od Hayley do Raphael'a

Zaczęłam ciężko oddychać, czułam się tak, jakby przed chwilą ktoś trzymał mnie podwodą 
w celu zatopienia i w ostatniej chwili zmienił zdanie wyciągając mnie z mrocznej otchłani.
Cała się trzęsłam, emocje mną targały, gdybym próbowała się im sprzeciwić, rozerwały by mnie
na strzępy. Opierając się o ścianę, bezwłądnie osunęłam się na ziemię, chowając twarz w rękach.
Byłam kompletnie zdezorientowana przez to, co właśnie robię, przez to co myślę, przez to co czuję.
Słyszałam uderzenia w ścianę, które wyrwały mnie z zamyślenia. Wiedziałam, że nie powinnam do niego iść, nie tylko dlatego, że to do mnie niepodobne, ale głównie dlatego, że nie wiem, co się ze mną dzieje, a mur odgradzający mnie od uczuć, jakby uległ zniszczeniu. Jestem emocjonalnym wrakiem. To nie jest najlepsza z opcji, ale nie ważne, jak jest Raphael, jaka jestem ja przez pryzmat mojej jakże brutalnej historii, nie zostawię go.
Podniosłam się z podłogi, wzięłam głęboki wdech, podczas, którego przypomniały mi o swojej obecności drzazgo, które znalazły się w moich plecach z powodu przyduszenia mnie do regału przez Raphael'a.
-To mój, jak na razie najmniejszy problem- syknęłam z bólu
Stanęłam w drzwiach i spojrzałam na Raphael'a. Opierał się dwoma rękoma, jego czoło również opierało się o chłodną ścianę, na której nie można było przeoczyć wklęśnięcia, z którego rozchodziły się pęknięcia. Wampir miał mocno zaciśnięte powieki, oddychał głośno i nierównomiernie. 
-Raphael?-szepnęłam, delikatnie kładąc dłoń na jego żebrach zachodząc do niego od przodu, on nagle się wzdrygną, nie opierał się już o ścianę, stał do mnie przodem, władały nim dreszcze, a emocje pozbawiły go równowagi, wtedy wiedziałam, że ja muszę zachować stuprocentowy spokój, co by się nie działo. 
-Nie jesteś potworem, to nie twoja wina...- moja dłonie, które przed chwilą chwytały go za żebra po obu stronach jego korpusu, powoli przechodziły przez jego umięśnioną klatkę piersiową, po czym zatrzymały się na szyi.
-Mylisz się, jestem potworem, jestem tym, który skrzywdził swoją ukochaną- odparł przez zaciśnięte zęby
-Nie byłeś sobą, byłeś piany- podniosłam głos
-To mnie nie usprawiedliwia!-krzyknął zrzucając moje ręce z szyi, po czym odwrócił się do mnie plecami
 i nerwowo przeczesał włosy.
-Nie chciałeś tego, nie chciałeś jej skrzywdzić, dobrze wiesz, że nigdy byś jej nie skrzywdził, dlaczego wtedy miałoby być inaczej?-wzięłam głęboki oddech-Nie byłeś sobą, nie byłeś świadomy tego, co robisz. 
-Jestem potworem...- oparł się o ścianę plecami
-Jeżeli ktoś tu jest potworem to tylko ja. -spojrzałam mu w oczy
-Co ty mówisz?- zabrał wzrok ze ściany i wymierzył go we mnie
-Ilu ja zabiłam niewinnych ludzi, ilu zraniłam... To ja jestem prawdziwym potworem, ty nim nie jesteś.-wyszeptałam- Raphael musisz przestać tym żyć, bo to cię zniszczy-moje ręce znalazły się na jego torsie i przycisnęły go do ściany- Nie zapomnisz o tym, co zrobiłeś, ale musisz nauczyć się z tym żyć, bo jak trudne i niemożliwe ci się to wydaję, to jednak to jest możliwe i jest to jedyna opcja, która pozostawi cię przy życiu. -spojrzałam w oczy Raphael'a, jego źrenice były rozszerzone, miał dreszcze, jego twarz lśniła od potu. Położyłam dłoń na jego czole.
-Jesteś rozpalony.- w moim głosie było słychać wyraźny niepokój.-Dobrze się czujesz?
-Niezupełnie.-jego wzrok był jakby nieobecny
-Musisz się położyć.-powiedziałam stanowczo.
 Pomogłam Raphael'owi dość do własnej sypialni.
-No już, kładź się.-spojrzałam na niego pytająco, zadając sobie pytanie: dlaczego jeszcze stoi?
-Przestań, wszystko ze mną w porządku.- odparł, a ja się uśmiechnęłam
-Chyba nie lubisz, kiedy ktoś ci pomaga. Ja też za tym nie przepadam. Potraktuj to jeżeli chcesz, jako... Regulacje przeze mnie rachunku? Ty mi pomogłeś, teraz moja kolej. Nie zachowuj się, jak dziecko i się kładź.-chwyciłam go za ramię, kierując na łóżko. Raphael w milczeniu położył się na nie. Za pewne nienawidzi, jak ja tkwić bez celu, być bezużytecznym i unieruchomionym przez siły wyższe.
-Zrobię ci okład- stwierdziłam niepewnie- Masz jakieś... nie wiem ścierki?-spojrzałam na niego pytająco,
 a on pokiwał przecząco głową.
 Skierowałam się do łazienki, kiedy już w niej byłam przypomniały mi się ostatnie incydenty. Podarłam moją koszulkę
 i zrobiłam z niej okład. Resztki mojej koszulki odkrywały mi część moich żeber, a przy okazji moją pokaźną bliznę, 
ale nie zwróciłam nawet na to uwagi.
-Jak się ma książę?- zaśmiałam się wychodząc z łazienki
-Świetnie, mogę już wyjść z tej kołyski?
-Nie, jeszcze bajeczka na dobranoc.- uśmiechnęłam się na chwilę, a Raphael zachichotał. Było mi lepiej, że chociaż na chwilę o tym zapomniał, to nie działało na niego najlepiej.
-Jesteś wycieńczony tym wszystkim. Powinieneś odpocząć.- usiadłam obok niego na łóżku, po czym na czoło położyłam mu kompres, nie odrywając wzroku z jego oczu. 
-Wcale nie jest z tobą świetnie... to jest kolejny przypadek z kategorii: "Wampirom takie rzeczy się nie przytrafiają". Jeszcze gorączki tobie brakowało.-na mojej twarzy malowało się zmartwienie, którego nie potrafiłam zmyć. Przesiadłam się na fotel, nie chciałam później tworzyć Raphael'owi nieprzyjemności, gdybym budziła się obok niego, bo niefortunnie zasnęłam.
-Musisz się przespać Raphael, to nie żarty. Odpocznij, sen dobrze ci zrobi, ja będę kontrolować twój stan, 
o nic nie musisz się martwić. 
 Raphael zapierał się rękami i nogami, że nie zaśnie, sprzeciwiał się, ale w końcu zmęczenie wzięło górę, 
patrzyłam jak jego powieki powoli opadają. 
 W nocy, kilka razy zmieniałam mu opatrunek, kiedy czułam, że temperatura spada, poczułam jak kamień spada mi z serca. 
Obudziłam się nad ranem. "Świetnie, zasnęłam." Spojrzałam na Raphael'a, nadal spał. Śpiący Raphael i w pełni zdrów wywołał na mojej twarzy uśmiech. Ostatni raz dotknęłam jego czoła sprawdzając jego temperaturę.
-w porządku- szepnęłam. To było naprawdę dziwaczne. Wampir, który ma gorączkę... ale to pewnie przez to wszystko, co działo się ostatnio, ogromnie się żarł z tym problemem, to też na pewno nie dawało mu niczego dobrego.
 Zamknęłam za sobą drzwi. 
-"Już pewnie ma mnie dość, niech odpocznie w spokoju"- pomyślałam zabierając dłoń z klamki. 
-Nie ładnie tak bez pożegnania- usłyszałam zza swoich pleców, ten głos wywołał uśmiech na mojej twarzy. Odwróciłam się.
-Księciunio czuję się lepiej, więc nie będę pogarszać jego stanu swoją obecnością, uciekam.- uśmiechnęłam się

(Raphael?)