Od Nathaniela - C.D Lzzy

Trening przebiegał bardzo płynnie. Ćwiczyłem z jakąś dziewczyną. Była dość dobra. Podczas przerwy opadłe zmęczony na ławkę i wytarłem pot ręcznikiem.
- Całkiem nieźle Nathaniel - usłyszałem głos trenera i spojrzałem się na niego - Ale...
- Mam się nie rozkojarzać, tylko być skupiony na swoim celu. Nie mogę się zawahać, bo to oznaczało by utratę swojego życia - wygłosiłem formułkę, która dziś od niego usłyszałem z kilkanaście razy.
- Dokładnie, szybko się uczysz - zaśmiał się
- Tsa - mruknąłem i napiłem się wody
Pod koniec treningu padałem dosłownie z nóg. Po powrocie do pokoju wziąłem zimny prysznic i przebrałem się w czyste ciuchy. Podczas kolacji spotkałem Lzzy. Wyglądała na zamyśloną.
- Co jest? - zapytałem - Stresujesz się przed polowaniem?
- Tak jakby - odpowiedziała bawiąc się widelcem i grzebią nim w sałatce
- Na pewno będzie dobrze - próbowałem jej poprawić humor - Na pierwszym moim polowaniu zgubiłem wszystkie noże, które służyły mi za broń oraz swojego parabatai - zaśmiałem się przypominając sobie to wydarzenie -  Odnalazł mnie dopiero w rzece, gdy zabił demona. Już przy pierwszym ataku demon zrzucił mnie z mostku. To nie była przyjemna kąpiel - dodałem
Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki uśmiech. Dokończyłem swoją kanapkę i chwilę zaczekałem na dziewczynę.
- Dasz sobie radę, jestem pewien, że to ty zabijesz demona, prędzej od swojego partnera - dodałem
(Lzzy?)

Od Nathaniela - C.D Williama

Spojrzałem na chłopaka nie dowierzając. Przyszedłem tu by poćwiczyć walkę wręcz, ale zamiast trenera pojawił się chłopak.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - powiedziałem drapiąc się po karku
- Wątpisz w moje umiejętności? - zapytał odwracając się do mnie tyłem i odchodząc do wyposażenia - A może wstydzisz się przyznać, że ledwo co trzymasz broń w walce?
Zgrzytnąłem zębami wkurzony.  Spojrzałem na chłopaka, który skupiony był na przeglądaniu  ostrzy. Chwyciłem pewniej nóż i wycelowałem w stronę chłopaka. Ostrze lekko drasnęło jego policzek, po czym wbiło się w ścinę. Chłopak odwrócił się zaskoczony przykładając dłoń do rozciętego policzka. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. Wbrew temu co zakładałem, odłożył sztylet i na jego twarzy pojawił się asymetryczny uśmiech. Byłem pewien, że jakoś zareaguje, ale grubo się myliłem.
- No więc zaczynajmy - powiedział podchodząc bliżej.
Spojrzałem na lekkie rozcięcie na jego twarzy. Krew przestała już lecieć, byłem pewien, że za kilka dni nie będzie nawet najmniejszego śladu. To nie była pomyłka, że go drasnąłem, to było celowe. Moje rzuty zawsze są precyzyjne.

~ - Jeśli będziesz opuszczał treningi, nigdy nie poprawisz swoich umiejętności - powiedział wysoki blondyn stojąc obok mnie.
- Ale są one strasznie nudne - mruknąłem od niechcenia, posyłając już któryś z rzędu krótki nóż w kierunku tarczy.
- Brak ci motywacji - zaśmiał się i podszedł do ściany na której widniała tarcza.
Patrzyłem się jak chłopak staje dokładnie przed nią.
- Co ty robisz? - zapytałem zdziwiony
- Rzucaj - powiedział - Tylko tak, aby mnie przy okazji nie zabić
- Zwariowałeś - powiedziałem - Wiesz, że nigdy nie trafiam w środek tarczy, a co dopiero...
- Poradzisz sobie - przerwał mi i  posłał  jeden z tych swoich przekonujących uśmiechów po czym spojrzał mi w oczy.
Podniosłem dłoń i wypuściłem ostrze z ręki, które wbiło się w ścianę za chłopakiem tuż przy jego szyi.
Po skończonym treningu ruszyliśmy do kuchni. Tam Oliver usiadł na stole i z nudów zaczął machać nogami.
- Naprawdę cię przepraszam - powiedziałem wyjmując bandaże
- To zawsze jakiś postęp - powiedział - Idzie ci coraz lepiej - uśmiechnął się
Chłopak miał drobne rany na twarzy i szyi, to było dzieło moich nieudolnych rzutów. Blondyn zdawał się tym nie przejmować, bo na jego twarzy  gościł delikatny uśmiech. Teraz nucił jakąś piosenkę i bacznie mi się przyglądał.
- Oliver?! Co ci się stało? Miałeś bliskie spotkanie z kotem? - zapytała spanikowana  Emily wchodząc do kuchni.
Spojrzeliśmy się na siebie nawzajem i obaj wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. ~

- Nathaniel? - usłyszałem i szybko wróciłem do rzeczywistości widząc przed sobą Will'a - Wszystko w porządku? - zapytał dziwnie na mnie spoglądając.
- Ta - mruknąłem wymijając go by wyjąć nóż tkwiący w ścianie, po czym go odłożyłem - W jak najlepszym - dodałem.
- To na początek poćwiczymy walkę wręcz - oznajmił stając na środku pomieszczenia - Później jak  dobrze pójdzie dołączymy sztylety
- Niech będzie - podszedłem do niego szykując się na atak
Stanąłem na rozstawionych nogach, aby mieć lepszą równowagę. Chłopak naprzeciwko mnie bardzo szybko się poruszał. Nim zdążyłem zauważyć leżałem już na deskach z ogromnym siniakiem na twarzy. Cios okazał się mocy, bo dopiero po jakiejś chwili się podniosłem.
- Żyjesz? - zaśmiał się - Powinienem był  cię ostrzec - prychnął
- Daruj sobie  - mruknąłem i już wiedziałem, że odpłacił mi się za to draśnięcie.
Nie pamiętam kiedy dokładnie ostatnio ćwiczyłem walkę wręcz. Prawdopodobnie miało to miejsce dwa lata temu. Po śmierci Olivera nie chodziłem na polowania, zostałem w instytucie i wypełniałem z Emily różne dokumenty, papiery. Tak dla mnie było dobrze. Swoje treningi ograniczałem tylko do rzutu nożem. Nie sądziłem, że tutaj w Nowym Jorku od razu zacznę od ćwiczeń.
- Pilnuj kroków - powiedział - To ważne, aby utrzymać kontrolę nad walką. Nie możesz się również wahać - doradził i w tym samym momencie wyprowadził cios.
Tym razem ominąłem go i gdy chciałem go zaatakować on uskoczył, zawsze był krok przede mną. Po serii moich upadków leżałem na podłodze i  ciężko oddychałem. Will stał nade mną z wyrysowanym uśmieszkiem na twarzy.
- Poddajesz się? - mruknął szturchając stopą moje nogi.
- Daj mi chwilkę - wysapałem.
- Zero kondycji  - stwierdził i poszedł po butelkę wody - Trzeba nad tym popracować.
- Po prostu mam zły dzień - mruknąłem zamykając oczy przed rażącym światłem.
- Każdy tak mówi. Liczyłem, że stać się na więcej... - usiadł na ławce znajdującą się pod ścianą.
Zerknąłem chwilę na niego po czym znów zamknąłem oczy. Byłem zmęczony jak nigdy. Ziewnąłem i już miałem zamiar zbierać się do swojego pokoju kiedy poczułem na twarzy zimną wodę. Podniosłem się gwałtownie wycierając twarz.
- Powaliło cię?!  - warknąłem podnosząc się z podłogi
- Skoro już wstałeś to znaczy, że odpocząłeś i możemy kontynuować trening - powiedział odrzucając w kąt pustą już butelkę po wodzie.
- Nie. Mam już dość - oznajmiłem kierując się w stronę drzwi.
Ignorując sprzeciwy chłopaka opuściłem pomieszczenie. Ruszyłem się przebrać. Do końca dnia nie wychodziłem z pokoju zagłębiając się w lekturze. Wieczorem usłyszałem pukanie do drzwi. Nie chciało mi się ruszać z wygodnego łóżka, więc czekałem aż ta osoba po prostu sobie pójdzie. Niestety to ją nie zniechęciło, a pukanie w drzwi się nasiliło. Westchnąłem zirytowany odrzucając książkę  na materac. Gdy byłem blisko, drzwi gwałtownie się otworzyły tym samym uderzając mnie w głowę. Po wypowiedzeniu  rzędu przekleństw spojrzałem na intruza, którym okazał się Will.
- Wybacz - mruknął, ale ja wiedziałem, że zrobił to celowo. Jego wredny uśmiech tylko mnie w tym utwierdził.
- Czego? - zapytałem opierając się o framugę drzwi.
- Idziemy biegać - oznajmił - Za pięć minut na dole
- Chyba sobie żart... - urwałem, gdyż w tym momencie pokazał mi sms od szefowej instytutu.
- Nie wiem skąd Maryse wiedziała, że się nie zgodzisz - powiedział
Przeczytałem treść dwa razy. Za każdym razem moją uwagę przykuwało zdanie ,,to jest rozkaz, nie prośba Nathaniel ~ Maryse''. Oddałem komórkę właścicielowi i spojrzałem wgłąb pokoju, gdzie czekała na mnie książka i wygodne łóżko.
- Może teraz się rozejdziemy do swoich spraw? Nikt nie musi wiedzieć, że nie poszliśmy pobiegać...
- Chciałbym - powiedział odsuwając się na bok i przepuszczając jakąś postać - Ale ona nie odpuści - wskazał kciukiem na kobietę o czarnych włosach - Maryse.
- O chol*ra - mruknąłem drapiąc się po karku.
- Wyrażaj się - upomniała i posłała mi mordercze spojrzenie - Clave wysłało cię tu, abyś się podszkolił. Emily wszystko mi o tobie powiedziała, nie ma sensu wracać do przeszłości. Jesteś nocnym łowcą i powinieneś się tak zachowywać. Nie odpuścisz już sobie ani jednego treningu - powiedziała surowo - Zaczniesz od poprawy kondycji - zakończyła i ruszyła do swoich spraw.
- Co ona tu robi? - warknąłem kiedy postać zniknęła z zasięgu wzroku - Czemu mi nie powiedziałeś, że z nią przyszedłeś?! - mruknąłem wkurzony patrząc się na śmiejącego się chłopaka. Gdy zwlekał z odpowiedzią, zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem i przebrałem się w wygodny strój do biegania i adidasy. Spojrzałem jeszcze raz na ciepły koc i książkę po czym opuściłem pokój.

(Will?)

Od Aleca Cd kate

-Nie wij się tak - wyszeptałem, marszcząc brwi. Dziewczyna ponownie jękneła z bólu. Złapałem ją mocnniej i pewnym krokiem szedłem przez las. Trwało to może piętnaßcie minut. W tym czasie nieznajoma ockneła się jeszcze kilka razy, raz nawet złapała mnie za ramię, wbijając swoje długie, czerwone paznokcie. Widocznie ból musiał być naorawdę mocny. Po chwili ujrzałem wejście instytutu. Narysowałem ledwo runę otwarcia. Dobrze że dziewczyna miała moją stelę ze sobą,  a nie schowała ją w najgłębrzym zakamarku DuMortu. Dobrze jefnak wiedziałem że działam wbrew Porozumieniom. Nienawidxiłem łamać zasad..
Ale łamiąc jedno, zatwierdzam drugie... Przyhruzłem wargę myśląc. Po chwili już pewnien swojej decyzju wstąpiłem do instytutu i zaniosłem dziewczynę do swonego pokoju. Położyłem ją na łóżku i próbowałem uleczyć. Lecz nie mogłem uży' run skoro była podziemną. Niepokoiłem się raną, zawszw wudawało mi się że wampiry są nieśmiertelne, ale ta rana nie chciała się goić. Nagle, dziewczyna ponownie złapsła oddech, i złapała kurczowo kołdrę, ściskając ją. Podniosłem brew czekając aż bóle ustspią.

Brak weny :(

Od Aleca CD Arika

-Dobrze - uśmiechnąłem się lekko. Byłem zadowolony że jedna z moich ulubionych broni spodobała się komuś. Mało kto w dzisiejszych czasach syawia na tradycyjną walkę. Wytarłem się z potu i napułem wody. Dziewczyna poszła w ślad za mną. Po ćwiczeniach, obaj byliśmy głodni. Jednak to wymaga dużo wysiłku, i zabiera sporo energii.
***
W kuchni było jasno jak zwykle w sumie. Był pożądek,  a wszystkie brudne nacztnia były w zlewie lub na suszarce. Podszedłem do blatu i przygotowałem dwie kanapku z sałatą, serem i pomidorem - takie jak lubię najbardziej. I rozdxieliłdm na dwa talerzyki. Arika siedzisła przy stole, przeglądając coś w telefonie,i co chwila patrząc na noą runę na ramieniu. Podsunąłem jej pod nos talerzyk.
-Smacznego - uśmiechnsłem.się sisdakąc obok
-Moje ulubione - dodałrm, oblizuj#c wargę.

Od Kate CD Alec'a

Nagle ocknęłam się. Z początku nie mogłam oddychać, ale po chwili już dyszałam łapczywie łapiąc powietrze. Gdy unormowałam swój oddech skupiłam się na tym, co właśnie się działo. Spojrzałam na Nocnego Łowcę zdziwiona, jednak zanim zdążyłam zastanowić się, co się stało poczułam okropny ból w boku. Wygięłam się i dotknęłam rany, gdy wróciłam rękę była zakrwawiona. Nawet nie wiem kiedy, ale wilkołak musiał mnie zranić. Jakaś trucizna nie pozwalała mi się regenerować, a rana siniała.
-G-gdzie ty mnie z-zabierasz?-wydyszałam.
-Do instytutu-odpowiedział.
Spróbowałam się podnieść, ale wtedy ból przeszył całe moje ciało. Jęknęłam głośno.
-N-nie ch-chce-powiedziałam.

Alec?

Od Ariki do Jace'a (CD)

Spoglądałam jeszcze chwilę w miejsce, gdzie przed chwilą zniknął chłopak. "Odpocznij" powiedział. Żeby to jeszcze było takie łatwe....
Udałam się od razu do swojego pokoju. Zmęczona przebrałam się w coś lekkiego, wzięłam szybki prysznic i usiadłam przy niewielkim stoliczku, na którym już czekały papiery. Spojrzałam na zegar. Wskazywał czwartą nad ranem. Westchnęłam ciężko. Czeka mnie zarwana noc. Wiem, że mogłabym pójść spać, jednak wolałam nie ryzykować. Skoro Jace usłyszał, jak w nocy krzyczę, nie wiadomo, czy ktoś jeszcze tego przez przypadek nie słyszał. Lepiej nie ryzykować. Czym jest jednak jedna zarwana noc względem tego, że to wszystko nie wyjdzie na jaw? Moim zdaniem jest warto. Jutro raczej i tak nigdzie się nie będę wybierać.
Potrząsnęłam głową, aby odpędzić ponure myśli i zmęczenie, które coraz bardziej dawało o sobie znać. Wzięłam coś do pisania i zaczęłam wypełniać raporty. Opisywałam wszystko najdokładniej, jak potrafiłam. Opisałam jak się tam znalazłam, co się wydarzyło i jakie demony i w jakiej liczbie widziałam.
Kiedy znów spojrzałam na zegarek było w pół do szóstej. Nie spodziewałam się, że tak szybko to skończę. Miałam nadzieję, że zejdzie mi się z tym dłużej. Westchnęłam zrezygnowana. Byłam wyczerpana, ale nie chciałam sobie pozwolić na sen, dlatego właśnie przebrałam się w strój bojowy i udałam się do sali treningowej. Postanowiłam, że raporty złożę później. Teraz i tak wszyscy śpią.
Dzisiaj ćwiczyłam walkę wręcz. Uderzałam raz po raz w worek treningowy, pogrążając się w myślach.
Jace miał rację. Praktycznie wszyscy Nocni Łowcy stracili swoich rodziców, a ja jestem słaba, że tak się tym przejmuje. Choć wątpię, że ta większość przyczyniła się do śmierci bliskich. Gdybym wtedy szybciej zareagowała. Gdybym nie wypuściła miecza, nie dała się schwytać tym dwóm demonom, uratowałabym ich. A ja okazałam się słaba i przez to zginęli. To wszystko moja wina...
Uderzałam w worek coraz mocniej i mocniej, choć nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam sfrustrowana i zła.
- Czy ten worek coś ci zrobił, że tak się na nim wyżywasz? - usłyszałam lekko rozbawiony głos za sobą.
Odwróciłam się szybko, zdyszana, i zobaczyłam Jace'a.
Co on tu robi o tak wczesnej godzinie? - zastanowiłam się.
- Ja... - zaczęłam, ale pokręciłam głową. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.

<Jace?>

Od Ariki do Alec'a (CD)


Powtarzałam sobie w myślach kolejne czynności. Ustawiłam się, wzmocniłam uchwyt, napięłam mięśnie i zaatakowałam. Oczywiście, jak to było do przewidzenia Alec odparł każde moje uderzenie. A i ja parę razy oberwałam.
Za każdym razem chłopak mówił mi, co źle wykonałam, a ja starałam się korygować moje błędy. I tak w kółko, pozycja, atak, pozycja, atak.
Po dość niedługim czasie byłam już całkiem zmęczona.  Zdyszana wykonywałam po kolei następujące po sobie sekwencje.
- Chcesz odpocząć? - spytał chłopak
Kiwnęłam głową na zgodę, zbyt zmęczona na wypowiedzenie tego na głos.
Muszę przyznać, że dobrze mi się walczyła tą bronią, dlatego wiem, że będę kontynuowała treningi. Znaczy, że jutro znów czeka mnie męczący dzień.

<Alec?>

NOWY EVENT

Witam wszystkich członków naszego bloga. Chciałabym ogłosić Event, a mianowicie jest to bal, organizowany dla wszystkich ras. Przedstawiam zasady oraz, co ma znaleźć się w opowiadaniu:

Dla Nocnych Łowców
Bal dla Nephilim ma odbyć się w Sali Głównej w Instytucie. Tematem głównym są wampiry. Tak, dokładnie to, co przeczytaliście. Każdy biorący udział, ma przebrać się za wampira ( w opowiadaniu napisać dokładnie, jak wygląda jego strój, czego użył itd ), oraz opisać ciąg dalszy imprezy. Kogo spotkał, z kim tańczył, wymyślić różne zabawy. 

Dla Wampirów
Bal dla Wampirów ma odbyć się w Sali Głównej w Hotelu DuMort. Tematem głównym jest tęcza, wiosna oraz wszystko, co kolorowe. Chodzi tutaj o to, aby przedstawić zupełne przeciwieństwo wyglądu wampirów, najlepiej, aby były to neonowe kolory ( w opowiadaniu mamy uwzględnić dokładnie, jak wygląda strój, dać linki do części garderoby itd, oraz napisać ciąg dalszy imprezy, czyli - kogo spotkał, z kim tańczył, wymyślić różne zabawy).

Dla Wilkołaków
Bal dla Wilkołaków ma odbyć się w Restauracji Jade Wolf. Tematem głównym jest średniowiecze. Każdy biorący udział ma za zadanie przedstawić ''starszą'' wersję siebie. Fryzura z tamtych lat, garnitury, sukienki i inne takie rzeczy ( w opowiadaniu mamy uwzględnić dokładnie, jak wygląda strój, dać linki do części garderoby itd, oraz napisać ciąg dalszy imprezy, czyli - kogo spotkał, z kim tańczył, wymyślić różne zabawy).

Dla Czarowników
Bal dla Czarowników ma odbyć się w klubie Pandemonium, zarezerwowanym specjalnie dla nich na tę okazję. Tematem głównym jest przeciwieństwo siebie. Polega to na tym, że każdy chętny ma za zadanie przerobić siebie na przeciwieństwo swojej płci - czyli płeć przeciwną. Faceci na kobiety, a kobiety na mężczyzn ( w opowiadaniu mamy uwzględnić dokładnie, jak wygląda strój, dać linki do części garderoby itd, oraz napisać ciąg dalszy imprezy, czyli - kogo spotkał, z kim tańczył, wymyślić różne zabawy).

Dla Fearie
Bal dla Fearie ma odbyć się w ich świecie, w zamku Królowej. Tematem głównym jest przeciwieństwo ich rasy - czyli przeciwieństwo wyglądu oraz stylu Fearie. Fryzura typowa dla ludzi, nocnych łowców, ubrania wilkołaków lub czarowników. Na co się przerobimy - jest to zupełnie nasza decyzja!  ( w opowiadaniu mamy uwzględnić dokładnie, jak wygląda strój, dać linki do części garderoby itd, oraz napisać ciąg dalszy imprezy, czyli - kogo spotkał, z kim tańczył, wymyślić różne zabawy).

Główną nagrodą jest otrzymanie dodatkowej mocy, o wiele potężniejszej, od tych, które mamy dotychczas, takie jak np. latanie, przenikanie przez ściany itp. Wymagana liczba słów w opowiadaniu konkursowym to 500. Są trzy miejsca, a także, na potrzeby tego eventu oraz nadchodzących, stworzono w formularzu podpunkt ''Doświadczenie'', za które potem również można otrzymać dodatkową moc. Za 1 miejsce otrzymujemy 6 punktów doświadczenia, za 2 dostajemy ich 4, a za 3 miejsce 2. Dodatkowo, jeżeli opowiadanie będzie bardzo długie, ładne słownictwo, bez błędów ortograficznych, i wszystko dokładnie oraz ładnie opisane, można, jako wyróżnienie otrzymać jednego z wybranych koni z konta Izy889, który będzie miał potem dodane Objęcie Morfeusza.

Prace możemy wysyłać do dnia 20.04.2016r do Iza889 na howrse lub izkaaaa555@gmail.com na gmailu.

ŻYCZĘ OWOCNEJ PRACY!


Od Lzzy CD Wiliam

. Nie wiedziałam co mam robić, gdy William odszedł. Jednak nie biegłam za nim, nie krzyczałam. To nie miało sensu. Dziwne bylo, że mnie szukal, by w złości zacząć przepraszać. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie.
Gorące łzy spływały mi po twarzy. Usiadlam na łóżku i schowalam twarz w dłoniach. Czy chciałam z kimś pogadać ? No jasne. Z Williamem.
Na spokojnie.
Nie wiem, jak mam z nim polować.
Wyszlam z pokoju i poszłam do trenera. Chciałam zmienić partnera.
-niestety. Jesteś Nefilim. Musisz stawić temu czola-usłyszałam
w drodze powrotnej spotkałam Nathaniela którego odprowadzilam do sali i wróciłam do siebie. Tam zaczęłam się przygotowywać do lowow.
Zakreśliłam runy stela, uzbroilam się i związałam włosy, ukazując na karku tatuaż w kształcie wijącego się węża.
Zeszłam na zbiórkę kolo 19. Razem z Willem dostaliśmy dosyć latwego demona razy dwa.
Nie miałam śmiałości odezwać sie do niego. Patrzyłam pod nogi gdy szliśmy na róg piatej alei gdzie znajdował się klub Pandemonium.
Mieliśmy udawać ze przyszliśmy się bawić...
W tym nastroju, raczej to nie możliwe.
Westchnęłam.
Dlaczego to musiało się tak potoczyć?
Niedługo potem poszliśmy do klubu. Ochroniarz nad przepuscil od razu , bez kolejki.
Zaczelam przeczesywać tlum wzrokiem.
Odnalazlam demona przy barze i ruszylam w jego stronę. Wygladal jak nastolatek. Irokez, czarne ubranie.. Udawal że pije wódkę.
Dosiadlam się.
-hej-odezwał się z uśmiechem.-postawić ci cos?-zapyta demon-nastolatek.
-jasne. Ale może chodźmy stąd? Za klub.-powiedziałam.
Zadziałało.
Wyprowadzilam go na tyły budynku,a on jeszcze nie zauważył.
Udalam uśmiech. Zobaczyłam skradajacego sie za mną Williama.
Ciekawe czemu za mną szedł. Miał załatwić drugiego.
Od razu zabrałam się do dziela. Odwinęłam pejcz z ręki, i jednym ruchem przecielam pierś demona. Który od razu zmienił się w mgłę.
-ja już. Skonczylam-odezwałam się do chłopaka zwijając pasek wokół nadgarstka

(William?)

Od Raphaela CD Renesme

Musiałem coś wymyślić, to za duże niebezpoeczejńswo dla dziewczyny. Łowcy mogą zrobić jej znowu coś złego i ich nie obchodzi to, że ona chce tylko na coś odpowiedź. Przygryzłem wargę i stanąłem na śtodku pokoju przyglądając się marynarką i myśląc. Już po chwili wiedziałem co robić.
***
Rozglądnąłem się po lesie i wyszukałem przedmioty, które były mi potrzebne do pułapki. Po dłuższej chwili skończyłem. Wiedziałem kędy dziewcxyna będzie przechodzić, śledząc ją wyczułem to. Usiadłem e krzakach na poboczu i spojrzałem w niebo. Było pięknie, jak zwyklr. Tylko nigdy nie zwrwcam uwagi na szczegóły, a one są naprawdę piękne. Gwiazd są tysiące a nawet i miliony, na każdej coś się dzieje.... Zmarszczyłem brwi i zamknąłem oczy, myśląc. Nie potrwało jednak to długo. Usłyszałem dźwięk liny a już po chwili, dziewczyna wisiała kilka metrów nad ziemią. Uśmiechnąłem się pod nosem i wstałem. Gdy wyszedłem zza krzaków Renesne szarpała się, usiłując dotknąć sztyletów. Uśmiechnąłem się  chytrze.
-Zadowolony?-  dxiewczyna była lekko zbulwersowana. - Możw mnie uwolnisz?- szybko dodała, nadal się szarpiąc. Oparłem się o drzewo, payrząc na Renesme w lekkim rozbawieniu. Ta, dopiero teraz zauważyła fakt, że widać jej bieliznę. Szybko podwineła bluzkę i schowała ją w spodnie, lekko się rumieniąc. Nastała cisza.
-No cóż.... - odezwaŁem się w końcu podchodząc do dziewczyby i patrząc w górę. -Ale nir masz iść do nocnych łowców- dodałem stanowczo, po czym zacisnąłem dłoń, używając demonicznej mocy  a lina obluzowała się, uwalniając nogu dziewczyny. Nie pomyślałem jednak nad skutkiem. W jednej chwili runąłem razem z Renesne na ziemię.

Od Renesme - c.d Raphael

Kiedy poszłam do pokoju opadłam na łóżko. Czemu nie chce mi pozwolić znaleźć odpowiedzi? Może myśli, że chce wrócić do łowców i ich zabić? Co w tym przypadku też powinnam zrobić... ale bardziej mi zależy na znalezienie odpowiedzi. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju zabierając ze sobą torbę. Musiałam z nim pomówić. Zapukałam do jego gabinetu.
- Proszę - powiedział, a ja od razu otworzyłam drzwi. Raphael segregował swoje marynarki, a na biórku masę papierów.
- Musimy pogadać - powiedziałam odkładając torbę obok.
- Nie słuchałaś nie...
- Nie chce zemsty - przerwałam mu - źle mnie zrozumiałeś... Chce tylko znaleźć odpowiedź która kryje się gdzieś w lesie. Nie chce atakować łowców tamta sytuacja to był wypadek przy pracy - wzięłam torbę - Nie idę na wojnę - odwróciłam się w stronę drzwi i popatrzyłam na niego latem oka - nie chce, by ktoś umierał. Chce tylko coś znaleźć - otworzyłam drzwi - z całym szacunkiem, ale jestem zmuszona złamać twój zakaz - wyszłam i poszłam w stronę lasu.

*15 minut później*

Byłam już w lesie. Tym razem wiedziałam którędy iść i czego szukać. Zaczęłam grzebać w trobie.
- No gdzie to jeAAAA! - przerwał mi lot w górę. Zaczęłam wisieć do góry nogami parę metrów nad ziemią.
- State pułapki łowców... - zaczęłam sięgać po sztylety - Gdzie są moje sztylety?! - spojrzałam w dół i zobaczyłam wbite w ziemię oba sztylety. Na dole też leżała torba - wspaniale... - zobaczyłam owinięty linią kamień na ziemi. Nad ziemią byłam dobre dwadzieścia metrów. Zobaczyłam, że Raphael zaczął podchodzić w moją stronę z uśmiechem. 
- Zadowolony? - przewróciłam oczami - może jaśnie łaskaw mnie uwolnisz?  Bez sztyletów sama tego nie zrobię- wnet koszulka mi się podwinęła tak, że było widać moją klatkę piersiową. Gdy sobie zdałam z tego sprawę szybko ją poprawiłam i zrobiłam się lekko czerwona.

Od Aleca CD Magnus

Wieczorem, otrzymaliśmy wezwanie o wampirze, osuszającym z krwi dużo przyziemnych. W sumie takie akcje były mu obojętne. Zerwałem się z krzesła i już po chwili byliśmy w jednej z głównych sal instytutu. Hodge pokazał nam co i jak, a gdy to zrobił zabraliśmy broń i ruszyliśmy
.***
Pandemonium był zatłoczonyx jak zawsze. Izzy znowy chciała tańczyć i bawić się, zaominając i misji, ale szybko przywróciłem ją do porządku. Nagle, jak z pod ziemii jakiś metr przed nami pojawił się Bane. Jak zwykle pomalowany, ze świecącymi dodatkami.  Założyłem ręxe na pieś.
- co was sprowadza w moje skromne progi?- powiedział to majestatycznie, z przepychem.
-wampiry!- zaentuziowała Izzy.
- Ta... - potwierdził Jace. Widząc ich reakcję nie dodawałem słów od siebie.
-Jeden wampir łamie porozumienia _- dodałem, uzyoełniając odpowiedź. Dopiero tersz zauważyłem że Bane się na mnie patrzy. Odwróciłem się w stronę Izzy, która najwyraźniej nie posłuchała się mnie do końca, bo ppdrywała jakiegoś faceta przy barze. Jace natomiast chodził mierząc podziemnych, jaky miał skaner w oczach.
Poruszyłem się niesokojnie. I spojrzałem w dół na Magnusa. Chrząknąłem i przełkną(em ślinę. Czułem się niezrecznie.
-Wszystko okay?- urwałem krótko marszcząc brew.