Od Raphaela CD Hayley

Coś wyrwało mnie ze snu tak że poderwalem się siadając na łóżko, z szybkim i głośnym oddechem. Byłem chroniczne zmęczony. Zaległości które powstały na skutek mojej nieobecności w hotelu mnie przerosły, a papierów było tyle, jakbym nie uzupełniał ich conajmniej przez rok. Siedzenie w biurze dzień i noc przez kilka dob nie było dobrym pomysłem. Czułem niepokój, świsty powietrza wypełniały moje płuca a ja czułem się jakby nadal brakowało mi powietrza. Przypomniały mi się chwilę sprzed przemiany, kiedy jako mały chłopiec miewałem koszmary. Wstałem z łóżka i podszedłem do okna, znajdującego się po drugiej stronie pokoju. Dotknąłem dłońmi zimnego parapetu. Przeszedł mnie dreszcz. Znowu głośno odetchnąłem. Ciągle czułem ten niewyjaśniony niepokój, jaki mnie zbudził. Nagle, patrząc się w pusta przestrzeń zauważyłem przełykając cień gdzieś na obrzeżach lasu, niedaleko hotelu. W głowie zapaliła mi się lampka. Przecież już tak dawno nie rozdawane krwi... Wampiry brakujące się po nocach nie zawsze coś upoluja, a to był najwyraźniej jeden z nich, oceniając po sylwetce, która wydawała się podobna do sylwetki Pisklaka który kilka dni temu dołączył do grupy. Nawet nie miałem czasu go poznać. Ani niczego nauczyć.
Przemierzając ciemny korytarz z minimalistyczny świecami po bokach które zdarzyły  się  nikim światłem wstawiłem po kilka torebek krwii do salonu.
Na dworze było cicho. Swierszcze powoli kończyły swoje wieczorne koncerty kładąc się spać, a na niebie można było zaobserwować nietoperza który usilnie próbował upolować ćmę. Odetchnąłem, stawiając kolejne kroki w stronę obrzeży lasu. Zawołałem Pisklaka kilka razy lecz odpowiedziało mi echo. Pewnie podążał za ofiarą w głąb lasu. Mimo wszystko skoro tu jestem dam mu ta krew, niech się wysiłe... Świeże powietrze dobrze mi zrobiło, zapomniałem częściowo o tym co zdążyło się przed kilkunastoma minutami i stałem się mniej śpiący. W lesie były chaszcze przez które nie szło się najlepiej, ale po chwili wyszedłem na w miarę oczyszczoną drogę.  Szedłem przez chwile rozglądając się w poszukiwaniu Pisklaka nawołujący go. Lecz znowu odpowiedziało mi echo. Może się obraził? Różnie to bywa po przemianie. Takie osoby mają wahania nastrojów wiec nie zdziwiłbym się gdyby mu coś nie pasowało i walnął by typowego focha.  w sumie nawet nie wiem czy to chłopak czy dziewczyna. Wołam po prosty pisklak. Nagle dotarła do mnie woń, której nie da się zignorować. Zapach, którego nienawidziłem najbardziej na swiecie. Drażnił moje zmysły, ładowal wściekłość i chęć zabicia. Pies. Mokry śmierdzący kundel. Oni nazywają siebie wilkołakami bodajże. Zabawne. Woń była coraz silniejsza mimo iż stałem w miejscu. Zaśmiałem się na myśl o tym ze pies chciałby mnie zaatakować. W tej chwili usłyszałem potężne wycie. Ziemia zatrzasla się a drzewa poruszyły. Moje rozmawianie zniknęło w jednej chwili. Takiego Ryku nie słyszałem nigdzie. Jakby sto psów z alfą na czele zawylo w tym samym momencie. Momentalnie zdałem sobie sprawę dlaczego księżyc świecił tak jasno. Pełnią. Punkt kulminacyjny Wilczej mocy dla wampirow chwile osłabienia. Cofnąlem się, zaczynając biec. Słyszałem łamanie gałęzi, szczęki i powykiwania łączące się w jeden wielki loskot za biegnący mną. Jak z pod ziemi przedemną wyrósł średniej wielkości wilk zasłaniając mi drogę do wyjścia z lasu. Zrobiłem szybki unik od pozorów drapieżnika, tym samy skręcając w chaszcze. Biegłem co sił, zdawajac sobie sprawę ze gdy mnie dogonia , zginę. Miałem wrażenie że to kolejny koszmar, że to wszystko fikcja. Biegłem szybko, lecz przez osłabionie spowodowane księżycem nie tak szybko jak zazwyczaj, dodatkowo szybciej się meczylem, a złapanie tchu bylo jak wbijając szpilek w gardło.

(powoli wracam z takim hujowy opem xd msm nadzieje ze się nie gniewem ze tak długo to trwało, nauka i te sprawy jak juz mowilam z matma mi ciężko xd możesz to zinterpretować jako nową historie ale też jako sen nawiązujący do poprzedniego opa)