Od Jace'a - Do Clary

 Raz za razem uderzałem pięściami w worek treningowy. Było całkiem późno, grubo po północy, ja jednak nie miałem chęci, aby iść spać. Moje ciosy skierowane do wora treningowego były coraz mocniejsze i bardziej precyzyjne, jednak wraz z upływem czasu stawały się słabsze, przez moje zmęczenie oraz to, że długo już trenowałem. W końcu postanowiłem przejść się po mieście, kto wie, może ktoś potrzebuje mojej pomocy? Ubrałem skórzaną kurtkę i wyszedłem z Instytutu, kierując się najpierw do klubu Pandemonium, a uznając, że jest tu całkiem bezpiecznie, bo nie zidentyfikowałem żadnego demona, skierowałem się w ulice, gdzie były domy. Wszędzie cisza i spokój, światła były zgaszone i słychać było jedynie śpiewające świerszcze, ukryte gdzieś tam w trawach. Nagle usłyszałem głuchy krzyk, więc szybko narysowałem sobie runę jasnowidzenia. Przede mną, w domu, w którym, jak w innych, światła były zgaszone, ujrzałem dziewczynę atakowaną przez zmiennokształtnego demona. Zareagowałem natychmiast, biegnąc w tamtą stronę. Dotarłem akurat, kiedy demon chciał zaatakować rudowłosą dziewczynę. Szybko wbiłem w niego sztylet i zbliżyłem się do nieznajomej. Ledwo kontaktowała, mamrotała coś pod nosem. Zacząłem oglądać ją z każdej strony - i zauważyłem coś, czego nie powinno tu być. Rana spowodowana ugryzieniem demona. Dziewczyna w pewnym momencie osunęła się delikatnie na ziemię, tracąc przytomność, a ja złapałem ją i zaniosłem do Instytutu. Nie odpowiadałem na żadne pytania od Alec'a, czy też Izzy, którą ciekawiło to, gdzie ją znalazłem. Stwierdziłem, a raczej, byłem prawie pewny, że dziewczyna jest nocną łowczynią. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego wcześniej nie wiedziała o tym, że jest Nocnym Łowcą. Zmuszony byłem, czy tego chciałem, czy nie, narysować jej runę uzdrowienia, inaczej zmarłaby ludzką śmiercią. Runa jej nie zabiła, więc to wiedziałem na 100% - była z rasy Nephilim. Poszedłem coś zjeść i obgadać sprawę z Hodg'em oraz Alec'em. Kiedy wróciłem do pokoju gościnnego w Instytucie dostrzegłem, że nieznajoma rozmawia z Izzy. Za mną przyszedł mój parabatai, Alec.
- Przyziemny nie powinien nawet tutaj być. - powiedział Alec, wychodząc po schodach, z wyraźnym wyrzutem w głosie.
- A gdzie dokładnie jest tutaj? - zapytała Clary, wyraźnie nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Ona nie jest przyziemną, Alec. - odparłem, stając obok łóżka naszego gościa w Instytucie, wskazując na dziewczynę ręką.
- Skąd wiesz?
- Bo seraficki nóż zaświecił się, kiedy go dotknęła. - odpowiedziałem jeszcze głośniej, siadając na miejscu Izzy obok Clary.

Clary? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz