Przeskoczyłam wszystkie stopnie schodów i gdy znalazłam się
pod moimi drzwiami sięgnęłam do kieszeni w kurtce i wyjęłam klucze, które ze
zgrzytem przekręciłam w drzwiach. Wchodząc do mieszkania, zapaliłam światło,
które swym chłodnym odcieniem oświetlało korytarzyk. Zrzuciłam z ulgą buty i
skierowałam się do łazienki, by napuścić
wody do wanny. Nie marzyłam o niczym innym niż o kąpieli i lampce białego wina,
które wyjęłam z barku w salonie.
Wchodząc z powrotem do łazienki zaciągnęłam sporo powietrza do płuc i od razu dotarł
do mnie przyjemny, lekki różany zapach. W pomieszczeniu panował półmrok,
rozświetlały go jedynie niewinne płomyki świeczek. Zrzuciłam z siebie ubrania i zanurzyłam się w
ciepłej wodzie, rozkoszując się zaczerpniętym w usta winem, które rozlało mi
się po gardle. Delikatnie poruszałam stopami, powodując niewielkie falowanie
wody. Gęsta piana otulała moje ciało. Przymknęłam oczy, ciesząc się tą chwilą
ukojenia. Mijały sekundy za sekundami i zlewały się w minuty. Cykanie zegara
zastępował szmer poruszającej się wody. Otworzyłam oczy, gdy do mych uszu
dobiegł drażniący dźwięk dzwonka i pukania do drzwi. Chciałam to zignorować,
bo któż ma zachciankę najścia mnie, co dopiero w nocy. Przez myśl przeszło mi,
że może Jeremi zechciał tu wtargnąć. Przykryłam się ręcznikiem i osuszyłam
skórę, po czym naciągnęłam na siebie czarne spodnie i szarą koszulkę.
Odrzuciłam włosy do tyłu i poszłam otworzyć drzwi. W progu stał chłopak z
rozczochranymi włosami, którego spotkałam wcześniej. Jak widać nie udało mu się
umrzeć w ciasnej, ciemnej uliczce z roztrzaskaną butelką i zalaną krwią ręką,
słaby i mało oryginalny sposób na pozbawienie się życia, mógł się bardziej
postarać, ale różne są gusty.
Wbiłam swój wzrok w jego oczy, które wskazywały na
wszechogarniający go niepokój i zdenerwowanie. Po jego ciele rozchodziły się
dreszcze. Oparłam rękę o futrynę i ściągnęłam do siebie brwi, marszcząc przy tym czoło, spojrzałam pytająco.
-Isaac? O co chodzi?- Chłopak jakby bardziej oprzytomniał.
Wpuść mnie, błagam.- Powiedział nerwowo.
-Proszę.- Usta wygięłam w uśmiech i zrobiłam krok do tyłu, by wpuścić go do środka.- Rozgość się.- Wskazałam na kanapę. Sięgnęłam po swój kieliszek i dolałam do niego wina.- Wina?- Isaac przecząco pokręcił głową.- Nie to nie, jak cię napadnie na nie ochota, daj znać. A może chcesz coś mocniejszego?- Znowu pokręcił głową.- Dobra, to co cię tak gryzie? Tylko nie mazgaj się.
Poderwał się z kanapy jak poparzony i zaczął krążyć po
salonie, jakby chciał wydeptać jakąś dróżkę. Zauważyłam rysujące się na jego
twarzy zmęczenie, którego ja nie odczuwałam, bo moje potrzeby snu stały się
minimalne. Mimo tego nadal były widoczne dreszcze , które przeszywały jego
ciało.
- W kundla mi się tu nie przemieniaj.
Złapałam go za barki i skierowałam, lekko mówiąc na kanapę. Usiadłam w
fotelu naprzeciw niego. Zapanowała cisza.
-Powiesz mi wreszcie, co jest do cholery grane?-
Zaczerpnęłam kolejny łyk wina, znowu patrząc mu prosto w oczy.
<Isaac?>