Znalazwsxy sztylety zamienilem sie w nietoperxa, i przylecialem niepostrzezenie do klatki. Po czyn zamienilem sie w czlowireka. Zdyszany, stanoszy przed Renesme, zanienowilem. Byla cala poraniona. Zerwałem )ańcuchy a ta upadła, jak niezywa, coś majaczac. Pierwszt raz nie do konca wiedzialem co zrobic. Zamknalem oczy. Po czym chwycilem sztylety. Nocni lowcy zbiegli sie do klatki. Było ciezko, lecz wszystkich zabilem. Niewiele myślac chwycilem Renesne na ręce i zakrawioną, wyniosłem uzywajac supersilu z instytutu. Po czym skierowalem sie do najblizszego bezpiecznego miejsca - lasu. Polozylem delikatnie dziewczyne na mchu. Ta zaczela sie ksztusic krwią którą zwymitowała. Uchyliła lekko oczy a ja odetchnalem.
Od Aleca CD Kate
Bo?- dyszałem ze zmęczenia. Dziewczyna przewroci)a oczami.
Nie odpowiedziała, tylko gapiła się na mnie z pogardą. Nie dość, że by)em pó)goły to dodatkowo nie mogłem się bronić. Podbieglem do szafy i uderzylem w nia noga. Gdy ta spadała, podlozyle rece, by przeciely line. Niestety nie udalo sie. Warknalem, dyszac. Katem oka zauwazylem ze dziewczyna ma przy sobie sztylet. Niewiele myslac spokojnie do niej podszedlem, udajac ze sie poddalem, po czym scialem ja z nog.ta upadla i zajeczala. Szybko cheycilem sztylet lecz nim zdazylem rozciac linę, dziewczyna stala nadelna z nogą n moim brzuchu. Warknąłem i zmarszczylem brwii.
Od Aleca CD Arika
Zrobiłem skrzywioną minę. Nie miałem zamiaru się dalej zastanawiac o co chodzilo Hodgeowi. Usmiechnalem sie do Ariki i wyszedlem z biblioteki. Nie mialem pomyslu co moglem dalej robic. Zawsze caly moj cAs byl poswoecony na raporty i inne wazne sprawy,wiec nigdy nie zastanawialem sie jak zajac sobie wolny czas. Poszedlem do swojegi pokoju, i nie majac co robic, przyzwyczajony do ruchu, zaczalem cwiczyc.
Od Ariki c.d Alec'a
- Nie będę wam przeszkadzam - powiedział Hodge i zanim którekolwiek z nas zdążyło coś powiedzieć, opuścił bibliotekę.
Alec odprowadził go wzrokiem i westchnął ciężko.
- Rany.... o co mu mogło chodzić? - spytał.
Nie byłam pewna, czy to pytanie było skierowane do mnie, czy było to jedno z tych retorycznych.
Stwierdziłam, że może lepiej będzie, jeżeli nie będę udzielała głosu. Wróciłam więc do czytania mojej lektury.
Od Raphaela CD Roxanne
Rozmawiałem z kilkoma innymi wampirami, przed ceremonią, ubrany w czarny, skurzany garnitur i spodnie. Kątem oka dostrzegłem Roxanne. Stała oparta przy drzewie, wbijając we mnie wzrok i obserwując każdy ruch. Odetchnąłem i po chwili zakończyłem rozmowę.
***
Pogrzeb się zaczął. Wszystkie wampiry zebrały się przy wykopanym dole, wyłożonyn płatkami róż. Zebrałem ciało i z kamiennym wzrokiem, majestatycznie podszedłem do grobu. Czułem na sobie wzrok Roxanne. delikatnie polozylem ciało. Wyszedwszy z grobu, przemówiłem oficialnie i wyraziłem wyrazy współczucia dla wampirow jej bliskich. Gdy juz wszyscy sie rozeszli, ponownie wszedlem do grobu i usiadlem w rogu grobowca, patrzac na Natalie. Pogłaslałem jej policzek, po czym niemrawo się usmiechnalem i ciezko westchnalem.
Nagle nad grobem ujrzalem postac w dlugiej sukni. Byla to Roxanne.
Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)
Od Jace'a - Do Mai (CD)
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - zaśmiała się dziewczyna, patrząc na mnie spode łba. Odwzajemniłem zdziwione spojrzenie, mrużąc brwi.
- Żartujesz sobie? Jestem nocnym łowcą, nie przyziemnym. - odpowiedziałem, rzucając jej lekko rozbawione spojrzenie, może z nutką pogardy, lecz to była norma. Nim Maia zdążyła cośkolwiek powiedzieć, mój telefon zaczął dzwonić. Popatrzyłem na ekran i odebrałem, widząc, że to Izzy i zapewne ma coś ważnego do powiedzenia. Dziewczyna odeszła kawałek. Kiedy zakończyłem rozmowę podszedłem do niej z bardziej poważną miną.
- Muszę wracać do Instytutu. - odparłem, chowając telefon do kieszeni. Ta uniosła jedną brew i pokiwała głową. - To coś ważnego. Do kiedyś. - dodałem, wyciągając stelę z wewnętrznej części kurtki. Narysowałem sobie runę szybkości i zniknąłem w cieniu nocy, a raczej wieczoru.
Od Raphaela CD Roxanne
Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)
- ...
Raphael?
Od Ariki do Christopher'a (CD)
- Tu jest przepięknie - wyszeptałam.
Słońce właśnie chowało się za horyzont barwiąc i niebo, i wodę na złoto, pomarańcz i fiolet.
- Jeszcze nigdy nie byłam w takim miejscu - powiedziałam. Podeszłam do brzegu. Piasek był miękki, a woda krystalicznie czysta. Wiatr wiał lekko, marszcząc powierzchnię wody. Odwróciłam się w stronę Christopher'a.
- Dlaczego mnie tutaj zabrałeś? - spytałam
<Christopher?>
Od Kate CD Williama
-Stanowczo się nie polubimy-powiedziałam.
Usiadłam na krzesłu, które stało prawie nie uszkodzone i założyłam nogę na nogę. Znowu przysunęłam łańcuch i zaczęłam nim machać jak biczem. Trzeba było się niedługo zmywać, nie powinnam go tak ignorować. Już sama hipnotyzacja mogła mi zaszkodzić.
William?
Od Kate Cd Alec'a
-Daj sobie spokój-mruknęłam.
Alec?
(Ale jednym z rodzajów psychokinezy jest witokineza pozwalająca na to)
Rosaline Reed
Nazwisko: Reed
Wiek:19 Lat
Historia: Ros urodziła się, w swoim rodzinnym domu. Jej ojciec miał, niezwykłą paranoję na temat bezpieczeństwa córki. Rosalie z każdym dniem coraz bardziej, interesowała się znakiem który znalazła na jego ręce. W wieku 2 lat, jej mama zginęła w tragicznym wypadku, a ojciec całkowicie zwariował. Zamykał ją w pokoju, zabraniał jej wszystkiego. Ros miała dość, w wieku 13 lat uciekła z domu. Szwendała się po ulicach, jak bezdomna. W każdym calu wiedziała jednak że, tak było. Była bezdomna, i nie mogła wrócić do domu bo ojciec zamknął by ją na zawsze w domu. I już nigdy by nikogo nie spotkała. Pewnej nocy, gdy szła opustoszałą już ulicą zauważyła że jest śledzona, przyśpieszyła kroku. Mężczyźni zaczęli ją gonić, a ta wbiegła do ciemnego zaułka. Nie mogła, się od nich uwolnić więc postanowiła się poddać. Jednak po chwili obaj nie żyli, zostały z nich tylko nikłe ślady ich obecności. A Ros obudziła się w obcym miejscu z runą na ręku...
Od Renesme - c.d Raphael
- Puszczać! - zaczęłam się szarpać. Dener poszedł i popatrzył na moją wściekłą twarz którą zakrywały kosmyki moich włosów. Uśmiechnął się szyderczo.
- Zabrać ją do celi dla takich jak ona... - dyszałam wściekła, ale wszystko szło zgodnie z planem. Czułam jak Raphael wybiegł z mojej kieszeni niezauważalne.
Od Lzzy CD Wiliam
-kazali min tu przyjść i sprawdzić co z Tobą -powiedzial nie siląc się na uprzejmość.
-ta mnie też milo Cię widzieć nieznajomy.
Odkręciłam się od niego.
-dobrze się czuję. Możesz już iść i mnie już nie oglądać skoro ci to tak nie pasuje-odpowiedziałam i zeszlam z lóżka.
-dzięki.-zawolalam do łowczyni i wyszlam sama widząc że on nie zamierza się stąd ruszać.
Poszlam do kuchni by cos wszamać. Te polowania wykańczają.
Pol godziny później poszlam do siebie.
Prosty pokój. Lóżko szafa i stolik. Nie potrzebowałam więcej.
Od razu usnęłam.
Nazajutrz obudziłam się w dobrym humorze. Trening. To jest to.
Zeszlam ubrana w odpowiedni strój do sali. W odleglym końcu zauwazylam tego wiecznie nie zadowolonego typa który musiał mnie odeskortować do instytutu.
Dziś ćwiczyliśmy koedukacyjnie, co znaczylo, że dobiorą nas w pary z chłopcami.
Ustawiłam się w. Dwu szeregu. Trener łowca zaczął wyczytywać nazwiska.
-Lzzy, Ty będziesz trenować z Williamem..-powiedzial łowca.
-odwrocilam sie,by odejść do partnera i mnie zatkało.
-To Ty-powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
(William?)
Od Christopher'a c.d Arika
- Nie a co? - odparła.
- Chce ci coś pokazać. Choć! - powiedziałem i zacząłem ją prowadzić. Dziewczyna zawahała się i poszła za mną. Cała droga upłynęła w milczeniu.
- Zamknij oczy. - uśmiechnąłem się. Arika wykonała moje polecenie, złapałem ją za nadgarstek i prowadziłem dalej, aż dotarliśmy na miejsce. Pozwoliłem dziewczynie otworzyć oczy, a w tedy zobaczyła plażę.
http://www.tapeta-niebo-morze-plaza-kamienie-rozowe.na-pulpit.com/zdjecia/niebo-morze-plaza-kamienie-rozowe.jpeg
Słońce zachodziło, a niebo przybrało liliowy kolor. Ari stała z szeroko otwartymi oczami.
- Ładnie tu prawda. - powiedziałem z uśmiechem.
<Arika?>
Od Raven Cz. 1
- To pa !- powiedziałam do koleżanek wychodząc z urodzin.
- Paa !- odpowiedziały i weszły do środka.
Była godzina 1:00 (w nocy) a ja szłam ciemnymi uliczkami miasta.
- Dobrze że chociaż księżyc świeci.- powiedziałam.
Szłam już 20 minut.
-Jeszcze kawałek i będę w domu. Jeszcze tylko wymyślić co powiedzieć rodzicom...
Nagle coś przede mną przebiegło. Zatrzymałam się i zawołałam:
- Kto tu jest ?- odpowiedziało mi głuche echo śpiącego miasta.
- Pewnie mi się zdawało.
Szłam dalej. I znowu coś przede mną przebiegło. Potem za mną, i znowu przede mną. Stałam na środku ciemnej uliczki i patrzyłam to tu, to tam. Nie miałam pojęcia co to mogło być. Znowu zaczęło biegać dookoła mnie. Zaczęłam uciekać w stronę domu, ale nie zdążyłam. To 'coś' uderzyło we mnie. Odrzuciło mnie na drugą stronę uliczki. Ledwo się podniosłam i zaczęłam rozglądać się przestraszona. Było pusto i cicho, jak wcześniej. Wstałam i zaczęłam biec do domu. Znowu we mnie uderzyło. Popatrzyłam się jeszcze na uliczkę. Widziałam tylko długi cień, i straciłam przytomność. Następnej nocy obudziłam się na kanapie. Nie wiedziałam gdzie jestem, co się stało i jak się tu znalazłam. Drzwi się otworzyły. Wyszedł z nich nieznajomy mężczyzna. Natychmiast wstałam i zapytałam:
- Kim jesteś ?
- Co się stało ?
- Jak się tu znalazłam ?
- Spokojnie, zaraz ci wszystko wytłumaczę.- powiedział spokojnym tonem.
- Jak mam być spokojna ? Nie wiem co się stało, gdzie jestem i co tu robię !
- Dobrze, jeśli musisz wiedzieć teraz, to proszę bardzo. Jesteś wampirem. Znaleźliśmy cię w miasteczku i zabraliśmy tutaj.- powiedział poważnym tonem.
- Hahaha bardzo śmieszne! Ale ty wiesz że primaaprilis jest 1 kwietnia ? - zaśmiałam się.
- Co ? Myślisz że sobie żartuję ? - powiedział nieznajomy zaskoczony tym co powiedziałam.
- Ja tak nie myślę. Ja to wiem. Wampiry nie istnieją, więc jak mogę być jednym z nich ?
- Dobrze, jeśli mi nie wierzysz to wyjdź na słońce.
- Już idę. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Otworzyłam drzwi. Dzień był ciepły i słoneczny. Nieznajomy poszedł ze mną.
- Wyjdź na słońce.- powiedział
Pewna siebie wyszłam z budynku i stanęłam w słońcu.
- Aaaaa ! Nic nie widzę !- krzyknęłam i cofnęłam się w cień budynku.
- Co się stało ? Przecież wampiry nie istnieją !- powiedział nieznajomy ze złością.
- Dobra, dobra już ci wierzę! Ale jak to możliwe ? -krzyknęłam za nim.
- Jakiś inny wampir cię przemienił. Ale dlaczego akurat ciebie ?
- Że jak ?!
- W tą noc ktoś cię przemienił. -Powiedział i zamknął drzwi.
- Hah, no pięknie -powiedziałam i usiadłam na schodach w cieniu jakiegoś domu.