-poradzę sobie - prychnęłam.
Podniosłam się i wyszlam na zalaną nocnym światłem ulicę, ściskając krwawiące ramię.
-igrasz ze śmiercią -powiedzial łowca dorównując mi kroku.
Nigdy wcześniej nie widziałam go w instytucie. W sumie możliwe. Mimo ze
jestem otwarta trzymam sie sama ze sobą i nie wychodzę za często.
Jedynie na treningi.
-Ryzyko to moje drugie imię -wyjaśniłam ciesząc się ciepłym drgającym
powietrzem. Wchłonęłam zapach miasta i wypuściłam powietrze.
-nie powinnaś.-odrzekł tylko.
Przez większość drogi milczeliśmy.
Właściwie cala drogę, aż do instytutu, naszego domu.
Będę się musiała wymykać teraz jeszcze dyskretniej, chociaż mi pewnie kogoś przydziela bym nie walczyla sama.
Gdy dotarliśmy do celu, chłopak odszedł już w swoją stronę.
-czekaj, nawet nie znam Twojego imienia!-zawolalam za nim, lecz on juz
poszedł. Zostalam sama w cichym, przypominającym wnętrze kościoła
pomieszczeniu.
Poszlam do skrzydła szpitalnego żeby mnie obejrzeli.
-znowu nocny wypad?-zapytala lowczyni ktora mnie opatrywala.
-ta. Wysłali za mną jakiegoś mruka który nawet mi nie powiedzial imienia
-wzruszylam ramionami ale natychmiast tego pozalowalam.
Bolalo jak chol.era
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz