Od Soray CD Aleca

Czy - ja - naprawdę wyglądam jak baba, która potrzebuje ratunku jak ta z wielkej wieży? Popatrzyłam na chłopaka i jego damę i panicza. Rozumiem, że nie mógł się zdecydować, ale żeby mieć też i faceta? Skarciłam go wzrokiem, ale po chwili skierowałam wzrok na jego łuk. Był dobrze zbudowany i wyglądał dbany. Stali tutaj, bo pewnie też wyczuli portal. 
- Uh-huh... Arigato? - stanęłam przed lasem.
- Jak taka mądra to pokaż gdzie je...
- Cicho, bo go obudzisz - zatkałam jej usta.
- O czym ty...
- CICHO! - puściłam jej usta i wskazałam do góry. Nad nami była wielka sieć, a na niej kokon. Na lewo spał sobie demonik w formie przerośniętego pająka. Nie powiem nie, ale gdyby można wychować demona na swojego sojusznika... Taki pająk byłby niezłym pupilkiem.
- Jak mamy do tego podejść, nie budząc? - spytał któryś tam.
- Proste. Obudzić go - rozerwałam rękaw i związałam sobie ranę - a tak poza - wzięłam sztylet w zęby - Jesftem Soliana Felenelion - wyskoczyłam na drzewo i złapałam się pajęczyny. Była tak lepka, że mogłam na niej stanąć. 
- Co ty wyprawiasz?! Sama kazałaś nam go nie budzić! - krzyknął jakiś jeden z dwóch. Bo mnie obchodzi który to który.
- A chciałbyś, by z nim walczyć, czy zabić, gdy śpi? - spytałam retorycznie i znowu zaczęłam podchodzić.
- SORIANNA ZŁAŹ STAMTĄD! - krzyk dziewczyny mnie wytracił z równowagi. Spadłam na gałąź, ale na szczęście utrzymałam na niej równowagę. Pająk padł na ziemię. Chyba się wkurzył...a? 
- BRAWO IDIOTKO! - pająk popatrzył na mnie i syknął. Skończyłam na wyższą gałąź. Pająk zaczął się za mną wspinać. Wtedy zobaczyłam portal. Był chroniony przez sieć pajęczyn. Zaskoczyłam obok "towarzyszy". 
- Dobra. Gaduła, elfie, Pan Zagadka. Potrzebujemy dużego kapcia - pająk na nas skoczył. Gwałtownie ich odepchnęłam do tyłu. Pająk wbił swoje końcówki z kłów w moją rękę. Wbiłam sztylet w jego szyję, a ten pisnął, odskakując. Wstałam i zobaczyłam, że sztylet został w jego szyi. Wtedy usłyszałam świst strzały. Przeleciała blisko mojego ucha. Dobra... Zainponował mi. Odchaczyć na liście. Wtedy wyskoczyła Gaduła razem z panem zagadką. Wstałam, trzymając się za ranę. Wtedy popatrzyłam na kokon.
- Dobra, panie Elfie - wzięłam suche kawałki drewna i rozpaliłam ogień - strzelaj w kokon. Podobno nigdy nie pudłujesz.
- Wiesz kim jestem?
- Nie, ale po twoim strzale można to wywnioskować - związałam na jego strzale kawałki swojego ubrania i podpaliłam - strzelaj - wyjęłam miecz i skończyłam najwyżej jak mogę. Stanęłam na głowie pająka i przebiłam jego głowę na wylot. Ten się rozsypał - dobra. Teraz zamknąć portal. Pan zagatka - wzięłam go i bez jego zdania wskoczyłam z nim na pajęczyne. Elf nawet nie puścił strzały, najwyraźniej chciał to zrobić po swojemu. Stanęliśmy przed portalem. On go zamykał, a ja wzięłam trochę pajęczyny. Zeskoczyliśmy, a elf strzelił płonącą strzałą. Ci popatrzyli na mnie z pogardą. Gdyby nie to, że pająk był jadowity, to bym im wyplunęła w twarz.
- Sayonara! Do kiedyś - ruszyłam przed siebie.
- Ej! - głos któregoś z tych dwóch mnie zatrzymał.

<Alec? Jak coś źle to nie bij (tak wiem że gorsze nisz hujowe ale nie miałam pomysłu)>