Nie mogłem tego zrozumiec, przeciez moglem jej pomoc. Umiem o siebie zadbac, nikt by mnie nie zabil. Zreszta mogłem zawołać wszystkie wapiry. Przyszły by z pomocá w mgnieniu oka. Zagryzłem zęby i pokręcikem głową. Mialem mętlik w umyśle. Tyle ostatnumi dniami się wydarzylo ze powoli zaczalem tracic kontrolę nad wszystkim. Wampirami, dokumentami. Hotelem.... nawet wamiprzyca nie chce się mnie sluchac. Bylem juz tym zmeczony.
-Ale nigdy tego nie rob ponownie- dodalem nagle, jakbym mowil do malej dziewczynki.
Objalem powoli Renesne nadal pograzony w mysli.Bylo ciemno, drzewa szumialy w swietle ksiezyca ktory oswietlal niklo las. Spiew swierszczy idealnie komponowal sie z lekkimi szmerami drzew.
-Renesme....- odezwalem się spokojnie. Przetwajác ciszę.
- Gdy serce płonie , a ty patrzysz na osobę i chcesz zapewnić jej bezpieczeństwo, martwisz się o niá i najchętniej byłbyß z nia wszedzie, bez wzgledu na okolicznosci....- patrzylem się w dal, wypateujac czegos w ciemnosciach, pozornie.
Rozluznilem uscisk i spojrzalem na dziewczynę.
-Czy ja jestem chory?- spytalem powaznie. Choc pytanie moglo wydawac się banalne.
Od Raphaela CD Renesme
Od Nathaniela - C.D Williama
- Masz zamiar tu zostać czy idziesz ze mną do Maryse przekazać, że członkowie kręgu wrócili i są niedaleko Instytutu? - zapytał obojętnie.
Dopiero teraz odwróciłem się spoglądając na Willa. Wyglądał już nico lepiej, nie widać było śladu ostatniej rozmowy. Westchnąłem podnosząc się z materaca.
- Już idę - odpowiedziałem wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Spojrzałem chwilę na chłopaka.
- Nosisz soczewki? - zdziwiłem się
Doskonale pamiętam jakiego koloru były jego oczy. Teraz były zielone, nie błękitne.
- Jak widać - mruknął pod nosem przyśpieszając kroku.
Maryse znaleźliśmy w bibliotece. Siedziała pochylona przy biurku i przeglądała jakieś stare księgi i wypełniała papiery. W pomieszczeniu nikogo nie było. Pomieszczenie było puste, z wyjątkiem nas i czarnowłosej kobiety. Świetnie się składało, nikt nie będzie przeszkadzał w rozmowie.
- Maryse? - zapytałem podchodząc bliżej
- Potrzebujesz czegoś Nathaniel? - zapytała wciąż nie podnosząc wzroku znad kartek.
Dopiero po krótkiej chwili spojrzała się na mnie i zauważyła również Willa. Odłożyła dokumenty na bok i spojrzała wyczekująco, uważnie nam się przyglądając.
- Co się stało? - zapytała wprost krzyżując ręce na piersi.
- Chodzi o coś bardzo ważnego - zacząłem czekając aż Will coś doda.
Stał nieco z tyłu wpatrując się w podłogę. Westchnąłem drapiąc się po karku.
- Tak? - dopytywała się Maryse nieco zdezorientowana
- Członkowie kręgu wrócili i są niedaleko Instytutu - powiedziałem wprost
- Jesteście pewni? - zapytała nie dowierzając
Wstała z krzesła i dłonie oparła na biurku.
- Na pewno, sam widziałem na własne oczy - odparł William podchodząc bliżej i włączając się do rozmowy - Widziałem zabójcę moich rodziców - dodał już nieco ciszej.
Maryse zacisnęła usta w cienką kreskę i zamyśliła się przez chwilę. W pomieszczeniu zapadło długie milczenie. Atmosfera była napięta. Stałem nie wiedząc co mam zrobić, czy powiedzieć.
- Dziś wieczorem zwołam spotkanie w Sali Głównej, trzeba też zawiadomić Clave - powiedziała Maryse odchodząc od biurka.
Skierowała się w stronę drzwi. Chwilę się przy nich zatrzymała.
- Przekażcie reszcie wiadomość i nie wychodźcie dziś z Instytutu - dodała - Nie róbcie nic głupiego - zastrzegła.
Wyszła zamykając drzwi. Westchnąłem oddychając głęboko i podszedłem do okna wyglądając przez nie. Zapowiadało się na deszcz. Czarne chmury zasłoniło niebo.
- To co teraz? - zapytał chłopak
- Zobaczymy co powiedzą na zebraniu - powiedziałem - Na pewno go odnajdą.
(Will?)
Od Mirca
-Mirco, proszę podpisz... Daj zdjęcie...
Wnerwiające, lecz dzięki temu mam za co żyć, chociaż egzystencja w ciele, które powinno juz dawno zgnić, nie jest warta nazywania jej życiem.
Wsiadłem do samochodu i odjechałem anonimowo. To dużo mniej kłopotliwe niż zamiana w szczura czy nietoperza...
Jechałem, zamyślając się.
Nagle szybko przed samochodem przebiegla jakaś postać. Dziewczyna. Zatrzymałem się gwałtownie i wyskoczylem z auta.
-do cholery jasnej!-wrzasnąłem.-nie strasz ludzi-krzyknąłem za wampirzyca ale ta odbiegła.
Wsiadlem do auta.
Podjechałem pod dom, a potem poszedłem pieszo na drinka.
W klubie dla rasy spotkałem...
-nie no, następnym razem nie właz pod kola komuś -powiedziałem do wampirzycy siedzącej samotnie przy barze.-nie zginiesz, ale pokazywanie się śmiertelnikom nie jest dobrym pomysłem.-dodałem. Kipiąc ze złości.
(wampirzyca?)
Od Lzzy - C.D Nathaniela
-odkąd co?-zapytal Nathaniel delikatnym głosem, który wnioskowal, ze nie chce być za wścibski i nie chce mnie urazić.
-zginął mój parabatai. Ta więź... Odczulam to,mocno. Zerwanie tego łańcucha. Ledwo to,przeżyłam. Demon, potężny, zabił go. Od tamtej pory samotne wypady staly się moim nałogiem.-opowiadalam-a czarę goryczy przelała śmierć mojej rodziny. Wtedy oddałam się temu namiętnie. Chcę pomścić ich śmierć -zakończyłam.
Z oczu,polecialo,mi pare lez. Nie, nie będę płakać, upomniałam się w duchu. Nie przy chłopaku.
-ej, spokojnie-powiedział, kładąc mi swoją dlon na moją w przyjacielskim,geście -nie udawaj że jestes znieczulona. Lży muszą lecieć, by mieć piękniejsze oczy i by cala złość i frustracja, mogla ulecieć -powiedzial.
Otarlam lży wierzchem drugiej wolnej dloni.
-po,prostu strata boli.
(Nathaniel?)
Od Williama CD Nathaniela
Od Nathaniela - C.D Williama
Wsłuchiwałem się w opowieść chłopaka w skupieniu. Widziałem jak ciężko mu o tym mówić. Sam nigdy nie poznałem swoich rodziców. Nie wiem kim są, czy żyją, jak mają na imię. Nic o nich nie wiem. Od zawsze moją rodziną była Emily i wszyscy Nocni Łowcy z instytutu w Londynie. Will też ich nie ma, jego rodzice zostali zabici, a utrata ich jest znacznie gorsza niż ich niepoznanie. Dopiero kiedy skończył mówić odwrócił się w moją stronę. Widziałem na jego twarzy spływające łzy. Znów płakał. To musiało być naprawdę silne przeżycie dla niego.
- Nie wiem co robić... - powtórzył
- Będzie dobrze - powiedziałem kładąc dłoń na ramieniu chłopaka, by go pocieszyć i uspokoić - Myślę, że oni już zapomnieli - kontynuowałem wpatrując się w twarz chłopaka - Minęło kilka lat...
- Ale ON tu był - powiedział cicho patrząc gdzieś przed siebie
- Nic ci nie zrobi - dodałem pewny swoich słów
- Nie możesz być niczego pewny - odparł spuszczając głowę w dół - Na pewno dokończą to co zaczęli...
Widać było, że bardzo się boi. Westchnąłem przez chwilę zastanawiając się co mógłbym dla niego zrobić. Nie znałem chłopaka dość dobrze, ale nie chciałem by cierpiał.
- Will? - chciałem zwrócić na siebie jego uwagę, ale nie reagował.
Zabrałem rękę z jego ramienia i dotknąłem delikatnie jego policzek unosząc jego podbródek, by na mnie spojrzał.
- Ale mogę ci obiecać, że zrobię wszystko co tylko będę mógł - powiedziałem spoglądając mu w oczy - Daj mi czas a odnajdę zabójców twoich rodziców.
(Will?)
Od Magnusa CD Aleca
Od Renesme - c.d Raphael
- C... Co ty tu robisz? - zapytałam. Każde słowo sprawiało mi ból, ale starałam się, by tego nie było widać.
- Śledziłem Cię - powiedział lekko zdenerwowawnym tonem głosu. Objawy głodu...
- Nic nie jadłeś...
- To nic.
- W klasztorze są martwi łowcy. Nic mi nie będzie możesz iść zjeść...
- Nie m...
- Proszę - przerwałam mu lekko się trzęsąc. Ten wstał i poszedł zapolować do lasu. Ja w tym czasie podarłam sobie ubranie i zatamowałam krwawienie. Ugryzłam delikatnie wargę i złapałam się za nadgarstek. Przed sobą zobaczyłam swoich rodziców. Mój ojciec położył mi rękę na ramieniu z lekkim uśmiechem po czym zniknęli.
- Co ci strzeliło do głowy? - spytał patrząc na mnie.
- Musiałam to zrobić... - zamknęłam oczy - za dużo przez nich straciłam.
- Mogłem Ci pomóc...
- To była moja sprawa nie twoja - popatrzyłam na niego - nie chciałam, byś zginął prze ze mnie. Ty byś zrobił to samo... - skrzyżowałam ręce, a jedną rękę położyłam na ranie.
- Naraziłaś się tylko dlatego, że mogli zabić mnie i resztę wampirów? - popatrzyłam na niego.
- Tak. Ale też chciałam pomścić moich rodziców i tych którzy zginęli z mojego powodu - wyjęłam zdjęcie z kieszeni i poczułam jak moje oczy się wypełniają łzami.
- To było oczywiste. Ale nadal nie rozumiem czemu dla innych wampirów? Czemu naraziłaś się na śmierć dla nich i dla mnie?- popatrzył na mnie. Popatrzyłam na niego kątem oka.
- Szczerze? To nie wiem. Znaczy... Może wiem, ale nie wiem za razem... - popatrzyłam na niego pełnym wzrokiem.
- Nigdy więcej tego nie rób - powiedział i mnie objął.
- Renesme...
-Tak?
(Cokolwiek chcesz powiedzieć. Nie wiem co)
Od Aleca CD Kate
Gwałtowmie wstałem widząc zachowanie wampirzycy. Była niespokojna i nieufna. W sumie nie dziwię jej się. Też bym nie ufał osobom których nie znam a w dodatku z innego gatunku....
-Spokojnie, on tylko zobaczy co ci jest- założyłem ręce na pierś, opierając aię o ścianę. Podniosłem głowę do góry i obserowakem sufit. Wydawał się taki interesujący.... Dziewczyn zaczela sie wierciv coeaz bardziej nie pozwalajac sie dotknac Hodge owi. Zmarszczyłem brwi.
-Uspokoj sie - powiedzialem, prostujac się z lekka irytacja.
(Brak weny)
Od Aleca CD Magnus
Zrobiłem zdziwioną minę. Co on miał na myśli? Czy to znowu jakiś chory interes? A może coś innego? Dlaczego ja? Jace jest lepszym łowcą... Ja nawet nie zabiłem demona. Kłębek myśli wirował mi w głowie. Spojrzałem na Magnusa który ponownie wziął do ręki drinka i upił łyk,spokojnie czekając na odpowiedź. Otworzyłem lekko usta,lecz nie mogłem wydusić z siebie słowa. Westchnąłem.
-Ja...- przełknąłem ślinę. Bane natychmiastowo podiusł wzrok co jeszcze bardziej mnie skrępowało.
-ja... Powinienem już iść...- wyjąkałem do końxca, poprawiając kołczan który spoczywał mi na ramieniu. Magnus się nie odezwał. Kożystając z chwili, lekko uchyliłem drzwi, chcąc wyjść, lecz przed oczamu zaświecił mi mały niebieski płomień.