Od Raphaela CD Renesme

Nie mogłem tego zrozumiec, przeciez moglem jej pomoc. Umiem o siebie zadbac, nikt by mnie nie zabil. Zreszta mogłem zawołać wszystkie wapiry. Przyszły by z pomocá w mgnieniu oka. Zagryzłem zęby i pokręcikem głową. Mialem mętlik w umyśle. Tyle ostatnumi dniami się wydarzylo ze powoli zaczalem tracic kontrolę nad wszystkim. Wampirami, dokumentami. Hotelem.... nawet wamiprzyca nie chce się mnie sluchac. Bylem juz tym zmeczony.
-Ale nigdy tego nie rob ponownie- dodalem nagle, jakbym mowil do malej dziewczynki.
Objalem powoli Renesne nadal pograzony w mysli.Bylo ciemno, drzewa szumialy w swietle ksiezyca ktory oswietlal niklo las. Spiew swierszczy idealnie komponowal sie z lekkimi szmerami drzew.
-Renesme....- odezwalem się spokojnie. Przetwajác ciszę.
- Gdy serce płonie , a ty patrzysz na osobę i chcesz zapewnić jej bezpieczeństwo, martwisz się o niá i najchętniej byłbyß z nia wszedzie, bez wzgledu na okolicznosci....- patrzylem się w dal, wypateujac czegos  w ciemnosciach, pozornie.
Rozluznilem uscisk i spojrzalem na dziewczynę.
-Czy ja jestem chory?- spytalem powaznie. Choc pytanie moglo wydawac się banalne.

Od Nathaniela - C.D Williama

Gdy chłopak zniknął za drzwiami łazienki ja nadal zostałem w pokoju i czekałem aż wyjdzie. Po kilku minutach usłyszałem otwierające się drzwi.
- Masz zamiar tu zostać czy idziesz ze mną do Maryse przekazać, że członkowie kręgu wrócili i są niedaleko Instytutu? - zapytał obojętnie.
Dopiero teraz odwróciłem się spoglądając na Willa. Wyglądał już nico lepiej, nie widać było śladu ostatniej rozmowy. Westchnąłem podnosząc się z materaca.
- Już idę - odpowiedziałem wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Spojrzałem chwilę na chłopaka.
- Nosisz soczewki? - zdziwiłem się
Doskonale pamiętam jakiego koloru były jego oczy. Teraz były zielone, nie błękitne.
- Jak widać - mruknął pod nosem przyśpieszając kroku.
Maryse znaleźliśmy w bibliotece. Siedziała pochylona przy biurku i przeglądała jakieś stare księgi i wypełniała papiery. W pomieszczeniu nikogo nie było. Pomieszczenie było puste, z wyjątkiem nas i czarnowłosej kobiety. Świetnie się składało, nikt nie będzie przeszkadzał w rozmowie.
- Maryse? - zapytałem podchodząc bliżej
- Potrzebujesz czegoś Nathaniel? - zapytała wciąż nie podnosząc wzroku znad kartek.
Dopiero po krótkiej chwili spojrzała się na mnie i zauważyła również Willa. Odłożyła dokumenty na bok i spojrzała wyczekująco, uważnie nam się przyglądając.
- Co się stało? - zapytała wprost krzyżując ręce na piersi.
- Chodzi o coś bardzo ważnego - zacząłem czekając aż Will coś doda.
Stał nieco z tyłu wpatrując się w podłogę. Westchnąłem drapiąc się po karku.
- Tak? - dopytywała się Maryse nieco zdezorientowana
-  Członkowie kręgu wrócili i są niedaleko Instytutu - powiedziałem wprost
- Jesteście pewni? - zapytała nie dowierzając
Wstała z krzesła i dłonie oparła na biurku.
- Na pewno, sam widziałem na własne oczy - odparł William podchodząc bliżej i włączając się do rozmowy - Widziałem zabójcę moich rodziców - dodał już nieco ciszej.
Maryse zacisnęła usta w cienką kreskę i zamyśliła się przez chwilę. W pomieszczeniu zapadło długie milczenie. Atmosfera była napięta. Stałem nie wiedząc co mam zrobić, czy powiedzieć.
- Dziś wieczorem zwołam spotkanie w Sali Głównej, trzeba też zawiadomić Clave - powiedziała Maryse odchodząc od biurka.
Skierowała się w stronę drzwi. Chwilę się przy nich zatrzymała.
- Przekażcie reszcie wiadomość i nie wychodźcie dziś  z Instytutu - dodała - Nie róbcie nic głupiego - zastrzegła.
Wyszła zamykając drzwi. Westchnąłem oddychając głęboko i podszedłem do okna wyglądając przez nie. Zapowiadało się na deszcz. Czarne chmury zasłoniło niebo.
- To co teraz? - zapytał chłopak
- Zobaczymy co powiedzą na zebraniu - powiedziałem - Na pewno go odnajdą.



(Will?)

Od Mirca

Ten zapach... Kuszące. Jeszcze nigdy nie czułem tak intensywnego zapachu krwi. Właśnie zszedlem ze sceny, gdzie zarobilem grając dla śmiertelników. Niektóre śmiertelniczki, a właściwie większość są po prostu głupie. Szkoda, ze nie wiedza jakie czycha na nie niebezpieczeństwo, przychodząc tutaj....
-Mirco, proszę podpisz... Daj zdjęcie...
Wnerwiające, lecz dzięki temu mam za co żyć, chociaż egzystencja w ciele, które powinno juz dawno zgnić, nie jest warta nazywania jej życiem.
Wsiadłem do samochodu i odjechałem anonimowo. To dużo mniej kłopotliwe niż zamiana w szczura czy nietoperza...
Jechałem, zamyślając się.
Nagle szybko przed samochodem przebiegla jakaś postać. Dziewczyna. Zatrzymałem się gwałtownie i wyskoczylem z auta.
-do cholery jasnej!-wrzasnąłem.-nie strasz ludzi-krzyknąłem za wampirzyca ale ta odbiegła.
Wsiadlem do auta.
Podjechałem pod dom, a potem poszedłem pieszo na drinka.
W klubie dla rasy spotkałem...
-nie no, następnym razem nie właz pod kola komuś -powiedziałem do wampirzycy siedzącej samotnie przy barze.-nie zginiesz, ale pokazywanie się śmiertelnikom nie jest dobrym pomysłem.-dodałem. Kipiąc ze złości.

(wampirzyca?)

Od Lzzy - C.D Nathaniela

-samotne wyprawy...-westchnęłam przeciągle patrząc się w talerz.-troche ich było -powiedziałam.-no wiesz... W poprzednim instytucie, tak jak i tutaj, lubiłam się wymykać nocami na polowania. Często mnie za to karali, no ale cóż ... To byl mój żywioł. Odkąd...-zawiesiłam się.
-odkąd co?-zapytal Nathaniel delikatnym głosem, który wnioskowal, ze nie chce być za wścibski i nie chce mnie urazić.
-zginął mój parabatai. Ta więź... Odczulam to,mocno. Zerwanie tego łańcucha. Ledwo to,przeżyłam. Demon, potężny, zabił go. Od tamtej pory samotne wypady staly się moim nałogiem.-opowiadalam-a czarę goryczy przelała śmierć mojej rodziny. Wtedy oddałam się temu namiętnie. Chcę pomścić ich śmierć -zakończyłam.
Z oczu,polecialo,mi pare lez. Nie, nie będę płakać, upomniałam się w duchu. Nie przy chłopaku.
-ej, spokojnie-powiedział, kładąc mi swoją dlon na moją w przyjacielskim,geście -nie udawaj że jestes znieczulona. Lży muszą lecieć, by mieć piękniejsze oczy i by cala złość i frustracja, mogla ulecieć -powiedzial.
Otarlam lży wierzchem drugiej wolnej dloni.
-po,prostu strata boli.

(Nathaniel?)

Od Williama CD Nathaniela

Spojrzałem na niego zszokowany i lekko przerażony. Co on do cholery chce zrobić?!
- Nie możesz! Skoro moi rodzice sobie nie dali z nimi rady to tym bardziej ty też nie dasz rady! Oni cię zabiją! - krzyknąłem i odsunąłem się gwałtownie od chłopaka. 
Niech sobie nie myśli, że puszczę go na pewną śmierć. 
- Ale... - zaczął chłopak.
Zgromiłem go wzrokiem. Po chwili wstałem. Ruszyłem do łazienki. Spojrzałem w lustro. Boże... Jak ja wyglądam? Przemyłem twarz wodą. Ten raz będę musiał użyć makijażu... Nie mogę pozwolić aby ktoś zobaczył, że płakałem. Szybko to załatwiłem i spojrzałem ponownie na moje odbicie. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że miałem całe zaczerwienione oczy. Westchnąłem. Otworzyłem szufladę i spojrzałem na soczewki kontaktowe. Niestety nie posiadałem przezroczystych ani w kolorze moich oczu. Po chwili założyłem te zielone. Teraz wyglądałem w miarę normalnie. Wyszedłem z pomieszczenia i rozejrzałem się po pokoju. Na łóżku nadal siedział Nathaniel. Ruszyłem w stronę drzwi. Uchyliłem je i spojrzałem ponownie na chłopaka.
- Masz zamiar tu zostać czy idziesz ze mną do Maryse przekazać, że członkowie kręgu wrócili i są niedaleko Instytutu? - zapytałem obojętnie.

Nathaniel?

Od Nathaniela - C.D Williama


Wsłuchiwałem się w opowieść chłopaka w skupieniu. Widziałem jak ciężko mu o tym mówić. Sam nigdy nie poznałem swoich rodziców. Nie wiem kim są, czy żyją, jak mają na imię. Nic o nich nie wiem. Od zawsze moją rodziną była Emily  i wszyscy Nocni Łowcy z instytutu w Londynie. Will też ich nie ma, jego rodzice zostali zabici, a utrata ich jest znacznie gorsza niż ich niepoznanie. Dopiero kiedy skończył mówić odwrócił się w moją stronę. Widziałem na jego twarzy spływające łzy. Znów płakał. To musiało być naprawdę silne przeżycie dla niego.
- Nie wiem co robić... - powtórzył
- Będzie dobrze - powiedziałem kładąc dłoń na ramieniu chłopaka, by go pocieszyć i uspokoić - Myślę, że oni już zapomnieli - kontynuowałem wpatrując się w twarz chłopaka - Minęło kilka lat...
- Ale ON tu był - powiedział cicho patrząc gdzieś przed siebie
- Nic ci nie zrobi - dodałem pewny swoich słów
- Nie możesz być niczego pewny - odparł spuszczając głowę w dół - Na pewno dokończą to co zaczęli...
Widać było, że bardzo się boi. Westchnąłem przez chwilę zastanawiając się co mógłbym dla niego zrobić. Nie znałem chłopaka dość dobrze, ale nie chciałem by cierpiał.
- Will? - chciałem zwrócić na siebie jego uwagę, ale nie reagował.
Zabrałem rękę z jego ramienia i dotknąłem delikatnie  jego policzek unosząc jego podbródek, by na mnie spojrzał.
- Ale mogę ci obiecać, że zrobię wszystko co tylko będę mógł - powiedziałem spoglądając mu w oczy - Daj mi czas a odnajdę zabójców twoich rodziców.

(Will?)

Od Magnusa CD Aleca

- Ja... Powinienem już iść... - wyjąkał chłopak, poprawiając kołczan, spoczywający na jego ramieniu.
Nie odezwałem się. Odłożyłem kieliszek na stolik. Alec najwyraźniej chcąc skorzystać z chwili lekko uchylił drzwi. Przewróciłem oczami i pstryknąłem palcami. Natychmiastowo przed chłopakiem pojawił się niewielki, niebieski płomień. Alec odwrócił niepewnie głowę i spojrzał na mnie.
- Nie uważasz, że to tak trochę niegrzecznie wychodzić w środku rozmowy? - zapytałem patrząc się prosto w jego oczy.
Zapadła cisza. Żaden z nas się nie odzywał.
- Eh... A myślałem, że wasza rasa zna choć trochę kultury - dodałem nagle i pokręciłem głową nie dowierzając.

Alec?

Od Renesme - c.d Raphael

Lekko otworzyłam oczy rozglądając się. Las... drzewo... ziemia. Prze de mną był zmartwiony Raphael.
- C... Co ty tu robisz? - zapytałam. Każde słowo sprawiało mi ból, ale starałam się, by tego nie było widać.
- Śledziłem Cię - powiedział lekko zdenerwowawnym tonem głosu. Objawy głodu...
- Nic nie jadłeś...
- To nic.
- W klasztorze są martwi łowcy. Nic mi nie będzie możesz iść zjeść...
- Nie m...
- Proszę - przerwałam mu lekko się trzęsąc. Ten wstał i poszedł zapolować do lasu. Ja w tym czasie podarłam sobie ubranie i zatamowałam krwawienie. Ugryzłam delikatnie wargę i złapałam się za nadgarstek. Przed sobą zobaczyłam swoich rodziców. Mój ojciec położył mi rękę na ramieniu z lekkim uśmiechem po czym zniknęli.
Po około czterdziestu minutach Raphael wrócił i z saszetkami z krwią. Usiadł koło mnie i dał mi zaszetkę.
- A ty jadłeś? - Raphael przytaknął. Otworzyłam pakunek z krwią i powoli zaczęłam ją pić.
- Co ci strzeliło do głowy? - spytał patrząc na mnie.
- Musiałam to zrobić... - zamknęłam oczy - za dużo przez nich straciłam.
- Mogłem Ci pomóc...
- To była moja sprawa nie twoja - popatrzyłam na niego - nie chciałam, byś zginął prze ze mnie. Ty byś zrobił to samo... - skrzyżowałam ręce, a jedną rękę położyłam na ranie.
- Naraziłaś się tylko dlatego, że mogli zabić mnie i resztę wampirów? - popatrzyłam na niego.
- Tak. Ale też chciałam pomścić moich rodziców i tych którzy zginęli z mojego powodu - wyjęłam zdjęcie z kieszeni i poczułam jak moje oczy się wypełniają łzami.
- To było oczywiste. Ale nadal nie rozumiem czemu dla innych wampirów? Czemu naraziłaś się na śmierć dla nich i dla mnie?- popatrzył na mnie. Popatrzyłam na niego kątem oka.
- Szczerze? To nie wiem. Znaczy... Może wiem, ale nie wiem za razem... - popatrzyłam na niego pełnym wzrokiem.
- Nigdy więcej tego nie rób - powiedział i mnie objął.
- Renesme...
-Tak?

(Cokolwiek chcesz powiedzieć. Nie wiem co)

Od Aleca CD Kate

Gwałtowmie wstałem widząc zachowanie wampirzycy. Była niespokojna i nieufna. W sumie nie dziwię jej się. Też bym nie ufał osobom których nie znam a w dodatku z innego gatunku....
-Spokojnie, on tylko zobaczy co ci jest- założyłem ręce na pierś, opierając aię o ścianę. Podniosłem głowę do góry i obserowakem sufit. Wydawał się taki interesujący.... Dziewczyn zaczela sie wierciv coeaz bardziej nie pozwalajac sie dotknac Hodge owi.  Zmarszczyłem brwi.
-Uspokoj sie - powiedzialem, prostujac się z lekka irytacja.

(Brak weny)

Od Aleca CD Magnus

Zrobiłem zdziwioną minę. Co on miał na myśli? Czy to znowu jakiś chory interes? A może coś innego? Dlaczego ja? Jace jest lepszym łowcą... Ja nawet nie zabiłem demona. Kłębek myśli wirował mi w głowie. Spojrzałem na Magnusa który ponownie wziął do ręki drinka i upił łyk,spokojnie czekając na odpowiedź. Otworzyłem lekko usta,lecz nie mogłem wydusić z siebie słowa. Westchnąłem.
-Ja...- przełknąłem ślinę. Bane natychmiastowo podiusł wzrok co jeszcze bardziej mnie skrępowało.
-ja... Powinienem już iść...- wyjąkałem do końxca, poprawiając kołczan który spoczywał mi na ramieniu. Magnus się nie odezwał. Kożystając z chwili, lekko uchyliłem drzwi, chcąc wyjść, lecz przed oczamu zaświecił mi mały niebieski płomień.