Od Raphaaela CD Hayley

Zaskakująco dużo gadasz- prychnąłem, przewracając oczami. Dziewczyna naprawdę głosiła dekalogi, które trwały po kilka minut, a nie wnosiły nic do mojego życia. Ta wzdrygneła się oburzona. Wstałem.
- Przestań mi udzielać rad, co i jak mam robić, infireno.- spiorunowałem ją wzrokiem, zirytowany.
- Mam swoje tajemnice, SWOJE zasady, i przekonania. Żyję według swojego szablonu, a ciebie nie powinno to interesować. - przystanąłem przy małej drewnianiej szafce. - Szczególnie ciebie. -
-Jak księciunio uważa- jej głos był ironiczny i pełen pogardy. Pptem zapadła cisza. Głucha, aż drażniła uszy. Usiadłem.w fotelu i głośno westchnąłem pochłaniajłc się w morzu swoich myśli. zacząłem szukać wytłumaczenia tak długiej nieobecności, Przypomniałem.sobie też o dokumentach. Które miałrm wypełnić, odpowiedzieć na raporty i pozałatwiać kilka spraw. Wszystko skomplikowała owa kobieta, która bawi się w samuraja


~~
Słońce ociężale chowało się za horyzontem, a ja myślałem tylko o tym, by opóścic wkońcu ten przeklęty dom i nie być tu z łaski gospodyni. Po chwili zapadł zmrok, a ja nie żegnajżc się, wybyłem z mieszkanoa, wprost do DuMortu.
Przewróiłem ironicznie oczami gdy dziewczyna zawołała coś z tyłu. Potem.usłyszałem tylko śmiech
 Jej zachwowanie było conajmniej aroganckie. Jako ktoś nowy  miała bardzo wysokie ego. Zmarszczyłem brwi, nie miałem czasu teraz o tym myśleć, papiery na mnie czekały i jeszcze tłumaczyć się Thomasowi..
~~~
Wśród sterty dokumentów i raportów, które uznałem za zbędne, znalazłem jedno zaproszenie do klubu, na jakiś pokaz oraz kilka innych dość ciekawych rzeczy. Oczywiście, że wszytsko wyrzuciłem. Jako szanownany przywódca nawet nie powinnem myśleć o tego typu zapawach. Zresztą, ani trochę mnie to nie kręciło. Wolałem pograć sobie na pianinie, lub po prostu spacerować po hotelu, Uznawałem to za o wiele ciekawsze niż szlajanie się po knajpach, i nie promowałem tego wśród wampirów, lecz wiadomo, młodzi, i tak nie będą się do końca słuchać. 
Gdy skończyłem robić pożąadki z papierami, był już środek nocy. Moźe to nie była idealna pora na to, by odpoczą ale zmęczenie wzieło górę. .Wziąłem szybką, zimną kąpiel, po czym w końcu, po ciężkirj dobie, mogłęm zmrużyć oko, choć umysł był niespokojny.
~~~
Obudziło mnie pukanie do drzwi, było dość mocne, i reularne. Przełknąłem ślinę i odetchnąłem głęboko. Szybko wcąnąłem czarną, przylegająą do ciała bluzkę, i spodnie, również w tym kolorze. Po czym otworzy;lem drzwi. To co zobacztłem lekko mnie zaskoxzyło. Stała tam Hayley.

od Hayley do Raphael'a

Zabił własnego ojca, nigdy bym nie pomyślała, że spotkam kogoś równie popsutego do szpiku kości, jak ja. Tylko jaki miał powód? Ja dla odmiany zabiłam matkę, czyli tą która tyle czasu trzymała mnie pod sercem, dała życie... Matka dała mi dwa życia. Pierwsze ludzkie, którym nie zdążyłam się nacieszyć i to drugie. Nie zabiłam matki przez to, że zamieniła nas w wampiry, to przynajmniej nie był główny powód...
 Matka dopuściła się zdrady przed ojcem Mikael'em, a ja jestem dowodem tej zdrady. Matka w strachu przed Mikael'em, którego nazywam ojcem, że on dowie się o jej przewinieniu uczyniła mnie słabą. Ojciec, mój przybrany ojciec, bo o biologicznym dowiedziałam się nie dawno, ponadto dowiedziałam się, że nie żyje, więc mój przybrany ojciec Mikael , znienawidził mnie, nienawidzi mnie dotąd, od zawsze uważał mnie za nikogo, za tchórza, słabeusza. Jako dziecko byłam przez niego niedoceniana, mieszana z błotem, bita. A ja zawsze za wszelką cenę starałam mu się upodobać, a tak naprawdę coraz bardziej zaczynałam się nienawidzić, czułam się bezwartościowa, niezliczenie wiele razy próbowałam się zabić, ale nic to nie dało, wtedy byłam już nieśmiertelna.
To matka skazała mnie na cierpienie z rąk ojca, który cenił jedynie siłę. Wychowywałam się w uczuciu bycia najgorszą, byłam poniżana, krytykowana, pozbawiona zdania i głosu, kontrolowana, sama. Wszyscy bali się Mikael'a, nikt nie miał odwagi stanąć w mojej obronie, kiedy mnie bił, biczował moje plecy, do "mięsa", że można było ujrzeć kręgi mojego kręgosłupa, a mój rozdarty krzyk był tak głośny, że miałam wrażenie, że obiegł całą Ziemię, szukając pomocy i wrócił do mnie, sam, nadal sprawiając, że byłam bezradna, mnóstwo wycierpiałam się jako człowiek, wiele jako wampir. Jednak raz mój brat stanął w mojej obronie, ojciec natychmiast pozbawił go odwagi.
Własna matka oszukała mnie, by ukryć własny występek z powodu strachu. Przez całe życie dźwigałam odrzucenie ze strony mężczyzny, którego uważałam za ojca. Zmieniła mnie w słabeusza, którego nienawidził. Później wygłaszała tyrady i bredziła na temat potwora, jakim się stałam, ale to ona, ona była twórcą wszystkiego czym się stałam!
 Jeżeli jego ojciec odpowiadał za podobne przewinienie względem Raphael'a, czy kogoś innego, należało mu się to.
-Ja zabiłam własną matkę, więc może wydawać ci się, że jesteśmy prawie na równym poziomie zła, jednak jeszcze wiele o mnie nie wiesz i odwrotnie abyśmy mogli się porównywać.- miałam nadzieję, że kiedy przypominałam sobie moją przeszłość Raph nie włamał się do mojej głowy i się o tym nie dowiedział. Zobaczyłam, że zaczyna świtać, Słońce po woli zaczęło wschodzić. Usłyszałam stłumiony jęk Raphael'a.
-Ktoś tu nie jest porannym ptaszkiem?-uniosłam brew
-Akurat teraz musiało wziąć cię na żarty?- na jego twarzy pojawił się grymas
-Sorry, nie mogłam się powstrzymać.- chwyciłam go i wampirzą prędkość zaprowadziłam go do opuszczonych magazynów, w których mieszkam. Już dwie przysługi.
-Masz szczęście, że byliśmy nie daleko.- odparłam usiadając na kanapie
-Nie wiem, czy szczęście- warknął, osuwając się na fotel będący na przeciw mnie.
-Jeżeli szczęściem nie potrafisz nazwać uchronienie się przed staniem się kupą popiołów, to proszę, może chcesz wrócić na zewnątrz i na Słońcu zastanowić się nad definicją szczęścia?- spojrzałam na niego, a on milczał.
 - Więc chcesz wrócić do poprzedniej rozmowy? Mam blisko tysiąc lat, nie wiesz o zabijaniu tyle, co ja. Poczekaj, aż rzucona na mnie klątwa zatraci się w czasie, wtedy wróci moja prawdziwa siła i szybkość, wtedy będziesz prosił o szybką śmierć, poza tym nie bądź głupi, teraz też nie jestem słaba. Te wszystkie "nie dam rady uwolnić się z jego silnego uchwytu" jestem świetną aktorką, zatem zapamiętaj, że jeżeli zechcesz pójść po moje życie po drodze możesz stracić własne. Mam dość Twoich gierek Raphael'u Santiago, oboje z nas zostaliśmy skrzywdzeni przez los, oboje znaleźliśmy siłę w zabijaniu, ale ty i tak jesteś słaby, bo znajdujesz siłę w próbach poniżania mnie. Poznajmy się na wylot i dopiero po tym mówmy o cenieniu swoich wartości.- spojrzałam w jego oczy, na które opadły jego kruczoczarne włosy.- Słyszałam o tobie wiele, jesteś potężny, posiadasz zasady, ludzi, którzy oddali by za ciebie własne życie, jednak trochę twoją opinie można podważyć. Wobec np. innych ras nie jesteś wystarczająco potężny, a nawet dla mnie, zależny od ludzkiej krwi, z której nie możesz spożywać prosto z żył, a z jakiś torebeczek, co nie daję ci wystarczająco dużo sił. Po drugie twoje zasady, wszystkim wokół każesz ich przestrzegać, a sam chcesz je łamać, a kiedy ktoś powstrzymuję cię od ich złamania grozisz mu śmiercią. Kolejne twoi ludzi, słyszałeś o czymś takim, jak zdrada? Hm. A co gdyby, któryś z twoich ludzi okazał się zdrajcą, na przykład był moim sprzymierzeńcem? Co wtedy Raphael'u? Gdzie twoja potęga, zasady, sprzymierzeńcy? Na wieczność możesz posiadać tylko samotność, ale kiedy staniesz się słaby, wtedy nie zdołasz przestrzegać zasad, kiedy nie będziesz przestrzegał zasad, stracisz wiarygodność, a razem z nią lojalność, co wiążę się z utratą zaufanych przez ciebie ludzi. Reasumując jesteś już słaby, bo chciałeś złamać zasadę, ja uchroniłam cię przed utratą twoich ludzi, bo gdybyś ją złamał nie miałbyś nikogo. Zatem weź się w garść i odzyskaj siłę lub udowodnij mi, że nigdy nie byłeś słaby, a chęć złamania zasady uznaj jako  po prostu... sama nie wiem, możesz być też tak zakłamany, że powiesz, że to nigdy nie miało miejsca, ale zastanów się, bo to czyny mówią więcej niż słowa, co byś nie powiedział, to i tak czyny zawsze są wyraźniejsze.-zmierzyłam go wzrokiem, pomimo jego stoickiego spokoju, jego oczy zdradzały wszystko. Wyglądają, jak dwa rozżarzone kawałki węgla, wydają się tak mroczne i tajemnicze, że niby niczego nie można z nich wyczytać, a jednak jestem chyba wystarczająco mroczna by wyczytać z nich koncentracje, zaintrygowanie i zaniepokojenie.

(Raphael?) Wcale nie jest okropny, to mój jest taki, że oczy bolą, ale wiesz ciekawi mnie też styl pisania, w który chcesz się ponownie wprawić, mam nadzieję, że będę miała okazję go poznać i dziękuję za szybką odpowiedź ;)