Od Ariki - Do Christopher'a (CD)

- Zabijanie demonów, to co innego! One są złe. Atakują i zabijają Przyziemnych - odpowiedziałam zła. - Ta wiewiórka nic nie zrobiła.
- No cóż. To twoje zdanie - odparował.
- Czyli uważasz, że demony nie są złe?!
- Tego nie powiedziałem.
Ścisnęłam mocniej łuk w ręce. Faerie.... Jak zwykle mają własną filozofię. Westchnęłam. I czego ja się spodziewałam? One zawsze są po stronie tych, którzy wygrywają.
- Czyli przeszkadzają ci Nefilim i to, że zabijamy demony? - spytałam

< Christopher? >

Od Ariki - Do Alec'a (CD)

- Jestem Arika - odpowiedziałam nieśmiało. - Dopiero niedawno przyjechałam do Instytutu.
Chłopak przez chwilę mierzył mnie wzrokiem. Czułam się jakoś nieswojo. No i oczywiście miałam wyrzuty sumienia. Powinnam najpierw upewniać się, kto jest w pobliżu, zanim oddam strzał.
- Alec - przedstawił się w końcu chłopak.
Jego koń zaczął nerwowo przebierać kopytami, gotów w każdej chwili ruszyć.
Chłopak nadal mi się przyglądał, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Dopiero co tu przyjechałam, a już miałabym niezłe kłopoty.
Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, ale nie wiedziałam, co w obecnej sytuacji mogę powiedzieć. Z wyrazu twarzy Alec'a nic nie mogłam wyczytać. Czy jest zły, spokojny, obojętny. Nic.

< Alec? >

Od Magnusa Do Raphaela

Dziwna woń w powietrzu. Niebieskawe oświetlenie i z co chwilę błyskającymi światłami. Mnóstwo ludzi. Zabawa. Alkohol. Oto właśnie klub "Pandemonium" gdzie aktualnie siedziałem ja. Magnus Bane. Nie jestem jednak zwykłą osobą. Nie jestem przyziemnym. Jestem czarownikiem. Siedziałem na jednej z kanap popijając drinka. Wokół mnie znajdowało się kilka kobiet i mężczyzn. Lustrowałem czujnym wzrokiem całe pomieszczenie. Nie widziałem nic niepokojącego. Jednak moja intuicja mówiła mi, że powinienem być czujny, bo za niedługo coś się może wydarzyć. Westchnąłem i wziąłem łyka napoju. Czekałem na dalszy rozwój wydarzeń dzisiejszego wieczoru. Moja intuicja nie myliła się. Nie musiałem także długo czekać. Nie minęło dużo czasu zanim moją uwagę przykuła pewna postać wchodząca właśnie do klubu. Przywódca wampirów. Raphael. Nie zdziwiłby mnie jego widok jakby nie to, że rzadko tu bywa i zazwyczaj jest tutaj w jakiś interesach. Zainteresowała mnie jego osoba. Postanowiłem dowiedzieć się o co chodzi tym razem. Wstałem z kanapy i powoli ruszyłem przed siebie. Nie minęło dużo czasu zanim znalazłem się przed wampirem. Zlustrowałem jego postać wzrokiem.
- Czegoż tym razem szukasz w moim klubie Raphaelu? - zapytałem, lekko pochylając głowę na bok.

Raphael?

Od Claudi - Do Alec'a (CD)

- Nie mam pojęcia, Alec, ale muszę cię też przeprosić za to, co zrobiłam. - zaczęłam. Chłopak odwrócił się w moją stronę i założył ręce na piersi. - Nie powinnam kłamać, wiem. Ale zupełnie nie mam pojęcia, jak zachowywać się w towarzystwie osób takich, jak ty. Od dziecka unikałam kontaktów z obcymi i nie lubiłam innych. Nie wiem, co robić, a czego nie. Więc przepraszam cię, za cokolwiek co zrobiłam złego i wybacz, że narobiłam kłopotów. - westchnęłam i spuściłam głowę, nie wiedząc, jak Alec zareaguje.

Alec? [Tesh weny nie mam xD]

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Dzięki. - wycedziłam krótko przez zaciśnięte zęby i wstałam. Zmierzyłam wzrokiem najpierw dwójkę wampirów, którzy mnie porwali, a potem niepostrzeżenie na mojego wybawcę.
- Następnym razem lepiej pokaż, że jesteś wampirem. - powiedział Raphael, mierząc mnie lekko kpiącym wzrokiem.
- Myślałam, że tylko wampiry są nieludzko blade. - odparłam. Przywódca oddalił się, a razem za nim inni. Zostałam tam sama. Niedługo po tym spostrzegłam, że moje ubrania są poszarpane, a włosy wyglądają jakbym nie czesała ich co najmniej tydzień. Szybko udałam się do swojego pokoju, wzięłam prysznic, przebrałam się oraz rozczesałam włosy i przeglądnęłam się w lustrze. Zaczęłam wyglądać normalnie.

***
 Przechadzałam się po hotelu, ze zwyczajnych nudów. Miałam wejść do głównego pomieszczenia obrad, lecz usłyszałam stamtąd głos Raphael'a i w ostatniej chwili się cofnęłam. Stanęłam za ścianą i starałam się zrozumieć coś z tego, co mówili. 
- Jak mogliście być tak głupi, i nie odróżnić człowieka od wampira?! - krzyknął z oburzeniem znajomy mi głos. Pokiwałam głową i w myślach zadałam sobie to samo pytanie. 
- Szefie, było ciemno... - próbował wyjaśnić jeden z nich. Przewróciłam oczyma.
- Nie obchodzi mnie, czy było ciemno, czy nie! Przez was mogła stać się Wampirzą Wyklętą! - syknął wyraźnie zdenerwowany, nasz przywódca.
- Czym? - zapytał ten drugi. Również chciałam otrzymać odpowiedź na to pytanie, więc siedziałam cicho i czekałam na to, co powie Raphael.
- Piłaby dwa razy więcej krwi, po części zachowywała się jak wilkołak - tyle, że rozumem bardziej jak wilk. Nie potrafiłaby opanować pociągu do ludzkiej krwi. Tak dzieje się, kiedy wampir zostanie ugryziony w sposób, jaki gryzie się przyziemnych. - wyjaśnił z pogardą w głosie. W pewnym momencie coś powiedziało mi, że muszę wyjść - i tak też zrobiłam. Całkiem ''przypadkowo'', gdy jeden z moich porywaczy zaczął mówić, weszłam do sali i udałam zdziwioną.
- Ups. Wybaczcie, że przeszkodziłam. - znów udałam zawstydzoną, i czekałam na ich reakcję. Ciekawe co powiedzą na mój widok żądni ''zabawy''.

Raphael? 

Od Raphael'a CD Layla

Jedna żywicielka to jednak za mało..- pomyślałem, odsuwając się od dziewczyny i oblizując resztki krwii z warg. Była cudowna. Ciepła, słodka... Taką jak uwielbiam. Poczułem ciężar na klatce piersiowej. Była to żywicielka. Dziewczyna była jak na haju. Majaczyłq coś i dalej przystawiała się do mnie. Przewróciłem oczami i podniosłem ją, kłafąc do łóżka. Niech się zregenerune... Ja muszę poszukać innej żywicielki.

***

Wybiła pierwsza kiedy wstąpiłem na drogę w parku. Wypatrzyłem już całkiem ładną brunetkę, pijaną, wracającą z imprezy. Po kilku przecznicach  postanowiłem w końcu zaareagować, widząc że to dobry moment, gdyż kobieta wyciągneła telefon z zamiarem zadzwoniena po taksówkę. Rusztłem szybciej, podążając za dziewczyną, powoli rozchylając usta, uwalniając ostre kły. Niespodziewanie poczułem uderzenie, a już po chwili byłem w krzakach, oszołomiony. Pokręciłem głową i wstałem, próbując przywróci' realne myślenie. Przed moimi oczyma ukaza)a się postać ze skrzydłami. Klneła coś pod nosem. Wyprostowałem się marszcząc brwi.
- Wypadałoby uważać - powiedziałem, rozchylając usta i unosząc głowę.

. Od Christopher'a c.d Arika

. Od Christopher'a c.d Arika

- Masz piękny głos i nie złego cela. - przyznałem.
- Dzięki. - odparła nieśmiało. Zmierzyłem wzrokiem jej ciało od stup po czubek głowy.
- W sumie to ja też przyszedłem tu poćwiczyć. - uśmiechnąłem się. Wyjąłem pistolet i wycelowałem w dziewczynę. Przerażona brunetka nie zdążyła nawet nic powiedzieć tylko zamknęła oczy.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqVQn9WGONv_qLLFZ8RDapFLDfUTWCxNSYMopxyIeYplJsmov5EkYePUn_Y63eAJfp64_McRmZ_drwm8QFrooS-QT6_OXqjbqQtpKR7BmWy_u6P2SxkRU7Ex1egA9Hf8SQkhXp4uN54Z0/s1600/picture_1895.gif
Pocisk przeleciał kilka centymetrów nad głową przestraszonej i zdezorientowanej Ariki. Powoli otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła, tak jak by nie wierzyła że nadal żyje.
- Zwariowałeś! - krzyknęła rozzłoszczona.
- Przecież mówiłem że nie zrobię ci krzywdy. Lepiej spójrz za siebie. - uśmiechnąłem się. Dziewczyna szybko się obróciła. Pod drzewem leżała wiewiórka z wielką dziurą w brzuchu po przestrzeleniu.
- Chris! Jak mogłeś?! Ona żyła! - powiedziała z jeszcze większą złością.
- Jak ty i inni Nocni Łowcy zabijacie demony to nie macie jakoś wyrzutów sumienia. - odparłem i podniosłem martwe zwierzę.
- Jesteś po stronie demonów? - spytała lekko zmieszana.
- Nie jestem po żadnej stronie. - powiedziałem i przywiązałem wiewiórkę za ogon do mojego pasa.

Arika?

Od Alec'a CD Live

Nie powiem - przewróciłem oczami. - Nawet mi nie zależy - dodałem. Wszedłem.w głąb pokoju i rozglądnąłem się. Było tam bardzo dużo napisów i biografiii. Wśród mich dostrzegłem jeden mi znany.
-Michael Wayland....- powiedziałem do siebie.
- Tak - usłyszałem w tyle. Wielki człowiek. -,dodała
Przeszedłem do drugiej części pomieszczenia i rozsiadłem się na kanapie.
- Jak to możliwe że ja, jeden z honorowych łowców o tym nie wie.. - zacząłem się zastanawiać.

Brak weny.... :c

Od Alec'a CD Arika

Nawet nie zdążyłem przyzwyczaić się do bólu gdy ustał. Zmarszczyłem brwi, zakładakąc na siebie odsłonięty rękaw i wstając.
- Jest dobrze - powiedziałem krótko. Nawet nie słuchałem co dziewczyna do mnie mówi. Rozglądałem się za łukiem. Leżał kawałek dalej. Podszedłem do niego i chwyciłem, zakładając na łęk siodła.
- Jesteś nowa? - spytałem, gdy uświadomiłem sobie że dziewczyny tej jeszcze ani razu nie widziałem.
- Tak.. I.. Przepraszam muszę się dużo nauczyć - wudukała lekko zdezorientowana. Wsiadłem na konia i spojrzałem w dół.
- Łuk to bardzo dobra broń, trafny wybór,  i dobrze nią operujesz - wskazałem na ramię - jeśli to było celowe....- dodałem
-,Nie....znaczy tak. Ale nie wiedziałam że to człowiek - powoedziała poprawiając włosy.
-No bo nie człowiek tylko Nefilim - uśmiechnąłem się lekko, wyppwiadając zdanie jakby było rzeczs oczywistą.
- Jak ci na imię? - spytałem.

Od Raphaela CD Maia

Siedziałem w biurze, czytając dokumenty gdy zadzwonił telefon i zostałem.powiadomiony o intruzie. Wyszedłem leniwie z pokoju i bezszestnie przemieściłem się do pomieszczenia w którym był "gość".
-Kogo tu mamy?- odezwałem się. Dziewczyna niemal natychmiast odwróciła się w moją stronę.
- Maia Rovenwilck , dawno tu nie byłaś...- oparłem się o ścianę, zakładając ręce na piersi.
-Mam sprawę - powiedziwszy to, dziewczyna rozglądneła się po pokoju.
- To oczywiste - zaśmiałem się, ale zaraz powróciłem do swojej nostalgii.
-Lo que necesita? (Czego ci trzeba) - mój akcent by) głeboki. Dziewczyna potrząsneła głową.
- Krwii. Ludzkiej krwii - wydukała,wypuszczając z siebie powietrze. Podnios)em bre w zapytaniu.

- Kilku z naszych jest rannych oddemonów, w ich żyłach płynie truciza i zabija ich, potrzebują transfuzji krwi - odpowiedziała- Masz takową?

- Może- przekręciłem głową - dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Jeszcze wątpisz? - podniosłem kącik ust odsłaniając kieł.
- Ile trzeba, jaka grupa? - spytałen szorstko podchodząc do obrazu.
- Najlepiej zerówka..... 2 działki. - powiedziała szybko, wstając.
Wystukałem kod,  a zza obrazu ukaza)a się duża kolekcja różnej krwi. Wziąłem potrzebne i odwróciłem się spowrotem, oblizując wargę w apetycie.

Od Mai cd Jace

Gdy rozmowa z chłopakiem się skończyłam postanowiłam wrócić do "domu".  Już przed progiem zauważyłam, że coś jest nie tak. Szybkim krokiem weszłam i zobaczyłam...
- Boże.. Co się tu stało?- Udało mi się tylko wydusić. Szybko wyjęłam sztylet i powolnym krokiem weszłam do restauracji. - Luke? Czy wszystko okay?- Krzyknęłam. Chciałam przejść do kolejnego pomieszczenia, ale moją uwagę przykuł Jace. Co on tu robił? Obok niego leżało ciało chłopaka, który nazwał mnie wcześniej jego psychofanką. Alec...
- Co się stało?- Zapytałam. Odpowiedziała mi piękna dziewczyna. Była trochę niższa ode mnie:- Zaatakował go Wyklęty. Musimy odwieść go do Instytutu. Może być ich tu więcej.- Wzdrygnęłam się. Od czasu zmiany nie miałam kontaktu z żadnym demonem a co dopiero wyklętym. Ścisnęłam jeszcze mocniej mój sztylet i wyszłam aby obejrzeć co i jak w pobliżu restauracji [...]
***
Gdy udało nam się wygonić wszystkich Wyklętych zabrałam się za pomoc naszym wilkom.Większość z nich była ranna. Znienacka zagadał do mnie Alaric. Mężczyzna wyglądał na niezadowolonego. Wręcz wściekłego.
- Gdybyś nam nie uciekła może udało nam się odparować atak. - Warknął na mnie.
- Uznam to za komplement. Jak to możliwe, że wataha wilków nie umie sobie beze mnie poradzić?- Zażartowałam.
- Przeceniasz swoje możliwości Maia.- Powiedział patrząc mi w oczy i odszedł.
Jace? Brak weny nadal...

Od Raphael'a CD Roxanne

Gdy wróciłem do hotelu, poszedłem do schowka i wystukałem kod. Obraz uniusł się a ja wybrałem byle jaką krew. Moje zmysły dawały o sobie znać i powoli to przeszkadzało.Wypiłem. Dla mnie wszystkie rodzaje krwii miały taki sam smak oprócz jednej - kobiecej i to prosto z ciała. Niestety nie miałem tyle cierpliwości i chęci by osuszyć z krwii dziewczynę w piwnicy. Szedłwszy przez korytarz wstąpiłem do biura widząc nowe papiery na biurku. Podszedłem bliżej. Było to zaproszenie do klubu, dziś wieczorem. No cóż, gdybym nie musiał bym nie poszedł, ale znając życie większość wampirów tam pójdzie.

***
Wszedłem do klubu i rozglądnąłem się za miejscem. Było dużo ludzi, alr i Wampirów przeważająca część. Wkrocztłem między tłum i przechodzułem międzt rozbawioną i roztańczoną sceną. Nagle jakaś dziewczyna opadła prost na moje ramię.
- Kotek....- pogłaskała po poliku. Była piana w cztery dupy. Podnios)em górną wargę  pokazując ostre kły. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Złapałem ją za ramię i odepchnąłem, sadzając na kanapoie, gdzie poprzednio piła drinka. Kiwnąłem ironicznie głową i poszedłem dalej.

***
Doszedłwszy na miejsce, rozsiadłem się na kanapie, w kącie lokalu, tam gdzie miałem widok na wszystko. Przez pewien czas było spokojnie, lecz w jednej chwili jakiś facet podszesł do dziewczyny siedzącej przy ladzie, której wcześniej nie zauważyłem. Przewróciłem oczami. Znowu wampiry chcą się zabawić z przyziemną.... Popiłem drinka. Nagle jeden z wampirów pociągnął dziewczynę w kierunku wyjścia. Teraz zauważyłem że to też wampir, a w dodatku coś było nie tak.

***
- Relax señores - stanąłem za jedym z nich. Mężczyzna szybko obrócuł się i usunął z drogi, zaś drugi  szybko się wyprostował. Dziewczyna miała związane ręce , a jej ubranie i włosy były dziko poszarpane.
- R- raphael... - wydukał stojący przy dziewczynie.
- A któżby inny. - przechodząc koło wampira stojącego przedemną, zachaczyłem go ramieniem. Ten natychmiast się usunął z drogi. Podszedłem do dziewczyny, pobłażliwie na nią patrząc.
- Chcieliśmy tylko się zabawić - tłumaczył się.
- Rozumiem - lekko pokiwałem głową patrząc na mówiącego.
- Tylko nie przypuszczałem że jesteście aż tak bardzo ślepi - przeniosłem wzrok przez ramię na drugiego, po czym  lekko uniosłem brodę dziewczyny.
- Jest Jednym Z Nas.
Sprawcy zdarzenia wytrzeszczyli oczy, nie chcąc wieżyć. Kobieta pokazała im kły a ci rozdziawili gęby. Szybko usuneli się z miejsca zdarzenia. Będę musiał porozmawiać z nimi później, czeka ich nieunikniona kara.
Chwyciłem sztylet który zawsze trzymałem w kurtce i jednym ruchem ręki, obojętny, przeciąłem sznur uwalniając ręce dziewczyny.

Od Jace'a - Do Mai (CD)

- Nie mogę zrobić niczego, prócz tylko powiedzieć... że szczerze ci współczuję i doskonale rozumiem... - westchnąłem i odwróciłem się w jej stronę.
- Rozumiesz mnie? Przecież nie jesteś... potworem... nie jesteś... wilkołakiem... - po jej policzku zleciała kolejna łza.
- Moja kuzynka również była nocną łowczynią. Ale ugryzł ją wampir. Uciekła od matki w obawie, że ją odrzuci i uzna za potwora. - odpowiedziałem z kamiennym wyrazem twarzy. Spuściłem głowę i przełknąłem ślinę, spoglądając co chwila na dziewczynę.
- A uznała? Odrzuciła ją? - spytała Maia, pociągając nosem.
- Nie. Ale Roxy nie chce się z nią spotykać, w obawie, że coś jej zrobi. - powiedziałem i założyłem ręce na piersi, oglądając się. - Muszę już iść, obowiązki wzywają. Do zobaczenia. - dodałem, i szybko zniknąłem za drzewami. Miałem tylko nadzieję, że Alec nie będzie miał mi tego za złe i zrozumie. Kiedy doszedłem do Instytutu, prawie nikogo nie było. Na stoliku leżała kartka z podpisem 
''Od Alec'a do Jace'a''
Mógłbym założyć się, że zastanawiasz się, dlaczego nikogo nie ma. Już ci to wyjaśniam, bo niestety doskwiera nam brak czasu. Wyklęci pojawili się w dużej ilości w Siedzibie Wilkołaków i zmuszeni byliśmy tam wyruszyć bez Ciebie, było to nagłe wezwanie. Mam nadzieję, że szybko to przeczytasz i nam pomożesz.
Alec.
Szybko zareagowałem na list od mojego parabatai i czym prędzej wyruszyłem do chińskiej restauracji, czyli miejscówki wilkołaków. Może to jednak dobrze, że zatrzymałem w lesie Maię, mogłoby się jej coś stać. Po chwili byłem na miejscu. Alec zwijał się z bólu na ziemi, a przy nim klęczała Izzy, a obok niego martwy Wyklęty. Podbiegłem do brata i również przy nim uklęknąłem.
- Co tu się działo? - zapytałem, trzęsąc Alec'em. Po chwili obudził się, lecz miał wielką krwawą ranę na szyi. 
- Wyklęty uderzył Alec'a toporem. Musimy szybko zabrać go do Instytutu. - powiedziała stanowczo Izzy, patrząc mi prosto w oczy.
- A co z resztą? Zabiliście ich? - pytając, wziąłem chłopaka wraz z Isabelle za ręce i podniosłem. 
- Tak. Nie mamy czasu do stracenia, Magnus musi to zobaczyć. Wychodząc zobaczyłem Maię, widocznie zdruzgotaną tym, co działo się tu pod naszą nieobecność.

Maia?

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Och, a więc wystarczył jeden Wyklęty, żeby się ciebie pozbyć? Taki banał, doprawdy, teraz będę już wiedzieć. - uśmiechnęłam się sarkastycznie i w mgnieniu oka zniknęłam mu z oczu. Kiedy byłam wystarczająco daleko, zeszłam z kursu prowadzącego do hotelu wampirów i schowałam nóż seraficki do sakwy. Miałam zamiar przejść się do klubu, zobaczyć, jak tam jest. Szłam wolno, nie spieszyłam się, bo nie miałam po co. Cała noc przede mną. Po niedługiej chwili dotarłam na miejsce. Nie przepadałam za imprezami, alkoholem i tą całą resztą. Wolałam raczej spokój i spotkania... na trzeźwo. Owszem, można się zabawić, uczcić coś, lub po prostu odstresować, ale upijać się jak dzika świnia codziennie lub co weekend, to już jakieś chore szaleństwo. Zajęłam wolne miejsce przy barze i zamówiłam drinka z coca-colą. Wszędzie pełno było wampirów, ludzi była tu zaledwie garstka, jednak mieli wspólną cechę - wszyscy byli upici. Spokojnie sączyłam swoje picie, gdy nagle podszedł do mnie jakiś człowiek, chwiejnie chodzący. Zaczął się do mnie przystawiać, lecz odepchnęłam go i próbowałam zignorować. Przez cały czas siedział obok mnie i nie dawał spokoju, aż w końcu prawie go ugryzłam ze zdenerwowania. W końcu odszedł, myślałam, że to koniec, on jednak przyprowadził dwóch wampirów, którzy przypatrywali się mi od jakiegoś czasu. Jeden z nich pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z klubu na ich tyły, po czym obydwoje zaczęli się śmiać.
- No, mała, niezły z ciebie kąsek. Chcesz się... zabawić? - wyszczerzył się sarkastycznie i podszedł bliżej. Nic nie odpowiedziałam i przewróciłam oczyma z przekąsem. Uniósł gwałtownie mój podbródek i zrobił wściekłą minę. Po chwili zbliżył swoją twarz do mojej, chcąc pocałować, lecz strzeliłam mu prawego sierpowego i odsunęłam się. Było widać po nim, że się wkurzył i podszedł do mnie wyraźnie zdenerwowany. Przycisnął mnie do siebie, czemu nie mogłam zapobiec i zaczął całować po szyi, a następnie chciał zdjąć ze mnie bluzkę. Zaczęłam się wyrywać, i krzyczeć o pomoc, ale zatkał moją buzię i nie mogłam się wyrwać. Po chwili mnie puścił, wyjął sznurek i popchnął na krzesło. Chciał mnie przywiązać, ale przerwał mu czyjś męski głos. Wydawało mi się, że znałam ten głos, nawet zbyt dobrze.

Raphael?

Od Mai- Do Jace'a ( cd)

Popatrzyłam zdumiona na chłopaka. Jego sylwetkę zaczynała spowijać mgła, oddalał się ode mnie:
- Kiedy miałam 19 lat straciłam wszystko.- Wydusiłam w końcu. Chłopak przystanął. - Wychowywałam się w bogatej rodzinie. Moi rodzice dawali mi wszystko czego chciałam. Lubiłam walczyć. Uwielbiałam to. Byłam wyjątkowo dobra w swojej robocie.  Wychowywałam się w Idrisie. Ojczyzna. Piękna, magiczna. W pewnym czasie wyjechałam z moimi starymi przyjaciółmi ( Nocnymi dziećmi) do miasta, w którym mieliśmy dokonać ogólnego oglądu. Sprawdzić jak wiele demonów tam jest. Mieliśmy wracać najszybciej jak się dało. Ja nie dotarłam do domu spowrotem łatwo się domyślić co się stało. Jeśli nadal nie wiesz to ci powiem. Ugryzł mnie. I jedną przyziemną która się napatoczyła. Nie chciałam być potworem. Ale jestem. Nie chciałam być odrzucona. Nie chciałam aby moi rodzice się mnie wyparli. Abym już nigdy nie postawiła nogi w moim domu. Musiała patrzeć na was... Szczerze powiedziawszy to ci zazdroszczę.- Wzięłam głęboki oddech. Trochę się nagadałam co dość rzadko mi się zdarzało. - Jedyne co mi zostało z dawnego życia to serficki nóż. Tylko, że one błyszczą dla prawdziwych nocnych łowców, do których się nie zaliczam. - Popatrzyłam z żalem na nóż.
Jace?

Od Mai

Właśnie szłam do hotelu Hotelu Dumort.  Luke wysłał mnie już tam jakiś czas temu. Głupio mi było odmówić, bo jako jedyna znałam się z Raphaelem  na tyle abym została wpuszczona do Hotelu. Właśnie stałam przed siedzibą  wampirów. Sporo czasu minęło kiedy ostatnio widziałam się z ich przywódcą. Kopnęłam w jakiś kamyk i zaklnęłam cicho.
- Kogo tu mamy?- Usłyszałam głos za plecami. - Maia dawno Cię tu nie widziałem. - Odwróciłam się i zobaczyłam mojego dawnego znajomego. ( o ile można go tak było nazwać). Nie powiem. Zmienił się on trochę. Miał inaczej uczesane włosy, chodził zupełnie inaczej ubrany. Jednakże nie zmieniły się w nim te same ciemne, pełne ironii oczy.  Zawsze patrzył na mnie w ten sam sposób,  pełen niesmaku i obrzydzenia.  Kolejna osoba, która brzydziła się wilków.
- Raphael. Miło Cię widzieć.- Starałam się patrzeć mu w oczy. - Jak pewnie się domyślasz, nie przyszłam tu bez powodu.- Wampir nie wydawał się ani trochę zdziwiony.
< Raphael? BRAK WENY TOTALNY! > 

Od Layli

-Co do ...?! - Rozejrzałam się powoli po mieszkaniu. Nie poznawałam tego miejsca, wszędzie panował chaos. Zacisnęłam pięści tak mocno, że pobielały mi kłykcie. Moje oczy zaczęły się zmieniać, krew przyspieszyła, w mojej głowie słyszałam tylko szum i przyspieszone bicie serca. Zsunęłam torbę z ramienia, podeszłam do otwartego okna. Do pokoju wpadało jasne światło księżyca, to tylko one rozświetlało pomieszczenie. Kątem oka zobaczyłam jak coś się błyszczy na podłodze. Kucnęłam powoli i uniosłam książkę. Drugą dłonią podniosłam nieznajomy przedmiot i obejrzałam go w świetle. Jak się okazało był to długi na cztery palce wisiorek. Kamień w środku zaczął błyszczeć. Miałam wrażenie, że kiedyś już go widziałam.
 Nagły głośny trzask przywrócił moje myśli do realnego świata. Odwróciłam się szybko, drzwi wejściowe były zamknięte.Wsadziłam do kieszeni znalezisko i stanęłam na parapecie okna. Skóra na moich plecach pękła z ran wyłoniły się skrzydła. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak to boli, przez tą przeklętą chorobę. Odetchnęłam głęboko, rozłożyłam ręce i po prostu pochyliłam się do przodu. Mieszkałam na szóstym piętrze, po chwili byłam na wysokości drugiego piętra. Rozłożyłam skrzydła i znów wbiłam się w powietrze. W oddali widziałam uciekającą postać, nieznajomy wbiegł do parku. Zaczęłam szybciej poruszać skrzydłami. Płynnie latałam między drzewami uważając aby go nie zgubić. Pech jednak chciał, że jakiś chłopak wybiegł mi przed nos. Uderzyłam w niego z dość sporą siłą. Chłopaka zbiłam z nóg, oboje wylądowaliśmy w krzakach przy drodze.
-Kurwa... - Zaklęłam pod nosem wyskakując na ścieżkę i rozglądając się wokół.
Ktoś?

Od Jace'a - Do Mai (CD)

- Hej, nie sądzę, aby ugryzienie Alec'a było rozsądnym rozwiązaniem. - powiedziałem, puszczając ją w bezpiecznej odległości. Zobaczyłem, że łzy lecą jej po policzku. - I nie wiem, czy zauważyłaś, ale Alec nie jest zbyt milusi. - dodałem, ocierając jedną z jej łez.
- A ty niby jesteś?! - krzyknęła w złości odpychając mnie od siebie. Zmarszczyłem brwi i szybko przewróciłem oczyma.
- Na pewno milszy dla nieznajomych niż on. - odparłem, cicho wzdychając. - Ale nikt nie jest niemiły bez sensownego powodu. - odwróciłem się, chcąc już iść, lecz wcześniej usłyszałem odpowiedź dziewczyny.
- Więc jaki miałeś powód? - zapytała, odwracając się w moją stronę. Będąc do niej tyłem spuściłem głowę i przełknąłem ślinę, wpatrując się w Alec'a.
- Zginął mój ojciec. Na moich oczach, gdy byłem małym szczylem. - odpowiedziałem, ze wzrokiem wpatrzonym w horyzont. Nie rozpłakałem się, choć gdybym był sam zapewne zrobiłbym to.

Maia?

Od Raphaela CD Roxanne

[..] Z oddali zobaczyłem demona. Nie bałem się ich, z łatwością mogłem użyć jedej z moim mocy by go zabić, więc nawet nie zwróciłem uwagi,  Gdy miałem już się odezwać, kątem oka zobaczyłem że demon biegnie na mnie. Już miałem się przygotować do walki, gdy dzieczyna szybko wyciągneła nóż seraficki i zabiła demona.
-Skąd to masz? - spytałem. Nie powiem, byłem trochę dziwiony. Nóż seraficki jest trudną bronią w operowaniu, i znajduje się tylko w instytucie do któego my mamy rzadko wstęp.
- Byłam kiedyś nocnym łowcą - oznajmiła po czym dodała:
- Musimy się z tąd wynosić...
Lekko się uśmiechnąłem w poirtyowaniu.
- Więc ruszaj, Hasta La Vista - machnąłem ręką.


< Nie wiedziałąm co napisać :C >

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Sama umiem sobie poradzić! - warknęłam i odeszłam w drugą stronę. Szybko wypiłam krew, i miałam iść, gdy Raphael zagrodził mi drogę.
- Nie tak szybko. - powiedział śmiejąc się. Przewróciłam oczyma, i odwróciłam się na pięcie. Chciałam użyć superszybkości, ale po raz kolejny nasz ''przywódca'' mi przeszkodził. Był tak cholernie irytujący, że momentami nie dało się wytrzymać.
- Możesz się w końcu odwalić? Naprawdę nie masz co robić? - syknęłam przez zaciśnięte zęby, próbując się przecisnąć.
- Nie zapominaj, kto tu jest przywódcą. - odparł, a uśmiech znikł na dosłowną chwilkę z jego twarzy. Zatrzymał mnie i popchnął delikatnie do przodu. - Wyglądasz słodko, jak się złościsz. - dodał, uśmiechając się ironicznie.
- Słodko to ci dopiero będzie jak wylądujesz na ziemi. - przewróciłam oczyma. Założyłam ręce na piersi i unikałam kontaktu wzrokowego. Nagle usłyszałam coś z tyłu w promieniu kilku metrów, miałam wyostrzony słuch jako wampir. Odwróciłam się i ujrzałam demona zmierzającego w naszą stronę.
- Na twoim miejscu bym tak nie gwiazdorzył. - burknął, wystawiając kły.
- Ciekawe, jak zamierzasz z nim walczyć. Kły ci tu raczej nie pomogą. - odpowiedziałam pewnym siebie tonem, wyciągając nóż seraficki. Spojrzał na mnie z wytrzeszczonymi oczyma.
- Skąd to masz? - zapytał szybko, nim zdążyłam się obejrzeć demon ruszył na chłopaka. Kopnęłam go i powaliłam na ziemię, następnie wbijając w niego nóż.
- Byłam Nocnym Łowcą. - odparłam, wyciągając sztylet. Otarłam go z krwi w koszulkę i spojrzałam na Raphael'a. Uklęknęłam nad zabitym ciałem i wytrzeszczyłam oczy. - Kolejny Wyklęty. Musimy się stąd zmywać. - dodałam szybko.

Raphael? Takie pogmatfane XDD

Od Mai - Jace'a ( cd.)

Moją własną nostalgię przerwały mi czyjeś donośne głosy i kroki w moją stronę.
- Nie dadzą mi się poużalać nad sobą.- mruknęłam pod nosem i chwiejnie ustawiłam się w pozycji klęczącej, nie miałam siły się podnosić. Wszystko mnie bolało, począwszy od rąk aż po palce u nóg. W głowie mi dudniło. Ktoś do mnie podszedł i złapał mnie za ramię lekko mną potrząsając.
- Hej, żyjesz?- Właścicielem owego głosu był nie kto inny jak mój nowo poznany "znajomy" Jace.
- Nie. Umarłam- Warknęłam i strąciłam jego rękę z mojego ramienia.  Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Chyba nigdy nie spotkał się z tym, że ktoś jest dla niego nie miły. No cóż.
Spojrzałam na Nocne dziecko ( o ile można go było nazwać dzieckiem) i chwiejnym krokiem wstałam. Zanim zdążyłam dodać coś jeszcze pojawił się ktoś jeszcze. -Alec- Przypomniał mi mój mózg. Wysoki niebieskooki chłopak trzymał w ręku łuk. Strzałę miał nałożoną. Wyglądał jakby pomimo słów Jace'a był nadal  przygotowany do ataku.  Gdy mnie zobaczył widocznie mu ulżyło, gdyż nie byłam żadnym niebezpiecznym stworzeniem. Tylko podziemną. No właśnie.
- Twoja psychofanka dotarła aż tu?- Popatrzył na mnie z odrazą w oczach. Jakby zobaczył jakiś okropny gatunek, którego nigdy dotąd nie miał okazji ujrzeć.  Złość wzięła nade mną górę, podniosłam się szybko i warknęłam na chłopaka, który wymierzył na mnie strzałę.
- Nie podchodź...- Powiedział tylko. Wzruszyłam ramionami:
- Nie mam nic do stracenia. - Rzuciłabym się na niego, gdyby nie mocne ramie Jace'a, który teraz trzymał mnie za nadgarstki.
Zaczęłam się wyrywać, ale chłopak był dużo silniejszy ode mnie.
- Zostaw mnie- Krzyknęłam. W moim głosie było dużo smutku, paniki. Byłam bezsilna.  Po paru minutach poddałam się a w moich oczach pojawiły się łzy.
Jace?

Od Jace'a - Do Mai (CD)

- Nie powinieneś spoufalać się z wilkołakami. Są niebezpieczne. - powiedział cicho Alec, gdy odeszliśmy już kawałek od dziewczyny. Wzruszyłem ramionami, dyskretnie oglądając się na znikającą w tyle Maię.
- Z nikim się nie spoufalam, Alec. Uroiłeś to sobie. To zwykła podziemna. - odpowiedziałem, wkładając ręce do kieszeni.
- Ale nie znasz jej. Ona jest kimś innym niż Luke, czy Simon. Ich znamy, nie rozumiesz tego? Skąd wiesz, jakie ma zamiary? - spojrzał mi prosto w oczy, zatrzymując się. Założyłem ręce na piersiach i stanąłem prosto przed nim.
- Nie wiem, Alec. Ale skoro Luke jej ufa, to dlaczego ma nam coś zrobić? Poza tym, ona też była Nocnym Łowcą. - burknąłem i przyspieszyłem. Obejrzałem się dyskretnie na chłopaka, który przewrócił oczyma. - Co właściwie Maryse ode mnie chce? - spytałem, gdy ten mnie dogonił.
- Musisz wypełnić raporty z misji. Ostatnio masz ich dużo, beze mnie. - mruknął, jak zahipnotyzowany patrząc w horyzont. Westchnąłem głęboko, a przez resztę drogi się do siebie nie odzywaliśmy. W Instytucie rozeszliśmy się, Alec do siebie, a ja do biura mojej przyszywanej matki, Maryse. Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem przed biurkiem.
- Witaj, Jace. Alec mówił ci, co masz zrobić? - zapytała, wymuszając delikatny uśmiech. Oparłem łokcie o stolik i pokiwałem głową. - A więc tu masz raporty. Liczę, że przyniesiesz je na jutro, są bardzo potrzebne Clave. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Zrobię, co mogę, matko. Więc do jutra. - powiedziałem, biorąc papiery i wychodząc z biura Maryse. Kiedy doszedłem do swojego pokoju, położyłem je na biurku i zacząłem wypełniać [...]
 ***
 Rano obudziłem się niewyspany, przez raporty, których wypełnianie zajęło mi o wiele dłużej niż się spodziewałem. Tak czy tak, była już siódma, więc trzeba było wstawać. Ubrałem się, szybo coś zjadłem i wyruszyłem na zwiady razem z Alec'em na prośbę Hodge'a. Wzięliśmy buty idealne do terenu, bo padał deszcz i wszędzie było błoto.
- Alec, mówię ci, że coś tam widziałem. Nie jestem ślepy! - krzyknąłem, z latarką w ręku. Posłałem mu pewne siebie spojrzenie.
- Żeby to tylko nie był demon. Będę cię osłaniać. Idź i sprawdź, co to. - powiedział, wyciągając łuk. Ja wyciągnąłem nóż seraficki i zakręciłem nim, następnie przekładając do drugiej dłoni. Podszedłęm bliżej. Była to przemoczona do suchej nitki dziewczyna, z którą miałem do czynienia wczorajszego dnia. Klęknąłem przed nią.
- Hej, żyjesz? - spytałem, chowając nóż. - Alec, czysto! - krzyknąłem, odwracając się w stronę towarzysza. Następnie spojrzałem z powrotem na Maię.

Maia?

Od Raphael'a CD Roxanne

Gdy wyszesłem z pokoju  157 zobacztłem przez szparę w oknie, zasłoniętym kurtyną że zaczeło świtać.Przewróciłem oczami i gwałtownie skręciłem w lewo , do gabinetu. Wypełniłem kilka informacji i odpowiedziałen na zaproszenia do Pandemonium, po czym udałem się na spoczynek.
***
W tę noc miałem wolne. Postanowiłem przejść się po hotelu, po pokojach i posprawdzac ich stan, a później udać się na przeglád terenu i nakarmienia spotkanych wampirów jak to robiłem od zawsze, jako jedyny posiadacz magazynu z pożywieniem. Przechadzając się po pokojach, spotkałem kilka głodnych. Większość jednak umiała sobie poradzić. Byłem zadowolony. W końcu te sieroty wychodzą na dobre drogi. Zamykając ostatnu pokój oblizałem usta. Ponownie poszedłem di magazynu i schowałem w kurtkę 5 torebek z krwią., nawet nie patrząc od jakiego zwierzeńcia. Po chwili byłem już przy wyjściu z hotelu. Drzwi były wielkie i ciężkie, wydające niepokojące dźwięki. Gdy je zamykałem, przez las przebiegł przeszywający odgłos trzasku. Uśmiechnąłem się pod nosem i patrząc przez ramię skręciłem w lewo.

***
Z oddali ujżałem dziewczynę, polującą na coś. Zmrużyłem oczy i wytężyłem.wzrok używając swojej mocy. Była to ta sama dziewczyna, która wczoraj mnie tak zirytowała. Ale jednak jest wampirem.  Przemieściłem się na polanę na której pasła się ofiara dziewczyny, z superszybkością. Zwierzę ujżawszy mnie, spłoszyło się niemalże odrazu.
Dzirwczyna podbiegła do mnie i wykrzyczała prosto w twarz.
-Wielkie dzięki!!!!  - była zła, niemal rozwścieczona.
- Calmarse - powiedziałem z akcentem, marszcząc brwi. Dziewczyna przygryzła zęby, co widać było po napięciu kości policzkowych.
Wyjąłem z kurtki krew i żuciłem jej na ręce, ta to złapała, karcąc mnie wzrokiem.
- Daj sygnał, gdy znów zgłodniejesz- mówiąc to kiwnąłem głową, patrząc na dziewczynę.

Od Ariki - Do Alec'a (CD)

Chwilę po tym, jak wypuściłam strzałę, usłyszałam czyjś stłumiony jęk. Szybo podeszłam w tamtą stronę. Zobaczyłam chłopaka leżącego na ziemi ze strzałą wbitą w ramię. Co ja zrobiłam? Nie spodziewałam się tutaj nikogo, dlatego, gdy usłyszałam szelest wystrzeliłam strzałę. Powinnam być bardziej czujna.
- Nic ci nie jest? - spytałam niepewnie, klękając obok niego.
Jeden rzut oka i spostrzegłam, że owa postać również jest Nefilim. Świetnie, robi się coraz ciekawiej. W Instytucie mi się oberwie za to.
Jednak teraz nie powinnam o tym myśleć. Szybko wyciągnęłam strzałę z jego ramienia i czym prędzej wyciągnęłam stelę zza paska i narysowałam my iratze pod raną. Run szybko zaczął znikać, tak samo, jak rana. Na wszelki wypadek narysowałam jeszcze jedno iratze nad raną.
- Przepraszam - powiedziałam, kiedy po ranie została już tylko mała, biała blizna. - Nie sądziłam, że ktoś tutaj będzie.

Alec?

Od Ariki - Do Christopher'a (CD)

Spoglądałam na niego czujnie. Faerie. Nie spodziewałam się tutaj żadnego. Mimo, iż wydawał się miły, wolałam zachować ostrożność. Faerie znane są ze swojej przebiegłości.
- A ty jesteś...? - spytałam
- Christopher - uśmiechnął się.
Przyjrzałam mu się uważnie. Był strasznie blady i chudy, choć to akurat jest jednym z cech Faerie.
Opuściłam powoli łuk.
- Co cię tutaj sprowadza? - spytałam niepewnie.
- No cóż..... chciałem potrenować, tak samo, jak ty - odpowiedział spokojnie.
Potrenować? Przyjrzałam mu się jeszcze raz, uważniej. Dopiero teraz dostrzegłam pistolet.
Skarciłam siebie w myślach, za nieuwagę. Powinnam bardziej uważać. Choć przypuszczałam, że nikogo tu nie będzie.
Chłopak chyba zrozumiał, o co mi chodzi, ponieważ uśmiechnął się i powiedział:
- Nie zrobię ci krzywdy.
Faerie nie potrafią kłamać. Trochę się rozluźniłam i uspokoiłam.

Christopher?

Od Mai - Do Jace'a ( cd.)

Jace... Dziwne imię. Nigdy się z takim nie spotkałam. Popatrzyłam na oddalające się dwie sylwetki w mroku. Z daleka udało mi się jeszcze usłyszeć rozmowę Łowców.
- Nie powinieneś spoufalać się z wilkołakami. Są niebezpieczne. - Powiedział Alec. Mówił tak cicho, że nawet mi było ciężko go usłyszeć. Jace widocznie wzruszył ramionami:
- Z nikim się nie spoufalam Alec. Uroiłeś to sobie.To zwykła podziemna.-Oczy mnie zapiekły ze złości, poczułam jak na mojej twarzy pojawiają się wypieki.
Rozumiem, że jestem kim jestem, ale to nie ja wybrałam sobie przyszłość. Odwróciłam się napięcie i pobiegłam do  lasu,  który mieścił się na skraju miasta. Moje nogi kierowały mnie przed siebie. Nie wiem czemu, ale na okropne określenia reagowałam szybką przemianą w wilka. Po długim czasie zwolniłam, teraz biegłam już na czterech łapach. Obecnie mam 25 ( prawie 26) lat. Z wilczą naturą walczę ponad 5 lat i nadal nie mogę się pogodzić z tym kim jestem. Czym się stałam.  Ile zwierząt zabiłam.  Jest coraz lepiej, jednak nadal czuję się niczym. Zwykłą brudną maszyną do zabijania. Straciłam rodzinę, przyjaciół. Możliwości. Jedyną rzeczą jaką mi została była wataha. Nie miałam  nikogo innego.
***
Obudziłam się pod drzewem, w ludzkiej postaci. Byłam cała mokra, wokół mnie było pełno błota. W nocy musiało padać.
Wstałam, rozejrzałam się i zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia gdzie jestem. W tyle była za mną ciemna otchłań drzew, a przede mną migotały dwa światełka.
Jace?

Od Williama CD Lokkiego

No dobra. Niech mu będzie. Ten jeden raz mogę odpuścić. Ale niech nie łudzi się, że następnym razem też tak będzie. Spojrzał ponownie na chłopaka. Patrzył na mnie pytająco. No tak. Przecież nadal nie odpowiedziałem mu na pytanie.
- Wracam - mruknąłem jedynie.
Po chwili ruszyliśmy do Instytutu. Cały czas szliśmy w ciszy. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami, stanąłem i oparłem się o mur. Nie zwracając uwagi na to co robi chłopak wyciągnąłem papierosów z kieszeni. Wziąłem jednego, a resztę schowałem. Z drugiej wyciągnąłem zapalniczkę. Sam nie wiem czemu, ale zacząłem ją dokładnie lustrować wzrokiem. Po chwili jednak otrząsnąłem się i przystawiłem do niej papierosa. Spróbowałem ją zapalić jednak nic się nie stało. Spojrzałem na nią i spróbowałem jeszcze raz. Znowu nic. Warknąłem zirytowany. Rzuciłem nią o ziemię. Rozwaliła się. Prychnąłem i odepchnąłem się od ściany. Dopiero teraz zauważyłem, że chłopak nadal tu stał.
- Wracaj już i powiedz im jak nam poszło. Ja się zmywam - mruknąłem.
Nie zwracając uwagi na zdanie chłopaka ruszyłem przed siebie. Moim celem był najbliższy sklep. Potrzebowałem nowej zapalniczki. Może nawet dwóch. Tak na zapas.

Lokki? xD 

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Jeśli ci w czymś przeszkodziłam, to sorry. - powiedziałam, zła na samą siebie. Chłopak odwrócił się z powrotem i odszedł. Z naburmuszoną miną również i ja poszłam w swoją stronę. Teraz wiedziałam, że muszę radzić sobie sama i nigdy w życiu nie poproszę go już o pomoc. Wystarczy raz o coś poprosić, a już robią z ciebie ofiarę losu. Szybko wybyłam z głównej sali i udałam się do swojego pokoju. Zamknęłam się w nim na klucz i opadłam na łóżko. Pod wpływem całonocnych, dla ludzi raczej był to cały dzień, rozmyślań doszłam do wniosku, że Raphael miał rację. Powinnam sama sobie radzić, jak to robiłam do tej pory. Kiedy słońce zaszło już całkowicie głód znów zaczął mi doskwierać. Gdy chciałam wychodzić, wyjście zagrodził mi Raphael.
- Znów głodna? - zapytał ironicznie. Przewróciłam oczyma i spróbowałam przejść, jednak nie dał za wygraną.
- Możesz się sunąć? - syknęłam w jego stronę. Zaśmiał się i założył ręce na piersi. Ale po chwili spoważniał.
- Odpowiedz na pytanie. - powiedział szorstko. Wyszczerzyłam kły i przepchnęłam się obok niego, mając już dość. Przyspieszyłam gwałtownie i chwilę potem znalazłam się w lesie. Schowałam się za drzewem i bezszelestnie zaczaiłam na samotnie chodzącą sarnę. Kiedy byłam już blisko i miałam ją zabić, Raphael ją spłoszył. Spojrzałam na niego rozwścieczonym wzrokiem.
- Dzięki! Naprawdę, serdeczne dzięki! - krzyknęłam mu prosto w twarz i odwróciłam się szybko.

Raphael?

Od Claudii - Do Alec'a (CD)

- Alec, stój! - krzyknęłam, zatrzymując go. Chłopak zatrzymał się i założył ręce na piersi, patrząc się w bok. Unikał kontaktu wzrokowego.
- Nie musiałam kłamać. Znam Instytut jak własną kieszeń. Mogę ci nawet pokazać coś, o czym na pewno nie wiesz. I nie przyjmuję sprzeciwu. - powiedziałam stanowczym głosem. Przez chwilę się zastanawiał, lecz w końcu usłyszałam odpowiedź.
- Dobra, niech ci będzie. Prowadź. - odparł z niechęcią. Westchnęłam cicho i wbiegłam w korytarz, do którego trzeba było użyć klucza. Miałam go zawsze przy sobie. Chłopak z założonymi rękoma szedł za mną. Niedługo potem doszliśmy do szczelnie zamkniętego pokoju.
- Byłeś tu? - spytałam, unosząc prawą brew. Otworzyłam pokój i wpuściłam jako pierwszego Alec'a, aby mógł się rozejrzeć.
- Nie... - odpowiedział cicho, z zachwytem, który ukrywał, rozglądając się dookoła. - Dlaczego TY masz klucze do tego miejsca? - zapytał spoglądając na mnie. W okół nas rozciągał się długi korytarz, pięknie zdobiony, ze złotymi elementami i eleganckimi, czerwonymi zasłonami. Wszystko było tu stare, lecz zadbane i z klasą, urządzone w starym stylu. Na ścianach wisiały zdjęcia z podpisami zasłużonych Nocnych Łowców oraz nielicznych Podziemnych, którzy im w tym pomagali. Pod każdym zdjęciem każda zasługa została dokładnie wyjaśniona, były też biografię, jak i również wiele przydatnych informacji o nich. To było coś takiego jak realna wikipedia Nocnych Łowców.
- Moi rodzice byli bardzo zaangażowani w pomoc w budowie tego pokoju oraz dbali, aby było tu ładnie i czysto. Kiedy... zmarli... Klucze dano mnie. Teraz nikt oprócz mnie o to nie dba. - odparłam, cicho wzdychając.
- Ale... Musisz mi coś obiecać. - zaczęłam. Chłopak przeniósł swoje spojrzenie na mnie. - Obiecasz, że nigdy, przenigdy nie powiedz nikomu o tym miejscu? Nawet swoim rodzicom. NIKOMU?

Alec?

Od Jace'a - Do Mai (CD)

 Dziewczyna gwałtownie wyskoczyła z ukrycia i dość widocznie się zaczerwieniła. Uniosłem głowę lekko w górę i założyłem ręce na piersi.
- Ładnie to tak podsłuchiwać? - zapytałem, rzucając jej drwiące spojrzenie.
- Tylko tędy przechodziłam... - odparła udawanym, twardym głosem. Westchnąłem i schowałem sztylet do kieszeni.
- Mógłbym ci uwierzyć. Ale gdyby to był Alec, nie miałabyś tyle szczęścia. - odpowiedziałem, patrząc na nią spode łba.
- Alec? - spojrzała na mnie pytająco. Chyba niezbyt orientowała się w tym, kim kto jest. - A ty jesteś...?W pewnym momencie zobaczyłem, jak w jej ręku świeci się seraficki nóż. Była Nocnym Łowcą? Zapewne ugryzł ją wilk. To trochę jak z Luk'iem i Roxy.
- Jace Wayland. - przedstawiłem się, podając jej dłoń.
- Maia Rovenwilck. - powiedziała, niepewnie odwzajemniając gest. Szybko włożyłem ręce z powrotem do kieszeni i rozglądnąłem się.
- Zgubiłaś się? - spytałem lekko sarkastycznie. Mimo, iż nie chciałem robić niemiłego wrażenia na... kobietach, to mój charakter mówił co innego.
- Nie. Chciałam zobaczyć jakichś Nefilim. - odpowiedziała krótko. Chrząknąłem lekko i obejrzałem się, słysząc czyjeś kroki. To był Alec.
- Kto to jest? Kolejna dziewczyna, którą przywleczesz do Instytutu? - zapytał, mierząc Maię pogardliwym wzrokiem.
- Nie sądzę, aby wilkołak mógł wejść do Instytutu. A poza tym, do Instytutu przyprowadziłem tylko Clary. - odparłem. Chłopak jeszcze raz spojrzał na nią, a potem pociągnął mnie kawałek dalej.
- Wilkołak, czy Nocny Łowca, żadna różnica. Jesteś potrzebny Maryse. - powiedział, patrząc prosto w moje oczy.
- Dobra, daj mi chwilę. - powiedziałem, a gdy ten kiwnął głową podszedłem do dziewczyny. - Lepiej, abyś się tu więcej nie kręciła. - spojrzałem na nią i odszedłem. - Żegnaj, Maio Rovenwilck... - dodałem i zniknąłem razem z towarzyszem.

Maia?