Od Delli do Nathaniel'a (CD)

- Chcesz spróbować? - prychnęłam, no co chłopak skrzywił się.
- To chyba działka krwiopijców - odparował.
- Przyszedłeś znów mnie denerwować i przeszkadzać w kolacji? - warknęłam. Naprawdę był wyjątkowo wkurzający. Nawet jak na Nefilim.
- Oczywiście. O niczym innym nie marzyłem. - uśmiechnął się sztucznie.
Przewróciłam oczami i pokręciłam głową. Mogłam spodziewać się takiej odpowiedzi.
- Więc aż tak bardzo ci się spodobałam, iż usychałeś z tęsknoty i postanowiłeś mnie poszukać? - zaśmiałam się z lekkim rozbawieniem.

<Nathaniel?>

Od Sebastiana CD Renesme

MTa dziewczyna zaczeła już mnie naprawdę mocno irytować. Żądziła się i mówiła słowa za które zapewne odciąłbym język. Gdy pojawili#my się w naszym wymiarze wszystko było po staremu. Zrespawnowałem się stojąc przy biórku a dziewczyna kawałek dalej. Rozprostowałem skrzydła by sprawdzić czy są całe, a po chwili je złożyłem.
-No i odzyskales swojje skrxydla i debilizm - przewrocia oczami i przeszla kilka centymetroe przy mnie. Złapa)em się za koeszeń sppdni chcąc wyciągnac sztylet lecz dziewczyna zniknela za drzwiami. Warknąłem sam do siebie przekleństwa. Chwuciłem miecz i przełożyłem przez pas. Gdy wuszedlem z jaskini rozgladajac sie, jej juz mie było. Wiadomo.. Wampiry są szybkie.
***
Szedłem przez las z kamienną miną obsewując z daleka jak dziewczyns spokojnie idzie ścieżką, zamyślona. Gdy znalazłem trochę wi3cej moejsca , rozpostarłem skrzydła majestarycznie po czym z duzą siłą wzbiłem się w powietrze. Leciałem cicho, zbytnio nie poruszając skrzydłami by nie zdradzić swojej obecności. Zleciałem na niższe 'piętro' szybuj@c zardzo blisko drzew. Tak że gdybym wyci@gnąłrękę z pewno#cią pocharatałbym ją w gałeziach. Gdy dziewczyna wysz)a na małą polanę, staneła, rozglądając się. Jej brązowo rude włosy powiewały na lekkim wietrze. Wyglądała na spokojną, zamyśloną.  Zamkneła oczy i odetchneła pełną piersią. W tym momencie zrobiłem obrót i jak orzeł leciałem wprost na plecy dziewczyny. W locie wyciągbąłem miecz i przygotowałem się do ataku. Musiałem się zemścić za takoe traktowanie mnie, a ponadto pokazać z kim ma do czynienia, z kim nie warto zadzierać.  Zanim zdążyłem się zorientować, dziewczyna odwróviła się i z impetem zamachneła swoim sztyletem. Gwałtownie wstrzynałem lot, próbując wzbi' się wyżej, lecz podniesione ręce ze sztylerem były za wysoko. Wbiły się na kilka centynetrów w moje żebro, robiąc pręgę przez połowę brzucha, przevinaj@c koszulkę. Czułem ból? Nie, to raczzej było zdezorientowanie. Następnie złość. Zatoczyłem koło i wylądowałem kawałek dalej od dziewczyny. Ta podbiegła i zaczeliśny walczyć. Mimo to, że miałrm i wiele większą przewagę w uniejętnościach operoeania mieczem, dziewczyba była w tym naprawdę dobra. Godny przeciwnik. Wybiłem brom z jej ręki i korzystając z chwili mocno przygwoździłem do wysokieho strzelostego drzewa, przykładająciecz do szyi, rwczej z przyzwyczajenia. Drugą ręk# zaś wyh#łrm z kieszeni mały sztylet i przyłożyłem do serca. Spojrzakem na dziewczynę, dysząc ciężko.
- Zaszłaś za daleko - powiedzisłem przez zęby, patrząc na nią spod byka, mocniej przyciskając bron do gardła. Nikomu nie pozwalałem nawet na siebie spojrzeć, a ci któży to zrobili, zabiłem. Nazywała mnie debilem, choć mnie to bardziej bawiło. Niż sir tym przejąłem. Odcieła mi skrzydła co było samobójczym posunięciem a dodatkowo była irytująco zarozumiała. Wniosek był jeden. Chcę ją zabić. Chcę?? Ja to zrobię.

Od Renesme - c.d Sebastian

Gdy się obudziłam zobaczyłam, że go przygwoździłam do ziemi. Natychmiast wzięłam sztylet i wbiłam mu w skrzydło, by nie wstał. Krzyknął z bólu.
- Taki jesteś cwany he? - popatrzyłam na niego i nogą unieruchomiłam jego drugie skrzydło - uważasz się za króla świata, że nikt ci nie podskoczy i nikt ci nie zrobi krzywdy - wyjęłam drugi sztylet - tak naprawdę jesteś zwykłym de***em, który nie znaczy nic. Jesteś słaby... - przyłożyłam sztylet przy zaczęciu skrzydła - zobaczymy co zrobisz, gdy twoja duma zostanie odcięta! - jednym ruchem odcięłam jego skrzydło - kiedy wrócimy do naszego świata twoje kochaniutkie skrzydełka wrócą na miejsce - odcięłam mu drugie i go podniosłam nie zwarzając na jego krzyki. Skułam go kajdankami przy drzewie.
- Jesteś zwykłym samolubem... może to Cię przekona, byś ze mną współpracował... chociaż w sumie po tym co ci zrobiłam... - krwią jego skrzydeł zrobiłam krąg - w tym świecie istnieje inna magia. A portali stąd są dwa. Jeden został zniszczony. Więc... trzeba odprawić ofiarę z twoich skrzydeł.
- Zapłacisz mi za...
- Czym? Życiem? Przepraszam a jak? - zaśmiałam się i zaczęłam mówić zaklęcie. Skrzydła zmieniły się w portal. Popchnęłam go do niego i skoczyłam za nim. Obudziliśmy się w jego domu. Byłam przywiązania i wszystko wyglądało jakby nic się nie stało. Popatrzyłam na niego. A więc zaklęcie działa... jesteśmy u niego, on ma skrzydła, a ja jestem uwolniona.
- No... więc odzyskałeś swoją dumę jak i debilizm. Ale... w razie czego mogę ci ponownie pokazać, że nie jesteś pępkiem świata - wyszłam idąc parę milimetrów przy nim. Poszłam w stronę lasu na polowanie.