Od Aleca CD Kate

Gdy się uwolniłem, miewiele myśląc wybiegłem jak torpeda z DuMortu. Lecz dopiero później zorientowałem się że nie mam na sobie swojego ubrania i zostawiłem wszystko w hotelu. Włącznie ze stelą. A bez tego ani rusz. Zdyszany, odwróciłem się i takim krokiem,  na jaki pozwalało mi moje zmęczenie zmiezałem w stronę siedziby wampirów. Gdy już miałem wychodu' zza krzaków. Kątem oka zauważyłem wilkołaka mioraj@ceho się wokoł czegoś. Automatycznie wyciągnąłem strzałę i już po chwili była napięra na cięciwie. Gdy zobaczykem kogo wilkołak zaatakował, odjeko mi mowę. To był wampir. Ten sam co mnie uwięził. Przez krótki czas biłem się z myślami, lecz w końcu wypuściłem strzały, jedna za drugą. W dość krótkiej chwili zwierzę padło koło nieprzytomnej dzieeczyny. Wybiegłem z krzaków rozglądając się, czy przypadkiem nie .a innych podziemnych. Po czym podbiegłem no dziewczyny. Była nieprzytomna. Podrząsnąłem ją. Lecz nie oprzytomniała. Może i mnie uwięziła, ale muszę pomóc. Gdybym tego nie zrobił byłoby to wbrew porozumieniu. Wziąłem ją na ręce i zzacząłem isc przez las. W instytucie jej pomogą.... Było ciemno, ale noc była ciepła.  Nagle, dziewczyna zaczeła się dusi', łapoąv powietrze.

Od Aleca CD Arika

Wywijając kendo, usłyszałem jak dziewczyna siebie skrytykowała. Zdyszany przestałem machać bronis, nadal trzynając ją w ręce.
-Każdy kiedyś zaczynał - uśmiechnąłem się lekko, mimo zmęczeniu. Dziewczyba chwyciła mocniej kijek i zaczeła num wywijać. Po dłuższej chwili nawey nie źle jej to szło.
- Mogę spróbować z tobą?- spyrała, patrząc na kij od kendo. Była lekko czerwona, a jej poluki wyglądały jakby piekły.
-Jasne - drgnąłem ramionamu po czym przybrałem.pozycję obronną

Od Raphaela CD Rachel

Oparłem się o futrynę,zakładając ręce na pierś.
-No, no, zdolna jesteś - pokiwałem głową -Będzie z ciebie pożytek - uśmiechnąłem się pod nosem po czym westchnąłem.
-Ale nie bawmy się jak dzieci - dodałem, przewracają oczami. Ta zmarszczyła brwi. Pewnie myślała że jestem słabt i boję się pokazać umiejętności... A ja po prosty mam dużo papierów do uzupełnienia.
-To co, przestałaś się już popisywać? - spytałem, podnosząc jedną brew.

Od Raphaela CD Renesme

Spojrzałem krzywo na dziewczynę. Po co jej to było? Zemsta? Rozumiem, sam nieraz uwielbiam pastwić się nad ludźmi lecz ryzykowanie swojego zdrowia dla takiej zabawy było niepoważne.
-Nie - mój ton był stanowczy, i brzmiał groźnie. Renesme odwróciła się w moją stronę, i zmarszczyła brwi chcąc już coś powiedzieć ale jej przerwałem.
- Tego ci zakazuję - pokiwałem głową. -Wiesz że musisz się mnie słuchać Renesme - byłem poważny. -Nawet znam trochę życie... Te 70 lat dużo dało, i uwierz że taka zemsta nic nie da - oblizałem usta i wstałem. Ta odwróciła się do mnie tyłem, najwyrazniej niezadowolona.
-No to jak?- spyrałem zza pleców.
-No dobra dobra.... Nie pójdę - mamrotała przez zęby.
Do DuMortu wracaliśmy w ciszt, bez zbędnych słów, zastanawiałem się czy dziewczyba naorawdę się mnie posłuchała, poznałem ją trochę i wiem że tak łatwo by nie poszło przekonanie jej. W połowie korytarzu rozdzieliliśmy się do swoich pokoi. Wszedłem do gabinetu i westchnąłem patrząc na papiery. Zmarszczyłem brwi i trzasnąłem.drzwiami. Nie miałem ochoty  wypełniać tych wszystkich druczków. Wszedłwszy do swojegi pokoju, wciągnąłem powietrze orzez zęby i zamknąłem.oczy. To była moja wyjątkowa aura dająca ukojenie. Nie byłem.zbyt zmęcziny więc zacząłem.segregować marynarki. Było ich naprawdę sporo. Jedn w stylu meksykańskim, z czerwonym wzorem, inne czarne pikowane. W tym.momencie ktoś zapukał do drzwi.

Od Kate CD Williama

Mocno się zdziwiłam, gdy mężczyzna nagle przedstawił mi się. Gdy wyszedł uśmiechnęłam się lekko i skuliłam na fotelu. Po chwili zmęczona zasnęłam.

Obudziłam się wieczorem, ziewnęłam głośno i się przeciągnęłam. Wszystko mnie bolało, nigdy więcej nie będę spała na fotelu! Podniosłam się i jęknęłam. Wyjrzałam przez okno i złapałam ostrza. Schowałam je i wyszłam z domu. Byłam strasznie głodna. Postanowiłam iść do baru bardziej przy lesie, nie minęło długo kiedy się przy nim znalazłam. Weszłam do środka, a następnie na zaplecze do właściciela. Spojrzał na mnie.
-Na szybko?-zapytał.
Przytaknęłam. Wyszedł i wrócił z kobietą, wyglądała na porządną i zadbaną. Wbiłam kły w jej szyję, a gdy skończyłam odrzuciłam ciało na ziemię i dałam mu pieniądze. Wyszłam z baru i ruszyłam do lasu. Wyjęłam ostrze, które zabłysnęło. Do moich nozdrzy doleciał zapach demona... demona! Co on tu robił? Sam? Ruszyłam w jego stronę, chwilę potem go znalazłam. Jakie było moje zaskoczenie, gdy po drugiej stronie ujrzałam Williama. Jak zauważyłam też dopiero przybył. Uśmiechnęłam się.

Will?

Od Katherine - Do William'a (CD)

- Jeżeli oczernianie mnie sprawia ci przyjemność - to proszę. Ale nie mam zamiaru tracić czasu na bezsensowne kłótnie, bo i tak nie usłyszę od ciebie nic, co ma sens. - powiedziałam, z kamiennym wyrazem twarzy, z którego nie można było nic odczytać. Odwróciłam się i szybkim krokiem zmierzyłam z powrotem w stronę Instytutu. Tak naprawdę mój wyraz twarzy odzwierciedlał dokładnie to, co czuję - czyli nic. Nie obchodziły mnie jego problemy do mnie, chciałam tylko wykonywać swoje obowiązki, do których mnie szkolono. To, czy podobało mu się to, co robię, miałam to daleko w nosie. Po co strzępić języka dla kogoś, komu nie przemówimy to rozumu? Tak właśnie definiowałam kłótnie. Niepotrzebne i bezsensowne. Kropka, koniec. I tak każdy będzie miał swoje zdanie.
***
 Siedziałam przed ekranem monitora w Sali Głównej. Próbowałam znaleźć więcej informacji, czy podobne ataki Wyklętych miały miejsce również w Idrysie, lub Mumbaju. Lecz nic mi na ten temat nie było wiadomo, jak na razie. Musiałam koniecznie znaleźć rozwiązanie tej sprawy, bo, skoro Demony mogły wkraczać do Instytutu, nikt nie był bezpieczny. Po godzinie bezskutecznego szukania dałam sobie na razie spokój i postanowiłam własnoręcznie załatwić tę sprawę i po prostu zadzwonić do zarządców innych Instytutów. Lecz najpierw musiałam zdobyć ich numery, właśnie po to poszłam do biura Maryse. Przed tym jednak, stanął mi na drodze William.
- To tak wymigujesz się od rozmów? - zaśmiał się, zakładając ręce na piersi. Przewróciłam oczyma i zrobiłam zażenowaną minę.
- A więc słucham, o czym chcesz porozmawiać? Jeżeli jest to coś ważniejszego niż to, co mam do załatwienia, to mów. - odpowiedziałam szorstko. Schowałam telefon do kieszeni spodni, rzucając mu wymowne spojrzenie.
- ...

William?

Od Williama CD Kate

Spojrzałem na nią zirytowany.
- Coś ty taka dobroduszna? - prychnąłem.
Dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami. Wywróciłem oczami i jęknąłem. Chwila... Dziewczyna mówiła coś o mojej ranie. Spojrzałem szybko na nogę. Miałem w nogawce dość dużą dziurę. Przyjrzałem się dokładniej. Po ranie pozostała jedynie niewielka blizna.
- Em... dziękuję? - zapytał.
- Chyba powinieneś - mruknęła jedynie. 
I co teraz? Zacząłem rozmyślać o wszystkim i o niczym. Po chwili westchnąłem i wstałem.
- To ja się zwijam - powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia.
Zanim jeszcze zatrzasnąłem drzwi wykonałem coś całkowicie spontanicznego.
- A tak w ogóle to William jestem! Mam nadzieję, że jeżeli jeszcze kiedyś przyjdzie nam się spotkać to w bardziej pokojowym nastroju! - krzyknąłem i wyszedłem z domu dziewczyny.

Kate?

Od Magnusa CD Alec'a

Patrzyłem się na chłopaka dopóki nie zniknął z mojego pola widzenia. Westchnąłem. Jednak... Wiedziałem już przynajmniej jak się nazywa. Alec. Całkiem ładnie. Po chwili powolnym krokiem wyszedłem z Instytutu. Stanąłem i skupiłem się. Gestykulowałem rękami. Po chwili przede mną pojawił się portal. Przeszedłem przez niego myśląc o miejscu gdzie chcę się dostać czyli akurat teraz była to moja kryjówka. Nie minęło kilka minut, a ja byłem już na miejscu. Pstryknąłem palcami.  Od razu w mojej ręce pojawił się drink. Upiłem łyka. Zaintrygował mnie ten chłopak... Alec... Przydałoby się bliżej go poznać...
~*~
*wieczór ten sam dzień*
Jak zazwyczaj siedziałem w klubie "Pandemonium". Obserwowałem przyziemnych i podziemnych wokół. Jak niemalże zawsze obok mnie siedzieli mężczyźni i kobiety. Nagle moją uwagę zwróciła trzyosobowa grupa osób. Nocni Łowcy. Zauważyłem wśród nich Alec'a. Zapatrzony w nich powoli zacząłem wstawać.
Podszedłem do nich. Stojąc już naprzeciwko owej grupki spojrzałem Alec'owi prosto w oczy.
- Co was sprowadza w moje skromne progi? - zapytałem nadal wpatrując się w chłopaka.

Alec?

Od Jace'a - Do Ariki (CD)

 Zamyśliłem się. Po wyszukaniu kilku informacji o demonach, zacząłem się zastanawiać, co mógłbym zrobić, prócz zgłoszeniu tego do Clave oraz ambassadorki. Wyłączyłem ekrany, a następnie skierowałem się do biura administracji Instytutu. Arika ruszyła za mną. Zapukałem, a już po chwili usłyszeliśmy znak, że możemy wchodzić.
- W czym problem? - zapytała Katherine, poprzedzając tym samym Maryse. Spojrzałem badawczo na Arikę, i otworzyłem usta, by coś powiedzieć.
- Dość duża ilość demonów zgromadziła się w lesie niedaleko Instytutu. Zbyt duża, by z nią walczyć. Nie mógł to być zaplanowany atak, Arika i ja znaleźliśmy się tam zupełnie przypadkiem. - odpowiedziałem, zakładając ręce na piersi. Ambassadorka zmrużyła brwi i zaczęła szukać czegoś w papierach, następnie w komputerze. Moja towarzyszka siedziała cicho, mierząc wzrokiem to mnie, to Maryse oraz wyraźnie zamyśloną Katherine.
- Masz jakieś teorie? - zapytała ambassador znad ekranu komputera, wzruszając ramionami. - Nie mógł to być przypadek, podobne zjawisko zaobserwowano niedaleko Instytutu w Paryżu. I to również całkiem niedawno. - dodała, wstając z krzesła. Założyła ręce na piersi, po czym zaczęła zamyślona chodzić po całym pomieszczeniu.
- Być może... To Valentine to zaplanował, aby osłabić Instytuty i mieć większe szanse, aby ataki się powiodły. - powiedziała nagle Arika, dość cichym tonem. Wszyscy przenieśli spojrzenia na nią, przez co wyraźnie się speszyła.
- Dobry pomysł. Postaram się skontaktować z administracją tamtego Instytutu. A was proszę o napisanie szczegółowych raportów. - odpowiedziała Maryse. Katherine kiwnęła głową, a ja wyszedłem, kierując się do swojego pokoju. Raportem zamierzałem zająć się jutro, bo było już późno, a ja byłem dość zmęczony. Arika wyszła za mną. 
- To... Ja już pójdę. Napiszę ten raport i go oddam, od razu. - odparła, odwracając się na pięcie. Dziewczynę zatrzymał jednak mój głos.
- Wiesz, że nie musisz pisać tego teraz? Jest trzecia w nocy. Odpocznij. - delikatnie się zaśmiałem, i bez niczego odszedłem do swojego pokoju.

Arika?

Od Kate CD Williama

Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam wygodnie w fotelu. Pokręciłam głową i westchnęłam.
-O czym ma się dowiedzieć, że mnie zaatakowałeś w lesie, gdy ja postanowiłam się przywitać? Nie rozśmieszaj mnie-prychnęłam-a robiąc mi krzywdę pogorszysz tylko swoją sytuacje. Bez problemu mogę opowiedzieć prawdziwą wersję, co da mi przewagę... bowiem ja ci na początku nic, a nic nie zrobiłam, a jedynie zabrałam broń, abyś mnie nie zaatakował.
Jego uśmiech zniknął z twarzy, na której po chwili malowała się złość. Mężczyzna zacisnął pięści, ale wiedział, że mam rację. Przekręciłam oczami.
-Po za tym, to ja ci pomogłam. W walce zaatakowałam i zraniłam cię, zemdlałeś. Wyleczyłam cię i zabrałam do domu, a związałam dlatego, że wolę mieć pewne bezpieczeństwo-dodałam.
Spojrzałam w sufit.

Will?

Od Williama CD Kate

Powoli otworzyłem oczy. Zamrugałem szybko chcąc przyzwyczaić się do oświetlenia w pomieszczeniu. Po chwili widziałem wszystko normalnie. Rozejrzałem się wokół. Nie rozpoznawałem tego miejsca. Nagle mój wzrok spoczął na pewnej dziewczynie. Chwila... To była tamta wampirzyca! Spróbowałem szybko wstać jednak nie mogłem się ruszyć. Spojrzałem na swoje ciało. Byłem związany. Jak ona śmiała?! Zacząłem się szarpać. Nic to jednak nie dawało. Spojrzałem ponownie na dziewczynę. Nadal nie zauważyła tego, że się obudziłem. Plus dla mnie. Nagle przypomniałem sobie jedną, ważną rzecz. Przecież powinienem móc już korzystać z mocy! Szybko zacząłem się szamotać. Po chwili udało mi się wydostać stelę z kieszeni spodni. Przyłożyłem ją do najbliższego skrawka skóry, do którego mogłem się dostać. Zacząłem sobie wypalać runę "Strength". Kiedy skończyłem poczułem nagły przypływ siły. Tym razem jednym sprawnym ruchem rozerwałem więzy. Dziewczyna odwróciła się szybko słysząc co zrobiłem.
- No to teraz grzecznie wytłumaczysz mi co tu robię. Jak to zrobisz to pójdę już sobie bez słowa. Więcej mnie nie spotkasz... Jednak jeśli tego nie zrobisz to możesz mieć pewność, że zrobię ci krzywdę i na sto procent twój przywódca, Raphael, dowie się o wszystkim co wyprawiasz - powiedziałem siadając i uśmiechnąłem się wrednie.

Kate?

Od Lzzy CD Nathaniel

. -no jasne, wstawaj-powiedziałam, gdy chłopak zapytal czy go zaprowadzę do trenera. Najwyraźniej nie wiedział, gdzie trzeba iść.
Ruszyliśmy powoli w stronę sali treningowej.
Zaczęłam bawić się kosmykiem włosów.
-no to ciekawie się zapowiada -odezwał się, po chwili milczenia.
-ale z czym?-zapytałam, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
-z łowami. -odparł wzruszając ramionami.
-aa. Ta-mruknęłam.
W mojej głowie byl juz dzisiejszy wieczór. Interesowalo mnie tylko, jakiego demona dostanę.
-o czym myślisz?-zapytal Nathaniel
-o wieczorze... Zastanawiam się kogo dostanę... Bo nie chce spaprać tej roboty. Will miałby na mnie niezłe używanie.
Doszliśmy już do sali, lecz żadne się nie ruszyło.
-no to... Do pozniej -powiedzial.
-tak... Do później.-odparlam, po czasie dodając -chyba
I odwróciłam się w swoją stronę i, odchodząc do wnętrza instytutu razem ze swoimi myslami

(Nathaniel?)

Od Kate CD Aleca

Padłam na ziemię oszołomiona. Gdy odzyskałam świadomość, mężczyzna był już rozwiązany. W ostatniej chwili zdążyłam użyć mocy, aby zablokować mu drzwi. Przekręciłam się i jęknęłam cicho. Upadłam na kawałek szkła, który wbił mi się w nogę. Zacisnęłam żeby i go wyciągnęłam. Skupiona na bólu zapomniałam o drzwiach. Wstałam i wtedy usłyszałam otwieranie wejścia. Mężczyzna zaczął biec, a ja za nim. Co chwila użyłam teleportacji, bowiem z trudem biegałam. W końcu zatrzymałam się, a po chwili Nocny Łowca zniknął w zaroślach. Oparłam się o drzewo dysząc, nagle usłyszałam wyk. W moich oczach pojawił się strach. Obróciłam się przodem do mnie i wskoczyłam na górę. Schowałam się i obserwowałam wszystko z dołu. Nagle wilkołak spojrzał w moją stronę i "szczeknął". Zaczęłam uciekać, nagle potknęłam się i upadłam na ziemię. Zemdlałam.

Alec? Help me xD

Od Williama CD Lzzy

Po słowach dziewczyny tak trochę mnie wmurowało. Całkowicie straciłem panowanie nad swoim ciałem. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu ani nic powiedzieć. Jedynie patrzyłem się tępo na to jak wybiega z sali ocierając łzy. Nie wiedziałem zbytnio co powinienem teraz zrobić. Byłem przyzwyczajony do tego, że praktycznie nikt się tutaj ze mną nie zadaje. A co dopiero opowiadania mi co przeżył? Nigdy. Do tego wykrzyczała mi to prosto w twarz. Nagle otrząsnąłem się z oszołomienia. Boże... Nie wiem co się ze mną dzieje. Chyba pierwszy raz poczułem wyrzuty sumienia. Chciałem je jakoś uciszyć jednak nie mogłem. Westchnąłem. Chyba czas być miłym chociaż ten jeden raz w życiu. Może jak ją przeproszę to ucichną te głosy w mojej głowie? Wywróciłem oczami. Powolnym krokiem ruszyłem na poszukiwania pokoju dziewczyny. Po kilku minutach odnalazłem go. Zza drzwi pokoju Lzzy słychać było pewną melodię. Kojarzyłem ją skądś jednak teraz nie mogłem sobie przypomnieć skąd. W sumie to nawet nie wiedziałem, że Lzzy gra na pianinie. Boże... Czego ja się dziwię? Przecież praktycznie nic o niej nie wiem... Tak samo ona o mnie. Po chwili zapukałem do drzwi. Melodia momentalnie ucichła. Zaraz potem drzwi uchyliły się lekko. Dziewczyna widząc mnie chciała od razu zamknąć. Jednak nie ma tak łatwo. Przytrzymałem ręką drzwi uniemożliwiając tym samym zatrzaśnięcie ich.
- Stój! Mam coś do powiedzenia! - krzyknąłem.
- Czyżby? Niby co? A zresztą co mnie to obchodzi. Idź stąd i zostaw mnie w spokoju - warknęła. 
Siłowaliśmy się chwilę między sobą. Ona próbowała zamknąć drzwi, a ja je otwierałem. Po kilku minutach dała za wygraną i puściła je.
- No dobra. Mów szybko i spadaj. Nie chcę marnować na ciebie więcej czasu niż to konieczne - warknęła.
 - To nie ty tu tracisz czas tylko ja. Więc siedź przez chwilę cicho i słuchaj uważnie co mam do powiedzenia. Drugi raz nie powtórzę - mruknąłem i dodałem po chwili. - Przepraszam.
- To tyle? To spadaj.
- Boże... Dobra. Spokojnie. Złość piękności szkodzi.
- Odczep się ode mnie.
- Nie. Chociaż dobra. Chciałem chodź raz stać się miły. Od razu mówię, że nie przyzwyczaj się  do tego. Po prostu wiem przez co przeszłaś - mruknąłem i odwróciłem się na pięcie z zamiarem odejścia.
- A niby skąd wiesz przez co przeszłam?! - krzyknęła za mną.
- Kurwa! Bo sam przeszedłem przez coś podobnego! - krzyknąłem zirytowany i zaraz kontynuowałem. - Tyle, że moją rodzinę zabili ludzie Valentine'a! Na moich oczach! Mnie też by zabili jakby nie Instytut! Miałem zaledwie jebane czternaście lat! Teraz jesteś zadowolona?! To chciałaś usłyszeć?!
Odwróciłem się i ruszyłem przed siebie szybkim krokiem. Od razu skierowałem się do wyjścia z Instytutu. Musiałem ochłonąć.

Lzzy?

Od Williama CD Katherine

Po wydarzeniach z rana mój humor był na granicach wybuchnięcia. Chodziłem bez celu po Instytucie. Niemalże warczałem, na każdą osobę, która odważyła się do mnie odezwać. W pewnym momencie przystanąłem na przejściu do pokoi obok schodów i oparłem się o szklaną barierkę. Obserwowałem pustym wzrokiem pracę ludzi w Instytucie. Nagle do moich uszu doszła pewna rozmowa. Przysłuchałem się dokładniej skupiając na niej. Dowiedziałem się, że były kolejne ataki Wyklętych. Ten był w hotelu DuMort. Niemalże od razu stwierdziłem, że pójdę to sprawdzić. W sumie to powinienem zapytać o pozwolenie... Ale po co? Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem przed siebie z zamiarem wymknięcia się z Instytutu. Po chwili szedłem już ulicami miasta z ostrzem schowanym pod kurtką. Na wszelki wypadek zabrałem je po cichu. Droga do hotelu nie była długa. Już po około dziesięciu minutach byłem na miejscu. Przed budynkiem stał przywódca wampirów, Raphael. Kiedy mnie zauważył szybko znalazł się obok mnie.
- Pewnie wysłali cię z Instytutu w sprawie tych Wyklętych? - zapytał... a może raczej stwierdził.
- Noo... Tak jakby - mruknąłem.
- Dobrze, wchodź - powiedział jedynie.
Powoli ruszyłem za wampirem do środka budynku. Na szczęście nie zadawał wielu pytań.
~*~
W końcu skończyłem sprawdzać tych całych Wyklętych. Miałem już wychodzić z hotelu kiedy Raphael kazał mi zaczekać. Podobnież wyczuł czyjąś obecność przed budynkiem. Szybko ulotnił się. Minęło kilka minut i zaczęło mnie już irytować to bezczynne stanie.
- Ktoś już tutaj był w tej sprawie. Musicie zacząć się komunikować, bo źle na tym wyjdziecie - usłyszałem nagle kawałek rozmowy. To na pewno był głos Raphaela.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Pewnie ludzie wysłani z Instytutu przybyli w końcu. No cóż... za późno. Załatwiłem to za nich dużo szybciej. Po chwili wyszedłem zza drzwi. Rozejrzałem się po otoczeniu. Przede mną stali Jace, Alec i tamta marudna dziewczyna z rana.
- Trudno, sama muszę to zobaczyć i ocenić - powiedziała szorstko i wzruszyła ramionami.
Ruszyła przed siebie omijając mnie z obojętnością wymalowaną na twarzy. Chłopcy od razu ruszyli za nią. Boże... Jak oni mogą słuchać się tej marudy? Prychnąłem. Po chwili postanowiłem, że skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty to poczekam na tą wielmożną księżniczkę, która musi wszystko zrobić po swojemu. Zobaczymy czy było tam coś co tylko ona mogła odkryć. Raczej wątpię.
~*~
Stałem znudzony pod hotelem. Opierałem się o ścianę, a w mojej ręce spoczywał papieros. Był to już któryś tam z kolei... kto by to liczył? Zaciągnąłem się. Nagle drzwi się uchyliły. No w końcu raczyli wyjść! Wyrzuciłem papierosa na ziemię i zgasiłem go butem. Odepchnąłem się od ściany i podszedłem do dziewczyny.
- No i co> Wielmożna księżniczka odkryła coś czego absolutnie nikt inny nie dałby rady się dowiedzieć? - zaśmiałem się szorstko.

Katherine?

Od Ariki do Jace'a (CD)


Pędziliśmy ile sił w nogach, w rękach dzierżawiąc serafickie ostrza, roświetlające ponurą noc. Demony goniły nas nieubłaganie. Było ich zbyt wielu, aby walczyć. Jedyną naszą nadzieją było jak najszybsze dotarcie do Instytutu. Jednak drogi jeszcze było sporo, a demony powoli nas doganiały. Może być nieciekawie, jeżeli będziemy musieli walczyć...
Skręcaliśmy w najróżniejsze zaułki i ulice, kiedy wreszcie ukazały nam się wysokie iglice Instytutu. Czym prędzej przekroczyliśmy bramę i przeszliśmy przez drzwi, zatrzaskując je w ostatniej chwili przed demonami.
Usiadłam opierając się o ścianę, jeszcze lekko w szoku. W głowie miałam tysiące pytać, choć jedno męczyło mnie najbardziej.
- Skąd ich się tam tyle, u licha, wzięło? - Jace na głos wyraził to, nad czym się sama zastanawiałam.
To nie wyglądało na przypadkowe spotkanie. Musiały to jakoś zorganizować, przyszykować się... ale to było niemożliwe. Przecież skąd mogły wiedzieć, że tam będziemy? Może to naprawdę był przypadek? Najzwyczajniejszy w świecie pech. Choć muszę przyznać, że sama w to nie wierzę.
- Przecież to niemożliwe, żeby aż tyle się ich znalazło w jednym miejscy przypadkowo - szepnęłam powoli wstając z podłogi.
Chłopak chwilę mierzył mnie wzrokiem, jednak miał trochę nieobecny wzrok. Pewnie się nad czymś zastanawiał.
- Trzeba to sprawdzić. - powiedział i ruszył w stronę Sali Głównej.
Stałam chwilę oszołominona i zaskoczona. Chłopak w połowie drogi do windy, obejrzał się w moją stronę.
- Idziesz czy wolisz tu sterczeć do rana? - spytał.
Z szeroko otwartymi oczami pokiwałam głową, na znak, że idę z nim. W końcu też tam byłam i być może uda mi się w czymś pomóc. Po raz pierwszy od przyjazdu do Instytutu. Wcześniej nikt nie za bardzo chciał mnie wysyłać na jakieś misje, nawet najdrobniejsze, a i ja trochę się ich obawiałam.
Kiedy wreszcie dotarliśmy do Sali Gównej, Jace od razu podszedł do wielkiego ekranu i zaczął coś wyszukiwać. Ja tylko stałam z boku i mu się przyglądałam.
- Będziesz stać i mnie podziwiać? Wiem, że jestem oszałamiający, ale to nie najlepsza pora na to. - powiedział, a w jego oczach dostrzegłam iskierki rozbawienia.
- Em... Przepraszam - powiedziałam lekko zawstydzona.
- Nieważne. Przejdźmy do tego, co trzeba. Rozpoznałaś jakieś demony z tych, które nas goniły? Wiem, że jeden z nich, to na pewno Shax. Ale reszta...
- Chyba widziałam tak jakieś Dahak'i i być może Drevak'i. Ale nie jestem tego pewna. - odpowiedziałam
- Hm.... - chłopak zastanawiałam się nad czymś, co i rusz kilkając coś na ekranie. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc siedziałam cicho.

<Jace?>

Od Ariki do Alec'a (CD)


Przyjrzałam się niepewnie broni. Dokładnie ją zbadałam i zważyłam w broni.
- Hm.... Nigdy czymś takim nie walczyłam - powiedziałam nieśmiało.
- Jak chcesz, to mogę ci pomóc - zaproponował chłopak.
Spojrzałam na niego trochę niepewnie. Nie byłam pewna.... choć przecież sama chciałam się nauczyć panować nad nową bronią. A sama się niestety nie nauczę.
- Czemu nie. - uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak podszedł do mnie i zaczął powoli tłumaczyć mi teorię, pokazując przy okazji podstawowe ciosy. Muszę przyznać, że trochę opornie mi to szło.
- Jestem beznadziejna - szepnęłam. Bardziej do siebie, niż do chłopaka.

<Alec?>