Od Raphaela CD Hayley

-Nie, nie chcę. Wygadanie się komuś wcale mi nie pomaga. Nawet tego nie lubię. Zresztą,to moje prywatne sprawy - westchnąłem. - Bez urazy, ale nie potrzebuję psychologa - zdobyłem.się na słaby żart. -
-Rozumiem - wydusiła z siebie cień uśmiechu po czym wstała. -No nic, a szkoda, lubię bawić się w psychologa, i mieszać się w czyjeś życie - lekko.pukneła mnie w ramię. Zmarszczyłem brwi nie do końca wiedząc czy to ironia czy szczere wyznamnie, zignorowałem.to.
-Wiesz może w ktkrą stronę ktoś wziął ciała? Jakoeś ślady cbutów, ciągniętego ciała? Cokolwiek?
-Nic a nic - pokiwała głową, zakładając ręce na pierś. Ponownie zmarszczyłem brwi i przygryzłem.wargę w zamyśleniu. -Dziwne.....  Zastanawiałem.się czy może w archiwach nie było.podobnego przypadku... To jest możliwe.... Albo chociaz jakakolwiek informacja... Kto moflby masowo zabijać? Nie były to wilkołaki... Wampiry także... A taka sytuacja nie jest codziennością.
Szybko wstałem, z nadzieją i nowym.pomysłem
-Wracam do DuMortu, idziesz ze mną? Moźe w dokumentach coś będzie....
-No jasne- odparła i.wyprzedziła mnie, zostawiając w tyle już a połowie drogi.
~~~~
Szukaj tutaj - wskazałem.śrefniej wielkości półkę, z segregatorami i książkami, a ja zajmę się tą stroną - ta pokiwała niechętniw głową. Widać było, ze nie podoba jej się wysawanie rozkazkw czy słuchanie kogoś.
Wśród ksiazek nie znalazłem nic co by.przypominało tą sytuachę...  Lecz przypomniało mi się o moim archiwum. Wdzystkie rzeczy, przewinienia, dobre uczynki, bardzo dokładna historia.... Problemy czy związki, drzewo gebealogiczne..
Były na pöłce na której szlerała Hayley. Wzialwm do ręki kolejną ksiazke, mając szczerą nadzieję że dziewczyna nie trafi akurat na moje archiwum

Od Raphaela CD Renesme

-Masz chwilę?- pukając do.pokoju, jednocześnie uchyliłem.drzwi. -
Tak, jasne - zerwał się jak oszalały i przygotował krzesło bym mógł usiąść koło niego. Popatrzyłem.krzywo na Remesme. Thomas błagalnym tonem popatrzył ma mnie. -Kochanie, daj nam chwilę - zamknąłem za nią drzwi, lekko się uśmiechając.
-To co się stało?- spoważnoałem. - Nigdy nie wyglądałeś tak.... Przestraszony - mruknąłem.
-Coś złapało mnie w nocy, mówiło jakimś dziwnym jëzykiem króry powodował ból w uszach, dusiło mnie.... A po chwili znikneło - przełknął ślinę. Oparłem się o łokieć, marszcząc brwi. - Miałeś może jakiś wrogów? Nie wiem.... Coś przeskrobałeś?? - Mój umysł ciężko pracował. -Niee, raczej nie... No chyba ze liczyć wilkołaki, ale sam wiesz, bracie, nikt ich nienawidzi - prychnął. -Racja - wyprostowałem się na krześle. Nie chciałem nic mówić, ale miałem dziwne przeczucie ze to powiązane z byłym Renesme, koranem. Najprawdopodobniej szuka innego sposobu na zniszczenie jej.... Przez przyjaciół.