Wciąż otumaniona, odpowiedziałam ze
wzrokiem wbitym w ziemię;
- Zapewne pójść do domu, wziąć
kąpiel, przespać się i popełnić samobójstwo.
Alec drgnął jak rażony prądem.
- Pomogłem ci uciec od śmierci tylko
po to, żebyś mogła sama sobie ją zadać? - spojrzałam na niego z boku i uniosłam
brew, zastanawiając się przy tym, czy mężczyzna żartował, czy faktycznie nie
pojął ironii. Ten jednak w końcu roześmiał się, rozwiewając moje obawy.
- Chyba to wszystko mnie przerosło.
Zmierzaliśmy w stronę wejścia do podziemnego
metra, którym najszybciej mogłabym dostać się na Manhattan. Ludzie rozstępowali
się przed nami, spiesząc załatwiać swoje sprawy. Wdychałam zapach poranka,
kropelek rosy i wszystkich śmieci, wyrzucanych przez cywili na ziemię. Czułam
się, jakbym pływała w okropnie zagęszczonej substancji.
Poczułam trącenie w ramię.
- Hej, jakoś to rozgryziemy. Uspokój
się - zatrzymałam się i oburzona odwróciłam do Nocnego Łowcy. Właściwie, to nie
wiedziałam, co mogłabym powiedzieć, w jaki sposób przekazać targające mną
emocje. W końcu wypaliłam;
- Uspokój się? Uspokój się! Gdyby nie
to gówno za przeproszeniem, które krąży w moich żyłach, byłabym zupełnie
normalnym obywatelem tego cholernego kraju! Staram się jak mogę żyć normalnie,
chodzę do pracy, na uczelnię, zdaję różne kursy, wynajmuję mieszkanie, robię
zakupy w sklepie jak każdy normalny człowiek. I gdy już myślę, że wszystko jest
w porządku, nagle wyskakuje na mnie zza winkla demon szepczący moje imię jak
jakąś cholerną modlitwę! Tak się nie powinno dziać, nie powinno.. - wciąż
kontynuowałam mój wywód, nie zauważając nawet, jak wyraz twarzy Alec'a z
leniwego rozbawienia zmienił się stopniowo w szok pomieszany ze strachem.
Ludzie mijający nas zapewne uznali tą scenę za jakąś kłótnię w związku,
ponieważ nie próbowali nawet interweniować, chociaż staliśmy na środku schodów
w bardzo ruchliwym miejscu. Zamilkłam dopiero, kiedy czarnowłosy wyciągnął rękę
i położył mi ją na ustach. Zmarszczyłam brwi, spoglądając na niego wściekle.
- Co dokładnie mówił ten demon?
Zbita z tropu, przypomniałam sobie
ile mogłam z wczorajszej nocy, która, jak mi się wydawało, miała miejsce w
innym stuleciu;
- Moje imię. A dokładniej drugie,
wciąż w kółko powtarzał "Seraphina", jak jakąś mantrę - podrapałam
się w głowę, wciąż czując szok na widok potwora.
Alec potarł się po brodzie, wyraźnie
zaniepokojony.
- Nie powinien się tak zachowywać,
jeśli wyszedł z wymiaru na łowy. Wtedy rzucałby się na każdą możliwą ofiarę i
zabierał jej to, czym konkretnie się żywi. Powtarzanie przez niego twojego imienia
znaczy, że musiał je gdzieś usłyszeć, a skoro nie mówił go do przypadkowej
osoby, tylko jego właścicielki, wiedział, kim jesteś. A przynajmniej na tyle,
żeby zaatakować - zaczął chodzić w kółko, myśląc na głos, zupełnie jakby już
nie rejestrował mojej obecności. - Z drugiej strony nie mógł cię znaleźć po
samym imieniu. Musiał dostać zapach lub zobaczyć wizerunek... - zamilkł nagłe,
pogrążony w swoich przemyśleniach, a mi niemal nerwy puściły. Załamałam ręce na
skraju załamania nerwowego i błagalnym tonem zawołałam;
- No i co podejrzewasz?!
Spojrzał na mnie z błyskiem w
brązowych tęczówkach.
- Że ktoś go nasłał.
~*~
Biorąc prysznic w moim mieszkaniu
rozmyślałam o słowach mężczyzny. Przerażał mnie fakt, iż mogę być na celowniku
jakiegoś psychopaty, który w dodatku ma kontakt ze Światem Cieni. Co chwilę
mimowolnie rozglądałam się po małym pomieszczeniu w obawie, że zaraz zobaczę
kogoś za sobą lub w odbiciu lustra, co było jednym wielkim absurdem. Nie czułam
się już bezpiecznie nawet w swoich czterech ścianach, pomimo zapewnień Nocnego
Łowcy, że w dzień nic mi nie grozi. Rozstaliśmy się półtorej godziny temu, po
długiej kłótni na temat naszej dalszej wspólnej pracy. Czarnowłosy czuł się w
obowiązku wziąć nade mną opiekę, pomimo tego, że najchętniej zapomniałabym o
całej sprawie i żyła dalej. Ten jednak był pewien, że i tak za długo w obecnej
sytuacji nie dałabym rady. Ktoś ewidentnie na mnie polował, tym bardziej, że
potwór znał drugie, nie pierwsze imię. Sprzeczaliśmy się jeszcze na temat tego,
żeby nie dzielił się informacjami z pozostałymi członkami swojej wesołej
gromadki. Naprawdę, nie potrzebowałam mieć jeszcze jakże troskliwych Nefilim na
karku. Ostatecznie zgodził się, że póki co sprawą zajmiemy się tylko we dwójkę,
jednak jeśli tylko wyczuje cień niebezpieczeństwa, zawiadomi od razu swojego
parabatai i siostrę. Obiecał poszukać informacji na temat demona, po czym
odesłał mnie do metra, kazał się wykąpać, najeść i położyć spać. Po kąpieli
niespokojnie udałam się do łóżka, wciąż czując, jak jeżyły mi się włoski na
karku. Zasypiając, sprawdziłam godzinę. 15:23. Miałam nadzieję, że mężczyzna w
miarę szybko czegoś się dowie na temat potwora i przyjdzie powiadomić mnie o
efektach swojej pracy.
< Alec? >