Od Raphaela CD Hayley

Uśmiechnąłem się do niej tajemniczo.
- Po pierwsze, jestem martwy. Moje serce nie bije a krew w żyłach jest zastała. - zwolniłem lekko uścik. Ta poruszyła się z irytacją, marszcząć brwi.
- Po drugie, nie masz nic do gadania na temat zasad - puściłem ją. Prychneła wyrażając swoje niezadowolenie. -A co jeśli nie będę ich przestrzegać? - Podniosła brew. Powoli zaczynała mnie irytować, swoją arogancją i własnym zawyżonym ego.
 Przechyliłem lekko głowę - 
 Wtedy porozmawiamy inaczej - mój głos był tajemniczy, ale i też groźny, z podniesionym tonem.
- Zobaczymy - popatrzyła na mnie z pogardą, odwróciła się na pięcie i zaczeła iść w drugą stronę.
-Hasta Luego - powiedziałem na pożegnanie, bardziej do siebie niż do brunetki. Ta momentalnie się odwróciła.
-Jeszcze jedno - 
Spojrzałem na nią krzywo, w niezrozumieniu.
-Zastanawiam się, jak głupi muszą być twoi "słudzy" zeby się ciebie słuchać. Oni nie mają mózgöw czy coś? - Mówiła to głosem arogancji wymieszanej z sarkazem, ale też nutą ciekawości.
- Uratowałem ich - przewróciłem oczami. 
Dziewczyna nagle wybuchła śmiechem jakby usłyszała dobry kawał. 
- Królewicz ratujacy księżniczki - prychneła.
-Miałabyś chociaż trochę szacunku -zawarczałem.
-Dobra już dobra, i tak nie mam ochoty już z tobą gadać - machneła ręką, odwracając się w stronę lasu. Jej brąz włosy połyskiwaływ blasku księżyca a tali zlewała się z odchłanią ciemności.
-adiós - odporowadziłęm ją wzrokiem.

 https://66.media.tumblr.com/977932df30af3cd1ebaaeb0f2252204f/tumblr_o6bk6qfmg61subssjo7_250.gif

PRZEPRASZAM ZA TO XD chciałam napisać fajne opowiadanie a wyszła z tego kupa :V nie miałam kompletnie pomysłu ;-; mam nadzieje ze wktórce mnie natchnie :3

Od Cole'a do Raven (CD)

-Jestem kimś, kogo imię poznasz potem. Chodź -powiedziałem, łapiąc dziewczynę lekko za ramię. Wyprowadziłem ją, w tłum. Puściłem ją, i kiwnąłem głową na znak aby, poszła za mną. Kluczyliśmy po labiryncie, budynków oraz uliczek. W końcu, dotarliśmy. Hotel, miejsce gdzie przebywają wszystkie wampiry. Tak, umiem poznać rasę. Zapukałem.
-O Cole, to ty -powiedział Raphael, z aroganckim uśmiechem.
-Chyba kogoś, zgubiłeś -powiedziałem patrząc na niego, przyjaźnie, z uśmiechem.
-Że co? Nie znam, tej dziewczyny -powiedział lekko, zaskoczony -Ale jest, wampirem. Chodźcie. Oboje -powiedział, gdy zobaczył że się oddalam. Zaprowadził dziewczynę, do jednego z pokoi a potem przyszedł do swojego gabinetu, w którym siedziałem ja. Nic nie powiedział. Po chwili, dziewczyna weszła do środka.
-Wiec, mój znajomy cię znalazł tak? -dziewczyna kiwnęła, głową patrząc na mnie -Więc, zanim porozmawiamy o czymś konkretnym, pozwól że się przedstawimy. Jestem Raphael Santiago.
-Ja jestem, Cole Carter. Chciałaś i masz, znasz moje imię -powiedziałem z uśmiechem.
-Cole, powiedz proszę czym się zajmujesz? -powiedział Raphael.
-Jestem, Nocnym Łowcą. Niszczę demony, które atakują przyziemnych -powiedziałem bawiąc, się palcami.
-Wiesz, o nas już prawie wszystko. Teraz ty. Kim jesteś? -zapytał trochę ostrzejszym tonem.
Dziewczyna patrzyła to na mnie, to na Raphael'a.
Raven?

Od Raven CD Ktoś?


Był wtedy dzień. Jedyne co pamiętam to słoneczny dzień i jakieś miasteczko.
Nie było tam nikogo oprócz mnie. A teraz? Noc. Jakieś dziwne miejsce. Jeszcze nigdy tu nie byłam. Porozrzucane meble, podrapane ściany. Wybite okna. Cały pokój wyglądał jakby przeszedł tędy huragan. Nie wiedziałam skąd się tu wzięłam. To miejsce, jakby opuszczone od wieków. Wychyliłam się przez okno. Puste, ciemne uliczki. Latarnie nie świeciły. We wszystkich oknach ciemno. Widać tylko budynki z rozbitymi oknami i księżyc na niebie.
-Dziwniejszego miejsca to już nie było...-wymamrotałam.
Znowu odwróciłam się do dziwnego pomieszczenia.
-Drzwi wyłamane z zawiasów. Zupełnie normalne jak na dzisiejsze czasy...
Za drzwiami były schody. Zeszłam na dół i wyszłam na ulicę. Pusto.
Weszłam do kolejnego budynku. Opuszczony szpital psychiatryczny. Drzwi się za mną zatrzasnęły.
-No super...
Podeszłam do okna. Skoczyć, nie skoczyć? Nie wiem. Znowu spróbowałam otworzyć drzwi. Wypadły z zawiasów.
-To już wiem czemu nigdzie nie ma normalnych drzwi...
Znowu wyszłam na ulicę. Po drugiej stronie leżał jakiś świecący kamyk. Podniosłam go. Zgasł, a po chwili znowu się zaświecił.
Popatrzyłam na budynek przed którym leżał. Był inny niż wszystkie. Dużo większy, i bardziej zniszczony. Weszłam do środka. Nie było żadnych schodów ani korytarza. Tylko drzwi. Powoli je otworzyłam i weszłam do środka. Wielki pokój. Z tyłu pod ścianą była wielka skrzynia. Podeszłam do niej i ją otworzyłam. W środku Było pełno starych ubrań. Wyciągnęłam wszystkie i znalazłam zawinięty w kawałek papieru taki sam kamyk ja ten, który leżał przed budynkiem.
-Co ty tu robisz?- usłyszałam czyjś głos za sobą.
-Eee... nic.- odpowiedziałam.
-Skąd się tu wzięłaś?
-Ja... Nie mam pojęcia. Obudziłam się w jakimś budynku i wyszłam na ulicę. Nikogo nie było więc poszłam kogoś poszukać.
-To znalazłaś.
-Kim ty jesteś?- spytałam.
-...
<ktoś?>