Znalazwsxy sztylety zamienilem sie w nietoperxa, i przylecialem niepostrzezenie do klatki. Po czyn zamienilem sie w czlowireka. Zdyszany, stanoszy przed Renesme, zanienowilem. Byla cala poraniona. Zerwałem )ańcuchy a ta upadła, jak niezywa, coś majaczac. Pierwszt raz nie do konca wiedzialem co zrobic. Zamknalem oczy. Po czym chwycilem sztylety. Nocni lowcy zbiegli sie do klatki. Było ciezko, lecz wszystkich zabilem. Niewiele myślac chwycilem Renesne na ręce i zakrawioną, wyniosłem uzywajac supersilu z instytutu. Po czym skierowalem sie do najblizszego bezpiecznego miejsca - lasu. Polozylem delikatnie dziewczyne na mchu. Ta zaczela sie ksztusic krwią którą zwymitowała. Uchyliła lekko oczy a ja odetchnalem.
Od Aleca CD Kate
Bo?- dyszałem ze zmęczenia. Dziewczyna przewroci)a oczami.
Nie odpowiedziała, tylko gapiła się na mnie z pogardą. Nie dość, że by)em pó)goły to dodatkowo nie mogłem się bronić. Podbieglem do szafy i uderzylem w nia noga. Gdy ta spadała, podlozyle rece, by przeciely line. Niestety nie udalo sie. Warknalem, dyszac. Katem oka zauwazylem ze dziewczyna ma przy sobie sztylet. Niewiele myslac spokojnie do niej podszedlem, udajac ze sie poddalem, po czym scialem ja z nog.ta upadla i zajeczala. Szybko cheycilem sztylet lecz nim zdazylem rozciac linę, dziewczyna stala nadelna z nogą n moim brzuchu. Warknąłem i zmarszczylem brwii.
Od Aleca CD Arika
Zrobiłem skrzywioną minę. Nie miałem zamiaru się dalej zastanawiac o co chodzilo Hodgeowi. Usmiechnalem sie do Ariki i wyszedlem z biblioteki. Nie mialem pomyslu co moglem dalej robic. Zawsze caly moj cAs byl poswoecony na raporty i inne wazne sprawy,wiec nigdy nie zastanawialem sie jak zajac sobie wolny czas. Poszedlem do swojegi pokoju, i nie majac co robic, przyzwyczajony do ruchu, zaczalem cwiczyc.
Od Ariki c.d Alec'a
- Nie będę wam przeszkadzam - powiedział Hodge i zanim którekolwiek z nas zdążyło coś powiedzieć, opuścił bibliotekę.
Alec odprowadził go wzrokiem i westchnął ciężko.
- Rany.... o co mu mogło chodzić? - spytał.
Nie byłam pewna, czy to pytanie było skierowane do mnie, czy było to jedno z tych retorycznych.
Stwierdziłam, że może lepiej będzie, jeżeli nie będę udzielała głosu. Wróciłam więc do czytania mojej lektury.
Od Raphaela CD Roxanne
Rozmawiałem z kilkoma innymi wampirami, przed ceremonią, ubrany w czarny, skurzany garnitur i spodnie. Kątem oka dostrzegłem Roxanne. Stała oparta przy drzewie, wbijając we mnie wzrok i obserwując każdy ruch. Odetchnąłem i po chwili zakończyłem rozmowę.
***
Pogrzeb się zaczął. Wszystkie wampiry zebrały się przy wykopanym dole, wyłożonyn płatkami róż. Zebrałem ciało i z kamiennym wzrokiem, majestatycznie podszedłem do grobu. Czułem na sobie wzrok Roxanne. delikatnie polozylem ciało. Wyszedwszy z grobu, przemówiłem oficialnie i wyraziłem wyrazy współczucia dla wampirow jej bliskich. Gdy juz wszyscy sie rozeszli, ponownie wszedlem do grobu i usiadlem w rogu grobowca, patrzac na Natalie. Pogłaslałem jej policzek, po czym niemrawo się usmiechnalem i ciezko westchnalem.
Nagle nad grobem ujrzalem postac w dlugiej sukni. Byla to Roxanne.
Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)
Od Jace'a - Do Mai (CD)
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - zaśmiała się dziewczyna, patrząc na mnie spode łba. Odwzajemniłem zdziwione spojrzenie, mrużąc brwi.
- Żartujesz sobie? Jestem nocnym łowcą, nie przyziemnym. - odpowiedziałem, rzucając jej lekko rozbawione spojrzenie, może z nutką pogardy, lecz to była norma. Nim Maia zdążyła cośkolwiek powiedzieć, mój telefon zaczął dzwonić. Popatrzyłem na ekran i odebrałem, widząc, że to Izzy i zapewne ma coś ważnego do powiedzenia. Dziewczyna odeszła kawałek. Kiedy zakończyłem rozmowę podszedłem do niej z bardziej poważną miną.
- Muszę wracać do Instytutu. - odparłem, chowając telefon do kieszeni. Ta uniosła jedną brew i pokiwała głową. - To coś ważnego. Do kiedyś. - dodałem, wyciągając stelę z wewnętrznej części kurtki. Narysowałem sobie runę szybkości i zniknąłem w cieniu nocy, a raczej wieczoru.
Od Raphaela CD Roxanne
Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)
- ...
Raphael?
Od Ariki do Christopher'a (CD)
- Tu jest przepięknie - wyszeptałam.
Słońce właśnie chowało się za horyzont barwiąc i niebo, i wodę na złoto, pomarańcz i fiolet.
- Jeszcze nigdy nie byłam w takim miejscu - powiedziałam. Podeszłam do brzegu. Piasek był miękki, a woda krystalicznie czysta. Wiatr wiał lekko, marszcząc powierzchnię wody. Odwróciłam się w stronę Christopher'a.
- Dlaczego mnie tutaj zabrałeś? - spytałam
<Christopher?>
Od Kate CD Williama
-Stanowczo się nie polubimy-powiedziałam.
Usiadłam na krzesłu, które stało prawie nie uszkodzone i założyłam nogę na nogę. Znowu przysunęłam łańcuch i zaczęłam nim machać jak biczem. Trzeba było się niedługo zmywać, nie powinnam go tak ignorować. Już sama hipnotyzacja mogła mi zaszkodzić.
William?
Od Kate Cd Alec'a
-Daj sobie spokój-mruknęłam.
Alec?
(Ale jednym z rodzajów psychokinezy jest witokineza pozwalająca na to)
Rosaline Reed
Nazwisko: Reed
Wiek:19 Lat
Historia: Ros urodziła się, w swoim rodzinnym domu. Jej ojciec miał, niezwykłą paranoję na temat bezpieczeństwa córki. Rosalie z każdym dniem coraz bardziej, interesowała się znakiem który znalazła na jego ręce. W wieku 2 lat, jej mama zginęła w tragicznym wypadku, a ojciec całkowicie zwariował. Zamykał ją w pokoju, zabraniał jej wszystkiego. Ros miała dość, w wieku 13 lat uciekła z domu. Szwendała się po ulicach, jak bezdomna. W każdym calu wiedziała jednak że, tak było. Była bezdomna, i nie mogła wrócić do domu bo ojciec zamknął by ją na zawsze w domu. I już nigdy by nikogo nie spotkała. Pewnej nocy, gdy szła opustoszałą już ulicą zauważyła że jest śledzona, przyśpieszyła kroku. Mężczyźni zaczęli ją gonić, a ta wbiegła do ciemnego zaułka. Nie mogła, się od nich uwolnić więc postanowiła się poddać. Jednak po chwili obaj nie żyli, zostały z nich tylko nikłe ślady ich obecności. A Ros obudziła się w obcym miejscu z runą na ręku...
Od Renesme - c.d Raphael
- Puszczać! - zaczęłam się szarpać. Dener poszedł i popatrzył na moją wściekłą twarz którą zakrywały kosmyki moich włosów. Uśmiechnął się szyderczo.
- Zabrać ją do celi dla takich jak ona... - dyszałam wściekła, ale wszystko szło zgodnie z planem. Czułam jak Raphael wybiegł z mojej kieszeni niezauważalne.
Od Lzzy CD Wiliam
-kazali min tu przyjść i sprawdzić co z Tobą -powiedzial nie siląc się na uprzejmość.
-ta mnie też milo Cię widzieć nieznajomy.
Odkręciłam się od niego.
-dobrze się czuję. Możesz już iść i mnie już nie oglądać skoro ci to tak nie pasuje-odpowiedziałam i zeszlam z lóżka.
-dzięki.-zawolalam do łowczyni i wyszlam sama widząc że on nie zamierza się stąd ruszać.
Poszlam do kuchni by cos wszamać. Te polowania wykańczają.
Pol godziny później poszlam do siebie.
Prosty pokój. Lóżko szafa i stolik. Nie potrzebowałam więcej.
Od razu usnęłam.
Nazajutrz obudziłam się w dobrym humorze. Trening. To jest to.
Zeszlam ubrana w odpowiedni strój do sali. W odleglym końcu zauwazylam tego wiecznie nie zadowolonego typa który musiał mnie odeskortować do instytutu.
Dziś ćwiczyliśmy koedukacyjnie, co znaczylo, że dobiorą nas w pary z chłopcami.
Ustawiłam się w. Dwu szeregu. Trener łowca zaczął wyczytywać nazwiska.
-Lzzy, Ty będziesz trenować z Williamem..-powiedzial łowca.
-odwrocilam sie,by odejść do partnera i mnie zatkało.
-To Ty-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
(William?)
Od Christopher'a c.d Arika
- Nie a co? - odparła.
- Chce ci coś pokazać. Choć! - powiedziałem i zacząłem ją prowadzić. Dziewczyna zawahała się i poszła za mną. Cała droga upłynęła w milczeniu.
- Zamknij oczy. - uśmiechnąłem się. Arika wykonała moje polecenie, złapałem ją za nadgarstek i prowadziłem dalej, aż dotarliśmy na miejsce. Pozwoliłem dziewczynie otworzyć oczy, a w tedy zobaczyła plażę.
http://www.tapeta-niebo-morze-plaza-kamienie-rozowe.na-pulpit.com/zdjecia/niebo-morze-plaza-kamienie-rozowe.jpeg
Słońce zachodziło, a niebo przybrało liliowy kolor. Ari stała z szeroko otwartymi oczami.
- Ładnie tu prawda. - powiedziałem z uśmiechem.
<Arika?>
Od Raven Cz. 1
- To pa !- powiedziałam do koleżanek wychodząc z urodzin.
- Paa !- odpowiedziały i weszły do środka.
Była godzina 1:00 (w nocy) a ja szłam ciemnymi uliczkami miasta.
- Dobrze że chociaż księżyc świeci.- powiedziałam.
Szłam już 20 minut.
-Jeszcze kawałek i będę w domu. Jeszcze tylko wymyślić co powiedzieć rodzicom...
Nagle coś przede mną przebiegło. Zatrzymałam się i zawołałam:
- Kto tu jest ?- odpowiedziało mi głuche echo śpiącego miasta.
- Pewnie mi się zdawało.
Szłam dalej. I znowu coś przede mną przebiegło. Potem za mną, i znowu przede mną. Stałam na środku ciemnej uliczki i patrzyłam to tu, to tam. Nie miałam pojęcia co to mogło być. Znowu zaczęło biegać dookoła mnie. Zaczęłam uciekać w stronę domu, ale nie zdążyłam. To 'coś' uderzyło we mnie. Odrzuciło mnie na drugą stronę uliczki. Ledwo się podniosłam i zaczęłam rozglądać się przestraszona. Było pusto i cicho, jak wcześniej. Wstałam i zaczęłam biec do domu. Znowu we mnie uderzyło. Popatrzyłam się jeszcze na uliczkę. Widziałam tylko długi cień, i straciłam przytomność. Następnej nocy obudziłam się na kanapie. Nie wiedziałam gdzie jestem, co się stało i jak się tu znalazłam. Drzwi się otworzyły. Wyszedł z nich nieznajomy mężczyzna. Natychmiast wstałam i zapytałam:
- Kim jesteś ?
- Co się stało ?
- Jak się tu znalazłam ?
- Spokojnie, zaraz ci wszystko wytłumaczę.- powiedział spokojnym tonem.
- Jak mam być spokojna ? Nie wiem co się stało, gdzie jestem i co tu robię !
- Dobrze, jeśli musisz wiedzieć teraz, to proszę bardzo. Jesteś wampirem. Znaleźliśmy cię w miasteczku i zabraliśmy tutaj.- powiedział poważnym tonem.
- Hahaha bardzo śmieszne! Ale ty wiesz że primaaprilis jest 1 kwietnia ? - zaśmiałam się.
- Co ? Myślisz że sobie żartuję ? - powiedział nieznajomy zaskoczony tym co powiedziałam.
- Ja tak nie myślę. Ja to wiem. Wampiry nie istnieją, więc jak mogę być jednym z nich ?
- Dobrze, jeśli mi nie wierzysz to wyjdź na słońce.
- Już idę. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Otworzyłam drzwi. Dzień był ciepły i słoneczny. Nieznajomy poszedł ze mną.
- Wyjdź na słońce.- powiedział
Pewna siebie wyszłam z budynku i stanęłam w słońcu.
- Aaaaa ! Nic nie widzę !- krzyknęłam i cofnęłam się w cień budynku.
- Co się stało ? Przecież wampiry nie istnieją !- powiedział nieznajomy ze złością.
- Dobra, dobra już ci wierzę! Ale jak to możliwe ? -krzyknęłam za nim.
- Jakiś inny wampir cię przemienił. Ale dlaczego akurat ciebie ?
- Że jak ?!
- W tą noc ktoś cię przemienił. -Powiedział i zamknął drzwi.
- Hah, no pięknie -powiedziałam i usiadłam na schodach w cieniu jakiegoś domu.
Od Raphaela CD Magnus
Od Raphael'a CD Renesme
~~
Śledziłem gdzie łowcy niosą Renesme, a ci, zaprowadzili ją do loch, i już oprzytomnałą, wrzucili do "więzienia" mamrocząc coś pod nosem. Kilku z nich, staneło na strarzach, z mieczami. a reszta gdzieś poszła. Warknąłem. I co teraz? Jednak Renesme jest wampirem, i jak każdego, mam obowiączek uratować, a dodatkowo, jestem jej to winien. Użyłem superszybkości i przemieściłem się na drugi koniec pomieszczenia. Cicho syknąłem, przez co łowcy odwrłócili się w tamtą stronę, a ja, błyskawicznie złapałem jednego za szyję od tyłu i udusiłem, w tym samym czasie dwoje innych, zdążyło już zrozumieć że to zasadzka i zaatakowało mnie. Gdy zająłem się drugim - według mnie najniebezpieczniejszym i przygowździłem go do ściany, trzeci, nie zekając, i wykorzystując moją nieuwagę, przebił mi bok. Jak zwykle, krew leciała. Przewróciłem oczami i spojrzałem na sprawcę. Koleje ubranie do wyrzuenia....... Uderzyłem go z pięści, przez co stracił przytomność, a podduszony już prędzej, z braku tlenu ciężko upadł na ziemię.
- Zbieraj się! - wykrzyczałem, dysząc, zmęczony. Próbowałem rozwalić zamek, a już po chwili z pomocą dziewczyny, to się udało.
- Przecież ty krwawisz!! - stwierdiła dziewczyna, marszcząc czoło i wychodząc z klatki.
- Nie czas na gadanie, zregeneruję się - popchnąłem ją do przodu, by jak najprędzej wyszła z pomieszczenia.
- Nie w tym rzecz - zatrzymała się. Podniosłem brew.
- Jestem głodna - przygryzla wargę. Przewróciłem oczami. Wiedziałem, jakie tojest silne, i nie da się tego powstrzymać.
Od Ariki c.d Christophera
Spojrzałam na niego i westchnęłam.
- Nie obrażam się - powiedziałam w końcu - Ja tylko.... proszę nie mów nikomu o tych koszmarach.
- Dlaczego? - zdziwił się
- To... skomplikowane. Po prostu nie mów nikomu, dobrze?
- Jak chcesz - uśmiechnął się - To dlatego dzisiaj tak dużo trenowałaś?
- Tak - odpowiedziałam i spuściłam wzrok.
A jednak... treningi nie pozwalają mi już zapomnieć o nocnych koszmarach, a runy też przestają być skuteczne, kiedy noc w noc nie śpię. Z dnia na dzień mam coraz mniej energii i sił.
<Christopher?>
Od Williama CD Lzzy
Od Magnusa CD Raphael'a
Od Williama CD Kate
Od Christopher'a c.d Arika
- Jak chcesz. - powiedziałem obojętnie, wzruszając ramionami. Dziewczyna rzuciła na mnie ciekawskie spojrzenia, które zignorowałem.
- Tak w ogóle to skąd o tym wiesz? - zapytała krzyżując ręce na piersiach.
- Zajrzałem przez twoje okno. - uśmiechnąłem się szyderczo.
- Co!? - powiedziała wściekła. Zaśmiałem się głośno, aż zaczął boleć mnie brzuch i musiałem odchylić się do tyłu.
- Dlaczego zajrzałeś do mojego pokoju?! - warknęła.
- Daj spokój... - mruknąłem. Dziewczyna nadal wyglądała na obrażoną. Mogłem ją okłamać mówiąc że ktoś i to powiedział, albo usłyszałem jej krzyk przez przypadek, ale kłamanie nie leży w mojej naturze.
- Chyba przesadziłaś dziś z treningiem. - uśmiechnąłem się. Arika spojrzała na mnie i powoli kiwnęła głową.
- Oj nie obrażaj się. - powiedziałem i szturchnąłem ją w ramię po przyjacielsku.
<Arika?>
Od Jessicy c.d Mickeal
- Jest tu naprawdę pięknie! - powiedziałam zachwycona. Nie mogłam oderwać oczu od kolorowych napisów i światełek ozdabiających wejściową bramę. Weszliśmy do środka, nie było tam nikogo prócz nas. Zwiedziliśmy całe miasteczko i skorzystaliśmy z każdej dostępnej tam atrakcji czyli karuzeli, kolejek, trampolin, itp.
- Te miasteczko jest cudowne! I pomyśleć że jeszcze wczoraj nie wiedziałam że istnieje! - powiedziałam. Chłopak uśmiechną się tylko, po czym spojrzał w górę. Przez chwilę wpatrywał się w niebo, poczułam dziwny nie pokój.
- Coś nie tak? - spytałam nie pewnie.
- Powinienem już iść. - powiedział.
- Dlaczego? - odparłam. Nie chciałam żeby Mick sobie poszedł. Dobrze czułam się w jego towarzystwie.
- Przepraszam. - powiedział cicho i zaczął uciekać. Szybko ruszyłam za nim. Brunet wbiegł w gęste zarośla, tak że tam wskoczyłam i z trudem przedzierałam się przez rośliny.
- Mick! Stój! - krzyknęłam. Wybiegłam z krzaków, ale chłopak już gdzieś znikł. Zaczęłam go wołać i szukać, nie było żadnego odzewu. W końcu zobaczyłam jakieś połyskujące oczy w krzakach.
- Mick to ty? - powiedziałam i podeszłam bliżej. Jednak one nie wyglądały na ludzie, tylko wilcze...
<Mickeal?>
Od Lzzy CD WIlliam
Podniosłam się i wyszlam na zalaną nocnym światłem ulicę, ściskając krwawiące ramię.
-igrasz ze śmiercią -powiedzial łowca dorównując mi kroku.
Nigdy wcześniej nie widziałam go w instytucie. W sumie możliwe. Mimo ze jestem otwarta trzymam sie sama ze sobą i nie wychodzę za często. Jedynie na treningi.
-Ryzyko to moje drugie imię -wyjaśniłam ciesząc się ciepłym drgającym powietrzem. Wchłonęłam zapach miasta i wypuściłam powietrze.
-nie powinnaś.-odrzekł tylko.
Przez większość drogi milczeliśmy.
Właściwie cala drogę, aż do instytutu, naszego domu.
Będę się musiała wymykać teraz jeszcze dyskretniej, chociaż mi pewnie kogoś przydziela bym nie walczyla sama.
Gdy dotarliśmy do celu, chłopak odszedł już w swoją stronę.
-czekaj, nawet nie znam Twojego imienia!-zawolalam za nim, lecz on juz poszedł. Zostalam sama w cichym, przypominającym wnętrze kościoła pomieszczeniu.
Poszlam do skrzydła szpitalnego żeby mnie obejrzeli.
-znowu nocny wypad?-zapytala lowczyni ktora mnie opatrywala.
-ta. Wysłali za mną jakiegoś mruka który nawet mi nie powiedzial imienia -wzruszylam ramionami ale natychmiast tego pozalowalam.
Bolalo jak chol.era
Od Alec'a CD Arika
Pokiwałem głową. W tym momencie do biblioteki wszesł Hodge. Był zdyszany. Najwidoczniej cwiczyl..ah ja głupi nie pomyślałem by tam iść go poszukać. Hodge ujżawszy mnie uśmiechnął się lekko.
-Potrzebujesz czegoś Alec?- spytał, siadając przt biurku.
-Nic szczególnego, wpadłem oddać rapprt z ostatniej misji. - odpowiedziałem krótko po czym podałem mu papiery, które przez ca)y czad trzynałem w ręce. Ten spojrzal się na Arikę i yśmiechnął podejrzanie.
-Jesteś lewnien ze napewno przyszedles tu tylko po to by oddac raport? -spytal podejrzliwie.
-...y.... Tak?- odpowiedziałem, nie mając pojęciw o co mu chodzi.
Od Alec'a CD Kate
Powoli otworzyłem oczy. Nie kontaktowałem. Wszysko było w smugach. Jęknąłem i się poruszyłem. W tym momencie poczyłem, że mam związane ręce. Gwałtownie otworzyłem oczy i przetarłem je ramieniem, po czym spojrzałem przed siebie. To nie było nic, co mi było znane. Wyglądał jak hotel DuMort , lecz moje przemyślenia wynikły jedynie z tego że wszystko było w wiktoriańskim stylu.Gwałtownie wsta)em. Spojrzałem po sobie. Nie miałem koszulki, a jedynie kawałek brzucha obwinięty jakąś szmatą. Jak zwykle moje ciało było pokryte runami, na plecach, szyji. Czy klatce piersiowej i brzuchu. Lrcz zadna sie nie powtarzala. Podszedlem do jednego z rantow szafki i probowalem rozciac sznur. W tej chwili weszla do pomieszxzenia juz znana mi osoba.- dzieeczyna ktora mnie zranila w lesie.
(Ps. Wampiry nie mają mocy uzdrawiania....)
Od Raphael'a CD Roxanne
Emm... - zająkałem się gdy ujrzałem okrywającą się dziewczynę. Otrząstąłem się. Dziewczyna była zła i payrzyła na mnie, karcąc wzrokiem
-Co chciałes?!- wkrzykneła. Podniosłem brew.
-Dziś o północy jest pogrzeb Natalie, mam nadzieję że przyjdziesz -
-Jasne - pokiwała głową, nadal zła.
-I emm, pomorzesz mi coś wybrać?-spyta)em. Dzirwczyba podniosła brew w niezrozumieniu.
-Jako przywódva, mam obowiązek nieść ciało na rękach do grobu - wytłumaczyłem. -Nie chowany w trumnach, skoro w nich śpimy...-przewróciłem oczami.... Zawsze w tym pomagała mi natalie, a teraz.... Mam problem - przygryzłem wargę. -
Od Claudii
Od Ariki c.d Alec'a
- Ja... Nie. Nie wiedziałam. - odpowiedziałam
- A wiesz może, gdzie może być? - spytał
- Niestety.
Chłopak spojrzał na książkę, którą właśnie podnosiłam z ziemi.
- Co czytasz? - spytał
- Powieść.
- Zdradzisz mi tytuł?
- Opowieść o dwóch miastach - odpowiedziałam trochę zdziwiona.
< Alec? >
Od Renesme - c.d Raphael
- Może za znakami? - spytał retorycznie i wskazał mi znak wystrugany na drzewie. Podeszłam do niego. Dotknęłam go ręką i natychmiast zobaczyłam drogę i oschłe drzewo pomiędzy rozwidleniem. Zobaczyłam potem spaloną twarz kobiety całą zwęgloną i we krwi. Cofnęłam się tracąc równowagę i oparłam się o drzewo łapiąc się za serce.
- Tam - wskazałam ręką stronę. Wyprostowałam się i usłyszałam jakieś kroki.
- Schowaj się... - powiedziałam cicho rozglądając się.
- Co?
- Schowaj się! - krzyknęłam do niego i popchnęłam w pnącza które go zakryły. Zza drzew wybiegło parę osób... a raczej...
- Łowcy... - powiedziałam pod nosem.
- Witaj Renesme... tęskniłaś? - Spytał retorycznie kapitan łowców. Czyli Dener.
- A jednak mnie śledzicie - warknęłam.
- Skąd. Napatoczyłaś się do nas sama. Kto z tobą jest? - nie odpowiedziałam. Stałam cicho patrząc na niego groźnie. Podszedł do mnie i złapał za kurtkę.
- Gadaj! - krzyknął myśląc, że nie wystraszy.
- Jestem tu sama.
- Kłamiesz! - przeciął mi delikatnie policzek i zaczęła mi lecieć krew. Sztyletem o dgarnął moje włosy i zobaczył ukąsienie po kach. Prychnął i usmiechnął się złowieszczo.
- Cóż... jak nie wilkołak to vampir tak? - zaśmiał się - zabrać ją - po tych słowach łowcy pobiegli na mnie. Wyjęłam sztylety i parę łowców udało mi się zabić, ale jeden od tyłu mnie uderzył w skroń i upadłam na ziemię. Popatrzyłam na Raphaela próbującego się wyplątać z pnącz.
- Nie idź po mnie... - powiedziałam prawie bez głosu. Poczułam jak Dener przybliżył usta do mojego ucha.
- Twoi rodzice Cię nie kochali skoro zostawili wilkołakom... nigdy się nie dowiesz prawdy... jesteś nikim Renesme. Rozumiesz? - wyprostował się - zabrać ją. Musi wiedzieć, gdzie jest jej paczka. Usłyszałam tylko to i straciłam przytomność. Poczułam jak łowcy mnie biorą na ręce.
Raphael?
Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)
Wzięłam prysznic, oraz ubrałam się w bieliznę, nie miałam już zamiaru wychodzić z pokoju. Miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam, jednak ono szybko minęło razem z chwilą, kiedy zanurzyłam się w ulubionej lekturze. Kiedy akurat wyszłam, aby pójść do łazienki, drzwi pokoju uchyliły się i wpadł do niego Raphael.
- Raphael! - krzyknęłam, zakrywając się kocem chwyconym w ostatniej chwili. Myślałam, że normalnie się zabiję za to, że nie zamknęłam drzwi.
- Czego chcesz? - warknęłam, ciągle wściekła, że nie zapukał.
Raphael?
Od Kate Cd Alec'a
Od Mickeal'a CD Jessica
Od Alec'a CD Kate
Zagryzłem zęby w złości. Nie lubiłem, gdy ktoś pozbawia mnie broni. Momenralnie przypomniałem sobie o steli. Wyciągnąłem ją, a dziewczyna krzywo spojrzała, przyglądając się temu. Odsłoniłem bok, i narysowałem runę niewidzialności na biodrze. Teraz to ja uśmiechnąłem się wrednie po czym zniknąłem. Powolnym krokiem, nirwidzialny okrazyłem dziewczynę, ra wyciągneła sztylet do obrony. Nirwiele myśląc żuciłem się, by złapać ją tak, by nie mogła się ruszyć. Byłem przed nią, a ta pod wpływem siły przewr9ciła się. Szybko chwyciłen łuk. Nagle, poczułem rozpierającu ból. Spojrza)em w dół. Moja niewidzialność przestała dzia)ać, a sam miałem wbity sztylet w brzuch, klęcząc nad dziewczyną. Cicho jęknąłem.
Od Alec'a CD Arika
Po skończonym treningu wróciłem do instytutu. Musiałem jeszcze iśc do Hodge pozałatwiać kilka istornych spraw. Gdy wszedłem na główną salę, gdzie jak zawsze panował duży ruch, moje oczy bądziły e poszukiwaniu chłopaka
Bezskitecznie. Więc sloro nie ma go tu, jest w swoim biurze, w blbliotece - powiedzoalem sobie w myślach. Nie czekajac dlugo, skietowalem moje kroko w stronę biblioteki. Otworzyłem, ciezkie drewniane drzwi ktore jak zawsze skrzyply z impetem. Wszedłem do zbiorowisla ksiazek i rozglsdnalem sie. Jednak zamiast Hodge'a w bibliotece była Arika.
Od Raphael'a CD Roxanne
Nie tak szybko - puściłem jej ramię gdy się odwróciła.
-Mam do ciebie proźbę- dodałem, po czym uniosłem głowę..
- Jaką- zapytała, lekko zirytowana dziewczyna.
-Em.. Pożyczyłabyś jakieś swoje, elegancie ubrqnie?- odpowiedziałem, przygryzając wargę. Dziewczyba wytrzeszczyła oczy i spojrzała na mnie.
-A po co ci moje ubrania?!- wykrzyczała. Zmarszczyłem brwi.
-I tu jest druga proźba... Ubrałabyś w nie ciało Natalii? Spaliliśmy jej ubrania, i wszystkie rzeczy, czyszcząc pokój....- dodałem.
-A w dodatku... - spojrzałem na dziewczynę. -No wiesz... Mi nie wypada.
Roxanne przewróviła oczami i zastanawiała się przez dłuższy czas, po czym się zgodziła. Wyszulała, zgrabną, czarną sukienkę w koronkę po czym poszła do pokoju gdzie leżała Natalie.
Od Ariki c.d Alec'a
Od Kate CD Alec'a
Widać, że był wkurzony. Nie obchodziło mnie to, on zaczął. Czyż to grzech błądzić po lesie i witać nieznajomych?
-Tak więc to nie było prawidłowe, a ja się tylko broniłam-dodałam.
Uśmiechnęłam się wrednie i teleportowałam przed łuk, chciałam mieć pewność, że go nie zabierze. Podniosłam broń i wróciłam na dawne miejsce.
Alec?
Od Alec'a CD Kate
Nie lubię bawić się w podchody - warknąłem, patrząc na dziewczynę, kontem oka lokalizując położenie łuku. Ta przewróciła oczami. Zaczynała mnie denerwować, a nie mogłem jej nic zrobić, chociaż nawet nie wiem kim była. To było wbrew porozumieniom. Oblizałem suche od oddechów usta, i pokręciłem głową.
-Powiadasz? - odpowiedziała obojętnie. Wyprostowałem się. Już z daleka było widać, że jestem o wiele wyższy od dziewczyny.
-Walcz ze mną prawidłowo, albo odejdź idemnie - warknąłem. Byłem wkurzony.
Od Kate CD Alec'a
-Dziewczyną-powiedziałam.
Mocą telekinezy odrzuciłam łuk, a gdy tylko odsunęłam się od mężczyzny ten obrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się wrednie.
-To nie było miłe-bąknęłam.
Alec? Hłe, hłe
Od Alec'a CD Arika
Arika? Co ty tu robisz?- spytałem zaskoczonyx odkładając, robione przedtem kanapki. Jak zawsze, rano szedłem biegać, a później jeszcz trening z łukiem.
Dziewczyna zająkała się.
-Przyszłam coś zdjeść - w końcu wydukała. Spojrzałem na nią spode łba.
-A ty?- spytała.
-treningi - odpowiedziałem niechętnie. Oblizując wargę, po czym usiadłem przy stole zaczynając kanapkę i zwalniając mieksce przy blacie dla Ariki.
Od Ariki - Do Alec'a (CD)
Od Alec'a CD Kate
Od Raphael'a CD Magnus
Od Alec'a CD Arika
Od Raphael'a CD Renesme
Ale ja, nie jestem kapitanem, a armia, to nie łajba. - podniosłem brew.
- Obowiązkiem przywódcy jest chronić swoją rasę, dbać o nich, i jeśli trzeba, oddać za nie życie - podniosłem głowę patrząc na dziewczynę. - Takie są zasady - dodałem.
- A jak niby stałeś się przywódcą? - spytała z wyrzytem. Podniosłem brew i uchyliłem usta, po czym oblizłałem je delikatnie.
- To była nierówna walka - pokręciłem głową. - Szkoda czasu na opowieści.
Od Ariki - Do Alec'a (CD)
- Co tutaj robisz? - spytał w końcu - Mówiłem ci, abyś poszła spać.
- Em..... - nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież nie przyznam się, że jeszcze nie umiem przemieszczać się po Instytucie. Zresztą.... noc też szykuje się ciężka, jak każda inna.....
- Tak? - ponaglił mnie
Odwróciłam wzrok. Musiałam coś odpowiedzieć....
- Źle skręciłam - odpowiedziałam.
- Źle skręciłaś? - spytał z powątpiewaniem. Przyjrzał mi się dokładnie, a ja miałam wrażenie, że wyraz mojej twarzy zdradza wszystko - Na pewno?
- T-tak - powiedziałam.
- I nie chodzi o nic innego? Na pewno to był tylko jeden zły skręt?
- No..... Może nie jeden - mówię w końcu. Spuszczam wzrok. Nie powinno tak być, ze Nefilim nie umie się odnaleźć w Instytucie, ale jak już wspominałam, wcześniej mieszkałam w zupełnie inaczej wyglądającym Instytucie.
- Nie mogłaś od razu powiedzieć?
- Ja.... - nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Co mogłam powiedzieć?
<Alec?>
Od Jace'a - Do Clary
- Przyziemny nie powinien nawet tutaj być. - powiedział Alec, wychodząc po schodach, z wyraźnym wyrzutem w głosie.
- A gdzie dokładnie jest tutaj? - zapytała Clary, wyraźnie nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Ona nie jest przyziemną, Alec. - odparłem, stając obok łóżka naszego gościa w Instytucie, wskazując na dziewczynę ręką.
- Skąd wiesz?
- Bo seraficki nóż zaświecił się, kiedy go dotknęła. - odpowiedziałem jeszcze głośniej, siadając na miejscu Izzy obok Clary.
Clary? xD
Od Kate CD Williama
Zeskoczyłam tuż za mężczyznę. Zdążył się obrócić, a już ostrze leżało obok.
-Mama kultury nie uczyła, odpowiada się na przywitanie-dodałam.
Nieznajomy chciał mnie obezwładnić, ale dosłownie w ostatniej chwili zrobiłam unik. W tym samym czasie o chwycił ostrze. Odsunęłam się szybko.
-Ej! Tak nie ładnie!-zawołałam.
Teleportowałam się za niego, zatrzymałam czas, zabrałam broń i przywróciłam czas. Znowu przemieściłam się za pomocą mocy i wyrzuciłam ostrze. Stałam metr przed mężczyzną.
-Nie ładnie-bąknęłam.
Położyłam ręce na biodrach i pokręciłam przecząco głową.
William?
Od Williama CD Kate
Od William'a CD Lzzy
Od Renesme - c.d Raphael
- Nie powinno Cię to obchodzić - powiedziałam - to moja prywatna sprawa...
- To prośba - odpowiedział szybko. Wstałam i popatrzyłam na niego.
- Koran to... to jedyny facet który mnie nie oczernił mimo tego, że byłam pchlarzem... - zamknęłam oczy i widziałam całą scenę z przeszłości - On jako jedyny mnie zaakceptował taką jaką jestem... Cóż... pomagał mi i uczył nawet po nocach. Czułam się przy nim wolna... do czasu... - rzuciłam sztyletem w drzewo,a ten się wbił ostrzem - Kiedy łowcy się dowiedzieli kim jestem. Koran obudził mnie późnej nocy... powiedział bym wstała, że coś się dzieje i muszę uciekać. Wyprowadził mnie stamtąd i pomógł mi prawie uciec... - moje oczy zrobiły się szkliste - kiedy uciekałam razem z nim okrążyło nas wielu łowców. Jeden oznaczył mnie tym znakiem który widziałeś na szyi. Koran wziął ich na siebie. Krzyczał żebym uciekała i go posłuchałam... skończyło się na tym, że go zabili... od tamtego dnia działam sama - popatrzyłam na niego - dlatego nie chciałam byś znał prawdy... - ścisnęłam ręce w pięści - nie chciałam by ktokolwiek wiedział jaka kiedyś byłam...
- Zmieniłaś się, bo przez Ciebie zginął jakiś człowiek? - spytał.
- On nie był człowiekiem! Był kimś więcej... był moim przyjacielem... kimś komu mogłam zaufać. A prze ze mnie nie żyję. Tamtego dnia przysięgłam sobie, że nie pozwolę, by ktokolwiek został skrzywdzony prze ze mnie. A przez to, że jesteś dowódcą... - wyjęłam sztylet z drzewa - cała twoja paczka jeśli się dowie, że to prze ze mnie... - wzięłam głęboki wdech - nie chce by komukolwiek coś się stało prze ze mnie rozumiesz? Mam dość tego, że prze ze mnie umierają, a czasami nawet i niszczą psychicznie. Jeśli nadal nie rozumiesz co przeżyłam i czemu nie chce byś szedł za mną... - patrzył na mnie nieco milszym wzorkiem - to ci odpowiem. Dlatego, że dowódca nie może się narażać dla takiej kobiety jak ja. Sama mogę sobie poradzić, a narażenie się jest według mnie godne podziwu, ale nie kiedy chodzi o życie ważnej osoby. Łajba bez kapitana nie popłynie.
Raphael?
Od Magnusa CD Raphael'a
Od Alec'a CD Arika
Od Raphael;a CD Renesme
Od Delli do Rachel (CD)
- Co? - spytała z niedowierzaniem.
- Właśnie to. Jeśli chcesz kogoś uderzyć, nie wahaj się. No i nie strasz mnie siłą. Każdy głupi wampir to potrafi - powiedziałam chłodno.
Dziewczyna tego nie wytrzymała. W mgnieniu oka zabrała rękę i tym razem wymierzyła ją we mnie. Przyszykowała się do ciosu i uderzyła..... znowu w ścianę. Zaśmiałam się.
- Za wolna jesteś mała.
- Ale.....
- Jestem szybsza, niż przeciętny wampir. Nawet nie próbuj mnie uderzyć mnie drugi raz. No chyba, że chcesz mieć podziurawiony dom. - rozejrzałam się dookoła - Choć może wreszcie to coś wyglądało by jak dom.
- Wynoś się stąd! - warknęła
- Dobrze, dobrze. Skoro nie jestem tu mile widziana. - uśmiechnęłam się kpiąco ostatni raz i wyszłam.
Udałam się do lasu na małe polowanie.
Rachel?
Od Renesme - c.d Raphael
- Widziałam płomienie... a konkretniej palący się dom... - wstałam i oparłam rękę na ścianie - to były urywki nie widziała wszystkiego - wyjęłam jakieś pióro i namalowałam na ręce znak który widziałam - w domu był znak, jak tutaj na ścianach. Widziała je wszędzie. I... - zagryzłam wargę.
- I? - dociągnął.
- Słyszałam płacz... płacz małej dziewczynki. Ta mała bała się... - popatrzyłam na znak - kogoś mi przypominała...
- Co to był za znak? - spytał. Pokazałam mu nadgarstek na którym narysowałam znak który widziałam.
- Tam byli jacyś ludzie... - ciągnęłam dalej - nie wiem jacy, ani kim byli... - zamknęłam oczy - Ja... muszę iść - wyszłam i poszłam w stronę miasta.
Od Raphael'a CD Renesme
Od Renesme - c.d Raphael
- Mam nadzieję... - zaczął mnie powoli wnerwiać... zobaczyłam na ścianie jakiś dziwny znak... zaczęłam się rozglądać, a tych znaków było więcej. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Zamknęłam oczy i oparłam się o ścianę i zsunęłam się na ziemię zwalając chyba jakiś dzban. Zaczęłam słyszeć krzyki małej dziewczynki.
- Mama...! - usłyszałam niewyraźne krzyki małej dziewczynki. Ujrzałam płonący dom i jakiś ludzi. Ponownie zobaczyłam znak na ścianie domu taki sam jak widniał na ścianie. Otworzyłam oczy, a te na chwilę były czerwone. Byłam spocona. Dyszałam rozglądając się. Wszystko było niewyraźne.
- Renesme? - usłyszałam ledwo głos Raphaela, który kucał przy mnie, a za nim zobaczyłam jakiś cień który odchodził powoli w stronę wyjścia. Usłyszałam krzyki bólu. i złapałam się za uszy mimo tego, że dobrze wiedziałam, że to dzieje się w mojej głowie.
- Renesme! - Raphael próbował mnie otrząsnąć. Popatrzyłam na niego. Widziałam zamiast niego szarą plamę.
- To ty mi to zrobiłeś...? - wyszeptałam patrząc na plamę.
- Nie. Musisz mieć... - nie usłyszałam go dalej. Straciłam przytomność widząc przed sobą ten znak... znak znaczący nieskończoność.
Od Rachel CD Delli
- Oszczędzę Ci bólu. Jesteś młoda więc się ciesz, bo długo ten dobry czas się skończy...- odwróciłam się i miałam już pognać przed siebie, ale dziewczyna zapytała.
- Mówisz o czasie, w którym zawładnie Valentine?
- A jak myślisz?- odparłam, patrząc się wciąż przed cel pogoni.- Więc... żegnaj..
I ruszyłam z wiatrem. Della oddalała się, malejąc równocześnie. Po chwili dotarłam do wielkiej, opustoszałej, ale zadbanej willi- mojego ulubionego domu.
Weszłam do środka. Staroświecki hol okryty był mroczną aurą, która krążyła po całym budynku. Zaczęło świtać, a moje łaknienie nie ustępowało, ba, zwiększało się coraz bardziej.
Powiesiłam kurtkę na wieszaku w holu i skierowałam się do kuchni.
- Jak nic nie będzie w lodówce...- mruknęłam markotnie pod nosem.
- To Panna Wszechwiedząca o Czasie się wkurzy...- dokończył rozchichotany głos. A tym głosem była Della, opierająca się o moją spiżarnię krwi.
Przełknęłam ślinę, zacisnęłam pięści i wzięłam krótki wdech.
-Della, znikaj stąd...- powiedziałam szorstko.
- Bo co mi zrobisz??- oparła ważniacko.
- Bo to!- uderzyłam pięścią mocno w ścianę przy wejściu do kuchni. Młoda wampirzyca zrobiła wielkie oczy na to, jak moja ręka przebrnęła przez twardą ścianę.
Della?
Od Raphael'a CD Magnus
Od Raphael'a CD Renesme
Od Kate CD Alec'a
-Dobry-powiedziałam.
Nieznajomy znowu zaatakował mnie, jednak zatrzymałam strzałę. Opadła na ziemię. Spojrzałam na niego obojętnie.
-Jak wieczór-zapytałam-co mowę ci odebrało?
Mężczyzna był gotowy do ataku, a ja do obrony.
Alec?
Od Alec'a CD Kate
Od Renesme - c.d Raphael
- Witam w domu - powiedział i popatrzył na mnie. Czułam się trochę dziwnie. Przez wiele lat byłam wilkołakiem, a teraz jestem vampirem... dziwnie się czuję, ale może tak na początku każdy ma... Wzięłam woreczki i natychmiast się napiłam.
- Więc... wytłumaczę ci mniej-więcej jak to jest bycie vampirem - powiedział.
- Znam podstawy - wstałam z trumny. Czułam się jak martwa, ale też czułam się jakbym już była w takiej skórze... naprawdę nie wiem co myśleć... mam mieszane uczucia.
- Więc... przeżyłam ta? - rozglądałam się - będę pierwszą wampirzycą która nie będzie się zachowywać i ubierać jak tutejsze - popatrzyłam na niego. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Cóż... chociaż postaraj się nie grozić nam sztyletem... i tak mamy dobrą regenerację - przewróciłam oczami.
- Dobrze, dobrze... Ale to nie znaczy, że jakoś wykwitnie będę się zachowywać jak z epoki wiktoriańskiej - rozciągnęłam się i sprawdziłam, czy moje zdolności nadal są ze mną. Na szczęście tak.
- Już się nie popisuj... - skrzyżował ręce - chodź. Pokażę Ci resztę naszej siedziby - oznajmił i zaczął mnie oprowadzać w ciszy po tym miejscu.
- Ale tu nudno... trochę zbyt staroświecko jak dla mnie... - schowałam ręce do kieszeni.
- Musisz się przyzwyczaić - odparł.
- Ile masz lat? - spytałam.
- Siedemdziesiąt. Wiem nie wyglądam - popatrzył na mnie kątem oka.
- Zachowujesz się jak dwudziestolatek... - oparłam się o ścianę - tak samo się zachowujesz...
- Kolejna zaleta bycia vampirem a nie pchlarzem
- Ej! To, że jestem vampirem nie znaczy, że masz prawo obrażać moich ro... - zamknęłam się. Nie mam rodziców. Zostałam przygarnięta... to nie byli moi rodzice.
- Coś mówiłaś? - spytał. Popatrzyłam na niego.
- Nie... - opuściłam głowę - Nic nie mówiłam... idziemy dalej? - spytałam retorycznie. Zaczęliśmy iść dalej po siedzibie vampirów. Szłam koło niego z lekko opuszczoną głową i rękami w kieszeni, a kosmyki włosów zakrywały moją twarz dzięki czemu nie widział jak po moim policzku poleciała jedna, malutka łza.
Raphael?
Od Kate
-Dobry wieczór, jak polowanko?-zapytałam.
Automatycznie zmieniłam pozycje, aby nie wiedział, gdzie dokładnie jestem.
Jakiś Nocny Łowca?
Od Rapahel'a CD Renesme
Kate Brinley
Władała psychokinezą.
~
Kate miała niestety zaburzenia psychiczne. Nie było to coś w stylu, że jest popie*dolona gorzej niż naćpany kot. Dziewczyna bowiem nie potrafiła opanować swoich emocji, mogła tak nagle wybuchnąć śmiechem czy płaczem. Często wpadałą w różnego rodzaju depresje i siedziała w pokoju płacząc, często nasuwały jej się myśli samobójcze. Mogła oderwać się od świata rzeczywistego nawet na pare dni, zupełnie zatracając się w myślach, marzeniach. Potrafiła być też wesoła i miła, tak jak pomocna. Kate była też niebezpieczna, mogła tak nagle wpaść w furie i rozwalić wszystko dookoła. Dziewczyna... zabiła człowieka podczas takiego napadu, trafiła do szpitala, jednak uciekła. To była uczciwa i sprawiedliwa dziewczyna. Jej zaburzenia nie miały wpływu na jej inteligencje, która była na wysokim poziomie. Jej czyny, nie były do końca jej winą, często za nie nie odpowiadała. To właśnie po takiej furii zawsze wpadała w depresje, która trwa przez pewien okres. Wtedy nic nie mogło jej pocieszyć. Mimo wszystko była na swój sposób... urocza i niepowtarzalna. Wystarczyło, że ktoś zaakceptował ją taką, jaką była.
Kate była wysoką i nadzwyczaj chudą dziewczyną. Nie brak było jej kobiecych kształtów. Miała zgrabną i wysportowaną sylwetkę, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka. W jej chudych, dość długi ramionach nie brakowało siły, palce odznaczały się naturalną długością i niewielką szerokością. Zatracając się w jej błękitnych oczach, nie zwracało się uwagi na inne cechy jej twarzy, takie jak: delikatne i pełne usta, czy też niewielki, prosty nos. Jej oczy czasem zakrywały brązowe kosmyki delikatnie opadających na jej bladą twarzyczkę. Kasztanowe włosy Kate często były rozpuszczone. Miała też średniej długości, zgrabne i mocne nogi. Nosiła za długie koszulki, które często zakrywały krótkie spodenki. Uwielbiała sweterki, miała ich od groma. Najczęściej zakładała sportowe buty lub botki.
~
Kate kochała muzykę, śpiewać, słuchać, a nawet pisać. Stworzyła parę piosenek. Była bardzo kreatywna i pomysłowa, uwielbiała szkicować i pisać opowiadania. W wszystko to wkładała swoje serce. Oprócz tego czytała, i to ile wlezie. Jeździła konno od małej. Dziewczyna interesowała się również smokami. Sama dostała swojego jak się urodziła, na pamiątkę po jednej z członkiń rodziny, która była smoczym jeźdźcom.
~
~