Od Lokkiego Cd. William

-Mnie też miło Cię wdzieć - nie czekając na reakcję, odwróciłem się i robiąc kilka kroków opuściłem mury intytutu. Nie czekałem na niego, nie miałem ochoty na rozmowę, zresztą mój towarzysz też na pewno jej nie miał. Wsunąłem dłonie w kieszenie od dresowych spodni, czując jak ogarnia mnie chłód, nasilający się z każdą chwilą.
-Nie wiem czy jesteś w stanie na tyle mi zaufać, że razem ze mną przejdziesz przez ten mur - zirytowany spojrzałem na niego i z łatwością ominąłem przeszkodę nie zawracając sobie głowy mimo wszystko, nadal idącym obok mnie chłopakiem. Uniosłem w górę kąciki ust mrużąc powieki. Resztę trasy pokonaliśmy w zupełnym milczeniu, na miejscu jednak czekał nas dość przykry widok. Miałem wrażenie, że coś jest nie tak. No chyba, że to zwykła irytacja wywołana obecnością Willa.
-Tam ktoś leży... - mruknął Will bardziej do siebie niż do mnie, faktycznie, pod jednym z drzew leżała kobieta. Z jej boku płynęła krew, mój towarzysz od razu ruszył w jej stronę, gdy ja zwróciłem uwagę na jej nogi.
-Will stój! - krzyknąłem i wymierzyłem w nią sztylet nim doszło między nimi do kontaktu, to zmiennokształtny... - Odsuń się od niej teraz. - syknąłem wypatrując oznak transformacji. Nie musiałem długo czekać, jej ubranie rozdarło się wraz z towarzyszącemu temu nieprzyjemnemu dźwiękowi a cała postać przeobraziła się w obrzydliwego potwora. Całe szczęście, martwego.
-Każdy popełnia błędny - mruknąłem oschle z cynicznym uśmiechem, który jednak szybko zszedł z mojej twarzy, nie byliśmy sami. Krzak, a raczej to co było za nim poruszył się niespokojnie.
-Załatwię to - odezwał się cicho Will, idąc w tamtą stronę. Wzruszyłem ramionami i zacząłem badać teren. Czysto.
-Wracamy? - rzuciłem do chłopaka, widząc jak ten zmierza w moją stronę.
-Rób co chcesz - posłał mi złośliwy uśmiech i ruszył w swoją stronę.
***
Nie chciałem jeszcze wracać, leniwie przemierzałem ulice miasta obserwując życie nocą. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów, jednego wsadziłem sobie do ust i zapaliłem, mocno zaciągając.
-Lokki Nicholas Lavell - mrukną głos za mną. Zbyt dobrze znany mi głos. Coś zakuło mnie w serce a kilka wspomnień wróciło. Michaell, obróciłem się na pięcie nie umiejąc powstrzymać delikatnego uśmiechu. Przez krótki moment chciałem znowu zobaczyć jego twarz.
Jakiekolwiek uczucia ulotniły się natychmiast gdy przy jego boku zobaczyłem wysokiego, również znanego mi blondyna.
-Ile to czasu minęło? Dwa lata? Miło Cię widzieć. - uśmiechnąłem się złośliwie. Zwróciłem uwagę na postać za nami. Will? Nie wrócił do instytutu?
-Bez wzajemności - odparł a chłopak obok wymierzył mi cios w szczękę.
-Co jest? - warknąłem łapiąc równowagę. Chłopak rzucił się na mnie z pięściami. Chyba średnio myślał nad tym co robi. Po kilku trafieniach wsunąłem jedną nogę między jego i mocno szarpnąłem powalając go na ziemię.
-Twoja nowa zabawka się nie spisała - wysyczałem wycierając krew z nosa.
-Kundel zawsze pozostanie kundelm - stwierdził z niesmakiem towarzysz. Minąłem go bez słowa i szybko ruszyłem drogą prowadzącą do instytutu. Po drodze minąłem Williama.
-Nawet z ludz... - zaczął jedną ze złośliwych uwag.
-Odpuść. Wracasz czy zostajesz? - spytałem marszcząc brwi. Nie chciało mi się wracać samemu.

>William?<

Od Williama CD Lokkiego

Wróciłem do instytutu. Chłopak najprawdopodobniej został tam i nie poszedł za mną. Prychnąłem. Zresztą co on mnie może obchodzić. Od razu skierowałem się do swojego pokoju. Wchodząc niemal od razu opadłem na łóżko. Dłonie splotłem na karku, a nogi skrzyżowałem w kostkach. Patrzyłem się obojętnym wzrokiem w sufit. Zacząłem rozmyślać dosłownie o wszystkim. O tym, że ta rutyna powoli mnie wykańcza. Zastanawiałem się jakby to było jakby tamte zdarzenia nigdy się nie wydarzyły... Jakby moi rodzice nadal żyli. Czy moje życie wyglądałoby wtedy inaczej? Westchnąłem i podniosłem się. Koniec tych rozmyślań. Musiałem czymś zająć swoje myśli. Biblioteka. Tak. To będzie dobry pomysł. Szybkim krokiem skierowałem się do biblioteki. Stanąłem na chwilę w drzwiach rozglądając się. Jednak po chwili wszedłem do pomieszczenia. Oczywiście kogo musiałem spotkać od razu? Tak na polepszenie humoru? Oczywiście musiał być to ON. Ten nieudacznik, który od razu dał się wykiwać. Lokki. Prychnąłem widząc, że patrzy na mnie.
- Dzięki, wiesz, za dzisiaj - mruknął nagle obojętnym tonem mierząc mnie jeszcze krótkim spojrzeniem, po czym zatopił się w regałach.
Wywróciłem oczami. Jakby nie był tak lekkomyślny to teraz nie musiałby mi dziękować. Sam także ruszyłem pomiędzy regały. Sam nie wiem czego tam szukałem. Po chwili wziąłem pierwszą lepszą książkę z brzegu. Usiadłem przy jednym ze stolików i zacząłem ją czytać. Po kilkunastu minutach stwierdziłem jednak, że jest do niczego. Odłożyłem książkę na odpowiednią półkę i wyszedłem z biblioteki. Ledwo co zdążyłem wejść do swojego pokoju już usłyszałem pukanie. Westchnąłem zirytowany.
- Tak?! - krzyknąłem.
- Kolejny atak. Masz jak najszybciej zejść na dół - usłyszałem jedynie.
Prychnąłem, ale po chwili zdecydowałem się to zrobić. Niechętnie ruszyłem przed siebie. Ledwo co zdążyłem tam dotrzeć miałem wielką ochotę wrócić się z powrotem.
- Boże... Znowu ty? - westchnąłem zirytowany i po chwili dodałem. - Dlaczego muszę pracować akurat z takim idiotą?

Lokki?

Od Jace'a - C.D Alec & Izzy

 Mieliśmy na oku jednego podejrzanego. Zachowywał się nad wyraz dziwnie, jeżeli nie bardzo dziwnie, co rzucało się w oczy. Żaden z przyziemnych nie miał takiego akcentu, poza tym widziałem błysk w jego oczach charakteryzujący jedynie wilkołaki i demony. Nagle Izzy pociągnęła mnie za ramię, wskazując na zbiorowisko krzyczących ludzi w okół czegoś, co wzbudziło wśród nich duże zainteresowanie. Przygryzłem wargę i jako pierwszy udałem się w tamto miejsce. Dziewczyna podążyła za mną. Przepchnąłem się przez tłum i na środku zobaczyłem, jak Alec bije się z jakimś gościem, prawdopodobnie pijanym. Przewróciłem oczyma i odepchnąłem tego drugiego, szybko mówiąc coś chłopakowi na ucho.
- Miałeś nie robić głupot! - wyszeptałem nadzwyczaj głośno. Nagle od tyłu do Alec'a zbliżył się jakiś facet, wyglądający podobnie do naszego podejrzanego. Nim zdążył cokolwiek zrobić, dyskretnie wbiłem w niego sztylet.
- To nie moja wina. Zaczął mnie wyzywać... - powiedział przez zaciśnięte zęby. Nagle większość zebranych wśród mojego brata i kolesia, z którym zaczął się bić. Isabelle zbliżyła się do nas, po czym zaczęła rozwijać swoją broń na ręce. Alec wyciągnął łuk ze schowka na plecach, a ja przerzuciłem sztylet do drugiej ręki.
- No to powodzenia wam życzę. - mruknęła Izzy, kręcąc swoim wężo-cosiem na ręce. Przyjąłem pozycję bojową, prawie równo z Alek'iem.

Alec? Izzy? xD Brak weny.

Od Jace'a - C.D Lokki

- Strata czasu. - odparłem, wzruszając ramionami. Chłopak spojrzał na mnie dziwnie, gdy akurat odwróciłem wzrok.
- Mogę wiedzieć, co właściwie robiłem? - zapytał, patrząc na mnie spode łba. Westchnąłem głęboko i zacząłem kolejno wyliczać.
- Yhm, to tak... - chrząknąłem. - Podrywałeś barmana, wydarłeś się na cały klub pełen demonów, prawie jeden z nich cię zabił, o mało nie dałeś się ugryźć wampirowi i... Zwróciłeś swoją kolację na moje buty. - skończyłem, klepiąc go z uznaniem po karku. - No, nieźle. - stwierdziłem, wstając z łóżka Lokki'ego.
- Okej... Wolałem tego nie wiedzieć. - odpowiedział, wytrzeszczając na mnie oczy. - Chociaż bywało gorzej. - dodał, wzruszając ramionami.
- Czyli mówisz mi, że to u ciebie normalne? - spojrzałem na niego dziwnie i pokiwałem z uznaniem głową. - Dobra, mam ważniejsze rzeczy do załatwienia. Gdybyś następnym razem potrzebował niańki to wiesz, gdzie szukać. - dodałem, i odwróciłem się na pięcie. Zrobiłem kilka kroków, po czym poklepałem chłopaka po plecach i w pośpiechu wyszedłem. Kiedy chciałem pójść do pokoju, zatrzymała mnie Maryse.
- Jace, musisz udać się do siedziby Wampirów, musisz z nimi coś załatwić. - powiedziała szybko, wręczając mi jakąś kartkę.
- Nie może zrobić tego Alec? On chyba bardziej zna się na takich rzeczach. - odpowiedziałem z niezadowoleniem w głosie, mimo starania się tego nie okazywać.
- Skoro proszę ciebie, to wyraźnie nie. Na tej kartce masz napisane, co masz powiedzieć. Tylko błagam, nie zepsuj tego. - burknęła, patrząc mi prosto w oczy. Założyłem ręce na piersi i przygryzłem wargę. Miałem już iść, jednak ta jeszcze mnie zatrzymała. - A, jeszcze jedno. Pójdzie z tobą nijaki Lokki Lavell. Ma znajomości, czeka na miejscu. - dodała, i szybko się oddaliła. Spojrzałem, jak odchodzi. Westchnąłem głośno i udałem się we wskazane miejsce. Z daleka dostrzegłem czarnowłosego chłopaka.

Lokki? xD

Od Alec'a CD Izzy & Jace

Po skończonych papierach oddałem je naszej matce. Ta tylko spytala się dlaczego Isabelle tego nie zrobiła, nic jej nie odpowiedziałem i wyszedłem z biura. Idąc korytarzem mierzyłem wszystkich z góry do dołu. Przewróciłem oczami. Otworzyłem magazyn i pokierowałem się do łuków. Wziąłem jeden i kilkanaście strzał. Przewiesiłem je przez ramię. Wychodzác natknąłem się na Hodge.
- Dokąd się wybierasz? -Spytał.
- ee.... Ćwiczyć - nie pochwalałem kłamstwa, wręcz tego nienawidziłem ale musiałem skłamać. Szybko wybyłem z instytutu. Po dłuższej chwili byłem w klubie. Było tam wiele ludzi, mnóstwo kolorowych świateł  ... Przechodząc przez stado osób rozglądając się, nie zwracałem uwagi na nich. Nagle poczułem pchnięcie w tył. Jakiemuś pijanemu gosciowi najwyrazniej nie pasowala moja obecnosc. Zaczął mnie wyzywać. Nie wytrzymałem i zacząlem go bić. Ten to odwzajemnił. W klubie zawrzalo zamieszanie.

Od Lokkiego CD. Jace

-Jasna cholera... - zachrypiałem słabo gdy promienie słoneczne oświetliły moją twarz. Leżałem w łóżku, swoim łóżku, jeszcze w ubraniach. - Lavell... Co Ty zrobiłeś - syknąłem czując silny ból gdzieś w okolicy łopatek. Zdenerwowany sięgnąłem po butelkę z wodą opróżniając ją niemal w całości, razem z proszkami, które zawsze schowane miałem w szafce nocnej. Podszedłem do dużego lustra, przyglądając się sobie.
-Było minęło. Trzeba się ogarnąć - burknąłem przesuwając palcami po twarzy, zapadłe policzki były bardziej widoczne przy sinych oczach. Musiałem przytyć albo przestać pić. Leniwym krokiem udałem się do toalety z zamiarem wzięcia długiej, relaksującej kąpieli. Już teraz ciekawiło mnie w jak ogromne kłopoty wpadłem wczoraj. Wpełzłem do łazienki napuszczając gorącej wody. Wlałem płyn, który miał spienić wodę i szybko się rozebrałem. Ciepło oblało całe moje ciało dając ukojenie mięśniom i całemu towarzyszącemu mi bólowi.
Po prawie dwóch godzinach opuściłem toaletę przebrany w szare, dresowe spodnie i czarny, luźny podkoszulek. Krótki trening dobrze mi zrobi. Jednak w pokoju czekała na mnie znacznie ciekawsza niespodzianka.
-Nasza śpiąca królewna się obudziła? - spytał siedzący na moim łóżku chłopak. Zilustrowałem go wzrokiem.
-A Ty to kto jesteś...? - spytałem lekko unosząc jedną brew. Czyżby moje "kłopoty" właśnie mnie odwiedziły?
-Byłeś aż tak pijany, że nawet nie wiesz jak wróciłeś do domu? - uśmiechnął się lekko - Poza tym jesteś mi winien nowe buty - ze swego rodzaju powagą wytkną mi zapewne jedno z przewinień.
-To może ja zacznę od przeprosin? - zaśmiałem się sucho siadając obok - Lavell, Lokki Lavell. - wyciągnąłem ku niemu dłoń. - I wybacz mi wszystko czego nie pamiętam z dnia wczorajszego...? - zabrzmiało to nieco krępująco ale naprawdę nie wiedziałem co powiedzieć chłopakowi.
-Ja Ci wybaczę, ale nie wiem jak tamten wampir. Zignorowałeś go a chyba miał na Ciebie ochotę - wytrzeszczyłem oczy wlepiając w niego zaskoczone spojrzenie.
-Chyba zostanę Twoim dłużnikiem... - uniosłem kąciki ust w nikłym uśmiechu otwierając okno. - Palisz? - spytałem wyjmując z paczki papierosa, po czym podsunąłem je chłopakowi

>Jace? Xd<

Od Izzy CD Jace/Alec

Jace miał rację Alec zachowywał się inaczej. Dziwiłam się jednak że nie wie dlaczego. Byli parabatai, braćmi ale to nie wszystko. Nie chciałam jednak tym razem się wtrącać i poczekam aż w końcu poważnie ze sobą porozmawiają. Co do Clary uważam że mamy szansę się zaprzyjaźnić. Nie rozmawiałam z nią jeszcze od poprzedniej misji lecz myślę że ani trochę się nie zmieniła.
-Spokojnie Jace, wiem co robię -odpowiedziałam posyłając mu kolejny uśmiech.
Ten spojrzał na mnie z ukosa z lekką irytacją.
Weszłam do środka i nie musiałam długo czekać by słyszeć kroki chłopaka, który szedł za mną. Byłam pewna siebie i bacznie przyglądałam się każdej osobie w klubie.  Jace dalej nie powiedział mi po co tu jesteśmy. Zanim jednak zdążyłam się zapytać podszedł do mnie wysoki chłopak o ciemnych włosach. Przypominał trochę mojego starszego brata jednak on był demonem. Uśmiechnął się i zaczął ze mną flirtować.
-Postawić ci drinka kochaniutka?-spytał niewyraźnie. Był strasznie pijany. W odpowiedzi się tylko zaśmiałam. Wtedy przede mną stanął Jace i odepchnął demona.
-Ona jest ze mną -mruknął.
-Spokojnie już sobie idę-myślałam ze zaraz potknie się o swoje nogi. Szybko wybrał sobie kolejną ofiarę, której również proponował drinka ale wszyscy wiemy że liczył na coś.
-Och Jace, nie umiesz się bawić.
-Nie czas na flirty. Mamy coś do załatwienia.
-Brzmisz jak Alec -powiedziałam pod nosem i miałam nadzieję ze tego nie usłyszy-To co tu robimy?

Jace? Czy Alec do nas dołączy ? c:

Meghan Rather

https://3.bp.blogspot.com/-mqJ9IDIY5IE/VVbyHZNmDXI/AAAAAAAAkmY/MYOO-rQZ9VU/w800-h800/giphy%2B%25281%2529.gif 
Imię: Meghan
Nazwisko: Rather
Rasa: Nocna Łowczyni
Płeć: Kobieta
Wiek: 21 lat
Głos: link
 Orientacja: Biseksualna
Partner: Nie spotkała jescze takiej osoby, która by jej zaimponowała.
Moc: Zmiennokształtoność, czyli może zmienić się w każde zwierzę. Nie ważne czy wodne, lądowe. Czasami nie może kontrolować swojej mocy i wychodzi coś podobne nie do zwierzęcia, a raczej potwora. (Po zmianie zachowuje swoje cechy ludzkie - mowa itp.)
Charakter: Meghan ma trudną do zrozumienia osobowość. Ogółem to miła i wrażliwa osoba, jednak nie zawsze. Bywa, że chętnie rozmawia z innymi i szybko się zaprzyjaźnia, a innym czasami milczy oraz jest obrażona na cały świat. Nie lubi gdy ktoś jej rozkazuje, bo w domu była wykorzystywana 24 godziny na dobę. Jak prawie każda dziewczyna nienawidzi, gdy ktoś ją rani, ale ona inaczej to znosi. Nie zamyka się w pokoju i ryczy, lecz wyżywa się na swoim otoczeniu. Złośliwość to jej wywyższająca się wada. Uwielbia patrzeć na ludzi, których przed chwilą pogrążyła. Jest nieufna i wścibska, ale plotkarą zdecydowanie nie. Potrafi trzymać język za zębami. Jak na dziewczynę wychowaną ogółem w towarzystwie mężczyzn, jest bardzo kobieca. Nie lubi mówić o swojej przeszłości, gdyż była okrutna. Tajemnica, to jej całe życie.
Aparycja: Ta wysoka (176 cm) i szczupła kobieta ma bardzo zgrabna sylwetkę. Prostą postawę zawdzięca swojej mamie, która zawsze tego pilnowała. Bladą cerę otrzymała po ojcu. Jej duże, zielono - niebieskie oczy przyozdabiają także niczego sobie twarz. Nos jest mały, a usta pełne. Od dzieciństwa na głowie nosi jasne, długie blond włosy, zazwyczaj upinane, ale lubi je nosić rozpuszczone. Ma małe stopy, co jest rzadkością u osób takiego wzrostu. Na karku wytatuowała sobie napis "Belive". Na lewej łydce ma niewielką bliznę po zaatakowaniu przez psa.
Inne:
○ Jest wybitną artystką, uwielbia rysować, szkicować oraz malować.
○ Uciekła z domu, od ojca i macochy,
○ Pisze swój pamiętnik, który jest zamykany pod kłódka,
○ Panicznie boi się pająków i obślizgłych robali,
○ Za młodych lat chodziła na balet, który nie zbyt przypadł jej do gustu, jednak pare rychów jeszcze pamięta.
Historia: Meg urodziła się w odległym miasteczku, na wyspie. Jej rodzina była bardzo bogata. Rodzice prowadzili szczęśliwe małżeństwo, dopóki w życiu ojca nie pojawiła się niejaka, o 20 lat młodsza Casandra. Niestety gdy matka się o tym dowiedziała, popełniła samobójstwo. Od wtedy była nonstop wykorzystywana do różnych rzeczy. Chociaż nie była najstarsza, musiała się opiekować innymi i zarabiać na własne życie. Ma 3 starszych braci, z pierwszego małżeństwa taty oraz 2 z drugiego. Ona sama urodzona była ze swojej biologicznej mamy. Pod wpływem kłótni z nowym rodzeństwem, Meghan uciekła z domu. Jej 29 letni brat Andrew zakochał się i wyjechał na drugi kraniec świata, po czym straciła z nim kontakt. Dziewczyna się teraz tylko modli, aby swoim prawdziwym nic się nie stało
Inne Zdjęcia:.
 http://media.vogue.com/r/c_1,h_4000,w_3280/2015/06/18/cara-delevingne-eyebrows-gifs-1.gif
 http://data.whicdn.com/images/54564861/large.gif

Od Claudii - C.D Alec



- Skupienie na jednej rzeczy to raczej nie twój atut. - powiedziałam, kopiąc go raczej delikatnie w brzuch, mimo to wywrócił się na ziemię. Był wyraźnie zajęty myśleniem o czymś innym.
- Może i masz rację. - zaczął mówić, i walczyć ze mną. Dzielnie się broniłam, jednak tego, że złapie mój kij i przewróci mnie na drugą stronę, się nie spodziewałam. - Ale w walce jestem lepszy. - dodał, podając mi rękę.
- Wiesz, tymi kijkami walczę pierwszy raz. - odparłam, otrzepując się z kurzu. Wzruszył ramionami i odszedł na środek.
- Na dzisiaj tyle. Możecie iść. - powiedział głośno, i kątem oka spojrzał na mnie. Odstawiłam patyk, jak to mówiłam, do schowka i odwróciłam się na pięcie.

Alec?

Od Jace'a - C.D Lokki

- Co robisz tu tak późną porą, bracie? - zapytałem z sarkazmem w głosie. Posłałem mu przeszywające spojrzenie.
- B-bracie? O co ci chodzi? - spojrzał na mnie dopiero teraz. Wydawało mi się, a, nie sorry, on był całkowicie pijany.
- Nie mów, że nie wiesz o co mi chodzi. O tym czasie przebywa tu tak dużo demonów, że zdołały by cię w tej chwili zabić bez wysiłku. Jesteś pijany. - powiedziałem, opierając się o stolik tuż przed nim. W moich oczach było widać pogardę i oburzenie.
- Spoko koleś, dam radę! - krzyknął prawie na cały klub. Założyłem ręce na piersi i przewróciłem oczyma, bo większość osób spojrzało na niego dziwnie. Wziąłem go za rękę i ciągnąłem w stronę wyjścia. Jednak tuż przed nami znikąd wyrósł 3-metrowy demon, w którego ledwo zdążyłem wbić sztylet, przez to, że Lokki, jak mniemam, zasłonił mi do niego dostęp. Po chwili ludzie, dotychczas siedzący obok, zmienili się w demony i ruszyli na nas. Odepchnąłem gościa na bok i zacząłem walczyć z nimi. Jeden z nich prawie mnie ugryzł, lecz wystarczająco szybko zareagowałem. Po wszystkim miałem kilka ran, ale narysowałem sobie runę uzdrowienia. Spojrzałem w stronę, gdzie zostawiłem kolesia. Nie było go tam. Przygryzłem wargę i pokręciłem głową z niedowierzaniem. Spróbowałem go namierzyć. Był na zewnątrz. Ruszyłem za nim, i znalazłem go flirtującego z jakimś wampirem. Wspominałem o tym, że zaczynał mnie irytować?
- Chodź już! - krzyknąłem, zabierając go za ramię. Ciągnąłem go za sobą całą drogę, na dodatek kilka razy zwymiotował. Odstawiłem go w jego pokoju.

Lokki? XDD

Od Jace'a - C.D Izzy & Alec

- Też cię kocham, Alec. - odparła, uśmiechając się, po czym wyszła z Sali Głównej. Chłopak tylko przewrócił oczyma.
- Tylko nie rób głupot, bracie. - powiedziałem, po czym poklepałem go po karku. Spojrzał na mnie mrużąc oczy.
- Żartujesz sobie? - zapytał z oburzeniem. Zaśmiałem się i założyłem rękawiczki. Wyciągnąłem sztylet i spoważniałem.
- Ja nigdy nie żartuję. - odpowiedziałem pół szeptem, patrząc mu prosto w oczy z, jakże poważną miną w takiej sytuacji. Nie czekałem dłużej, aż odpowie. Bez zastanowienia odwróciłem się na pięcie i poszedłem w ślady Izzy. Znalazłem ją czekającą przed Instytutem.
- I co? - spytała, i jak to miała w zwyczaju, posłała mi szeroki uśmiech.
- A co ma być? Zachowuje się jak zwykle. - wzruszyłem ramionami i pokazałem ręką, aby dziewczyna poszła za mną.
- No to gdzie idziemy tym razem? - zapytała, wyjmując swoją stelę. Stanęliśmy przed bramą garażową niedaleko naszego celu.
- Do Pandemonium. Ale nie możemy wejść głównym wejściem. - odparłem. Pokazałem jej ręką, aby narysowała Runę Otwierającą. Zrobiła to, i w bramie utworzyło się przejście, które zamknęło się za skinieniem dziewczyny.
- Nie sądzisz, że Alec trochę przesadza? - spojrzała na mnie spode łba. Odwzajemniłem spojrzenie i zmrużyłem lekko oczy.
- Może trochę. Odkąd Clary jest w Instytucie zachowuje się... inaczej, ale to nadal ten sam Alec, którego znam, wierz mi. - odpowiedziałem cicho, biorąc Izzy w talii, następnie przestawiając za ścianę.
- Mówiłem, nie możemy wejść tak od razu. - szepnąłem, patrząc na nią z wyrzutem.

Izzy?