stole. Podobał mi się, nie wiem skąd był, ale całkiem w moim stylu, tak samo jak noszenie garnitórów, i koszul.
- U mnie zawsze się coś dzieje - odwrócił się.
- No ale ostatnio... rzadziej - dodał, machając rękoma.
Nagle Bane pstryknął, a przedemną pojawiło się coś niezidentyfikowanego, w wysokiej lampce.

Od Raphael'a CD Renesme

Siedząc w krzakach próbowałem się z nich wydostać. Nie było to takie łaywe. One miały kolce. Gdy już w ko!cu wydostsłem zię z cierni, łowcy byli już daleko, a ja widziałem ich jako małe kropki. Użyłem superszybkości by się przemieścić i już po chwili byłem za drzewem, śledząc Łowców. Po niedługim czasie, ci doszli do małego kościółka w środku ciemnego lasu, wykonali jakieś znaki a nagle pojaeiły się drzwi w których środku szybko znikneli. Zanim zdążyłem pomyśleć, błyskawicznie wstąpiłem za nimi, chowając się. Był to jeden z mniejszych insrytótów nocych łowców.
~~
Śledziłem gdzie łowcy niosą Renesme, a ci, zaprowadzili ją do loch, i już oprzytomnałą, wrzucili do "więzienia" mamrocząc coś pod nosem. Kilku z nich, staneło na strarzach, z mieczami. a reszta gdzieś poszła. Warknąłem. I co teraz? Jednak Renesme jest wampirem, i jak każdego, mam obowiączek uratować, a dodatkowo, jestem jej to winien. Użyłem superszybkości i przemieściłem się na drugi koniec pomieszczenia. Cicho syknąłem, przez co łowcy odwrłócili się w tamtą stronę, a ja, błyskawicznie złapałem jednego za szyję od tyłu i udusiłem, w tym samym czasie dwoje innych, zdążyło już zrozumieć że to zasadzka i zaatakowało mnie. Gdy zająłem się drugim - według mnie najniebezpieczniejszym i przygowździłem go do ściany, trzeci, nie zekając, i wykorzystując moją nieuwagę, przebił mi bok. Jak zwykle, krew leciała. Przewróciłem oczami i spojrzałem na sprawcę. Koleje ubranie do wyrzuenia....... Uderzyłem go z pięści, przez co stracił przytomność, a podduszony już prędzej, z braku tlenu ciężko upadł na ziemię.
- Zbieraj się! - wykrzyczałem, dysząc, zmęczony. Próbowałem rozwalić zamek, a już po chwili z pomocą dziewczyny, to się udało.
- Przecież ty krwawisz!! - stwierdiła dziewczyna, marszcząc czoło i wychodząc z klatki.
- Nie czas na gadanie, zregeneruję się - popchnąłem ją do przodu, by jak najprędzej wyszła z pomieszczenia.
- Nie w tym rzecz - zatrzymała się. Podniosłem brew.
- Jestem głodna - przygryzla wargę. Przewróciłem oczami. Wiedziałem, jakie tojest silne, i nie da się tego powstrzymać.

Od Ariki c.d Christophera

Spojrzałam na niego i westchnęłam.
- Nie obrażam się - powiedziałam w końcu - Ja tylko.... proszę nie mów nikomu o tych koszmarach.
- Dlaczego? - zdziwił się
- To... skomplikowane. Po prostu nie mów nikomu,  dobrze?
- Jak chcesz - uśmiechnął się - To dlatego dzisiaj tak dużo trenowałaś?
- Tak - odpowiedziałam i spuściłam wzrok.
A jednak... treningi nie pozwalają mi już zapomnieć o nocnych koszmarach, a runy też przestają być skuteczne,  kiedy noc w noc nie śpię. Z dnia na dzień mam coraz mniej energii i sił.

<Christopher?>

Od Williama CD Lzzy

Kiedy dotarliśmy do Instytutu od razu zacząłem się oddalać. Usłyszałem, że dziewczyna coś jeszcze krzyczała jednak zignorowałem to. Nie interesowało mnie to czego ona może chcieć. W sumie to ta dziewczyna mnie w ogóle nie interesowało. Poszedłem za nią jedynie dlatego bo mi kazali. Kiedy miałem już wchodzić do swojego pokoju usłyszałem znowu ten sam głos. Kobiety, która kazała mi iść za tą... Jak jej tam było?.. Aaa! Wiem! Lzzy! 
- William, znalazłeś ją? - zapytała.
- Tsa... Pewnie poszła do skrzydła szpitalnego bo demon ją zranił - mruknąłem.
- Skoro tak to mógłbyś iść tam i dowiedzieć się w jakim jest stanie?
- Dlaczego ja? - prychnąłem.
- Bo cię o to proszę... Chociaż nie. Ja ci każę to zrobić.
Wywróciłem oczami, ale odwróciłem się w stronę gdzie znajdowało się skrzydło szpitalne. Już po chwili byłem w środku. Nie myliłem się. Dziewczyna była tak.
- Kazano mi się dowiedzieć w jakim jesteś stanie - mruknąłem do Lzzy.

Lzzy?

Od Magnusa CD Raphael'a

Siedziałem w swojej siedzibie i wypróbowywałem nowy przepis na eliksir. Nie pachniał za dobrze, ale za to jego działanie powinno być dość użyteczne.
- Co ty pichcisz, Bane? - usłyszałem nagle pytanie i czyiś kaszel.
Wychyliłem się zza ściany. 
- O, a kogo tu zastałem - powiedziałem szorstkim głosem i przewróciłem oczami.
- Twoja zapłata, Magnus - podał mi buteleczkę.
Przyjrzałem się jej dokładnie. Po chwili otworzyłem ją i powąchałem.
- Dobrze, przyjmuję ją - mruknąłem i dodałem po chwili. - Zawsze do usług. Oczywiście za zapłatą.
Zapadła chwilowa cisza.
- Jeżeli będziesz miał jeszcze jakieś problemy z młodym to zgłoś się do mnie. Poradzę coś na to - powiedziałem.

Raphael?

Od Williama CD Kate

Patrzyłem się na dziewczynę nieźle wkurzony. Serio ona myśli sobie, że może tak ze mną pogrywać? To grubo się myli. Nie tylko ona ma kilka asów w rękawie. Też miałem dość ciekawą moc. Spojrzałem dziewczynie w oczy i skupiłem się. Po chwili udało mi się ją zahipnotyzować. Uśmiechnąłem się wrednie. Podszedłem powoli i zabrałem swoje ostrze. Kazałem dziewczynie iść za mną co od razu zrobiła. No cóż. Póki hipnoza działała była mi całkowicie posłuszna. Zabrałem ją do jednego z opuszczonych magazynów. Odnalazłem jakieś stare krzesło i łańcuchy. Nawet nie chcę się zastanawiać co one tu robiły. Nie zwracając jednak na nic uwagi przykułem dziewczynę do krzesła. Stanąłem sobie swobodnie przed nią. Zacząłem bawić się ostrzem, w między czasie wybudzając ją z transu.
- I co powiesz teraz? - zapytałem złośliwie się uśmiechając.

Kate?

Od Christopher'a c.d Arika



- Jak chcesz. - powiedziałem obojętnie, wzruszając ramionami. Dziewczyna rzuciła na mnie ciekawskie spojrzenia, które zignorowałem.
- Tak w ogóle to skąd o tym wiesz? - zapytała krzyżując ręce na piersiach.
- Zajrzałem przez twoje okno. - uśmiechnąłem się szyderczo.
- Co!? - powiedziała wściekła. Zaśmiałem się głośno, aż zaczął boleć mnie brzuch i musiałem odchylić się do tyłu.
- Dlaczego zajrzałeś do mojego pokoju?! - warknęła.
- Daj spokój... - mruknąłem. Dziewczyna nadal wyglądała na obrażoną. Mogłem ją okłamać mówiąc że ktoś i to powiedział, albo usłyszałem jej krzyk przez przypadek, ale kłamanie nie leży w mojej naturze.
- Chyba przesadziłaś dziś z treningiem. - uśmiechnąłem się. Arika spojrzała na mnie i powoli kiwnęła głową.
- Oj nie obrażaj się. - powiedziałem i szturchnąłem ją w ramię po przyjacielsku.

<Arika?>

Od Jessicy c.d Mickeal



- Jest tu naprawdę pięknie! - powiedziałam zachwycona. Nie mogłam oderwać oczu od kolorowych napisów i światełek ozdabiających wejściową bramę. Weszliśmy do środka, nie było tam nikogo prócz nas. Zwiedziliśmy całe miasteczko i skorzystaliśmy z każdej dostępnej tam atrakcji czyli karuzeli, kolejek, trampolin, itp.
- Te miasteczko jest cudowne! I pomyśleć że jeszcze wczoraj nie wiedziałam że istnieje! - powiedziałam. Chłopak uśmiechną się tylko, po czym spojrzał w górę. Przez chwilę wpatrywał się w niebo, poczułam dziwny nie pokój.
- Coś nie tak? - spytałam nie pewnie.
- Powinienem już iść. - powiedział.
- Dlaczego? - odparłam. Nie chciałam żeby Mick sobie poszedł. Dobrze czułam się w jego towarzystwie.
- Przepraszam. - powiedział cicho i zaczął uciekać. Szybko ruszyłam za nim. Brunet wbiegł w gęste zarośla, tak że tam wskoczyłam i z trudem przedzierałam się przez rośliny.
- Mick! Stój! - krzyknęłam. Wybiegłam z krzaków, ale chłopak już gdzieś znikł. Zaczęłam go wołać i szukać, nie było żadnego odzewu. W końcu zobaczyłam jakieś połyskujące oczy w krzakach.
- Mick to ty? - powiedziałam i podeszłam bliżej. Jednak one nie wyglądały na ludzie, tylko wilcze...

<Mickeal?>

Od Lzzy CD WIlliam

-poradzę sobie - prychnęłam.
Podniosłam się i wyszlam na zalaną nocnym światłem ulicę, ściskając krwawiące ramię.
-igrasz ze śmiercią -powiedzial łowca dorównując mi kroku.
Nigdy wcześniej nie widziałam go w instytucie. W sumie możliwe. Mimo ze jestem otwarta trzymam sie sama ze sobą i nie wychodzę za często. Jedynie na treningi.
-Ryzyko to moje drugie imię -wyjaśniłam ciesząc się ciepłym drgającym powietrzem. Wchłonęłam zapach miasta i wypuściłam powietrze.
-nie powinnaś.-odrzekł tylko.
Przez większość drogi milczeliśmy.
Właściwie cala drogę, aż do instytutu, naszego domu.
Będę się musiała wymykać teraz jeszcze dyskretniej, chociaż mi pewnie kogoś przydziela bym nie walczyla sama.
Gdy dotarliśmy do celu, chłopak odszedł już w swoją stronę.
-czekaj, nawet nie znam Twojego imienia!-zawolalam za nim, lecz on juz poszedł. Zostalam sama w cichym, przypominającym wnętrze kościoła pomieszczeniu.
Poszlam do skrzydła szpitalnego żeby mnie obejrzeli.
-znowu nocny wypad?-zapytala lowczyni ktora mnie opatrywala.
-ta. Wysłali za mną jakiegoś mruka który nawet mi nie powiedzial imienia -wzruszylam ramionami ale natychmiast tego pozalowalam.
Bolalo jak chol.era

Od Alec'a CD Arika

Pokiwałem głową. W tym momencie do biblioteki wszesł Hodge. Był zdyszany. Najwidoczniej cwiczyl..ah ja głupi nie pomyślałem by tam iść go poszukać. Hodge ujżawszy mnie uśmiechnął się lekko.
-Potrzebujesz czegoś Alec?- spytał, siadając przt biurku.
-Nic szczególnego, wpadłem oddać rapprt z ostatniej misji. - odpowiedziałem krótko po czym podałem mu papiery, które przez ca)y czad trzynałem w ręce. Ten spojrzal się na Arikę i yśmiechnął podejrzanie.
-Jesteś lewnien ze napewno przyszedles tu tylko po to by oddac raport? -spytal podejrzliwie.
-...y.... Tak?- odpowiedziałem, nie mając pojęciw o co mu chodzi.

Od Alec'a CD Kate

Powoli otworzyłem oczy. Nie kontaktowałem. Wszysko było w smugach. Jęknąłem i się poruszyłem. W tym momencie poczyłem, że mam związane ręce. Gwałtownie otworzyłem oczy i przetarłem je ramieniem, po czym spojrzałem przed siebie. To nie było nic, co mi było znane. Wyglądał jak hotel DuMort , lecz moje przemyślenia wynikły jedynie z tego że wszystko było w wiktoriańskim stylu.Gwałtownie wsta)em. Spojrzałem po sobie. Nie miałem koszulki, a jedynie kawałek brzucha obwinięty jakąś szmatą. Jak zwykle moje ciało było pokryte runami, na plecach, szyji. Czy klatce piersiowej i brzuchu. Lrcz zadna sie nie powtarzala. Podszedlem do jednego z rantow szafki i probowalem rozciac sznur. W tej chwili weszla do pomieszxzenia juz znana mi osoba.- dzieeczyna ktora mnie zranila w lesie.

(Ps. Wampiry nie mają mocy uzdrawiania....)

Od Raphael'a CD Roxanne

Emm... - zająkałem się gdy ujrzałem okrywającą się dziewczynę. Otrząstąłem się. Dziewczyna była zła i payrzyła na mnie, karcąc wzrokiem
-Co chciałes?!- wkrzykneła. Podniosłem brew.
-Dziś o północy jest pogrzeb Natalie, mam nadzieję że przyjdziesz -
-Jasne - pokiwała głową, nadal zła.
-I emm, pomorzesz mi coś wybrać?-spyta)em. Dzirwczyba podniosła brew w niezrozumieniu.
-Jako przywódva, mam obowiązek nieść ciało na rękach do grobu - wytłumaczyłem. -Nie chowany w trumnach, skoro w nich śpimy...-przewróciłem oczami.... Zawsze w tym pomagała mi natalie, a teraz.... Mam problem - przygryzłem wargę. -

Od Claudii

 Z coraz większą determinacją uderzałam patykiem w worek treningowy, przeklinając kolejno każde wydarzenie z mojego życia. Kiedy przypomniałam sobie o moim byłym chłopaku, uderzyłam w worek z taką siłą, że patyk złamał się na pół. Westchnęłam głęboko i otarłam pot z czoła. Z tyłu usłyszałam znajomy głos. 
- To już czwarty raz. - powiedział Hodge, zakładając ręce na piersi. Poprawiłam grzywkę i odgarnęłam włosy z twarzy, po czym rzuciłam patykiem do kosza, idealnie trafiając.
- Co mam na to poradzić... - westchnęłam i na sportowy biustonosz nałożyłam skórzaną kurtkę, patrząc na magazynek. Hodge podszedł do zbrojowni, po czym wyjął zgrabny łuk, podchodząc do mnie razem z nim.
- Może spróbujesz z tym? Łuku raczej nie złamiesz. - delikatnie się uśmiechnął. Ja również wymusiłam uśmiech i pokiwałam głową. Trener pokazał mi, co i jak robić, przyznam, że wcześniej miałam styczność z łukiem i trochę umiałam się nim posługiwać. Postanowiłam potrenować w lesie, w praktyce. Być może będę w tym dobra tak samo, jak w walce sztyletami. Niedługo po tym przebrałam się w luźne ciuchy i wyruszyłam w teren. Kilkanaście strzał wylądowało w drzewach, wbijając się w nie z dużą siłą. Każdą kolejno wyciągnęłam, a trenując, przemierzyłam cały las i więcej, byłam już praktycznie wyczerpana, a słońce znikało za horyzontem. Kiedy las się skończył, wspięłam się na drzewo tuż przed plażą i usiadłam tak, abym dobrze widziała zachodzące słońce. Oparłam się o pień i czekałam, aż słońce zajdzie całkowicie, wtedy narysowałam sobie runę nasycenia, bo zgłodniałam. Siedziałam tak jeszcze przez chwilę, póki z drugiej strony nieba nie ujrzałam księżyca w pełni. Uśmiechnęłam się, i miałam już schodzić, kiedy całkiem niedaleko usłyszałam czyjeś kroki. Wspięłam się z powrotem, tylko teraz na inną gałąź, o wiele niżej, bo nie miałam tyle czasu. Chciałam dokładnie oglądnąć ową osobę, jednak przed tym gałąź się złamała, a ja wylądowałam w ramionach jakiegoś mężczyzny.

Ktoś? Coś? Jakiś faciu? xD

Od Ariki c.d Alec'a

- Hej Arika. Widziałaś może Hodga? - usłyszałam nagle. Książka wypadła mi z rąk. Potrząsnęłam głową. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam, kiedy chłopak wszedł do biblioteki.
- Ja... Nie. Nie wiedziałam. - odpowiedziałam
- A wiesz może, gdzie może być? - spytał
- Niestety.
Chłopak spojrzał na książkę, którą właśnie podnosiłam z ziemi.
- Co czytasz? - spytał
- Powieść.
- Zdradzisz mi tytuł?
- Opowieść o dwóch miastach - odpowiedziałam trochę zdziwiona.

< Alec? >

Od Renesme - c.d Raphael

- Ciekawa historia - odezwałam się patrząc na niego. Wyciągnęłam do niego rękę - Jak bardzo chcesz ze mną iść to ruszajmy - zmusiłam się na uśmiech. Podał mi rękę i pomogłam mu wstać - zacznimy od tego, że nie wiem gdzie iść.
- Może za znakami? - spytał retorycznie i wskazał mi znak wystrugany na drzewie. Podeszłam do niego. Dotknęłam go ręką i natychmiast zobaczyłam drogę i oschłe drzewo pomiędzy rozwidleniem. Zobaczyłam potem spaloną twarz kobiety całą zwęgloną i we krwi. Cofnęłam się tracąc równowagę i oparłam się o drzewo łapiąc się za serce.
- Tam - wskazałam ręką stronę. Wyprostowałam się i usłyszałam jakieś kroki.
- Schowaj się... - powiedziałam cicho rozglądając się.
- Co?
- Schowaj się! - krzyknęłam do niego i popchnęłam w pnącza które go zakryły. Zza drzew wybiegło parę osób... a raczej...
- Łowcy... - powiedziałam pod nosem.
- Witaj Renesme... tęskniłaś? - Spytał retorycznie kapitan łowców. Czyli Dener.
- A jednak mnie śledzicie - warknęłam.
- Skąd. Napatoczyłaś się do nas sama. Kto z tobą jest? - nie odpowiedziałam. Stałam cicho patrząc na niego groźnie. Podszedł do mnie i złapał za kurtkę.
- Gadaj! - krzyknął myśląc, że nie wystraszy.
- Jestem tu sama.
- Kłamiesz! - przeciął mi delikatnie policzek i zaczęła mi lecieć krew. Sztyletem o dgarnął moje włosy i zobaczył ukąsienie po kach. Prychnął i usmiechnął się złowieszczo.
- Cóż... jak nie wilkołak to vampir tak? - zaśmiał się - zabrać ją - po tych słowach łowcy pobiegli na mnie. Wyjęłam sztylety i parę łowców udało mi się zabić, ale jeden od tyłu mnie uderzył w skroń i upadłam na ziemię. Popatrzyłam na Raphaela próbującego się wyplątać z pnącz.
- Nie idź po mnie... - powiedziałam prawie bez głosu. Poczułam jak Dener przybliżył usta do mojego ucha.
- Twoi rodzice Cię nie kochali skoro zostawili wilkołakom... nigdy się nie dowiesz prawdy... jesteś nikim Renesme. Rozumiesz? - wyprostował się - zabrać ją. Musi wiedzieć, gdzie jest jej paczka. Usłyszałam tylko to i straciłam przytomność. Poczułam jak łowcy mnie biorą na ręce.

Raphael?


Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

 Westchnęłam cicho i skinęłam na Raphael'a, aby wyszedł. Ubrałam dziewczynę w sukienkę, po czym spojrzałam na nią. Pasowała na nią idealnie. Wypuściłam powietrze z płuc i wyszłam z pomieszczenia, kierując się na zewnątrz. Chciałam pójść na plażę, aby popatrzeć na wschód słońca, a potem oglądnąć słońce, bo dawno nie widziałam go w całej okazałości. Przebrałam się w granatową sukienkę i założyłam ulubiony naszyjnik, który dostałam w dzieciństwie od matki. Poprawiłam włosy i musnęłam usta delikatną, czerwoną szminką. Rzadko kiedy tak się ubierałam, bo było mi niewygodnie oraz jako łowca wcześniej, chodziłam głównie w jeansach. Lecz, przynajmniej według mnie do wampirzyc o wiele bardziej pasowały sukienki. Po pewnym czasie byłam już na plaży, nie było tam nikogo prócz mnie, ponieważ wybrałam dziką plażę. Słońce wynurzało się zza horyzontu, a ja z zaciekawieniem je obserwowałam. Tworzyło na wodzie jakby mozaikę, a im wyżej było, tym robiło się jaśniej. Kiedy wzeszło już ponad horyzont, cień znikał z piasku i zaczynało robić się o wiele cieplej, pod wpływem promieni. Postanowiłam iść już z powrotem do Hotelu, bo zbyt długie przebywanie na słońcu piekło moją skórę, ale nie mogłam spalić się do końca.

 Wzięłam prysznic, oraz ubrałam się w bieliznę, nie miałam już zamiaru wychodzić z pokoju. Miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam, jednak ono szybko minęło razem z chwilą, kiedy zanurzyłam się w ulubionej lekturze. Kiedy akurat wyszłam, aby pójść do łazienki, drzwi pokoju uchyliły się i wpadł do niego Raphael.
- Raphael! - krzyknęłam, zakrywając się kocem chwyconym w ostatniej chwili. Myślałam, że normalnie się zabiję za to, że nie zamknęłam drzwi.
- Czego chcesz? - warknęłam, ciągle wściekła, że nie zapukał.

Raphael?

Od Kate Cd Alec'a

Upadłam na ziemię wciąż trzymając sztylet w ręce. Mężczyzna zabrał łuk, ale po chwili stracił niewidzialność. Momentalnie wbiłam mu ostrze w brzuch, a ten padł na kolana. Jęknął cicho, a krew spływała między jego palcami. Spróbowałam się podnieść, ale pod wpływem bólu ponownie upadłam. Skrzywiłam się, miałam wbitą w nogę skałę. Skrzywiłam się i zacisnęłam zęby. Wyciągnęłam ją, cicho krzyknęłam. Przyłożyłam rękę do rany, a ta po chwili zniknęła. Skierowałam wzrok na mężczyznę, który leżał na ziemi, a wokoło niego tworzyła się coraz większa kałuża krwi. Jęczał cicho.
Dobra, nie jestem bezduszna. Zacisnęłam pięści zła na siebie i podeszłam do nieznajomego. Jestem też głupia, pomagać osobie, która chciała mnie zabić? Zemdlał, stracił za dużo krwi. Wyciągnęłam sztylet, po czym porwałam jego koszulkę (nie miałam zamiaru tracić swojej) i zatamowałam przepływ. Westchnęłam i wzięłam go na ręce, po czym wróciłam z nim do domu.
Położyłam go na kanapie i ściągnęłam kurtkę i buty. Do pokoju wszedł Tapcio, mój kot. Zamruczał cicho, pogłaskałam go i lekko się uśmiechnęłam. Westchnęłam i kucnęłam przy mężczyźnie. Związałam go i przyłożyłam rękę do rany. Ta zaczęła się powoli goić, gdy została tylko blizna Nocny Łowca zaczął się budzić. Będzie ciekawie.

Alec? 

Od Mickeal'a CD Jessica

Po kilku sekundach trzy demony zmieniły się w popiół. Spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę i westchnęłem.
- Jesteś pewna że nie chcesz wrócić do Instytutu ,jest pełnia i do tego mogłaś by mieć kłopoty jeśli ktoś by zobaczył cię z podziemnym
- przecież Luke ...
- nie nazywam się Luke , jak by ci to powiedzieć ... w Instytucie mnie nie zbyt lubią
- ja cię lubię , powiedziała nagle , to powinno wystarczyć , dodała 
Uśmiechnęłem się blado mogła być może pierwsza w nocy . dalej piękny ksierzyc świecił nad nami bałem się że nagle stracę kontrolę ale dziewczyna popatrzyła się na mnie błagalnie
- Znam takie jedno fajne miejsce , wiedziałem że to co robię jest złe ale cóż raz się żyję
- Prowadź  , uśmiechnęła się szeroko
* Godzinę później *
Doszliśmy do widocznie nie czynnego już wesołego miasteczka który znajdował się w małym lesie obok brooklynu  .
- Te wesołe miasteczko kiedyś było strasznie popularne ale potem ludzi zaczęli chodzić do disneylanda i miasteczko zapadło w nie pamięć , chodzę tu zwykle kiedy jestem smutny albo kiedy chce trochę samotności , powiedziałem zapalając generator , po chwili całe miasteczko świeciło
- co ty na to ? Powiedziałem uśmiechając się
Jessica ?

Od Alec'a CD Kate

Zagryzłem zęby w złości. Nie lubiłem, gdy ktoś pozbawia mnie broni. Momenralnie przypomniałem sobie o steli. Wyciągnąłem ją, a dziewczyna krzywo spojrzała, przyglądając się temu. Odsłoniłem bok, i narysowałem runę niewidzialności na biodrze. Teraz to ja uśmiechnąłem się wrednie po czym zniknąłem. Powolnym krokiem, nirwidzialny okrazyłem dziewczynę, ra wyciągneła sztylet do obrony. Nirwiele myśląc żuciłem się, by złapać ją tak, by nie mogła się ruszyć. Byłem przed nią, a ta pod wpływem siły przewr9ciła się. Szybko chwyciłen łuk. Nagle, poczułem rozpierającu ból. Spojrza)em w dół. Moja niewidzialność przestała dzia)ać, a sam miałem wbity sztylet w brzuch, klęcząc nad dziewczyną. Cicho jęknąłem.

Od Alec'a CD Arika

Po skończonym treningu wróciłem do instytutu. Musiałem jeszcze iśc do Hodge pozałatwiać kilka istornych spraw. Gdy wszedłem na główną salę, gdzie jak zawsze panował duży ruch, moje oczy bądziły e poszukiwaniu chłopaka
Bezskitecznie. Więc sloro nie ma go tu, jest w swoim biurze, w blbliotece - powiedzoalem sobie w myślach. Nie czekajac dlugo, skietowalem moje kroko w stronę biblioteki. Otworzyłem, ciezkie drewniane drzwi ktore jak zawsze skrzyply z impetem. Wszedłem do zbiorowisla ksiazek i rozglsdnalem sie. Jednak zamiast Hodge'a  w bibliotece była Arika.

Od Raphael'a CD Roxanne

Nie tak szybko - puściłem jej ramię gdy się odwróciła.
-Mam do ciebie proźbę- dodałem, po czym uniosłem głowę..
- Jaką- zapytała, lekko zirytowana dziewczyna.
-Em.. Pożyczyłabyś jakieś swoje, elegancie ubrqnie?- odpowiedziałem, przygryzając wargę. Dziewczyba wytrzeszczyła oczy i spojrzała na mnie.
-A po co ci moje ubrania?!- wykrzyczała. Zmarszczyłem brwi.
-I tu jest druga proźba... Ubrałabyś w nie ciało Natalii? Spaliliśmy jej ubrania, i wszystkie rzeczy, czyszcząc pokój....- dodałem.
-A w dodatku... - spojrzałem na dziewczynę. -No wiesz... Mi nie wypada.
Roxanne przewróviła oczami i zastanawiała się przez dłuższy czas, po czym się zgodziła. Wyszulała, zgrabną, czarną sukienkę w koronkę po czym poszła do pokoju gdzie leżała Natalie.

Od Ariki c.d Alec'a

Podeszłam niepewnie do blatu. Wolałabym sobie gdzieś pójść i wrócić, kiedy nikogo tu nie będzie. Lecz teraz trochę dziwnie by to wyglądało.... Westchnęłam i podeszłam do lodówki. Hm.... co można sobie przygotować na śniadanie.... szybko? Jednak nic nie przychodziło mi do głowy, więc wzięłam przykład z chłopaka i zrobiłam sobie ze dwie kanapki. Nie podeszłam do stołu. Stałam przy blacie, zjadając szybko moje śniadanie. Gdy chciałam już wyjść, nagle zakręciło mi się w głowie. Świetnie, akurat teraz. Te kilka nieprzespanych nocy daje o sobie znać.
Starając się uniknąć wzroku Alec'a opuściłam kuchnię. Na początki nie wiedziałam, gdzie się mogę udać. W końcu postanowiłam wybrać bibliotekę. Po dość długich poszukiwaniach w końcu udało mi się znaleźć cel mojej podróży. Weszłam tam pośpiesznie i zaszyłam się między regałami z jedną z książek, które niedawno zaczęłam czytać.
Może to przynajmniej mnie trochę ukoi - pomyślałam i zabrałam się za lekturę.


<Alec?>

Od Kate CD Alec'a

-Dla ciebie prawidłowo to znaczy atakować mnie bez podstaw-mruknęłam niezadowolona-ja się normalnie przywitałam, a ty od razu na mnie naskoczyłeś.
Widać, że był wkurzony. Nie obchodziło mnie to, on zaczął. Czyż to grzech błądzić po lesie i witać nieznajomych?
-Tak więc to nie było prawidłowe, a ja się tylko broniłam-dodałam.
Uśmiechnęłam się wrednie i teleportowałam przed łuk, chciałam mieć pewność, że go nie zabierze. Podniosłam broń i wróciłam na dawne miejsce.

Alec?

Od Alec'a CD Kate

Nie lubię bawić się w podchody - warknąłem, patrząc na dziewczynę, kontem oka lokalizując położenie łuku. Ta przewróciła oczami. Zaczynała mnie denerwować, a nie mogłem jej nic zrobić, chociaż nawet nie wiem kim była. To było wbrew porozumieniom. Oblizałem suche od oddechów usta, i pokręciłem głową.
-Powiadasz? - odpowiedziała obojętnie. Wyprostowałem się. Już z daleka było widać, że jestem o wiele wyższy od dziewczyny.
-Walcz ze mną prawidłowo, albo odejdź idemnie - warknąłem. Byłem wkurzony.

Od Kate CD Alec'a

Dobra, tego się nie spodziewałam. Spojrzałam na niego urażona i teleportowałam się za mężczyznę. Złapałam jego ręce i mocno pociągnęłam do siebie, tak, że upuścił łuk.
-Dziewczyną-powiedziałam.
Mocą telekinezy odrzuciłam łuk, a gdy tylko odsunęłam się od mężczyzny ten obrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się wrednie.
-To nie było miłe-bąknęłam.

Alec? Hłe, hłe

Od Alec'a CD Arika

Arika? Co ty tu robisz?- spytałem zaskoczonyx odkładając, robione przedtem kanapki. Jak zawsze, rano szedłem biegać, a później jeszcz trening z łukiem.
Dziewczyna zająkała się.
-Przyszłam coś zdjeść - w końcu wydukała. Spojrzałem na nią spode łba.
-A ty?- spytała.
-treningi - odpowiedziałem niechętnie. Oblizując wargę, po czym usiadłem przy stole zaczynając kanapkę i zwalniając mieksce przy blacie dla Ariki.

Od Ariki - Do Alec'a (CD)

Gdy już weszłam do pokoju, odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Dziękuję - powiedziałam nieśmiało.
- Nie ma za co - odpowiedział i odszedł.
Podeszłam do drzwi i zamknęłam je. Odetchnęłam ciężko. To był długi i ciężki dzień. Poszłam do małej łazienki. Wzięłam szybko prysznic i przebrałam się, Już lekko odprężona podeszłam do łóżka. Położyłam się i westchnęłam. Nie spodziewałam się, że byłam tak zmęczona, dopóki wreszcie się nie położyłam. Już po paru sekundach spałam.
nie wiem, ile udało mi się przespać - kilka minut, kilka godzin - kiedy znów obudziłam się z krzykiem. Oddychałam ciężko. Kolejny koszmar. Tak jak zawsze. Spojrzałam na zegarek na nocnym stoliku. 2:32. Świetnie. Wiedziałam, że już nie zasnę. Starałam się uspokoić oddech i zapomnieć o koszmarnych obrazach.
Wreszcie nadszedł świt. Byłam wyczerpana i śpiąca. To już kolejna noc, której nie przespałam. Zaczyna to się robić niezdrowe, a Znaki energii powoli przestają mi pomagać.
Postanowiłam zejść do kuchni. O tej godzinie nie spodziewałam się tam nikogo. A jednak niestety się myliłam. Przy jednym z blatów stała jakaś postać.


<Alec?>

Od Alec'a CD Kate

Nie zbliżaj się- powiedziałem szorstko.
Bo? - dziewczyna zaczeła iść w moją stronę. Lekko się cofnąłem. Zmarszczyłem brwi i pokiwałem głową. lecz po chwili spuściłem broń. Dziewczyna podeszła do mnie, na małą odległość. Już chciała coś powiedzieć, kiedy chwyciłem jej ramię, i przeżuciłem przez siebie, powalając na ziemię, szybko chwytając ponownie łuk i napinając cięciwę.
- Kim ty kurwa jesteś? - zdyszany, wykrzyknąłem.

Od Raphael'a CD Magnus

Najpierw, zobaczymy czy zadziała - podniosłem brew. Bane machnął ironicznie ręką, po czym zmużył oczy.
- Ciekawe zagranie Santiago - odwrócił się, kierując do drzwi, po czym wyszedł. A ja spojrzałem na Simona, który jakby był w transie. Gdy go dotknąłem, ocknął się niespodziewanie. 
- Jak się czujesz? - spytałem niechętnie. 
- Dobrze przywódco! - jego głos, brzmiał jakby był w wojsku, Przerwóciłem ironicznie oczami po czym wyszedłem z pokoju.
~~
Następnej nocy, widząc że magia Bane'a działa, udałem się do niego z małą buteleczką jadu.
Gdy wszedłem do jego siedziby, poczułem zapach spalenizny,
- Co ty pichcisz, Bane - zakaszlałem. Nie był to ładny zapach, wręcz niemiły dla nosa.
Ten wychylił się zza ściany.
- O, a kogo tu zastałem - odpowiedzał szorstkim głosem. Przewróciłem oczami.
- Twoja zapłata, Magnus - Podałem mu buteleczkę.


Od Alec'a CD Arika

Trzeba było powiedzieć a nie zatajać to - przewróciłem oczami. Dziewczyna zrobiła się czerwona a ja złapałem się za głowę, lekko śmiejąc, po czym przeszedłem koło niej.
- Chodź, zaprowadzę cię - powiedzałem ironicznie. Arika podążyła za mną. Szliśmy w labiryncie, krętych korytarzy, pokonywaliśmy schody i przechodziliśmy przez kolejne numery pokoi, kiedy doszliśmy w końcu do pokoju nr 485.
- Tutaj - dotknąłem klamki i z impetem otworzyłem drzwi, tak mocno, że dziewczbya aż podskoczyła.
- Proszę - dodałem, gdy ta wchodziła do pokoju,

Arika?

Od Raphael'a CD Renesme

Fakt, Łajba bez kapitana nie popłynie - pokiwałem głową.
Ale ja, nie jestem kapitanem, a armia, to nie łajba. - podniosłem brew.
- Obowiązkiem przywódcy jest chronić swoją rasę, dbać o nich, i jeśli trzeba, oddać za nie życie - podniosłem głowę patrząc na dziewczynę. - Takie są zasady - dodałem.
- A jak niby stałeś się przywódcą? - spytała z wyrzytem. Podniosłem brew i uchyliłem usta, po czym oblizłałem je delikatnie.
- To była nierówna walka - pokręciłem głową. - Szkoda czasu na opowieści.
Wziąłem głęboki wdech, po czym chciałem już coś powiedzieć, lecz dziewczyna przerwałą mi.
- Opowiedz, mamy czas- lekko się uśmiechneła. Zmarszczyłem brwii.
Egh - jęknąłem.
- No dalej, jesteś mi to winien - dodała, zakłądając ręce na pierś. Chyba nie miałem wyjścia. Jęknąłem.
- Gdy byłem młody, dołączyłem do klanu wampirów w Nowym Jorku, wtedy władzę obejmowała Camille - była dobrym przywódcą do czasu. - zacząłem.
 Szybko zaadoptowałem się w szeregach i byłem taki jak ty - kiwnąłęm głową na dziewczynę. 
Lecz później wszystko zaczeło się zmieniać. Klan uzależnił się od piciaa ludziej krwi, przez co wiele osób gineło, Camille wysyłała stada na polowania, przez co jednorazowo ginął nawet cały klub "Pandemonium". Ja nigdy nie umiałem tego rozumieć, i próbowałem wszytskim przemówić do rozumu, a przez to, że byłem jednym z najlepszych i najzdolniejszych wampirów, Camille chciiała bym dołączył się do niej, i był jej prawą ręką w tym co robi. Nie zgodziłem się, a Camille zaczeła zabijać coraz więcej ludzi. Wtedy zagroziłem jej że zgłoszę ją do Clave, jeśłi nie przestanie. Myślałem że mnie posłuchała. Lecz pewnej nocy gdy obchodzilem teren, bo miałem takie zlecienie od niej, zaatakowały mnie wilkołaki nasłane przez nią, zostałem pogryziony, podrapany, i poszarpany, wstrzyknięto mi tyle morderczego jadu, że pewnością było że zamienię się w kundla, a jeszcze większą, że nie przeżyję ....  zwiesiłem głowę.
To był ciężki czas, pod wpływem imulsu, podciąłem sobie żyły,  i jakimś cudem, krew z jadem ulotniła się ze mnie.... i ... oto jestem - westchnąłem - nadal jako wampir. - Do dziś mam mnóstwo blizn na ciele - dodałem, wskazując na pierś - a tu, - przejechałem przez koszulkę po bliźnie - pazur alphy. - pokiwałem głową. po czym skierowałem palec na swoją twarz, i wskazałem, bliznę na poliku, - kolejny.... - zwiesiłem głowę.
Po nieudanej próbie, widząc, że przeżyłem, chciarz byłem w okropnym stanie, uciekła, wiedząc że zgłoszę ją do Clave. - dodałem, prostując się.
 - Mało czego się boję, ale.... tego że ona może wrócić okropnie - pokiwałem głową.
- Wampiry dziękowały mi za to, zaufały mi, mimo iż wiedziały jaki jestem , ze ciągle się opierałem i miałem inne zdanie i jestem twardy w zasadach.. Tak stałem się liderem - dodałem
https://49.media.tumblr.com/91111ab26ee25790cc57dcbe1c1f61f0/tumblr_o3t1dqhs4V1s1lvwyo2_250.gif
. Sporzałem na dziewczynę która teraz stała nademną, a ja siedziałem na pniu.
- Tyle.

Od Ariki - Do Alec'a (CD)

Spojrzałam speszona na potłuczony wazon. Jak mogłam być tak nieostrożna? Spojrzałam niepewnie na chłopaka, lekko zawstydzona.
- Co tutaj robisz? - spytał w końcu - Mówiłem ci, abyś poszła spać.
- Em..... - nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież nie przyznam się, że jeszcze nie umiem przemieszczać się po Instytucie. Zresztą.... noc też szykuje się ciężka, jak każda inna.....
- Tak? - ponaglił mnie
Odwróciłam wzrok. Musiałam coś odpowiedzieć....
- Źle skręciłam - odpowiedziałam.
- Źle skręciłaś? - spytał z powątpiewaniem. Przyjrzał mi się dokładnie, a ja miałam wrażenie, że wyraz mojej twarzy zdradza wszystko - Na pewno?
- T-tak - powiedziałam.
- I nie chodzi o nic innego? Na pewno to był tylko jeden zły skręt?
- No..... Może nie jeden - mówię w końcu. Spuszczam wzrok. Nie powinno tak być, ze Nefilim nie umie się odnaleźć w Instytucie, ale jak już wspominałam, wcześniej mieszkałam w zupełnie inaczej wyglądającym Instytucie.
- Nie mogłaś od razu powiedzieć?
- Ja.... - nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Co mogłam powiedzieć?

<Alec?>

Od Jace'a - Do Clary

 Raz za razem uderzałem pięściami w worek treningowy. Było całkiem późno, grubo po północy, ja jednak nie miałem chęci, aby iść spać. Moje ciosy skierowane do wora treningowego były coraz mocniejsze i bardziej precyzyjne, jednak wraz z upływem czasu stawały się słabsze, przez moje zmęczenie oraz to, że długo już trenowałem. W końcu postanowiłem przejść się po mieście, kto wie, może ktoś potrzebuje mojej pomocy? Ubrałem skórzaną kurtkę i wyszedłem z Instytutu, kierując się najpierw do klubu Pandemonium, a uznając, że jest tu całkiem bezpiecznie, bo nie zidentyfikowałem żadnego demona, skierowałem się w ulice, gdzie były domy. Wszędzie cisza i spokój, światła były zgaszone i słychać było jedynie śpiewające świerszcze, ukryte gdzieś tam w trawach. Nagle usłyszałem głuchy krzyk, więc szybko narysowałem sobie runę jasnowidzenia. Przede mną, w domu, w którym, jak w innych, światła były zgaszone, ujrzałem dziewczynę atakowaną przez zmiennokształtnego demona. Zareagowałem natychmiast, biegnąc w tamtą stronę. Dotarłem akurat, kiedy demon chciał zaatakować rudowłosą dziewczynę. Szybko wbiłem w niego sztylet i zbliżyłem się do nieznajomej. Ledwo kontaktowała, mamrotała coś pod nosem. Zacząłem oglądać ją z każdej strony - i zauważyłem coś, czego nie powinno tu być. Rana spowodowana ugryzieniem demona. Dziewczyna w pewnym momencie osunęła się delikatnie na ziemię, tracąc przytomność, a ja złapałem ją i zaniosłem do Instytutu. Nie odpowiadałem na żadne pytania od Alec'a, czy też Izzy, którą ciekawiło to, gdzie ją znalazłem. Stwierdziłem, a raczej, byłem prawie pewny, że dziewczyna jest nocną łowczynią. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego wcześniej nie wiedziała o tym, że jest Nocnym Łowcą. Zmuszony byłem, czy tego chciałem, czy nie, narysować jej runę uzdrowienia, inaczej zmarłaby ludzką śmiercią. Runa jej nie zabiła, więc to wiedziałem na 100% - była z rasy Nephilim. Poszedłem coś zjeść i obgadać sprawę z Hodg'em oraz Alec'em. Kiedy wróciłem do pokoju gościnnego w Instytucie dostrzegłem, że nieznajoma rozmawia z Izzy. Za mną przyszedł mój parabatai, Alec.
- Przyziemny nie powinien nawet tutaj być. - powiedział Alec, wychodząc po schodach, z wyraźnym wyrzutem w głosie.
- A gdzie dokładnie jest tutaj? - zapytała Clary, wyraźnie nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Ona nie jest przyziemną, Alec. - odparłem, stając obok łóżka naszego gościa w Instytucie, wskazując na dziewczynę ręką.
- Skąd wiesz?
- Bo seraficki nóż zaświecił się, kiedy go dotknęła. - odpowiedziałem jeszcze głośniej, siadając na miejscu Izzy obok Clary.

Clary? xD

Od Kate CD Williama

-Ależ ja cię nie atakuje-powiedziałam-przywitać się nie można.
Zeskoczyłam tuż za mężczyznę. Zdążył się obrócić, a już ostrze leżało obok.
-Mama kultury nie uczyła, odpowiada się na przywitanie-dodałam.
Nieznajomy chciał mnie obezwładnić, ale dosłownie w ostatniej chwili zrobiłam unik. W tym samym czasie o chwycił ostrze. Odsunęłam się szybko.
-Ej! Tak nie ładnie!-zawołałam.
Teleportowałam się za niego, zatrzymałam czas, zabrałam broń i przywróciłam czas. Znowu przemieściłam się za pomocą mocy i wyrzuciłam ostrze. Stałam metr przed mężczyzną.
-Nie ładnie-bąknęłam.
Położyłam ręce na biodrach i pokręciłam przecząco głową.

William?

Od Williama CD Kate

Miałem chwilowo dość Instytutu. Założyłem skórzaną kurtkę i wykradłem ze schowka serafickie ostrze. Ukradkiem uważając aby nikt mnie nie zauważył wyszedłem z budynku. Powolnym krokiem ruszyłem do lasu. Kiedy tylko wszedłem do niego zacząłem być o wiele bardziej czujny. Nigdy nie wiadomo jakie stworzenia się tu kryją. Idąc coraz głębiej miałem świadomość, że ktoś mnie obserwuje. Nie potrafiłem jednak rozpoznać dokładnej lokalizacji osoby.
- Dobry wieczór, jak polowanko? - usłyszałem nad sobą kobiecy głos.
Od razu poderwałem głowę do góry. Jedyne co zauważyłem co jakiś cień, który szybko śmignął mi przed nosem. Szybko wyciągnąłem ostrze. Stanąłem w pozycji obronnej i zacząłem szybko się rozglądać. W końcu po kilku minutach zirytowany prychnąłem.
- Skoroś taka odważna aby mnie atakować to może byś się chociaż pokazała? - warknąłem.

Kate?

Od William'a CD Lzzy

Leżałem na łóżku czytając pierwszą lepszą książkę byleby zająć sobie czymś czas. Byłem mniej więcej w połowie kiedy usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Nie zdążyłem nawet nic powiedzieć kiedy ktoś wparował do mojego pokoju.
- Tak? - zapytałem zirytowany.
- Masz zadanie. Masz odnaleźć tą dziewczynę. Lzzy. Wymknęła się na samotną misję z instytutu. Mam nadzieję, że kojarzysz, która to - powiedziała od razu kobieta.
- Taaa... Dobra. Możesz już wyjść. Zaraz pójdę jej poszukać - mruknąłem.
Po chwili już jej tu nie było. Westchnąłem i przewróciłem oczami. Dlaczego ja?! Po kilku minutach zebrałem się w końcu i wyszedłem z Instytutu. Nie trudno było odnaleźć dziewczynę. Wzięła się za najbliższego demona w okolicy. Patrzyłem na to jak walczy z nim. W sumie całkiem nieźle jej szło. Albo i nie. Demon z łatwością zadrapał ją. Jednak w końcu udało się jej go pokonać. Dyszała ciężko na ziemi, a jej ręka krwawiła.
- A mówili abyś nie walczyła sama - odezwałem się w końcu.
Dziewczyna spojrzała na mnie zirytowana.
- Dobra. Wracamy do Instytutu, bo nie chce mi się tutaj z tobą siedzieć - mruknąłem i dodałem po chwili. - I radzę ci się pospieszyć jeżeli nie chcesz aby wdało ci się jakieś zakażenie.

Lzzy?

Od Renesme - c.d Raphael

Patrzyłam na niego. Nie było po mnie widać, ale byłam smutna i załamana.
- Nie powinno Cię to obchodzić - powiedziałam - to moja prywatna sprawa...
- To prośba - odpowiedział szybko. Wstałam i popatrzyłam na niego.
- Koran to... to jedyny facet który mnie nie oczernił mimo tego, że byłam pchlarzem... - zamknęłam oczy i widziałam całą scenę z przeszłości - On jako jedyny mnie zaakceptował taką jaką jestem... Cóż... pomagał mi i uczył nawet po nocach. Czułam się przy nim wolna... do czasu... - rzuciłam sztyletem w drzewo,a ten się wbił ostrzem - Kiedy łowcy się dowiedzieli kim jestem. Koran obudził mnie późnej nocy... powiedział bym wstała, że coś się dzieje i muszę uciekać. Wyprowadził mnie stamtąd i pomógł mi prawie uciec... - moje oczy zrobiły się szkliste - kiedy uciekałam razem z nim okrążyło nas wielu łowców. Jeden oznaczył mnie tym znakiem który widziałeś na szyi. Koran wziął ich na siebie. Krzyczał żebym uciekała i go posłuchałam... skończyło się na tym, że go zabili... od tamtego dnia działam sama - popatrzyłam na niego - dlatego nie chciałam byś znał prawdy... - ścisnęłam ręce w pięści - nie chciałam by ktokolwiek wiedział jaka kiedyś byłam...
- Zmieniłaś się, bo przez Ciebie zginął jakiś człowiek? - spytał.
- On nie był człowiekiem! Był kimś więcej... był moim przyjacielem... kimś komu mogłam zaufać. A prze ze mnie nie żyję. Tamtego dnia przysięgłam sobie, że nie pozwolę, by ktokolwiek został skrzywdzony prze ze mnie. A przez to, że jesteś dowódcą... - wyjęłam sztylet z drzewa - cała twoja paczka jeśli się dowie, że to prze ze mnie... - wzięłam głęboki wdech - nie chce by komukolwiek coś się stało prze ze mnie rozumiesz?  Mam dość tego, że prze ze mnie umierają, a czasami nawet i niszczą psychicznie. Jeśli nadal nie rozumiesz co przeżyłam i czemu nie chce byś szedł za mną... - patrzył na mnie nieco milszym wzorkiem - to ci odpowiem. Dlatego, że dowódca nie może się narażać dla takiej kobiety jak ja. Sama mogę sobie poradzić, a narażenie się jest według mnie godne podziwu, ale nie kiedy chodzi o życie ważnej osoby. Łajba bez kapitana nie popłynie.

Raphael?

Od Magnusa CD Raphael'a

Kiedy weszliśmy do pokoju zdziwiło mnie zachowanie chłopaka. Serio musi się chować przed nami? To żałosne. Westchnąłem i przewróciłem oczami.
- No popatrz na tego szczeniaka - wyszczerzył się Raphael. - Tylko nam przynosi hańbę - mruknął i przewrócił oczami.
- Działaj Bane - dodał zaraz.
Spojrzałem ponownie na chłopaka. Zachowywał się jak jakieś spłoszone zwierzę. No dobra. Pora przestać zwracać uwagę na to jego dziwne zachowanie i wziąć się do roboty. Wciągnąłem powietrze i wypuściłem je rozluźniając się. Wyciągnąłem rękę w kierunku chłopaka. Zrobiłem ruch dłonią. Niemalże od razu pojawił się w niej niebieski dym. Zamknąłem oczy i po chwili otworzyłem je. Wyszeptałem pod nosem pewne słowa, a chłopak nagle się wyprostował i odwrócił się patrząc na mnie pustym wzrokiem. Można powiedzieć, że był tak jakby w stanie hipnozy. Wymamrotałem kolejne słowa wbijając chłopakowi do głowy, że od teraz będzie słuchał się przywódcy. Po chwili było już po wszystkim. W sumie było to dość łatwe zlecenie.
- Gotowe. Teraz zapłata - powiedziałem odwracając się do Raphael'a.

Raphael?

Od Alec'a CD Arika

Gdy dziewczyna wyszła z pokoju, sam poszedłem w drugą stronę, do kuchni.
Był już wieczór a ja prawie przez cały dzień nie jadłem. Na stole leżała paczuszka. Bardzo ładnie pachniała, i odziwo była ciepła. Nagle, do kuchni weszła Isabelle śpiesząc się. Podeszła do blatu kuchni i chwyciła swoją stelę - najwyraźniej jej zapomniała.
- Alec! o tu jesteś, to dla ciebie - wetchneła mi jedzenie do rąk po czym szybko wybiegła z pomieszczenia. Zmarszczyłem brwii, ciekaw gdzie się wybiera. Usiadłem przy stole i wyciągnąłem pałeczki, po czym zacząłem posiłek. Przeżuwając jedzenie, patrzyłem się w jeden punkt na podłodze, myśląc. Nagle usłyszałem, trzask, a duży wazon z kwiatami, upadł z impetem na ziemię. Spojrzałem w tamtą stronę, stała tam zaskoczona Arika. Najwidoczniej, obserwowała mnie od dłuższej chwili.

Od Raphael;a CD Renesme

Szedłem spokojnie za rozwścieczoną dziewczyną. Musiała mi wyjaśnić parę spraw. Użyłem superszybkości i wyrosłem jakby spod ziemii przed nosem dziewczyny. Ta cofneła się jakby  oparzona, a ja pokręciłem głową, po czym założyłem ręce na pierś, marszcząc brwii.
- Nadal będziesz strzelać fochy? - powiedziałem spokojnie.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Usiądź - dodałem, pokazując zwalony pień. Sam oparłem się o dość grube, liściaste drzewo.
- No więc.... po pierwsze, jestem nieśmiertelny, więc nie mogę zginąć, jak to powiedziałaś wcześniej - powiedziałem w ironii. - A po drugie, wytłumacz mi, kto to był Koran? - wyrpstowałem się, nadając właściwą posturę przywódcy.

<Nie wiedziałam co napisać więcej, bo chce wiedzieć kto to koran xD>

Od Delli do Rachel (CD)

- Nieźle - powiedziałam spokojnie patrząc się na nią - Choć mogłoby być lepiej.
- Co? - spytała z niedowierzaniem.
- Właśnie to. Jeśli chcesz kogoś uderzyć, nie wahaj się. No i nie strasz mnie siłą. Każdy głupi wampir to potrafi - powiedziałam chłodno.
Dziewczyna tego nie wytrzymała. W mgnieniu oka zabrała rękę i tym razem wymierzyła ją we mnie. Przyszykowała się do ciosu i uderzyła..... znowu w ścianę. Zaśmiałam się.
- Za wolna jesteś mała.
- Ale.....
- Jestem szybsza, niż przeciętny wampir. Nawet nie próbuj mnie uderzyć mnie drugi raz. No chyba, że chcesz mieć podziurawiony dom. - rozejrzałam się dookoła - Choć może wreszcie to coś wyglądało by jak dom.
- Wynoś się stąd! - warknęła
- Dobrze, dobrze. Skoro nie jestem tu mile widziana. - uśmiechnęłam się kpiąco ostatni raz i wyszłam.
Udałam się do lasu na małe polowanie.

Rachel?

Od Renesme - c.d Raphael

Patrzyłam na niego. Mam mu powiedzieć? Ale jak mu powiem to może być nie ciekawie... Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
- Widziałam płomienie... a konkretniej palący się dom... - wstałam i oparłam rękę na ścianie - to były urywki nie widziała wszystkiego - wyjęłam jakieś pióro i namalowałam na ręce znak który widziałam - w domu był znak, jak tutaj na ścianach. Widziała je wszędzie. I... - zagryzłam wargę.
- I? - dociągnął.
- Słyszałam płacz... płacz małej dziewczynki. Ta mała bała się... - popatrzyłam na znak - kogoś mi przypominała...
- Co to był za znak? - spytał. Pokazałam mu nadgarstek na którym narysowałam znak który widziałam.
- Tam byli jacyś ludzie... - ciągnęłam dalej - nie wiem jacy, ani kim byli...  - zamknęłam oczy - Ja... muszę iść - wyszłam i poszłam w stronę miasta.

*30 minut później*

Doszłam do jakiegoś opustoszałego miejsca. Wszędzie byli biedni ludzie. Zatrzymała mnie jakaś staruszka.
- Witaj drogie dziecko... - powiedziała dotykając mnie swoimi kościstymi palcami. Odwróciłam głowę w stronę kobiety - Czegoś szukasz? 
- Niczego nie szukam, a ty się odczep ode mnie starucho.
- Szukasz odpowiedzi... na co? - dopytywała.
- Renesme? - usłyszałem spokojny głos Raphaela. Odwróciłam się i popatrzyłam na niego. Gdy popatrzyłam w stronę staruszki tej nie było. Rozglądnęłam się i zdałam sobie sprawę, że nie jestem w mieście tylko w lesie. Nie było żadnych ludzi ani żadnych domostw.
- Dziwne... - wymamrotałam. Zobaczyłam na drzewie znak który mnie od jakiegoś czasu prześladował. Dotknęłam go, a wszystkie wspomnienia jakie mnie prześladowały uderzyły we mnie. Poczułam ukłucie w sercu, ale nie aż tak mocny bym się skuliła z bólu. Zobaczyłam stary dom w lesie. Potrząsnęłam głową i popatrzyłam na niego.
- Co widziałaś? - spytał.
- Co Cię to interesuje? - warknęłam - to moja sprawa i mój problem. Nie potrzebuje pomocy.
- Jestem twoim przywódcą i ro...
- A w nosie mam twoje rozkazy! - warknęłam mocniej - Ty nie wiesz co przeżywałam i przeżywam do dziś. Więc skoro nie masz ochoty siedzieć w mojej skórze to się w to nie mieszaj... - wymamrotałam ostatnie słowa.
- Czego się boisz? - spytał już wiedząc czemu nie chce pomocy.
- Bo nie chce byś zginął jak Koran! - krzyknęłam tak mocno, że wystraszyłam ptaki. Dyszałam tak mocno i byłam tak wściekła na siebie, że miałam ochotę komuś zrobić krzywdę - nie masz prawa iść za mną... - skoczyłam na gałąź drzewa i poszłam gdzieś w głąb lasu. Słyszałam jak szedł za mną, ale postanowiłam udawać, że go nie widzę.

Raphael? Tak jestem uparta 

Od Raphael'a CD Renesme

- No pięknie- pokręciłem głową - chyba za dużo jadu jej wstrzyknąłem.
Złapałem ją za ramiona i przeciągnąłem na kanapę, po czym zawołałem jednego z wampirów.
- Opiekuj się nią, jak się wybudzi, daj znać - dodałem, wychodząc z pokoju. Poszedłem do biura, mimo to że przemiania w wamira była wyjątkowym wydarzeniem, nadal miałem swoje obowiązki. Gdy wszedłęm do biura ujrzałem stos dokumenów. Westchnąłem, i przewróciłem oczami.
- Więcej się nie dało - warknąłęm, po czym zacząłem je przeglądać. NA szczęście większość z nich była zaproszeniami, nie wymagającymi potwierdzenia. Szybko uwinąłem się z formalnośćciami. Nagle do pokoju wbiegł wampir.
- Obudziła się! - wykrzyczał.
Odłożyłem pióro w atrament i spokonym krokiem poszedłem w stronę sali. Wchodząc do pokoju ujrzałem nadal leżącą dziewczynę, któa po chwili usiadła.
- Co się stało? - zapytała.
- Chyba wstrzyknąłem ci za dużo jadu - odpowiedziałem obojętnie.Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Nie.. to raczej nie to... miałam dziwny sen .. ukazał mi się jakiś znak- wymamrotała.
- To opowiadaj - urwałem szybko.
-Nie...to nieważne- zająkała się.
- Słuchaj, nie intersesują mnie twoje tajemnice, lecz to może być ważne - założyłem ręce na pierś i odwróciłęm się do dziewczyny.
https://45.media.tumblr.com/984d8762efda1bbc55363ab0fb3ef360/tumblr_o4lmza6cUM1v4tkrao1_250.gif

Od Renesme - c.d Raphael

- Nie jestem na tyle głupia jak Ci się wydaję - mruknęłam z nutką gniewu - Gonią nas nocni łowcy, nie lubisz wilkołaków i pewnie zabraniasz się z nimi zadawać. Ale nie wiem tylko zgaduje - zdjęłam bluzę i założyłam swój ulubiony płaszcz.
- Mam nadzieję... - zaczął mnie powoli wnerwiać... zobaczyłam na ścianie jakiś dziwny znak... zaczęłam się rozglądać, a tych znaków było więcej. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Zamknęłam oczy i oparłam się o ścianę i zsunęłam się na ziemię zwalając chyba jakiś dzban. Zaczęłam słyszeć krzyki małej dziewczynki.
- Mama...! - usłyszałam niewyraźne krzyki małej dziewczynki. Ujrzałam płonący dom i jakiś ludzi. Ponownie zobaczyłam znak na ścianie domu taki sam jak widniał na ścianie. Otworzyłam oczy, a te na chwilę były czerwone. Byłam spocona. Dyszałam rozglądając się. Wszystko było niewyraźne.
- Renesme? - usłyszałam ledwo głos Raphaela, który kucał przy mnie, a za nim zobaczyłam jakiś cień który odchodził powoli w stronę wyjścia. Usłyszałam krzyki bólu. i złapałam się za uszy mimo tego, że dobrze wiedziałam, że to dzieje się w mojej głowie.
- Renesme! - Raphael próbował mnie otrząsnąć. Popatrzyłam na niego. Widziałam zamiast niego szarą plamę.
- To ty mi to zrobiłeś...? - wyszeptałam patrząc na plamę.
- Nie. Musisz mieć... - nie usłyszałam go dalej. Straciłam przytomność widząc przed sobą ten znak... znak znaczący nieskończoność.

Raphael? 


Od Rachel CD Delli

Mój przebiegły wzrok powędrował po jej twarzy, zatrzymując się na oczach. To była chwila, w której mogła poczuć ból, jakiego nigdy nie doznała. Ale spuściłam oczy na ziemię i oparłam się łokciem o drzewo.
- Oszczędzę Ci bólu. Jesteś młoda więc się ciesz, bo długo ten dobry czas się skończy...- odwróciłam się i miałam już pognać przed siebie, ale dziewczyna zapytała.
- Mówisz o czasie, w którym zawładnie Valentine?
- A jak myślisz?- odparłam, patrząc się wciąż przed cel pogoni.- Więc... żegnaj..
I ruszyłam z wiatrem. Della oddalała się, malejąc równocześnie. Po chwili dotarłam do wielkiej, opustoszałej, ale zadbanej willi- mojego  ulubionego domu.
Weszłam do środka. Staroświecki hol okryty był mroczną aurą, która krążyła po całym budynku. Zaczęło świtać, a moje łaknienie nie ustępowało, ba, zwiększało się coraz bardziej.
Powiesiłam kurtkę na wieszaku w holu i skierowałam się do kuchni.
- Jak nic nie będzie w lodówce...- mruknęłam markotnie pod nosem.
- To Panna Wszechwiedząca o Czasie się wkurzy...- dokończył rozchichotany głos. A tym głosem była Della, opierająca się o moją spiżarnię krwi.
Przełknęłam ślinę, zacisnęłam pięści i wzięłam krótki wdech.
-Della, znikaj stąd...- powiedziałam szorstko.
- Bo co mi zrobisz??- oparła ważniacko.
- Bo to!- uderzyłam pięścią mocno w ścianę przy wejściu do kuchni. Młoda wampirzyca zrobiła wielkie oczy na to, jak moja ręka przebrnęła przez twardą ścianę.

Della?

Od Raphael'a CD Magnus

- No napewno nie będziesz majstrował ze mną - przerwóciłem oczami.
 Zrób coś z Simonem - dodałem. Magnus popatrzył na mnie spode łba, po czym zrobił unik, machając rękoma.
- No to w drogę - powiedział. Ruszyłem za nim. Droga nie była długa, już po jakimś czasie staliśmy przed drzwiami DuMortu. Skierowałem się do pokoju Smiona. Gdy tam wszedłęm, chłopak schował się w kąt.
- No popatrz tylko, na tego szczeniaka - wyszczerzyłem się.
- Tylko nam przynosi hańbę - przerwóciłem oczami.
Działaj Bane- dodałem.

Od Raphael'a CD Renesme

Pokazywałem dziewczynie pokój za pokojem aż doszliśmy do jednego z pustych pokoi.
- Rozgość się, to jest twój pokój - rzekłem, otwierając drzwi, ujawniając ciekawe wnętrze.
Dziewczyna popatrzyła krzywo. Przewróciłem oczami.
- Oczywiście jak chcesz pozmieniaj to i owo - machnąłem ręką na całokształt.
Renesme pokiwała głową. Po czym przeszliśmy do dużego salonu.
Usiadłem na dużej kanapie, po czym spojrzałem na dziewczynę. Rozglądała się po pokoju, badając każdy z przedmiotów. Pokój był w stylu wiktoriańskim, jak zresztą cały hotel.
- Bycie wampirem wcale nie jest takie łatwe jak ci się wydaje - nagle przerwałem ciszę. Dziewczyna spojrzała na mnie, jakby nie zaskoczona.
- To oczywise - przewróciła oczami. 
Westchnąłem.
- No nie takie oczywiste - dodałem. 

Renesme?

Od Kate CD Alec'a

Uśmiechnęłam się i przycupnęłam na jednej z gałęzi. Wyciągnęłam mały sztylecik i rzuciłam w chłopaka, ostrze lekko otarło się o jego ucho. Wtedy strzała poleciała w moją stronę. W ostatniej chwili użyłam mocy telekinezy aby ją zatrzymać. Obróciłam strzałę, która pofrunęła w jego stronę. Zrobił unik. Zeskoczyłam na ziemię i oparłam się o drzewo.
-Dobry-powiedziałam.
Nieznajomy znowu zaatakował mnie, jednak zatrzymałam strzałę. Opadła na ziemię. Spojrzałam na niego obojętnie.
-Jak wieczór-zapytałam-co mowę ci odebrało?
Mężczyzna był gotowy do ataku, a ja do obrony.

Alec?

Od Alec'a CD Kate

Jak zwykle pod wieczór postanowiłem wybrać się poćwiczyć. Las był idealnym miejscem na to, dużo drzew, zwierzęta, i spokój. Jest mało prawdopodobne bym spotkał tam jakąś żwyą istotę, a tym bardzij demona.Wstąpiłem w las, drzewa szumiały niespokojnie na wietrze. Nagle coś trzasło. Nie był to natrulany trzask, jakby coś się poruszało. Szybko chwyciłem strzałe, i naciągnąłem ją na łuk.
Obserowowałem czujnie teren, śledząc go z naciągniętą cięciwą. Zmarszczyłem brwi. Jakiś głos odezwał się do mnie, ale już po chwili słyszałem szelest i głos odezwał się z innej strony. Wypuściłem strzałę w jedno z drzew. Niestety w nic nie trafiłem. Głos zaśmiał się. 
-Miej chociaż trochę szacunku i ujawnij sie - syknąłem.

Od Renesme - c.d Raphael

Obudziłam się zdezorientowana w trumnie. Czułam wielkie pragnienie i dziwne uczucie które mi nie dawało spokoju. Popatrzyłam na woreczki krwi.
- Witam w domu - powiedział i popatrzył na mnie. Czułam się trochę dziwnie. Przez wiele lat byłam wilkołakiem, a teraz jestem vampirem... dziwnie się czuję, ale może tak na początku każdy ma... Wzięłam woreczki i natychmiast się napiłam.
- Więc... wytłumaczę ci mniej-więcej jak to jest bycie vampirem - powiedział.
- Znam podstawy - wstałam z trumny. Czułam się jak martwa, ale też czułam się jakbym już była w takiej skórze... naprawdę nie wiem co myśleć... mam mieszane uczucia.
- Więc... przeżyłam ta? - rozglądałam się - będę pierwszą wampirzycą która nie będzie się zachowywać i ubierać jak tutejsze - popatrzyłam na niego. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Cóż... chociaż postaraj się nie grozić nam sztyletem... i tak mamy dobrą regenerację - przewróciłam oczami.
- Dobrze, dobrze... Ale to nie znaczy, że jakoś wykwitnie będę się zachowywać jak z epoki wiktoriańskiej - rozciągnęłam się i sprawdziłam, czy moje zdolności nadal są ze mną. Na szczęście tak.
- Już się nie popisuj... - skrzyżował ręce - chodź. Pokażę Ci resztę naszej siedziby - oznajmił i zaczął mnie oprowadzać w ciszy po tym miejscu.
- Ale tu nudno... trochę zbyt staroświecko jak dla mnie... - schowałam ręce do kieszeni.
- Musisz się przyzwyczaić - odparł.
- Ile masz lat? - spytałam.
- Siedemdziesiąt. Wiem nie wyglądam - popatrzył na mnie kątem oka.
- Zachowujesz się jak dwudziestolatek... - oparłam się o ścianę - tak samo się zachowujesz...
- Kolejna zaleta bycia vampirem a nie pchlarzem
- Ej! To, że jestem vampirem nie znaczy, że masz prawo obrażać moich ro... - zamknęłam się. Nie mam rodziców. Zostałam przygarnięta... to nie byli moi rodzice.
- Coś mówiłaś? - spytał. Popatrzyłam na niego.
- Nie... - opuściłam głowę - Nic nie mówiłam... idziemy dalej? - spytałam retorycznie. Zaczęliśmy iść dalej po siedzibie vampirów. Szłam koło niego z lekko opuszczoną głową i rękami w kieszeni, a kosmyki włosów zakrywały moją twarz dzięki czemu nie widział jak po moim policzku poleciała jedna, malutka łza.

Raphael?

Od Kate

Odłożyłam książkę i się przeciągnęłam. Spojrzałam za okno. Do pokoju wpadały różowe i pomarańczowe promienie zachodzącego słońca Podniosłam się leniwie i zmierzyłam do drzwi. Wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach na dół. Następnie otworzyłam i zeszłam do piwnicy po drabinie. Zabrałam dwa ostrza i parę innych broni, po czym wróciłam na górę. Założyłam skórzaną kurtkę i wyszłam z domu. Zamknęłam go na klucz i ruszyłam leśną ścieżką. Przydałoby się ubić kolejnego z nocnych łowców, dawno "nie polowałam". Wskoczyłam na drzewo i ruszyłam w głąb lasu. Po jakimś czasie wyczułam jego obecność. Nie minęło długo kiedy ujrzałam jakiegoś mężczyznę, był czujny. Wiedział o mojej obecności, ale nie miał pojęcia gdzie jestem... i dobrze. Wyciągnęłam ostrza, które zabłysły i zgasły.
-Dobry wieczór, jak polowanko?-zapytałam.
Automatycznie zmieniłam pozycje, aby nie wiedział, gdzie dokładnie jestem.

Jakiś Nocny Łowca?

Od Rapahel'a CD Renesme

Spojrzałem ponownie na dziewczynę, która była zestresowana, lecz gotowa na to, co może się stać.
Nie tak szybko - zastopowałem ją, widząc, jak odzłąnia włosy gotowa na przyjęcie ugryzienia.
Osuszę cię z krwii - to już wiesz. Zapewne umrzesz. - dodałem.
Dziewczyna zdrygneła się, w oczekiwaniu na koleje słowa.
- Gdy się wybudzisz, będziesz wampirem - kiwnąłem głową. - Może to potrwać dość długo... a może i się nie obudzisz, jest ryzyko - moje słowa były poważne, nie żartowałem, tak mogło być.
- Dawaj - powiedziała szybko. Przerwóciłem oczami, w sumie to niedawno jadłem....
Podszedłem do dziewczyny i odchyliłem jej włosy z szyi.
-Gotowa? - upewniłem się - To decyzja na całe życie.
- Tak. - odpowiedziała, przygotowując się na ból.
Wystawiłem kły, muskając jej skórę nimi, ta cicho sykneła. Kątem oka spojrzałem na dziewczynę, po czym gwałtownie wbiłem całe kły. Ta, pod naporem bólu, ugieła kolana, i złapała się dołu, rozpiętej marynarki, ściskając ją mocno. Zassałem się, a już po chwili, poczułem zwolnienie uścisku - dziewczyna upadła na ziemię. Wytarłem usta. 
No tak.... nie pomyślałem by zrobić to w innym miejscu, teraz muszę ją przenieść.
To nie było trudne, dziewczyna była lekka, już po kilku chwilach byliśmy w DuMorcie. Zaniosłem dziewczynę do swojego pokoju, i położyłem w trumnie - swoim łóżku.
Mijało kilka godzin, a ja kręciłem się po pokoju, czytając ksiązki, czy myśląc, patrząc przez balkon. Trwało to kilka dobrych godzin, zacząłem martwić się, czy napewno się wybudzi.
Nagle dziewczyna zaczeła się dusić i otworzyła oczy. Była bardzo spragnina krwii, jak każdy, po przemienieniu. Szybko rzuciłem jej dwa opakowania krwii, które wychyliła z zadziwiającą szybkości po czym, dysząc spojrzała na mnie.
- Witam w domu -

Kate Brinley

 http://i.pinger.pl/pgr136/f67db20b001f2dfd50ed7249/czarno-bia%C5%82a+site+models.jpg
~III wieki ~ Głos ~ Bi ~
Nie miała partnera.
~
M O C
Władała psychokinezą.
~
C H A R A K T E R
 Kate miała niestety zaburzenia psychiczne. Nie było to coś w stylu, że jest popie*dolona gorzej niż naćpany kot. Dziewczyna bowiem nie potrafiła opanować swoich emocji, mogła tak nagle wybuchnąć śmiechem czy płaczem. Często wpadałą w różnego rodzaju depresje i siedziała w pokoju płacząc, często nasuwały jej się myśli samobójcze. Mogła oderwać się od świata rzeczywistego nawet na pare dni, zupełnie zatracając się w myślach, marzeniach. Potrafiła być też wesoła i miła, tak jak pomocna. Kate była też niebezpieczna, mogła tak nagle wpaść w furie i rozwalić wszystko dookoła. Dziewczyna... zabiła człowieka podczas takiego napadu, trafiła do szpitala, jednak uciekła. To była uczciwa i sprawiedliwa dziewczyna. Jej zaburzenia nie miały wpływu na jej inteligencje, która była na wysokim poziomie. Jej czyny, nie były do końca jej winą, często za nie nie odpowiadała. To właśnie po takiej furii zawsze wpadała w depresje, która trwa przez pewien okres. Wtedy nic nie mogło jej pocieszyć. Mimo wszystko była na swój sposób... urocza i niepowtarzalna. Wystarczyło, że ktoś zaakceptował ją taką, jaką była.
~
W Y G L Ą D
 Kate była wysoką i nadzwyczaj chudą dziewczyną. Nie brak było jej kobiecych kształtów. Miała zgrabną i wysportowaną sylwetkę, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka. W jej chudych, dość długi ramionach nie brakowało siły, palce odznaczały się naturalną długością i niewielką szerokością. Zatracając się w jej błękitnych oczach, nie zwracało się uwagi na inne cechy jej twarzy, takie jak: delikatne i pełne usta, czy też niewielki, prosty nos. Jej oczy czasem zakrywały brązowe kosmyki delikatnie opadających na jej bladą twarzyczkę. Kasztanowe włosy Kate często były rozpuszczone. Miała też średniej długości, zgrabne i mocne nogi. Nosiła za długie koszulki, które często zakrywały krótkie spodenki. Uwielbiała sweterki, miała ich od groma. Najczęściej zakładała sportowe buty lub botki.
~
I N N E
 Kate kochała muzykę, śpiewać, słuchać, a nawet pisać. Stworzyła parę piosenek. Była bardzo kreatywna i pomysłowa, uwielbiała szkicować i pisać opowiadania. W wszystko to wkładała swoje serce. Oprócz tego czytała, i to ile wlezie. Jeździła konno od małej. Dziewczyna interesowała się również smokami. Sama dostała swojego jak się urodziła, na pamiątkę po jednej z członkiń rodziny, która była smoczym jeźdźcom.
~
H I S T O R I A 
 Kate urodziła się w bogatej rodzinie, miała trzy młodsze siostry. Życie jak w bajce, dosłownie, miała wszystko, czego chciała... aż do czasu, gdy pojawiły się pierwsze objawy choroby psychicznej. Wtedy wszystko się zmieniło. Kate wpadła w depresje i próbowała się zabić, a jej rodzice niczego nie rozumieli. Parę miesięcy później podpaliła dom, wszyscy zginęli, oprócz niej. Miała piętnaście lat. Zrobiono badania i... jak łatwo się domyślić odkryto jej chorobę. Trafiła do szpitala psychiatrycznego, jednak po czterech miesiącach uciekła. Nie mogła tam wytrzymać.. Nie miała zamiaru do tego wracać.
~
Doświadczenie: 0 / Kontakt: nati10139