Roxanne Wayland

~ 21 lat ~ Głos ~ Hetero~
Cóż, Roxy jak na razie jest wolna.
~
M O C
Jednym spojrzeniem potrafi odczytać emocje osoby, na którą spojrzy. Ma też zdolność do czytania w myślach, jednak z tego nie korzysta zbyt często. Jest również Chodzącą Za Dnia, czyli wampirzycą, której światło dzienne absolutnie nic nie robi. Ma też w sobie dużo siły, jak na taką drobną istotkę. Stała się wampirem przez ugryzienie, wcześniej, jak jej rodzina - była Nocną Łowczynią. Do dziś nie może pogodzić się z tym, kim obecnie jest.
~
C H A R A K T E R
 Krótka, imprezowa piłka? Trafiłeś pod zły adres. Roxy jest osobą inną, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Prawda, że kolor włosów robi swoje, lecz jej osobowość jest z nim całkiem sprzeczna. Z początku potrafi być arogancka i wredna, jest wręcz mistrzynią ciętego języka, jak to ujął kiedyś jej kuzyn. Łatwo zyskuje zaufanie innych, wydawać się może, że jeśli znasz ją kilka dni, ufa ci i lubi, lecz w rzeczywistości jest inaczej. Daje po sobie poznać, że cię lubi, a tak naprawdę musi minąć sporo czasu zanim ci zaufa. Nie lubi tłumów oraz dużych grup ludzi, szczerze to w ogóle nie lubi ludzi, najlepiej się czuje samotnie lub w towarzystwie przyjaciół. Jest dosyć zabawną i pomysłową dziewczyną, często ma szalone pomysły a ci, którzy ją znają uwielbiają ją za jej poczucie humoru oraz dystans do siebie. Jest strasznie uparta i dosyć ciekawska, potrafi zrobić wszystko, aby powiedziano jej jakiś sekret czy niespodziankę, jednak nie narzuca się. Mimo wszystko bardzo skromna, co jeszcze należy dodać - nie chwali się i ma gdzieś zdanie innych oraz plotki na swój temat. Oczywiście szanuje opinie innych osób, lecz jeśli ktoś osądza ją po pierwszym spotkaniu ma takiego człowieka po prostu gdzieś daleko i zupełnie się nim nie przejmuje. Często powtarza sobie ''Umiesz liczyć? Licz na siebie! Innych twoje szczęście je*ie!''. Można by rzec, że jest to jej tak jakby życiowe motto. Co może być dość absurdalne, jest inteligentna i ma swój rozum, przez co rzadko się z kimś kłóci, uważa to po prostu za stratę czasu. Bywa, że wyczynia jakieś swoje mądrości życiowe i zaczyna zastanawiać się nad wszystkim, dosłownie. Zawsze uważa siebie za najgorszą, nie ceni po wyglądzie, a charakterze chociaż mówi, że wygląd też jest dość znaczący. Brzmi to trochę jakbym przedstawiła wam dwie różne osoby? Cóż, a to jeszcze nie koniec, szkoda, co nie? Otóż, Roxanne jest bardzo zmienna, wystarczy drobny czynnik aby zepsuć jej dzień - lub przeciwnie - naprawić go. Honorowa, odważna - jest godna poświęcić życie za ukochaną osobę, walczy zawsze do ostatniej kropli krwi, nieważne kogo, czy jej, czy wroga. Nie bawi się uczuciami innych i stara się ich nie ranić, bo dobrze wie, jak to jest. Bardzo przywiązuje się do osób, którym zaufała i najmniejsza zdrada może znacząco osłabić jej zaufanie. Jest stała w uczuciach i nie porzuca nikogo ''bo jej się tak podoba'', liczy raczej na stałe związki, a nie przelotne historie. Nie myślmy sobie jednak, że jest wiecznie smutną i użalającą się nad swoim losem dziewczyną - wręcz przeciwnie! Nie boi się żyć, a porażki przyjmuje godnie, choć w głębi duszy często bardzo ich żałuje i rozmyśla, jakby to było, gdyby zrobiła inaczej.
~
W Y G L Ą D
 Roxy to dziewczyna o szczupłej figurze, z szerokimi biodrami oraz udami. Ma naturalne, długie blond włosy oraz czarne oczy. Jest średniego wzrostu, ponieważ mierzy 172 cm a jej waga ma drobne niedociągnięcia, co równa się z niewielką niedowagą. Ma chudą i pociągłą twarz, na której dość często maluje się charakterystyczny, niepowtarzalny uśmiech. Mama zawsze powtarzała jej, że ładniejszego nie widziała, choć nie tylko ona. Ubiera się w stylu rock'owym, szczerze mówiąc woli spodnie oraz t-shirty niż sukienki, aczkolwiek w nie również się ubiera.
~
I N N E
 Popularny tutaj Jace Wayland jest jej kuzynem. Ona pochodzi z rodu Nocnych Łowców, lecz została ugryziona przez wampira i odtąd jest ich hybrydą.
~
H I S T O R I A
Roxanne wychowywana została jedynie przez matkę, ponieważ ojciec porzucił je zanim się urodziła. Mimo to miała dość przyjemne dzieciństwo, beztroskie i szczęśliwe. Dopiero jako nastolatka problemów zaczęło przybywać. ''Objawy'' bycia Nocnym Łowcą zaczęły rzucać się w oczy, przez co musiała przerwać naukę w szkole i jej matka musiała uczyć ją samodzielnie z pomocą znajomej. Jako nastolatka była buntowniczką, i dość często jej wybryki wpakowywały Marthę, czyli mamę Roxy w kłopoty. Mimo tego, obydwie były ze sobą bardzo blisko. Na swojej 18-stce poznała wampira, w którym się zakochała. On jednak tylko ją wykorzystał, zmieniając w ''krwiożerczego'' wampira. Kłopotów zaczęło przybywać, a Roxy była z tym wszystkim sama, bo jej więzy z matką zaczęły się pogarszać. Nie chciała nikomu o niczym mówić, dopiero, kiedy wyprowadziła się od matki zmieniła swój charakter oraz podejście do życia radykalnie.
~
Doświadczenie: 0 / Kontakt: Iza889 [howrse]

Od Clary CD Christopher'a

Padlam na lozko, wlosy rozprzestrzenily sie na wszystkie strony. Zwrocilam glowe w prawo i spojrzalam na ksiazke, lezaca na stoliku. Siegnelam ja i zaczelam czytac (...) Wyszlam z instytutu kierując się do lasu. Szłam sobie spacerkiem, gdy nagle zobaczyłam biegnącą łanie. Pobiegłam w jej stronę. Na miejscu ujrzałam ją nieżywą. Kucnęłam przy zwierzęciu, chwilę potem pod moje nogi spadł jakiś mężczyzna. Podniosłam brwi patrząc na niego i lekko się uśmiechnęłam, a nawet zachichotałam.
-Trochę jesteś za ciężki aby czaić się na drzewie-zaśmiałam się.
Oparłam ręce na kolanach i wstałam. Nieznajomy również się podniósł i otrzepał. Spojrzał na mnie badawczo.

<?>

Od Christopher'a CD Ktoś?

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca które przenikały między drzewami. Tej nocy spałem na twardej gałęzi w samym środku lasu. Energicznie otworzyłem oczy i zeskoczyłem na ziemię. Usłyszałem kroki, jednak nie były ludzkie. Po chwili między krzakami zobaczyłem brązową łanię, która miała być moją zdobyczą. Mimo że byłem człowieczej postury, lata spędzone w dziczy nadały mi kilka zwierzęcych odruchów jak na przykład drapanie się za uchem tylną nogą, czy jedzenie bez pomocy rąk. Podbiegłem do sarny na czworaka i przyczaiłem się za drzewem. Chwyciłem nóż który był przytwierdzony do mojego paska, po czym skoczyłem na zwierzę. Te nie zdążyło nawet odskoczyć ponieważ wylądowałem na jego grzbiecie i przeprułem szyje na wylot śmiercionośnym ostrzem. Łania upadła nie żywa na ziemię. Oblizałem nóż z jej krwi i kiedy już miałem jeść, usłyszałem ludzki głos. Wspiąłem się na drzewo i czekałem aż ktoś tu przyjdzie. Nie myliłem się, po jakimś czasie do zabitej sarny podszedł jakiś człowiek, lub przedstawiciel rasy bardzo podobnej do ludzi. Kucną nad zwierzęciem. Nagle gałąź na której siedziałem pękła, a ja spadłem pod nogi nieznajomej istoty.

ktoś?

Od Claudii - C.D Alec

- Wiesz co, zupełnie nie mam ochoty z tobą gadać. Mógłbyś czasem zachować się jak mężczyzna, a nie jak jakiś niewychowany chłopaczek. I skoro musisz już mnie oprowadzać, to mógłbyś też spróbować być miły. - powiedziałam, odwracając się na pięcie. Poszłam z powrotem do swojego pokoju i zamknęłam się w nim, nie zważając na to, że chłopak za mną poszedł pod same drzwi. Nie chciało mi się z nim gadać, bo po co? I tak zawsze radziłam sobie świetnie sama, nie potrzebowałam do tego nikogo. Byłam przyzwyczajona, że ludzie traktowali mnie jak zabawkę i śmiecia, oraz, że nie miałam prawa głosu, więc zwyczajnie nie chciałam mu przeszkadzać, skoro zawadzała mu moja obecność.

Alec?

Od Jace'a - Do Lokkiego (CD)

 Wyszedłem z gabinetu medyczki i pokierowałem się na zewnątrz, ponieważ czułem dziwną energię w pobliżu Instytutu. Kiedy wyszedłem przed budynek, coś złapało mnie za ręce i zakryło buzię, na co ja zacząłem się wiercić. Z tego, co wywnioskowałem napastników było kilku. W końcu się wyrwałem i odszedłem parę kroków w tył. Na szyjach porywaczy dostrzegłem runę Kręgu, co od razu rzucało się w oczy.
- Jace! Jak dawno się nie widzieliśmy! - krzyknął jeden z nich. Zmarszczyłem brwi i założyłem ręce na piersi, w wyraźnym zaskoczeniu.
- Dobra, powiecie o co tu chodzi, czy mam użyć przemocy? - zapytałem stanowczym głosem, mierząc ich lekceważącym spojrzeniem.
- O co chodzi? Jak to, nie wiesz? Twoje powołanie wzywa. - odezwał się najwyższy, miał jednak nade mną tylko trochę przewagi.
- Powołanie? Chcecie, żebym zdradził Nocnych Łowców i dołączył do Kręgu? - zacząłem się śmiać, nie mogąc już tego kryć.
- Twój ojciec kazał nam cię zgarnąć do niego. - odparł stanowczym głosem, chcąc do mnie podejść. Wyjąłem sztylet i przyłożyłem mu go do szyi, przyciskając do drzewa.
- Jakim prawem śmiesz tak mówić?! Mój ojciec nie żyje! - wykrzyknąłem głośno dysząc. Dwóch pozostałych odciągnęło mnie od swojego przywódcy.
- Najwyraźniej masz złe informacje, Jonathanie Morgerstern. - zaśmiał się.
- Jestem Jace Wayland, to ty masz fałszywe informacje. Szukasz nie tego, co trzeba. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Nie protestuj, tylko chodź. - wzruszył na to ramionami i złapał mnie za ramię. Kopnąłem go w brzuch a z dwoma pozostałymi zacząłem walczyć. Zrobiłem unik i podkosiłem mu nogi, następnie wbijając w niego sztylet. Kiedy jedyny sprawny z tej trójki się do mnie zbliżył i przyłożył mi ostrze do szyi na co tylko zaśmiałem się.
- No dalej, zrób to. Wasz szef chyba nie byłby zadowolony, gdybyście mi coś zrobili. - uśmiechnąłem się sarkastycznie. Zrobił skwaszoną minę i puścił mnie, a ja wykorzystałem jego nieuwagę powalając go na ziemię. Przygniotłem go nogą a następnie wbiłem sztylet. Jedyny żywy wstał i był zapewne gotów mnie zabić. Jednak coś od tyłu go przeszyło na wylot. Padł trupem na ziemię, a ja ujrzałem mojego ''wybawcę''.

Lokki?