Od Renesme - c.d Raphael

Patrzyłam na niego. Mam mu powiedzieć? Ale jak mu powiem to może być nie ciekawie... Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
- Widziałam płomienie... a konkretniej palący się dom... - wstałam i oparłam rękę na ścianie - to były urywki nie widziała wszystkiego - wyjęłam jakieś pióro i namalowałam na ręce znak który widziałam - w domu był znak, jak tutaj na ścianach. Widziała je wszędzie. I... - zagryzłam wargę.
- I? - dociągnął.
- Słyszałam płacz... płacz małej dziewczynki. Ta mała bała się... - popatrzyłam na znak - kogoś mi przypominała...
- Co to był za znak? - spytał. Pokazałam mu nadgarstek na którym narysowałam znak który widziałam.
- Tam byli jacyś ludzie... - ciągnęłam dalej - nie wiem jacy, ani kim byli...  - zamknęłam oczy - Ja... muszę iść - wyszłam i poszłam w stronę miasta.

*30 minut później*

Doszłam do jakiegoś opustoszałego miejsca. Wszędzie byli biedni ludzie. Zatrzymała mnie jakaś staruszka.
- Witaj drogie dziecko... - powiedziała dotykając mnie swoimi kościstymi palcami. Odwróciłam głowę w stronę kobiety - Czegoś szukasz? 
- Niczego nie szukam, a ty się odczep ode mnie starucho.
- Szukasz odpowiedzi... na co? - dopytywała.
- Renesme? - usłyszałem spokojny głos Raphaela. Odwróciłam się i popatrzyłam na niego. Gdy popatrzyłam w stronę staruszki tej nie było. Rozglądnęłam się i zdałam sobie sprawę, że nie jestem w mieście tylko w lesie. Nie było żadnych ludzi ani żadnych domostw.
- Dziwne... - wymamrotałam. Zobaczyłam na drzewie znak który mnie od jakiegoś czasu prześladował. Dotknęłam go, a wszystkie wspomnienia jakie mnie prześladowały uderzyły we mnie. Poczułam ukłucie w sercu, ale nie aż tak mocny bym się skuliła z bólu. Zobaczyłam stary dom w lesie. Potrząsnęłam głową i popatrzyłam na niego.
- Co widziałaś? - spytał.
- Co Cię to interesuje? - warknęłam - to moja sprawa i mój problem. Nie potrzebuje pomocy.
- Jestem twoim przywódcą i ro...
- A w nosie mam twoje rozkazy! - warknęłam mocniej - Ty nie wiesz co przeżywałam i przeżywam do dziś. Więc skoro nie masz ochoty siedzieć w mojej skórze to się w to nie mieszaj... - wymamrotałam ostatnie słowa.
- Czego się boisz? - spytał już wiedząc czemu nie chce pomocy.
- Bo nie chce byś zginął jak Koran! - krzyknęłam tak mocno, że wystraszyłam ptaki. Dyszałam tak mocno i byłam tak wściekła na siebie, że miałam ochotę komuś zrobić krzywdę - nie masz prawa iść za mną... - skoczyłam na gałąź drzewa i poszłam gdzieś w głąb lasu. Słyszałam jak szedł za mną, ale postanowiłam udawać, że go nie widzę.

Raphael? Tak jestem uparta 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz