Od Claudii

 Z coraz większą determinacją uderzałam patykiem w worek treningowy, przeklinając kolejno każde wydarzenie z mojego życia. Kiedy przypomniałam sobie o moim byłym chłopaku, uderzyłam w worek z taką siłą, że patyk złamał się na pół. Westchnęłam głęboko i otarłam pot z czoła. Z tyłu usłyszałam znajomy głos. 
- To już czwarty raz. - powiedział Hodge, zakładając ręce na piersi. Poprawiłam grzywkę i odgarnęłam włosy z twarzy, po czym rzuciłam patykiem do kosza, idealnie trafiając.
- Co mam na to poradzić... - westchnęłam i na sportowy biustonosz nałożyłam skórzaną kurtkę, patrząc na magazynek. Hodge podszedł do zbrojowni, po czym wyjął zgrabny łuk, podchodząc do mnie razem z nim.
- Może spróbujesz z tym? Łuku raczej nie złamiesz. - delikatnie się uśmiechnął. Ja również wymusiłam uśmiech i pokiwałam głową. Trener pokazał mi, co i jak robić, przyznam, że wcześniej miałam styczność z łukiem i trochę umiałam się nim posługiwać. Postanowiłam potrenować w lesie, w praktyce. Być może będę w tym dobra tak samo, jak w walce sztyletami. Niedługo po tym przebrałam się w luźne ciuchy i wyruszyłam w teren. Kilkanaście strzał wylądowało w drzewach, wbijając się w nie z dużą siłą. Każdą kolejno wyciągnęłam, a trenując, przemierzyłam cały las i więcej, byłam już praktycznie wyczerpana, a słońce znikało za horyzontem. Kiedy las się skończył, wspięłam się na drzewo tuż przed plażą i usiadłam tak, abym dobrze widziała zachodzące słońce. Oparłam się o pień i czekałam, aż słońce zajdzie całkowicie, wtedy narysowałam sobie runę nasycenia, bo zgłodniałam. Siedziałam tak jeszcze przez chwilę, póki z drugiej strony nieba nie ujrzałam księżyca w pełni. Uśmiechnęłam się, i miałam już schodzić, kiedy całkiem niedaleko usłyszałam czyjeś kroki. Wspięłam się z powrotem, tylko teraz na inną gałąź, o wiele niżej, bo nie miałam tyle czasu. Chciałam dokładnie oglądnąć ową osobę, jednak przed tym gałąź się złamała, a ja wylądowałam w ramionach jakiegoś mężczyzny.

Ktoś? Coś? Jakiś faciu? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz