Od Raphaela CD Hayley

Gdy się przebudziłem, poczułem zmęczenie, spełnienie i... Pustkę. Nie zdążyłem nawet zorientować się gdzie jest Hay, gdy dzwięk charakterystycznych kroków, a chwilę potem, odgłos zardzewiałej, kilkuwiecznej klamki zadźwieczał mi w głowie, przeszywając ją na wylot. Jeszcze wszystko jest wzmocnione, od wczoraj.  Szybko wstałem i ubrałem bokserki. Wszystko trwało chyba sekundę, gdy byłem już przy dziewczynie. Stała przy drzwiach i majstrowała coś przy nich. Ubrana była w moją koszulkę, która na niej wyglądała prawie jak krótka sukienka.
-Nie zostaniesz dłużej?- oparłem się o ścianę, która okazała się lodowatą, przez co zdałem sobie sprawę że od kilku dnu pogoda się zmieniła, a stary hotel nie ma ogrzewania- bo po co vampirom?
-Nie zostanę, i tak już za długo tu przesiedziałam - chrząkneła, błądząc wzrokiem, po chwili skupiając się na klamce. Spojrzałem przed siebie, zamyślony, w sumie nawet nie wiem czym.  Nie wiedziałem co powiedzieć, podobało mi się to, co wczoraj zrobiśmy, a Hay udaje że tego nie było.
-Będziesz chciała mnie unikać?- palnąłem prosto z mostu. Dziewczyna wyprostowała się, przełykając ślinę.
-Nie, nie mam takiego zamiaru- wydusiła sztuczny uśmiech. Nie wiedziałem czy czuje się skrępowana, tym co było wczoraj, czy może czymś innym. Bo widać było po niej że się stresuje. Lecz chyba mówiła prawdę.
Uśmiechnąłem się z ognikami w oczach, po czym podszedłem do dziewczyny, ucałowałem w czoło i objąłem.
Kompletnie nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem, ale poczułem że robie słusznie, nawet gdy to nie ma sensu.

(jezuu hujowszego opo nie moglam napisac...)