Od Raphaela CD Della

Zezłościłem się tym, co powiedziała. Jestem przywódcą, a jedna czy dwie osoby to nic takiego. Zresztą, ona nawet nie powinna próbować zwróić mi uwagi. Jestem od niej wyżej postawiony, a dodatkowo - potężniejszy, nie zgadzam się by zwraała mi uwagę. Zmarszczyłem groźnie brwi i podszedłem do dziewczyny.
Słuchaj, nie będziesz mówiła mi co mam robić - nie powinnaś nawet do mnie się odezwać - warknąłem, pokazując okazałe, ostre kły.

Od Delli do Raphael'a (CD)

Kiedy skończyłam swój posiłek, zauważyłam Raphaela.
- No,no -powiedział z rękoma skrzyżowanymi na piersi
- Nie rozumiem o co Ci chodzi - odparłam zaskoczona
- Jak możesz nie wiedzieć o co mi chodzi ?
- Normalnie - powiedziałam od niechcenia
-No więc ,naszą wielką obrończyni nie obowiązują już reguły podane przez nią - prychnął w moją stronę
- Nie , ja nie zabijam Przyziemnych. Och przepraszam , lekko wysysam z nich krew w przeciwieństwie do Ciebie .
- No i co z tego, to normalne -jestem wampirem
- To, że jesteś wampirem nie znaczy, że musisz zachowywać się jak jakieś zwierzę wypuszczone z buszu. Przecież ten Przyziemny mógłby jeszcze żyć,  gdyby nie twój fetysz - Powiedziałam ostro , odchodząc od ściany

Od Mirco - C.D Lary

Nie zdążyłem odpowiedzieć. Wredna dziewczyna. Ale to mi nie przeszkodzi w dowiedzeniu się, kim jest.
Wyszedłem na scenę. Publiczność mnie znala, więc nie było większego problemu. Pilnowalem się, by nie zaśpiewać jednej jedynej piosenki.
Mój koncert zakończyła solówka na basie.
Skłoniłem się i odszedłem.
Autografy mnie dziś nie obchodzily.
-Mirco, czekaj -usłyszałem.
Odwróciłem się.
-Zairo.. Nie widziałem Cię.
-dopiero wróciłam z Kolumbii -wyjaśniła moja przyjaciółka od setek lat.
Porozmawiałem z nią chwilę, oglądając występ nocnej łowczyni.
Nie miała tego głosu, no ale ta scena należała dziś również i do amatorów.
Pożegnałem się z Zaira i podszedłem do dziewczyn, która stała akurat przy moim motocyklu.
-trochę by ci się przydało lekcji śpiewu. -zakpiłem wkładając kask i siadając na maszynę. Odpaliłem i już mnie nie bylo.
Pognalem anonimowy do baru.


(Lara?)

Od Lzzy - C.D Nathaniela

-jak najszybciej-powiedziałam pelna gotowości do działania.
-no to... Idę do Maryse-odparł chłopak -do zobaczenia później.
Nathaniel odszedł a ja wpatrzyłam się w niebo. Zaczynalo sie chmurzyć a po paru sekundach się rozpadało.
Schowałam się w instytucie.
Poszlam do swojego pokoju. Może mnie znajdzie.
Położyłam się nie wiedząc co począć
W końcu usnęłam.
Parę godzin później, obudziło mnie ciche pukanie do drzwi.
Wstalam i przygladzilam włosy.
Za drzwiami stal Nathaniel.
-wejdź -przesunelam sie by go wpuścić.
Chłopak wszedł do środka.
-co powiedziała Maryse?-zapytałam od razu.
-noo... Możemy iść, ale gdzieś tu blisko-powiedzial z lekkim uśmiechem.
Na mojej twarzy zagościł lobuzerski rumieniec.
-nawet wiem gdzie pójdziemy -odparlam tajemniczo.
-gdzie?-zainteresował się.
-miejsce zwane piątym punktem. Skupisko demonów. Ale nie takich arcy. Zwykłych -wyjaśniłam, zaglądając do szafy i owijając wokół nadgarstka bicz i wyciągając sztylety ważąc je w dłoniach. W końcu się zdecydowałam na konkretny a resztę odłożyłam.
-to co, zapolujemy jeszcze przed kolacją?-zapytałam.


(Nathaniel?)

Od Katherine - Do Alec'a (CD)

 Rozglądnęłam się, czy nikogo nie ma w pobliżu, a następnie siłą woli ''zrobiłam'' nas nadal widzialnych dla innych.
- Mówili coś o Valentin'ie i o tym, że nikt nie może się dowiedzieć. - powiedziałam. Dziwnie się czułam, gdy chłopak musiał się tak zniżać do mojego poziomu, ale w sumie byłam przyzwyczajona, bo mój brat często tak robił.
- No i co? Chcesz, żeby ci się coś stało? - burknął. Przewróciłam oczyma i westchnęłam zrezygnowana.
- Serio? Nie widzisz tego? Mogą być spiskowcami. - powiedziałam dość poważnym tonem.
- Dobra, pójdę i pogadam z nimi. - odpowiedział od niechcenia. Powoli zaczynał mnie irytować swoim podejściem do tej sprawy. W naszej obecnej sytuacji z Kręgiem i Valentin'em, powinniśmy być czujni na dosłownie wszystko, niebezpieczeństwa mogą kryć się na każdym kroku. Dziwiło mnie to, że uważali to za normalne. Chłopak odwrócił się, lecz zatrzymałam go.
- Słyszeli twój głos. Nie możesz tego zrobić. Poza tym, domyślą się. Nie o to nam chodzi. Zostaw to mi. - powiedziałam nadzwyczaj spokojnie.
- Tobie? Masz poważną ranę i uważasz to za zupełnie nic. Jeśli dalej tak pójdzie, nie przeżyjesz tego. Twoja rana nie jest niczym. - odparł, zakładając ręce na piersi. Westchnęłam.
- I co z tego? Mam robić z tego wielkie halo? - odpowiedziałam zirytowanym tonem, widocznym również w moich oczach.
- Okej. Jeśli nie ja, powiem Izzy, by to zrobiła. Wracaj do sali chorych, już. - ponaglił mnie wzrokiem i lekko popchnął w tamtą stronę. Mruknęłam coś pod nosem, ale nie chciałam sprawiać więcej kłopotów. Usiadłam na łóżku i mimowolnie, po chwili usnęłam.

Alec?

Od Jace'a - Do Ariki (CD)

 Spojrzałem po wszystkich moich towarzyszach. Alec kiwnął głową, lecz niechętnie. Isabelle również, na co się trochę zdziwiłem. Tylko Arika cały czas pozostała z kamienną miną, najwyraźniej nie chciała się wtrącać i decyzję dać do podjęcia nam. Nagle wpadłem na pewien pomysł.
- Jeżeli twoje informacje w czymś nam pomogą, będziesz miał tę twoją ochronę. - burknąłem, a na mojej twarzy zagościł sarkastyczny uśmiech, kiedy zobaczyłem jego niezadowoloną minę.
- Niech będzie. Ale nie tutaj. - rozglądnął się. Dopiero teraz dostrzegłem, że częściowo ukrywa się przed słońcem, zasłaniając się drzwiami. Przewróciłem oczyma i dałem znak głową reszcie towarzyszy, żeby poszli za nim. Raphael prawie niepostrzeżenie się uśmiechnął. Otworzył wielkie wrota do hotelu DuMort, przed którym staliśmy dobre kilkanaście minut. Weszliśmy do środka, szczerze mówiąc pierwszy raz byłem tutaj, od środka. Wampir usiadł na fotelu i wygodnie się rozsiadł, mierząc nas rozbawionym wzrokiem, z takim samym wyrazem twarzy.
- Więc, słucham, czego chcecie wiedzieć, łowcy? - zapytał, patrząc kolejno na każde z nas. Wymieniłem spojrzenie z Alec'em.
- Słuchaj, gościu. Nie mamy czasu na negocjacje. - burknąłem, bo moja cierpliwość skończyła się już przed tym durnowatym hotelem. Szarpnąłem go, aby wstał.
- Kto może wiedzieć o zamiarach Chapmana? - spytała spokojnie Izzy, karcąc mnie wzrokiem. Przewróciłem oczyma i postanowiłem zostawić to rodzeństwu. Razem z Ariką stanęliśmy z tyłu i tylko słuchaliśmy. 

Arika?

Od Aleca CD Katherine

Byłem zły, lecz próbowałem się opanować. Nie tylko na to, że Kathernie chodziła sobie swobodnie po instytucie gdy była chora, z wielką, groźną raną, ale i na to, że to ja byłem za nią odpowiedialny. Gdyby coś jej się stało, ja podnoszę całą odpowiedzialność, i to mnie mogą naprawdę surowo ukara, tak więc to mi zaeży na tym by ta dzieczyna była cała i zdrowa. Chwyciłem ją za nadgarstek i cicho pprowadziłem przez długi korytarz, zostawiając za sobą, zdezorientowanych Nocnych Łowców którzy jeszcze rozglądali się, upewniając że nikt ich nie podsłuchiwał, lecz po chwili wrócili do rozmowy, zamykając drzwi. Odetchnąłem i ścisnąłem ocniej jej nadgarstek. Wprowadziłem do mojego pokoju i usadziłem na łóżku. Wyjąłem stelę i nakreśliłem runę. Od razu obaj staliśmy się widzialni.
- Co ty robisz? - nachyliłem się do poziomu dziewczyny, stojąc nad nią jakiś metr, zły.

Wyniki konkursu

Witam drogich członków naszego bloga. Pragnę ogłosić, że są już wyniki eventu, jakim jest bal zorganizowany ponad tydzień temu na naszym blogu. Prac było 3, więc będą tylko 3 pierwsze miejsca. Oto wyniki:

1 miejsce - Arika [Link do opowiadania]
Słowa: 3670
Wygrana: 6 punktów doświadczenia (za I miejsce) 

II miejsce - Nathaniel [Link do opowiadania]
Słowa: 1749
Wygrana: 4 punkty doświadczenia (za II miejsce)

III miejsce - Renesme [Link do opowiadania]
Słowa: 1594
Wygrana: 2 punkty doświadczenia (za II miejsce)

Wszystkim biorącym udział serdecznie dziękuję za zaangażowanie w życie bloga oraz gratuluję nagród! 

Od Sebasiana CD Renesme

Gdy ta zaczeła skakać po drzewach, tylko przewróciłem oczami, i rozpostarłem skrzydła. Ona naprawdę myśli że jest silniejsza? Że może więcej? Prychnąłem sam do siebie. To jest śmieszne. Bawienie się w gonianego. Gdyby nie to, że dziewczyna ma dziennik, nasłałym demony na nią, a nóż by ją zabiły. Wzbiłem się w powietrze, maszcząć brwi. Black księżyca rzucał cień na drzewa, w którym szybowałą moja postać. Zamyśliłem się, i po chwili zauważyłem że dziewczyna znikneła. Warknąłem ze złości. Jest sprytniejsza niż się wydawało. Nagle zauważyłem postać dość daleko, wbiegającą do jaskini, lecz przed wbiegnięciem do niej, postać zatrzymała się i rozglądneła. Błyskawicznie, okryłem się skrzydłami. Wyglądałem jak kamień, a conamjniej jak coś zlewającego się z naturalnym krajobrazem. Gdy ta wbugeła do jaskini, wyprostowałem się i atrzepotałem lekkko skrzydłami ukłądając je za sobą. Poprawiłem kaptur i szedłem między drzewami. W moich długich szatach, z kapturem, podobych do tych co noszą Cisi Bracia.
Rozejrzałem się, lecz dziewczyna znowu znikneła. Wszedłem do jaskini i szedłem długim korytarzem, owa wampirzyca pozostawiła ślady na piasku, za którymi podążałem. Gdy wyszedłem z ciemnego miejsca, światło księżyca mnie oślepiło, przez co zmrurzyłem sooje czarne oczy. Spojrzałem przed siebie, i prawie się cofnąłem o krok, chowając w cieniu jaskini. Na jednej z uliczek miasta, akurat w miejscu gdzie jest wyjście jaskini, było pełno ludzi. Ale co oni robią w środku nocy? Wiem że są dziwni, mają swoje rytuały, a najwyraźniej jaskinia była przejściem do innego wymiaru.... ludzie nie byli typowymi z New York. Ubrani w długie staromodne szaty, i z piórami w kapeluszu, trzymających świece i mamrotająych coś pod nosem. Wyciągnąłem stelę i nakreśliłem runę niewidzialności. Na nie szczęście runy nie działały w tym wymiarze.byłem pewny że zadziałają.... coś jest nie tak, spróbowałem rozprostować skrzydła... nadal nic. Jaby moce mnie opuściły. Chwyciłem mocniej miecz i zagryzłem zęby, Skoro nie moge używać swoich nadnaturalnych sił, mam jeszcze niezwykłe umiejętności. Przewiesiłem miecz przez bodro i ruszyłem w tłum, przepychając się lekko, i obijając o ludzi, barując ich.
- Uważajże jak leziesz!! - zaczeła krzyczeć młoda dziewczyna o jasnych oczach i brązowyh włosach, gdy upuściła świecę. Nie zwróciłem na nią uwagi tylko szedłem dalej, wypatrując wampirzycy. W pewnym momencie zauważyłem ją stojącą za jednym z wyskoch i otyłych mężczyzn, majaczących coś do księżyca, wyraźnie pijanych.Gdy chciałem już podejść w jej stronę, coś pociąeło mnie za ubranie. 
- Ej! -  usłyszałem z tyłu.
Odwróciłem się gwałtownie. Stała tam ta sama dziecwzyna której zżuciłem świecę.
- Czemuż się tak dziwie ubrałeś?- zaczeła dotykać mojego ubrania. Złapałem ją za nadgarstek i odepchnąłem rękę.Ta zamrzczyła brwi i spojrzałą na mnie, wybałuszając oczy.
- Jesteś chory! - dotkneła mojego policzka, lecz natychmiats się cofnąłem, nic nie mówiąc, rozglądając się za vampirzycą. Nadal tam stała, nahwyraźniej nie zanotowała że tu jestem. I bardzo dobrze. 
- Nie widziałam tu jeszcze człoieka o białych włosach...,. - mamrotała pod nosem
- Jesteś taki blady! Nigdy nie widziałam człowieka tak baldego jak ty, napewno jesteś bardzo poważnie chory- wkykrzyczała już młoda, ciemnowłosa kobieta. Przewróiłem oczami, chcąc odejść. Ominąłęm kobietę, i wyciągnąłem miecz idąc w stronę złodziejki dziennika.
- Białowłosy!!! - wykrzyczyczała już na całe gardło. W tym momencie Vampirzyca odwróciła się, wyglądała jakby nieomal dostała zawału.

Cole CD Arika

W pewnym, momencie posłałem jej śmiały uśmiech. Arika patrzyła na mnie, jak na wariata po czym sama się uśmiechnęła. Musiałem wyglądać komicznie, z wielkim uśmiechem na twarzy. Uderzyłem delikatnie w struny, patrząc na nią wyczekująco. Pokręciła głową, i skierowała się w stronę drzwi. Jednak, moja zdolność się do czegoś przydała! Teleportowałem, się tuż przed nią. Odskoczyła jak oparzona.
-Jak ty...byłeś...co... -jąkała się. Parsknąłem śmiechem, złapałem ją za ramię i teleportowałem się obok, mojej gitary.
Znów na nią popatrzyłem. Widziałem jak szok, ustępuje zdumieniu a potem intensywnemu myśleniu. Chwyciłem gitarę, po czym włożyłem do futerału. Złapałem za uchwyt i powoli zmierzałem, do wyjścia. Byłem ciekaw czy spyta jak to zrobiłem. I gdy otwierałem drzwi, podbiegła i chwyciła za klamkę patrząc na mnie.
-Jak ty to zrobiłeś? -zapytała. W końcu, choć nie lubię opowiadać o swoich zdolnościach bo jednocześnie muszę wspominać o mojej przeszłości. Nie uśmiechało mi się to. Jednak z westchnieniem, odpowiedziałem.
-Teleportowałem się. I o nic, więcej nie pytaj bo na żadne inne pytanie nie odpowiem -spojrzałem na nią ostro, po czym westchnąłem i dodałem -zrobiłem dla ciebie wyjątek. Każdy musi się sam domyślić jak to robię.
Nie śpieszyłem, się do pokoju. Jednak... czułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się na chwilę i zauważyłem Arikę. Uśmiechnęła się, i pomachała mi. Powtórzyłem gest, i skręciłem w inny korytarz. Myślami błądziłem, wokół Ariki. Jako jedyna traktuje mnie normalnie... Ciekawe jak długo...
Arika?

Od Renesme - c.d Sebastian

- Nie obchodzi mnie to - warknęłam - nie oddam ci go dopóki nie uznam, że zasłużyłeś.
- Oddaj mi go.
- To mnie złap! - zaczęłam biec. Od razu wskoczyłam na drzewo i zaczęłam po nich skakać. Byłam cicho i słychać było tylko kiedy skakałam na ułamek sekundy jakąś gałąź. Słyszałam jego trzepot skrzydeł. Zatrzymałam się w jednym miejscu, a gdy odleciał daleko zaczęłam biec w drugą stronę. Zeskoczyłam i zaczęłam biec normalnie. Miałam dziennik w ręce. Z jednej strony byłam z siebie dumna, że udało mi się go przechytrzyć. Niby łowca, a tępy. Znowu usłyszałam jego skrzydła. Szybko skoczyłam do jaskini i przeszłam tunelami na drugą stronę. Bieg dla mnie był normalną rozgrzewką. Czekałam aż go wkurzę. A może to już zrobiłam? Byłoby fajnie.
Dobiegłam do ulicy i poszłam w tłum ludzi. Zgubiłam go... a bynajmniej tak mi się wydaje.

Od Drake CD Logana

Gdy w końcu dowiedziałem się, w którą stronę mam zmierzać, ruszyłem powolnym krokiem. nigdzie się nie spiesząc. Mógłbym nas teleportować, jednak wtedy za szybko pozbyłbym się Logana, a tym samym niczego nie dowiedział na temat krwi, która go pokrywała. Ciekawość, była jedną z moich największych wad i w większości to przez nią ładowałem się w tarapaty. Ale też to dzięki niej posiadałem wiele cennych informacji, które mogłem sprzedać za dogodną cenę, niezależnie od tego po czyjej stronie stał kupca. Sam byłem natomiast neutralny, gdyż nie miałem powodu, aby pomagać którejś z grup.
Podążałem wolno nie chcąc stracić za szybko osobnika, który możliwe mógł wiedzieć coś interesującego. Zerkałem na niego kątem oka, zastanawiając się jak sformułować odpowiednie pytanie, aby ten się rozgadał. Jednak widok zmarszczonych brwi Logana i rozkojarzonemu spojrzeniu, jakby próbował sobie coś przypomnieć, nie napawało mnie dobrymi myślami. Zacząłem podejrzewać, że sam chłopak wie tyle co ja, czyli praktycznie nic.
Cisza zaczęła powoli robić się niezwykle irytująca i nieznośna, więc podjąłem rozmowę.
- No nie wiem. Paradowanie po mieście w takim stanie nie jest dobrym pomysłem. Można stać się łatwą ofiarę – zacząłem, przejeżdżając wzrokiem po brudnym ubraniu od zeschniętej krwi. Cholernie trudno było mi ukryć, jak bardzo zżerała mnie ciekawość. Jednak musiałem się powstrzymać, gdyż ostatecznie niczego bym się nie dowiedział. Po chwili zapytałem jak na mój gust zbyt niewinnie – Jakieś problemy w stadzie? 

Od Delli do Nathaniel'a (CD)

Szybkim tempem wracałam do Hotelu Dumort. Powoli zbliżał się już świt, a jak wiadomo, Słońce nie działa dobrze na wampiry. Poza tym, jak na jeden dzień miałam dość przemądrzałych i irytujących Nefilim. Przez tego zarozumiałego chłopaka straciłam tylko czas. Poza tym, czekał mnie cały dzień siedzenia w tej całej ruinie i oczekiwaniu na kolejny dzień, aby wreszcie coś zjeść. Cała nabuzowana i wściekła wróciłam do siebie. Na następne kilka stuleci mam dość Łowców.

***

Dzień na szczęście minął szybko i od razu, kiedy Słońce zaszło, wybiegłam z Hotelu. Udałam się na przedmieścia, aby tam znaleźć mój przyszły pokarm. Już po chwili wywęszyłam zapach świeżej krwi. Szybko pobiegłam za tropem i już po chwili śledziłam młodego, niczego nie świadomego, chłopaka. Gdy ten skręcił w ciemny zaułek, skoczyłam na niego. Wszystko działo się tak szybko, że chłopak nawet nie zdążył krzyknąć.
Gdy wyczułam, że chłopak traci przytomność, położyłam go na ziemi, niechętna, że muszę przerwać posiłek. Jednak nie chciałam go zabić i tym samym narazić się Nocnym Łowcą. Jeszcze chcę trochę pożyć w spokoju.

<Nathaniel?>

Od Katherine - Do Alec'a (CD)

- Jeśli chęć pójścia po książkę jest łamaniem zasad, jesteś serio przewrażliwiony na ich punkcie. - wyjaśniłam cicho, po kryjomu przewracając oczyma. Chłopak widocznie mi nie dowierzał, więc nie zamierzał odpuścić.
- Może i jestem. - zaczął. - Ale dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? - dodał, zakładając ręce na piersi. Odpowiedziałam prawie od razu.
- Po co? - zapytałam nadal cicho. Ten tylko przewrócił oczyma. - Jestem dorosła i wiem, co robię. Poza tym, nic mi nie jest, mam tylko ranę na ręce. - powiedziałam, opierając się o ścianę. Alec przełknął ślinę i otworzył usta, by coś powiedzieć.
- Mogłaś przynajmniej kogoś poprosić, by ci ją przyniósł. - odparł z niezadowoleniem. Wzruszyłam ramionami i spuściłam spojrzenie. Ta rozmowa zaczęła mi się wydawać coraz bardziej niepotrzebna. Mogłam kogoś poprosić, ale tego nie zrobiłam, bo nie chciałam.
- Czy ja wyglądam na niepełnosprawną? Mam nogi i wiem, gdzie jest mój pokój. Idź zajmij się tym, co miałeś zrobić. - odpowiedziałam, unosząc głowę dość wysoko. Zniżył głowę do mojej wysokości i westchnął.
- Jeżeli coś ci się stanie, nie ręczę za ciebie. - powiedział tylko, a następnie się oddalił. Przewróciłam oczyma i poszłam do swojego pokoju. Tak serio, z rany znów zaczęła sączyć się krew. Umiałam mniej więcej zrobić sobie opatrunek, więc zdjęłam stary bandaż i zrobiłam nowy opatrunek. Środki przeciwbólowe, które dała mi pielęgniarka przestały działać, zmuszona więc byłam do aktywowania swojej runy. Nie dało to pożądanego efektu, ale pomogło na jakiś czas. Wzięłam książkę z biurka i kilka potrzebnych rzeczy, a następnie udałam się na korytarz. Przechodziłam obok otwartych drzwi, gdzie usłyszałam rozmowę dwóch łowców. Zatrzymałam się, słysząc wspomniane tam imię ''Valentine''. Stanęłam przy ścianie, chcąc usłyszeć dalszą rozmowę.
- Nikt nie może się dowiedzieć. - szepnął czyjś męski głos. Zbliżyłam się nieco do drzwi, by lepiej słyszeć, o czym mówią. Nagle, jak znikąd wyłonił się Alec.
- Co ty... - prawie krzyknął, ale zatkałam mu buzię i szybko złapałam za rękę. Zamknęłam oczy, skupiłam się i wraz z chłopakiem stałam niewidzialna. Dwóch mężczyzn jak poparzonych wyszło z pokoju i zaczęło się rozglądać.
- Słyszałeś to? - zapytał jeden z nich. Tylko ja mogłam widzieć Alec'a, a on mnie. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Było jednak nas słychać, więc przyłożyłam palec do ust, żeby milczał.

Alec?

Od Ariki do Cole'a (CD)

Jeszcze przez jakiś czas stałam nieruchoma, wpatrzona w drzwi, analizując wszystko, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku minut. Teleportacja... Jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo, kto by potrafił coś podobnego. Zastanawiałam się, jak to jest możliwe. Jednak nie przychodziło mi nic na myśl. Sfrustrowana podeszłam do fortepianu i zaczęłam wygrywać jakiś rytm. Nie była to jakiś konkretny utwór. Po prostu naciskałam na przypadkowe klawisze, pogrążając się w myślach. Jednak, ku mojemu zaskoczeniu. nuty zaczęły się układać w rytm, a wraz z rytmem przychodziły słowa. Szybko zapisałam wszystko w moim notatniku i udałam się do swojego pokoju. Nadchodził już wieczór. Słońce chowało się już za horyzont, barwiąc niebo na fiolety, pomarańcze i róże, zaś miasto pogrążając w półmroku. Wzięłam szybki prysznic i założyłam jakieś luźniejsze ciuchy. Jednak nie byłam śpiąca. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Za szybą świat wydawał się taki spokojny. Inny niż ten, który ja znam. Spokojny, nie znając tajemnicy, nie wiedzący o Świecie Cienia i żyjący w nieświadomości i pozornym bezpieczeństwie. Patrzyłam na ludzi, który po ciężkim dniu pracy pędzili szybko do swoich mieszkać albo na tych, który szli powolnym krokiem, pogrążonych w rozmowie.
Kiedy ulice zaczęły pustoszeć, poczułam się ogromnie zmęczona. Położyłam się spać.

***
Nie dane mi było się wyspać. Koło trzeciej nad ranem obudziłam się z krzykiem. Znów koszmary... Do świtu już nie zmrużyłam oka.
Coś koło szóstej przebrałam się, włosy tym razem zaplotłam w warkocz na bok i udałam się do kuchni. Tam przygotowałam sobie na szybko ze dwie kanapki i, wróciwszy jeszcze do pokoju po łuk, wyszłam z Instytutu. Dziś była ładna pogoda. Słońce zaczynało powoli wschodzić, niebo było czyste, tylko w nielicznych miejscach usłane chmurami. Nie było też zimno czy gorąco. Idealny dzień na trening. Udałam się w zacisze lasu, aby tam trochę potrenować w cięższych warunkach strzelanie z łuku. Przy okazji wzięłam ze sobą swój notatnik, aby ewentualnie w wolnej chwili dopracować nową piosenkę.

<Cole?>

Od Ariki do Jace'a (CD)

- Widzicie... Jak już wiecie, jestem przywódcą klanu nowojorskiego...
- Gratulacje spostrzeżenia - mruknął sarkastycznie Jace, na co zasłużył sobie na karcące spojrzenie Alec'a.
- Co wiąże się z pewnymi.... nieudogodnieniami. - kontynuował niewzruszony wampir - Wielu chce mnie pozbawić tego stanowiska. Dlatego w zamian za informacje chcę waszej ochrony. - uśmiechnął się złośliwie.
- Chyba sobie robisz - warknął Jace - Mamy cię pilnować?! Jesteśmy Nefilim, a nie jakimiś niańkami wampirów.
- Poza tym masz swój klan. Oni cię nie mogą obronić? Są aż tak słabi? - spytała sarkastycznie Izzy.
- Jesteście Łowcami. A poza tym ja i mój klan możemy walczyć tylko w nocy. Uwierzcie mi. Mogą się znaleźć tacy, którzy wykorzystają tę słabość.
- Na pewno jest jakiś zły koleś, który przyjdzie do hotelu pełnego wampirów w dzień - zaśmiał się Jace.
- Jesteśmy słabsi w dzień. Może również zdarzyć się taka sytuacja, że będę musiał na dzień zaszyć się gdzieś z dala od hotelu - odpowiedział. - Ostatnio mam parę interesów do załatwienia.
- Jakich? - spytałam, choć wiem, że nie powinnam. A jednak... może coś przydatnego powie.
- Niech cię to nie interesuje, skarbie. - wyszczerzył się wampir. I to tyle, jeżeli chodzi o jakieś informacje.
- Trochę szacunku dla Nefilim nigdy nie zaszkodzi - westchnęła Izzy.
- A więc. Zgadzacie się na moje warunki? Wy udzielacie mi ochrony, a ja wam informacji.

<Jace?>

Od Ariki do Alec'a (CD)

Powinieneś odpoczywać - powiedziałam niepewnie
- I tracić czas? - zaśmiał się bez krzty wesołości.
- Nic ci nie nie dadzą teraz treningi.
Chłopak spojrzał na mnie lekko poirytowany i prychnął.
- Zaatakował cię demon. Zostałeś poważnie ranny i chcesz trenować. To się nie może dobrze skończyć. Będzie jeszcze gorzej - odwróciłam wzrok.
Chłopak przez chwilę myślał, wodząc wzrokiem po całym pokoju.

<Alec?>

Od Renesme - c.d Raphael

- Nie z takim kosztem... - wymamrotałam pod nosem. Najwyraźniej nie widział jeszcze mojego stanu. W sumie nawet lepiej. Krew, którą wypiłam polując na łanie trochę mnie wzmocniła. Płuco mi się już zregenerowało. Zostały tkanki... Dodatkowo oparzenia, które nie zaczęły się nawet regenerować i gorączka, która nie spada.
- Posmarowałam ci oparzenia kremem... - powiedziałam - są prawie zagojone - dodałam. Odwróciłam wzrok i zaczęłam myśleć patrząc na ruiny domu łowców.
- Prześpij się... - popatrzyłam na niego ponownie. Wyprzedził mnie, bo już spał. I dobrze... uorządkuje sobie wszystko w głowie...
Złapałam się za głowę. Wszystko zaczęło mnie piec. Rana wypalona na nodze, ręce i opatrzona twarz. Starałam się nie syczeć, więc skuliłam się na siedząco i schowałam głowę pomiędzy nogami. Zacisnęłam zęby. Nie chciałam go budzić. Chociaż niech on nie cierpi z bólu i przemęczenia.
W przeciwieństwie do mnie...

Od Sebasiana CD Rachel , Raphael

Dzisiejsza noc... Piękna i dumna. Wynużyłem się z swojej kryjówki zamkniętej w skale. Wiatr rozwiał lekko moje włosy. Zamknąłem swoje czarne, jak tunele prowadzace w odchlan oczy i nasluchiwałem. Nikogo nie było. Nawet zwierzyny, tylko mrok nocy i szum drzew wypełniał  przestrzeń. Moja dzisiejsza misja jest zbyt haniebna dla mnie, ale ciekawość i zapotrzwbowanie była silniejsza. Wziąłem głęboki wdech, po czym magicznie pojawiły się skrzydła, którymi zatrzepotałem, powodując dość duży podmuch wiatru. Założyłem kaptur na głowę, i poprawiłem miecz przywieszony do boku. Z hałasem trzepotu skrzydeł wzbiłem się w powietrze. Omijałem drzewa, z krzywym tajemnicYm uśmiechem.
***
Widząc już z daleka Hotel Dumort. Wypatrztłem jedno z okien, po czym zbijając szybę wleciałem do pokoju, lądująv na kolano. Wstsłem i rozejrzałem się, a skrzydła znilneły. Zaczałem rozglądać się po pokoju, przejrzalem juz kilka szuflad w poszukiwaniu broni, gdy nagle usłyszałem kroki, poprawiłem kaptur, by  mieć pewność ze nikt nie zobaczy moich oczu i schowałem się za drzwiami. Do pokoju weszla dziewczyba, zmarszxzyla brwi i rozgladnela sie. Podszedla do okna i podniosla jeden z kawalkow szkla.
-Witam ~ powiedzialem tajemniczo, wynurzajac sie z cienia drzwi.

Od Raphaela CD Renesme

Zamknąłem ponownie oczy, nie miałem siły choć walczyłem by nie zasnąć. Po dłuższym czasie poczułem jak coś mnie dotyka. Moich ust dotkneła drewniana misa. A do ust wlała się ciecz. Metaliczny posmak.... Krew. Gdy wychyliłem już wszystko zaczełem nabierqć siły, lecz przez nadal panujący dzień było ti bardzo wolne. Dziewczyna wzieła moją dłoń i położyła na swojej.
-To moja wina...- zaczeła. - To wszystko... -
-Jeśli mi wybaczysz ściśnij moją r3kę 2 razy, jeśli nie.... Raz. Zmarszczyłem lekko brwi w bólu, i wziąłem rękę do siebie. Przewróciłem głową bardziej w jej stronę i powoli otworzyłem oczy.
-Przestań - wymamrotałem prawie niezrozumiale. -To nic takiego, my sobie pomagany

Od Rachel CD Raphael'a, do kogoś...

Kiedy doszedł do mnie sens pytania Raphael'a, trochę osłupiałam. Trudno było mi pogodzić się z przeszłością. Jednak Raphael'owi mogłam zaufać.
Westchnęłam ciężko. Żadne słowa nie chciały przejść przez gardło. A wciąż czułam badawcze spojrzenie chłopaka.
- Wiesz, pomińmy ten temat. Nie chcę rozdrapywać starych ran...- odpowiedziałam słabym głosem- Muszę już iść, dzięki za krew...
Skierowałam się do mosiężnych drzwi hotelu. Kiedy chwyciłam za klamkę, przeszedł mnie dreszcz wspomnień. Pociągnęłam klamką i zanim wyszłam za próg, obejrzałam się za siebie. Raphael stał w tym samym miejscu, pijąc krew. Pomachałam na pożegnanie, z trochę wymuszonym uśmiechem i ruszyłam do wielkiego domu.
Upewniwszy się, że nikt mnie nie śledzi ani nie kręci się blisko, przyspieszyłam do domu.
Zamykając skrzypiące drzwi i kierując się na piętro, wyczułam czyjąś aurę, złą aurę, która obeszła ju samy dom.
-Ktoś tu był...- mruknęłam cicho, rozglądając się dookoła w ciemności, wyciągając sztyblet na wszelki wypadek.

<Raphael lub ktoś??>

Od Renesme - c.d Raphael

Szumy trawy, którą właśnie wyrywałam z ziemi mało mnie uspokajała. Po chwili poczułam jak ktoś mnie dotyka. Popatrzyłam na Raphaela.
- Raphael... - poczułam ulgę, gdy zobaczyłam, że się obudził. Zauważyłam też, że chciał coś powiedzieć, ale nie miał jeszcze tyle sił.
- Nic nie mów - powiedziałam szybko - oszczędzaj siły... jak będziesz mógł ustać na nogach wrócisz do domu - wstałam podpierając się jedną ręką o drzewo - zaraz wrócę... - wzięłam miskę w której była woda i poszłam w stronę lasu. Zobaczyłam łanie. Zaczęłam cicho się do niej skradać. Nie wiedziałam, czy dam radę ją zabić, ale warto spróbować. Gdy byłam blisko skoczyłam na zwierzę z kłami. Łania próbowała mnie zrzucić ze swojego grzbietu i prawie jej się to udało, ale w końcu upadła martwa. Rozciełam ją i wypełniłam miskę krwią. Poszłam w stronę Raphaela. Kręciło mi się w głowie i miałam wrażenie, że mnie coś naciska. Usiadłam koło vampira.
- To nie jest ludzka krew, ale lepsze to niż nic - delikatnie złapałam go za głowę i pomogłam mu wypić krew. Gdy miska była pusta popatrzyłam na pogodę. Za około 4 godziny będzie zapadać noc.
- Nie powinnam Cię tam zabierać... - posmutniałam - nic by się nie stało, gdyby nie to, że tu dołączyłam - popatrzyłam na niego - Czy są jakieś szanse, że mi wybaczysz za to wszystko? - dałam jego rękę na swoją - dwa razy naciśniesz na moją rękę to znaczy, że tak. A jak raz znaczy, że nie.