Od Raphaaela CD Hayley

-Może być... - Odpowiedziałem niechętnie. Czułem się dziwnie, nieswojo. - W sumie...- zmarszczyłem brwi. - Poszedłbym do Pandemonium - za dawnych czasów czasami tam chodziłem, by posprawdzać jak zachowujć się wampiry. Hayley tylko się uśmiechneła, odwzajemniłem to niemrawym grymasem.
~~~
Te kilka godzin mineły szybciej niż mógłbym się tego spodziewać. Nie byłem pewny czy zasnąłem, czy tak pochłoneły mnie myśli. Zarzuciłem na siebie skórzaną kurtkę z czerwonymi wzorami i popatrzyłem na Hayley prawie usypiającą na fotelu.  Wyglądała dość zabawnie. Złapałem ją za udo i lekko potrząsnąłem by sie wybudziła. Popatrzyła na mnie krzywo, karcąc wzrokiem, na co odpowiedziałem jej ironią w oczach.
- Wybierz coś z szafy, jest zimno. - Była to prawda. Lato, którego juź w sumie nie było widać, zamieniło się w wietrzystę zawieruchę z okropną ppgodą. Na szczęście nie padało.
- Ty chyba żartujesz- spojrzała na mnie jsk na przybysza z kosmosu.
- Ubieraj, bo wyjdę na dupka, który dba tylko o siebie. - kiwnąłem na szafę. Ludzie na pewno zwróviliby uwagę na mężczyznę dobrze ubranego z dygoczącą kobietą u boku, w sumie wampiry też by gadały. W Hayley włączył się bunt. Bo przecież ona jest niezniszczalna i wogóle... Zacząłem jej mówić że musi, lecz nie dawała za swoje.
- Nie będę znowu ubierać twoich cióchow bo renatka będzie gadała!- wykrzyczała.
Nastała cisza, a mi zrobiło się ciężko na sercu,  a jednocześnie głupio.
- Dobra, jak chcesz. - Machnąłem ręką, i zacząłem poszukiwać kluczy od swojego Chevelle.

Od Isaaca CD Rochelle

Miotały mną emocje. Twarz ojca ciągle pojawiała się przed twarzą, nękała mnie, mówiła że jestem sierotą. Widziałem naczynia lecące w moją stronę, a ja nie mogłem się przed nimi uchronić. Byłem bezsilny. Zamknięcie oczu było dla mnie koszmarem, a sen... Wolałbym umrzeć. Jedyne wytchnienie dawał mi ból. To on pozwalał opanować w sobie złość, chęć zabicia ojca,  rozszarpania go, choć i tak nie żyje. Bruzdę, jaką zostawiła we mnie przeszłość, nie da się zaszyć ani wyleczyć, ona po prostu będzie. Do końca mojego istnienia.
-Miłej śmierci - zdążylem usłyszeć przez natłok myśli. Chwilę zajeło mi zrozumienie, co dziewczyna powiedziała, lecz już po chwili znikneła, a ja poczułem delikatną woń psa. Przemiemiła się. Zapewne by szybciej być w domu. Nie widziałem sensu jej goni?. Wolałem być sam. Osunąłem się po ścianie i głęboko odetchnąłem. Było.już późno, zbliżała się północ, a ja siedziałem na środku ciemnej uliczki jak bezdomny. Prawie usypiałem, oczy mi się zamykały. Do momentu gdy usłyszałem warknięcie. Spłoszony rozejrzałem się dookoła lecz nikogo nie było. Dla pewności skupiłem się i przemieniłem w wilka. Wiedziałem, że może być to niebezpoeczne dla mnie jak i innych, ale czułem się bezpieczniejszy jako monstrum. Nagle, zza rogu wyskoczył na mnie większy odemnie wilk. Miał żółte, idenczynie jak ja oczy i był kluczocxarny z kilkoma pasmami siwych włosów. Tylko tyle zdążyłem zauważyc gdy żucił się na mnie. Chwycił za kark, i mocno potrząsnął, próbował zabić. Drapłem go w gardło, i gdy mnie puścił zaczłlem.uciekać. Walka nie miała sensu, był silniejszy. Gorączkowo szukałem miejsca do które mógóbym.pobiec aż poczułem.znajomy mi już zapach. Jak ścieżka, zaprowadził mnie pod drzwi bloku. Wpadłem na schody zmieniajac się w człowieka i ruszyłem.czym.prędzej robiac wielkie kroki. Gdy dopadłem.drzwi mieszkania nieznajomej  zacxąlem s nie mocno uderzać modlłc sią, by otworzyła.

od Hayley do Raphael'a

-Jasne.- odparłam lekko sparaliżowana. Nie wierzyłam w to, co słyszałam, ale nie dałam poznać po sobie zszokowania. Wiedziałam, że w końcu się podniesie, nie było innego wyjścia, ale zrobił to szybciej niż się spodziewałam. Raphael coraz bardziej zaczyna mnie intrygować. W ten sposób udowodnił, że jest silny, pomimo wszystko. Chociaż akurat ta sytuacja, nie powinna go specjalnie osłabiać. Żaden wampir... Eh. Chodzi o to, że wampiry są profesjonalistami jeżeli chodzi o zabawę cudzymi uczuciami, pomimo tego, że nie lubię się w to bawić, to nasz gatunek jest w tym świetny, często pozwalamy ofiarom się w nas zakochać przez co łatwiej się nam na nich żywić. Rzadko wampirom przychodzi się zakochać, a przez to, że czujemy wszystko mocniej miłość jest wyjątkowo... jakby to powiedzieć uciążliwa, Santiago jest tego najlepszym przykładem.
-Albo wiesz co? Sama to posprzątam.- lekko się uśmiechnęłam, prawie niewidocznie. Raphael jednak wyczuł, że obawiam się, że jeśli on będzie miał styczność z jej rzeczami może być z nim nieciekawie. Postanowił więc pokazać mi, że się mylę.
-Nie, zrobimy to razem.- odparł stanowczo
Po jakimś czasie posprzątaliśmy wszystko co należało do Renesme, pokój wyglądał tak jakby nigdy jej tu nie było, nie można było znaleźć już nic, co było jej. Raphael pozbył się na dobre jej rzeczy, o których ja nie miałam pojęcia, bo były gdzieś pochowane po pokoju.
-To już chyba wszystko.- odparłam zagryzając niepewnie wargi i rozglądając się po pokoju. Ręce miałam skrzyżowane na klatce piersiowej. Raphael usiadł wygodnie na łóżku, patrzył gdzieś przed siebie. Był trochę jakby nieobecny, nie wiedziałam, jak się z nim obchodzić. Niby był silny, pokazał mi to, ale jednak bałam się o niego, bo nie wiedziałam, co siedzi w jego głowie. Nie chciałam już wchodzić mu do głowy, wolałabym aby sam mi to powiedział, jednak jeśli będzie trzeba zrobię to. Sama jestem osaczona tym wszystkim wbrew pozorom, uczciwie powiem martwiłam się o niego, co już by się nie działo, czuję się zobowiązana do tego aby w jakiś sposób go chronić, pomimo mojego cholernego zmęczenia, które wcale nie pomagało.
-Tak, a przynajmniej mam taką nadzieję.- wstał i stanął do mnie przodem
-Wiesz pomyślałam, że może chciałbyś zaczerpnąć powietrza, proponuję, jak tylko Słońce schowa się za horyzontem wyjść na miasto, trochę oczyścić myśli, w prawdzie jest jeszcze sporo czasu do tego momentu, ale co ty na to?- zapytałam maskując całe moje zmęczenie, i świadomość tego, że w ten czas muszę schować moje zgryźliwe teksty, sarkazm i całą ironię w kieszeń, bo nie mogę nimi potraktować nimi Raphael'a jak bardzo zwyrodniałabym nie była, nie zrobię mu tego.

( Raphel? Wybacz, że dopiero. :C )