Od Hayley do Raphael'a

-Nie będzie miał czasu dla takich, jak ty.- warknęła Renesme
-Dla takich, jak ja?-zachichotałam, przy czym zauważyłam, że Raphael dostrzegł nieodpowiednie zachowanie swojej dziewczyny i próbował ją uciszyć, mocniej ściskając ją za dłoń, jednak ta całkowicie wyrwała ją z uścisku- Raphael, trzymaj ją krótko, bo niby już jest wampirem, ale nadal zachowuje się, jak kundel.- dodałam, mierząc wrogo dziewczynę.- Nigdy nie zdołasz ukryć tego, kim ona była, wilkołactwo, jest o tyle śmieszne, że zawsze pozostaje po nim skaza w organizmie. Powinnaś się cieszyć, że po wilkołactwie nie została ci sierść.- zaśmiałam się, miałam dość jej zachowania, traktowałam ją, więc tym samym środkiem. Widziałam, jak dziewczyna już się gotuje, zostawiłam, więc gotujący się czajnik, czekając na moment, aż zacznie piszczeć sygnalizując mnie, że dotarła, już do wrzenia. Wyszłam z pokoju zostawiając ich samych. Renesme chciała chyba kontynuować rozmowę, jednak Raphael ją zatrzymał. Ja ponownie nalałam sobie whisky słuchając krzyków z drugiego pomieszczenia. Nabrałam whisky do ust.
-O czym rozmawialiście, co?! Może o pogodzie?- histeryzowała dziewczyna, połknęłam trunek, prawie krztusząc się ze śmiechu z powodu uwagi Renesme.
-Renesme, uspokój się.- mówił nie wytrącony z równowagi Raphael, przez uchylone drzwi widziałam, że lekko potrząsnął Renesme trzymając ją za barki. -To nie jest tak, jak myślisz.
-Skąd wiesz o czym, ja myślę. Gdybyś mi czytał w myślach to jej by tu nie było.
-A właśnie myślałem, że inaczej się zachowasz.
Dziewczyna w reakcji na jego słowa tylko cicho pisnęła, w symbolu jej rozczarowania, po czym weszła do salonu i rzuciła na mnie złośliwe spojrzenie. Odstawiłam szklankę i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, po czym lekko przekręciłam głową wpatrując się w dziewczynę. Nie miałam jakieś szatańskiej miny, byłam spokojna, pomimo wszystko.
-Przestań traktować mnie, jak koleżankę do łóżka twojego chłopaka.- w moich słowach było czuć nutkę groźby- Bo widać, co myślisz, jednak twoje stwierdzenia mijają się z prawdą, chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby w końcu zaczął sprowadzać takie koleżanki, ale nie mogłabyś go za to winić, bo to tylko twoja nieumiejętność kochania i niechęć do uprawiania z nim, jak to się mówi "miłości" doprowadziłaby do tego.- odparłam złośliwie, uśmiechając się. Nie powiedziałabym tego pod obecnością Raphael'a, on przebywał jeszcze w innym pomieszczeniu, chyba musiał coś natychmiastowo przemyśleć, skoro zostawił nas same.
-Jesteś po prostu zimną suką! W dodatku dziwką!- wrzasnęła, fakt miłe to nie było, ale nie robiłam z tego wielkiego halo, jej słowa nie były wypowiadane przez pryzmat rozsądku, były nie przemyślane i wypowiedziane raczej pod wpływem roztargnienia emocjonalnego, które właśnie przechodziła.
-Może i tak... nie wiem to podlega dyskusji. Opcje drugą odrzucam całkowocie.- wzruszyłam obojętnie ramionami, moja ignorancja i obojętność jeszcze bardziej rozdrażniły dziewczynę.
Renesme zaczęła ciężko oddychać, jej klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie i szybciej niż zwykle. To oznaczało, że woda w czajniku się zagotowała, Renesme wrze. Dziewczyna szybko wyciągnęła sztylet zza paska i rzuciła się z nim na mnie, zazdrość, chora zazdrość.
-Mam blisko tysiąc lat, było postarać się o coś lepszego niż ta dziadowska brzytwa do golenia bród.- przewróciłam oczami.
Renesme obaliła mnie, co doprowadziło do tego, że ja leżałam na podłodze, a ona na mnie. Jedną ręką próbowała okiełznać dwie moje, a w drugiej dłoni trzymała sztylet miotając nim, jak Harry Potter różdżką. W tej jednej chwili dałam jej radość z nikłej nadziei, że ma przewagę, po czym przerwałam ją jednym pewnym ruchem. Moje ręce wcale nie były zniewolone, nie potrzebowałam użycia nie wiadomo, jakiej siły aby wyrwać się z jej nędznego uchwytu. Założyłam dźwignię na jej nadgarstek, którego dłoń trzymała sztylet. Ostrze po krótkim czasie wypadło pod wpływem bólu, który sprawiała jej dźwignia. Z jej ust wydobył się jęk, który próbowała stłumić. W przeciągu ułamku sekundy role były zamienione, już ja byłam górą. Dziewczyna była zdezorientowana, tego nie dało się ukryć, a ja w swoim żywiole.
-Było ze mną nie zadzierać, ostrzegałam.- uśmiechnęłam się złośliwie, po czym chwyciłam sztylet Renesme i przebiłam jednocześnie jej dwie dłonie będące nad głową, przytwierdzając je w dodatku do podłogi. Dziewczyna krzyknęła z bólu i zaczęła mnie przeklinać. Ja sycząc pokazałam Renesme kły, po czym wbiłam się w jej tętnice prezentujące się na szyi. Czułam, jak ciepły płyn wypływa mi przez kąciki ust.
-Twoja krew nie jest najsmaczniejsza, czuję w niej krew zwierzęcia, ale sam fakt, że mogłam rozerwać twoje tętnice daje mi satysfakcje.- zaśmiałam się stając na proste nogi. Próby uwolnienia się były daremne, sama nie zdoła się uwolnić, aby mogła wstać, ktoś musiałby wyciągnąć sztylet, który przytwierdzał do podłogi jej obie dłonie.
-Niech tylko się uwolnię, co ja ci zrobię!- wrzasnęła, krzywiąc się z bólu.
-Co najwyżej możesz być moim śniadaniem, ale i to będzie dla ciebie zbyt wielkim zaszczytem.- zaśmiałam się, a ta wrogo na mnie patrzyła. Jej oczy były szkliste, przesączone łzami, łzami, które powstały na skutek bólu, posiadanie wbitego sztyletu w obu dłoniach, nie jest cudownym uczuciem, nawet kiedy ma się możliwości regeneracyjne, bo te w sytuacji nie dodają otuchy iż sprawiają, że sztylet wrasta się w nasze ciało. Dodatkowo musiał przybijać ją fakt, że to jej sztylet, z którym w ciele miałam skończyć ja, a nie ona.
 Do salonu wszedł Raphael, nie widziałam go, bo stał za mną, ale słyszałam i czułam jego zapach.
-Raphael pomóż!- szarpała się bezmyślnie Renesme. Bezmyślnie, bo zamiast oszczędzić sobie bólu sama go sobie dodawała, swoimi ruchami jeszcze bardziej raniła swoje dłonie. Raphael minął mnie i delikatnie wyciągnął ostrsze, po czym pomógł powoli wstać Renesme. Zaczął oglądać jej rany, po czym zdążył dostrzec, że sztylet, który poranił ręce ukochanej to jej własność. Raphael pytająco spojrzał na mnie.
-Jakbyś ty to powiedział do każdego innego wampira: nie maż się, zaraz kuku się zagoi.- odparłam chłodno patrząc na Raphaela, a następnie mierząc wzrokiem dziewczynę
-Co tu się stało?!- Raphael nie był zadowolony. Co chwile nerwowo mierzył wzrokiem mnie i Renesme.
-Może niech twoja ukochana wyjaśni ci, to, że uważała, że jestem twoją panienką na nocną zabawę, co równa się z tym, że oskarża cię o zdradę, a i nie zapominajmy o małym szczególiku, a mianowicie o sztylecie z którym się na mnie rzuciła, a dzięki braku jej rozsądku i zdecydowaniu się na atak silniejszego od siebie wampira sztylet skończył w jej rączkach. Kto od miecza wojuje od miecza ginie.- odparłam krzyżując ręce na klatce piersiowej.

(Raphael?)

Od Raphaela CD Hayley

Sytuacja z wczoraj nie ma za dużo z tym wspólnego - oburzyłem się. Spojrzałem na Hayley zły. Ta tylko pzewróciła oczami, odwracając głowę w bok. Nastała chwila ciszy, w sumie nie wiem czy niezręczna, bo już po chwili dziewczyna odwróciła się z zabójczym uśmieszkiem.
-Co ty nie powiesz - odeszła kilka kroków, kołysząc biodrami, zadowolona. Chyba wiedziała co odpowiedzieć by mnie zniszczyć albo chociaż zgasić.  Na chwilę oderwałem wzrok od Hayley którą przez cały czas bacznie mierzyłem i zlustrowałem.drzwi w poszukiwaniu Renesme. Wytęrzenie słuchu też dużo nie dało. Najwidoczniej gdzieś wyszła i nie ma jej w pokoju obok.
- A czego niby dotyczą wszystkie twoje problemy, hmm? Bo nie powiesz że to przez "pracę"- uniosła brwi, zakładając ręce na klatke piersiową. Przestąpiłem z nogi na nogę niespokojny. Miała rację. Wszystkie moje problemy kręcą się wokół tego wydarzenia. Przygryzłem wargę w zamyśleniu. Czułem się zmieszany
 Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Więc przestań w końcu na wszystko zaprzeczać bo to i tak nic nie da - jej ton złagodniał. Podeszła do mnie kilka kroków i położyła rękę na moim ramieniu.
Ciężko odetchbąłem.kręcąc głową.
-Tego nie zmienię. - Zamknąłem.oczy i wciągnąłem.powietrze. Moje płuca wypełniły się zapachem whiskey i mojej koszulki.na Hayley.
-Właśnie, i nawet nie próbuj  - tupneła. W tej chwili do pokoju wparowała Renesme. Zlustrowała nas obu. Ukradkiem.zerkmąłem na dziewczynę obok. Była zaskoczona, lekko się przestraszyła, araczej zlękła. Ja natomiast w chwili gdy drzwi się uchyliły odskoczyłem na krok z intuicji przez co wzbudziłem dziwne podejrzenia.
- Co robicie?- Reni przerwała ciszę podchodząc do mnie i łapiąc za rękę. Odwzajemniłem.gest.
- Rozmawialiśmy - usłyszałem za siebie. To Hayley okrązała nas z ironią w oczach. Po chwili staneła naprzeciwko. - Ale skończyliśmy.
-I dobrzs - Szybko wtrąciła renesme.
- A ciebie Raphaelu, zapraszam na słówko jak będziesz miał czas.  - Skrzywiłem się. 
Czeo Hayley mogłaby chcieć? I jak zachowa się Reni...

(PRÓNBOWAŁAM SERIO. i powiem źe masakra. Posanie dlugich opek to nie dla mnie. Strasznie się meczylam. Malo z tego przyjemnosci :( 
No i jakoś dziwnie wyszło)