Od Rapahela CD Renesme

-Trzy! - przewróciłem oczami.
- Byłaś w złym stanie - pokręciłem głową - teraz leż.
- A ty? - zmarszczyła przebiege brwi. 
- Ja? - prychnąłem. Jak widzisz, mam jeszcze bandaże, ale przez te 3 dni najgorsze poparzenia sę zregenerowały, lecz twoje napewno będą potrzebowały więcej czasu - wytłumaczyłem. Ta usiadła na łóżku. Wyglądała jakby sobie coś próbowała przypomnieć. Może jej sięcoś śniło? Lub po prostu boli ją głowa.
- Chcesz krew? Nie jadłaś nic przez trzy dni, a my nie mogliśmy cię karmić, w pewnym sensie to cud że nie zwariowałaś - oblizałem usta które spierzchły się od wysiłku mówienia. - I nawet nie myśl że schudłaś - dodałem, żartem. Ta skarciła mnie wzrokiem. Kąciki moich ust drgenły  w rozbawieniu.
- Nie dzięki.... - wymamrotałą, niezadowolona.
- Lepiej leż, muszę załatwić kilka spraw, zebrać wojsko.... i przygotować się do bitwy - myślałem głośno.
- Bitwy? - wytrzeszczyłą oczy. 
- Cóż, dużo się wydażyło przez te kilka dni.
- Z kim zamierzacie walczyć? - dodała szybko, gdy zobaczyla ze wychodzę.
- Z Złą stoną nocnych łowców.  Wszczeliśmy wojnę. - mimowlonie odpowiedziałem, wychodząc s pokoju,

Od Sebasiana CD Rachel

Zrobiłem parę uników, i walczyłem z dziewczyną. Była dość dobra, a raczej nie były to umiejętności tylko szczęście - musiałem być rozkojarzony....
Robiąc uniki, i próbując wbić w serce wampira sztylet - przez co bym uśmiercił tą wściekłą pijawkę, niespodziewanie upadłem. Nie zauważyłem stołu, będącego za mną, i z impetem przewróciłem się na plecy. Dziewczyna momentalnie to wykorzystała i już w kilka sekund była przy mnie, mieżąć we mnie mieczem. Uklękneła, przykładając mi miecz do gardła i przyciskając.
-Lepiej stąd znikaj, i wracaj tam skąd przyszedłeś, bo inaczej możesz pożegnać się z życiem...! - wykrzyczła. Nic nie odpowiedziałem, bo po co? Strzępić język dla pijawki?
- Ruchy! Chyba że chcesz pozbyć się twarzy!-  ponagliła zniecierpliwiona. W czasie, w którym dziewczyna w pełni była skupiona na trzymnaniu miecza i celowaniu w przełyk, powoli wyciągnąłem sztylet z paska przy spodniach.
- Niesądzę - w końcu się odezwałem, w tym samym momencie mocno wbijając sztylet w brzuch wampira. Ta krzykneła, a ja szybko odepchnąłem ją na bok, wstając. Chwyciłem swój miecz, który leżał na podłodze, koło komody i włożyłem za pas. Dziewczyna drzymałą się za brzuch zwijając z bólu. Podrzedłem do niej i nogą przeturlałem na wznak, chyliłem się i wyjąłem swój sztylet z rany, którą przed chwilą dokonałem. Ta syczała i pojękiwała z bólu. Przewróciłem oczami, zakłądając kaptur na głowę, wycierając sztylet w spodnie dziewczyny. Wszytsko trwało zalediwe minutę. Dobrze wiedziałem że wampir niedługo się zregeneruje. Po tej całej akcji straciłem humor na szukanie broni, obszedłem stół i spojrzałem w okno, z którego przyleiałem. Nadal była noc. Około 2.
Z tyłu dobiegły mnie odgłosy, odwróciłem się a dziewczyna już stała na nogach, posapują z wściekłości. Oparłem się o framugę okna i przejechałem palcami po swoim mieczu.
- I tak zaraz wychodzę, nie musiszz mnie wypraszać- powiedziałem z ironią. Wzrok miałem wbity w świecący miecz.

Edward Kageyama

Edward, ale nie pozwala do siebie tak mówić. Akceptuje jedynie zdrobnienia swojego imienia i swój oficjalny pseudonim – Ewcia.
https://zapodaj.net/images/751453c05d4a1.jpg
~ 19 lat ~ Głos ~ Hostiaseksualizm~
  Edek odczuwa pociąg tylko do osób, które go w pełni rozumieją i akceptują lub przeżyły to samo, co on. Płeć nie ma większego znaczenia, choć… może jednak ma?
~
 Kiedyś… dawno temu w liceum, ale pewne incydenty sprawiły, że teraz ucieka od takich spraw, jak od ognia. Poza tym… z jego orientacją trudno znaleźć kogoś odpowiedniego. Nie ma chyba na świecie osoby, która by z nim długo wytrzymała.
~
M O C
 Alchemia - pradawna magia run pochodząca z terenów Galii, czyli dzisiejszej Francji. Używana była już za czasów druidów. Pozwala ona na niszczenie przedmiotów, organizmów i obiektów, a także na tworzenie i ulepszanie głównie przedmiotów, rzadko kiedy organizmów. Jej trzema podstawowymi zasadami jest
,, zrozumienie, dekonstrukcja i ponowna synteza ''. Opiera się głównie na wiedzy związanej z chemią, fizyką i matematyką, a także wymaga znania wielu starożytnych języków, umiejętności perfekcyjnego rysowania figur geometrycznych, a także znajomości ludzkiej i zwierzęcej anatomii. Wiele niewykształconych osób uważa Alchemię za magię, ale tak naprawdę jest to nauka i wiedza, zależne od posiadacza owych umiejętności – alchemika. Jest wiele rodzajów i gatunków Alchemii, którą ludzie posługują się w różnych częściach świata, ale takich ludzi zapewne jest bardzo nie wiele.
Alchemia jest niezwykle skomplikowaną sztuką. Wymaga bardzo wiele pracy, obserwacji i oczywiście ciągłej nauki, gdyż jest ona bardzo obszerna. Za to pozwala na naprawdę nieziemskie ,, sztuczki '' np.: wzrost roślin w samym środku zimy, zmiany sztabek złota w monety, tworzenie z kwiatów nici, burzenie ścian, łączenie ze sobą dwóch gatunków zwierząt, regenerację ran ciętych i wiele wiele innych cudów. Jednak nic za darmo – najważniejszą zasadą Alchemii jest równorzędna wymiana, czyli coś za coś. Musimy dać rzecz o tej samej wartości, co rzecz, którą chcemy otrzymać. Inaczej alchemik płaci z własnej kieszeni, czyli ubywa mu krwi, znika mu nerka itp.
~
C H A R A K T E R
 Edek to osoba, którą niezwykle trudno jednoznacznie scharakteryzować. Jest po prostu… dziwny, inny niż wszyscy. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, iż jest typowym zbuntowanym nastolatkiem. To po części prawda. Jest cholernie nieusłuchany. Robi to, co on uważa za słuszne i nie przyjmuje zbytnio do wiadomości zdania innych… przynajmniej tak stara się postępować lub chociaż wyglądać, jakby miał w dupie to, co inni do niego mówią. Nienawidzi, kiedy inni go pouczają i wypominają mu błędy, które jakimś cudem wyszły na jaw, dlatego lepiej ugryźć się w język i mu pewnych rzeczy nie mówić. Kiedy jest na kogoś cięty, nie da mu żyć dopóki nie wsadzi mu głowy do kibla lub nie narysuje mu karnego kutasa na czole. Ed potrafi być naprawdę mściwy, kiedy ktoś zrobi mu na złość lub narobi wstydu. Należy do tej nielicznej grupy osób, które nie lubią poznawać nowych ludzi ani wchodzić z nimi w jakieś relacje, więc tym bardziej unika pokazywania im swoich słabości. Ukrywa się w swoich własnych myślach i fortecach, w których może czuć się bezpiecznie. Nie wpuszcza tam nikogo, szczególnie zwykłych ludzi, wśród których musiał tak długo żyć. Można z łatwością rzecz, że lata jego dzieciństwa nie należały do najlepszych. Z każdym dniem stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Obecnie jest wulgarny do tego stopnia, że potrafi na głos obgadywać ludzi, którzy stoją tuż obok niego. Kocha ich wkurwiać i się z nimi wykłócać. Robi przy tym niezły przypał, ale przeważnie spędza czas samotnie, więc zaczyna sobie zupełnie bez żadnego wsparcia. Kończy się zwykle na bójce, gonitwie lub spazmach śmiechu bruneta. Z tego też powodu nie posiada żadnych znajomych...przynajmniej odpowiednich. W większości zna się z chuliganami, kryminalistami lub wariatami, ale dogaduje się z nimi na tyle dobrze, że i oni nie mają nic do jego osoby. Jednak dla innych jest zupełnie chamski… no, pomijając dzieci do 10 roku życia. No i… bywa też dość agresywny, a trzeba przyznać, że umie dobrze przywalić. Częściej jednak ucieka niż używa siły, ponieważ szybkość i zwinność to jego silniejsze strony.

Ed jednak nie jest taki. Nigdy nie był. Po prostu… stwierdził, że gdyby był sobą, nikt by go nie akceptował ani nie szanował, dlatego też postanowił odizolować się od ludzi, których w głębi serca tak ogromnie nienawidzi. W głębi swojego delikatnego serduszka jest dobrą osobę… wręcz aniołem. Bardzo mocno przywiązuje się do ludzi i pragnie ich szczęścia, przez co potrafi być nadopiekuńczy i jednocześnie wkurwiający. Przez to właśnie stracił swoich przyjaciół… przez nadmierną troskę, dlatego stara się o nikogo zbytnio nie martwić, ale nie umie. Jest pomocną osobą, dlatego jeśli widzi, że ktoś potrzebuje pomocy, to pomaga… tylko tak, aby to wyglądało bardziej na przejaw łaski niż miękkiego serduszka.
Jeśli Edzio się do kogoś przywiąże, to od razu można powiedzieć, że się wygrało życie. Chłopak będzie w stanie oddać wszystko, by jego przyjaciel był z nim szczęśliwy, jeśli takowy się znajdzie. Zrobi wszystko, by ten nigdy go nie opuścił. Zmieni się o 360 stopni, byleby go przy sobie zatrzymać. Ale miejmy nadzieję, że taki śmiałek się nie znajdzie, bo jeśli plan zaprzyjaźnienia się z chłopakiem będzie tylko na żarty, to może się to bardzo źle skończyć. Może tego nie widać, ale Ed jest niewiarygodnie wrażliwy, dlatego też stara się unikać sytuacji, w których jego kruchość mogłaby być wystawiona na próbę. Jednak… jak długo można uciekać przed miłością, bliskością drugiej osoby czy zwykłą przyjaźnią?
Ed jest osobą, której przyjaźń jest niezwykle cenną rzeczą. Nie łatwo ją zdobyć. Trzeba ogromnej cierpliwości, by dać chłopakowi do zrozumienia, że jednak komuś na nim zależy. Jednak on potrafi w cudowny sposób odwdzięczać się za dobro.
~
 W Y G L Ą D
 Edek jest osobą drobnej postury. Ma zaledwie 168,8 cm wzrostu i waży niecałe 58 kg, jednak to nie znaczy, że jest słaby. Umie nieźle przywalić, jeśli taka jest potrzeba, ale o wiele bardziej sprawdza się u niego szybkość oraz zwinność. Widząc go z daleka można stwierdzić, iż jest to jakiś młody chuligan. Jego rozczochrane brązowe włosy idealnie pokazują podejście chłopaka do otaczającego go świata. Ma gdzieś, jak wygląda i czy komuś się to podoba czy nie. Jego twarzyczka jest owalna, zaś cerę ma w kolorze pudrowego różu. Skórę ma wręcz nieskazitelną. Nie można dopatrzyć się tam żadnych wągrów, pieprzyków, piegów ani żadnych specjalnie widocznych blizn. Jeszcze, co do figury… ma nieco szersze bioderka od przeciętnego faceta i duże stopy. Tych dwóch cech nie widać pod dużym ubraniem, ale są to cechy, które Edzio chce ukryć, mimo że pomagają mu w szybkim poruszaniu się.
Jego niewinną twarzyczkę zdobią wypukłe, brązowe oczka, malinowe usteczka i wielki, prosty nochal, który jest jednym z jego największych kompleksów. Jego uszy są przyległe, zaś jego ząbki śnieżnobiałe. Górne jedynki posiadają między sobą lekki odstęp, co wygląda niezwykle uroczo.
Co do stylu ubierania się… najważniejsze, by ubranie było wygodne. Najczęściej można go zobaczyć w za dużych T-shirt'ach, dresowych spodniach i skate'ówkach, ale nigdy nie pogardzi dżinsami ani koszulami w wymyślne wzorki. Można jednak łatwo powiedzieć, że ubiera się stosownie do pogody i zależnie od nastroju. Wygoda jednak jest u niego na pierwszy miejscu. W końcu… jak niby miałby uciekać w ciasnych rurkach?
Pod ubraniem skrywa wiele tajemnic. Nie bez powodu chodzi w za dużych ubraniach, nie rozbiera się bez bardzo ważnego powodu, ani nie chodzi często do lekarza. Na udach ma liczne blizny po cięciu się. Ma też kilka na brzuchu i biodrach. Na klatce piersiowej ma dwie niezwykle szpetne blizny po pewnej bijatyce, a także bliznę po ranie postrzałowej na obojczyku. Wstyd przyznać, ale ma jeszcze jedną, wyjątkowo widoczną brzydotę. Mianowicie jego prawe kolano jest wyżej położone niż lewe i ma większą masę. Jest to rzecz, której się chyba najbardziej wstydzi. Jedynie na plecach znajduje się coś, czym może się pochwalić. Jest to tatuaż przedstawiający krąg transmutacyjny, który miał na plecach od kiedy pamięta.
https://zapodaj.net/images/57091855c52a7.jpg
 Prawdopodobnie jest to odziedziczone znamię identyfikujące go, jako alchemika
~
I N N E
- Od lat cierpi na depresję. Nie leczył się dotychczas i nie ma zamiaru. Uważa, że jak od czasu do czasu się potnie, to nie znaczy, że jest wariatem.
- Ma liczne problemy ze snem. Bardzo często lunatykuje lub dopada go paraliż senny. Rzadko kiedy się wysypia, więc często śpi za dnia lub robi sobie drzemki.
- Jego ojciec był wilkołakiem, a matka zwykłym człowiekiem. Również brat ojca, a stryj Ed'a jest wilkołakiem.
- Kiedy jest w dołku słucha muzyki klasycznej, szczególnie lubi pianino i wiolonczele.
- Zawsze jak je żelki albo pianki, to ciamka ( mlaska ).
- Jest wielkim zmarźluchem i trudno znosi niskie temperatury.
- Nie lubi kawy ani energetyków.
- Zwykle szaleje w swoim mieszkaniu. Wystarczy, że leci w radiu jego kawałek lub puści swoje hity i już się ziemia trzęsie.
- Kocha animu i mango ( anime i mangę ).
- Śmieszkuje ze swojej znajomości polskiego. Mówi czasami łamanym polskim.
- Nienawidzi psów, ale lubi pozostałe zwierzęta.
- Boi się oglądać horrory, bo po nich zwykle ma straszne zwidy i zdziwia ( czyt. widzi ducha na suficie ).
- Nie lubi rozbierać się u lekarza… ani nigdzie indziej.
- Zawsze ma przy sobie kredę.
- Jest oburęczny.
- Ma fobię przed osami, bąkami i szerszeniami. Pszczółki fajne ^^
~
H I S T O R I A
 Nic wartego czyjejkolwiek uwagi. Jest w połowie Japończykiem, w połowie Francuzem, co tłumaczy jego azjatycką urodę. Matka była Japonką, a ojciec Francuzem. Ed urodził się we Francji na osiedlowych obrzeżach miasta Fouras. Jego dzieciństwo nie należało do najlepszych. Praktycznie ciągle przesiadywał u swoich kolegów z osiedla. W jego domu niestety nie było warunków do tego, aby młody Ed mógł tam spędzać czas. Już od najmłodszych lat zadawał się z miejscowym chuligaństwem. Można rzecz, że jego starsi koledzy go wychowywali. Grał z nimi w piłę, rozbijał butelki wieczorami, chodził na grandę na ogórki… to były czasy! To akurat Edek wspomina wesoło. Wtedy jeszcze nie znał ludzi z tej gorszej strony. Niestety… wystarczy, że wrócił zbyt późno do domu, to dostał wpierdol od ojca, który tak na marginesie był wilkołakiem. Tydzień przed przemianą dostawał świra i potrafił być nie do zniesienia. Demolował pokój chłopaka, przypalał jego skórę papierosami lub kazał mu pić z nim alkohol. Raz to mu tak dołożył, że mu przetrącił kolano, które teraz szpeci chłopaka, jak jasna cholera. Zapewne zapytasz, gdzie była matka? Dupcyła się na prawo i lewo. Mówiła, że pracuje. Tak, jako tania prostytutka. Przyjechała do Francji tylko po to, aby zostać dziwką. Polecam! Miała swoje dziecko kompletnie w dupie. Nie potrafiła mu nawet załatwić kompletnej wyprawki do szkoły. Edzio jednak był do tego przyzwyczajony i po czasie miał to gdzieś. Dawał sobie jakoś radę. Wsparciem byli dla niego koledzy, którzy czasami przyjmowali go na noce do siebie, ale czasami brunet musiał spędzać noce pod mostem lub nad brzegiem morza. Właśnie na jednej z taki wypraw odkrył, że ma jakąś dziwną umiejętność. Znalazł na brzegu chorą mewę. Kiedy ją delikatnie dotknął, ta nagle zaczęła się świecić na niebiesko i po chwili odleciała, wdzięcznie zataczają koło nad brunetem. Chłopak nikomu o tym nie powiedział. Uznał to za coś, co nie jest zbytnio istotne. Tak czy siak… to przecież nie zmieniłoby jego sytuacji w domu. I tak to było aż do 10 roku życia.

Później to już było tylko gorzej. Matka uciekła z jakimś fagasem, ojciec się załamał i oddał chłopca do domu dziecka. Tam dopiero zaczęła się prawdziwa szkoła życia. Tam właśnie Ed dostał porządnego plaszczaka od życia. Żeby jakoś przeżyć, musiał słuchać się starszych, czyli najgorszej hołoty. Że miał śliczne licka i wyglądał, jak aniołek, zrobili z niego złodziejaszka. Kradł od personelu papierosy, pieniądze, drobną biżuterię, a wszystko po to, by móc spokojnie zmrużyć oczy.

Po dwóch latach skończyła się jego męka. Niestety, był już dosyć mocno skrzywiony psychicznie. Postanowiło go adoptować pewne małżeństwo pochodzące z Polski. Wybrali go bez zastanowienia, bo wyglądał tak niewinnie. To był ich błąd. Pomińmy fakt, że zaraz po ich wizycie, bruneta pocięli koledzy. Oczywiście z zazdrości. Zrobili mu dwie piękne szramy na klatce piersiowej. Fajnie, nie? Mimo to, został adoptowany… i przesiedział miesiąc w szpitalu. Ed z każdym dniem stawał się coraz bardziej nieznośny. W domu dziecka kilka osób „ otworzyło mu oczy „. Zrozumiał, że na świecie, ludziom zależy tylko na własnym interesie. Wmówili mu, że był tylko rodzicielską wpadką i tak naprawdę nikt nie chciał, aby się kiedykolwiek urodził. Z wiekiem zaczął to coraz lepiej rozumieć. Przestało mu zależeć na życiu. Uznał, że wszyscy uważają go za problem, więc zaczął się ciąć w wieku lat 14. Nikt tego nie zauważył, że chłopiec chodzi wiecznie blady, smutny, z podkrążonymi oczami… że wiecznie myśli o swojej śmierci. Niebawem zaczął palić, potem pić alkohol, a na końcu zabrał się za narkotyki, ale to, na szczęście, zostało w porę zauważone. Chłopak rok spędził na odwyku, gdzie zmienił się o 360 stopni. Poznał ludzi, którym pozytywnie lub mniej pozytywnie biło z głodu. Można rzecz, że po części oszalał. Stał się cyniczny, ironiczny i chuliganił jeszcze bardziej. Za to rzucił palenie, picie i ćpanie. Przerzucił się na słodycze, rumianek i marker. Kiedy wrócił poprawił się w nauce, ale wariował. Podkurwiał swoje rodzeństwo. Farbował im ciuchy, sadził w ogródku papierowe kwiatki, rozwalał skrzynki na listy i kosze na śmieci. Tak nagrabił sobie i swoim rodzicom, że musieli zrobić przeprowadzkę do Polski. Tam już nie było tak wesoło. Na dzień dobry dostał kulkę w obojczyk. Było zabawnie. Kolejny miech w szpitalu. Dopiero wtedy się wydało, że się ciął, ale były blizny, więc wielkiej afery nie było. No… chodził do psychologa, ale jak tam przychodził to pykał na telefonie lub śpiewał jak nienormalny. Terapia nic nie dała. W wieku 17 lat zaczął się izolować. To było zaraz po tym, jak zerwał ze swoją dziewczyną-zdzirą, która, jak się okazało, robiła to, co chciała, a Ed ślepo jej we wszystko wierzył. Parę osób powiedziało mu, co nieco, co spowodowało, że ludzi znienawidził do szpiku kości. Coraz więcej czasu spędzał sam i stwierdził, że tak jest mu lepiej. Skoro wszyscy próbowali zrobić z niego debila, to dlaczego miał się na to zgadzać, skoro mógł żyć po swojemu w swoim własnym towarzystwie? Tak też zaczął żyć. Od czasu do czasu się pouczył, czasami się spotkał z jakimiś znajomymi, a tak to siedział w domku. Wtedy, na jednej z lekcji chemii usłyszał o starożytnej alchemicznej sztuce. Przypominały mu się zdarzenia z dzieciństwa, kiedy to naprawiał różne przedmioty dotykiem lub uzdrawiał chore zwierzęta. Z ciekawości, spróbował w domu naprawić rozbity talerz za pomocą kręgu transmutacji i próba powiodła się. Zaczął się tym bardziej interesować, aż w końcu zrozumiał, że ma niesamowitą moc korzystania z tej starożytnej nauki. Nie poświęcał się już szkole ani znajomym. Zaczął poznawać alchemiczny kunszt. Zaraz po osiemnastce zwiał z domu, w którym i tak nie czuł się dobrze. Zamieszkał w małym mieszkaniu, które sobie wynajął. Skąd wziął pieniądze? Kiedy odkrył swoje alchemiczne zdolności, zaczął reperować różne rzeczy począwszy od drogich kolczyków, przez domki na drzewach, aż po ściany kamienic. Tyle mu do szczęścia zupełnie wystarczyło. I tak żył dopóki jego wuj, od siedmiu boleści, nie dopadł go w jakiś sposób. Gadał, że instynkt i w ogóle. Biadolenie bez ładu i składu. No i… tak to się właśnie ma.
~
Doświadczenie: 0
~
Kontakt:
Lunativ, kucyk39627@gmail.com

Od Nathaniela - C.D Lzzy

- Czemu nie - odparłem.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę.
Po rozmowie wyszliśmy z pokoju Lzzy.
Na korytarzu spotkaliśmy Maryse udzielając jej informacji na temat zamierzonych łowów.
Sprawdziłem jeszcze raz swój ekwipunek, sztylety po czym opuściliśmy instytut.
- Gdzie idziemy?  - zapytałem rudowłosą dziewczynę, która szła cały czas najprzód
- Już ci mówiłam - odparła - Miejsce zwane piątym punktem. Skupisko...
- ...demonów. Ale nie takich arcy. Zwykłych - dokończyłem za nią wypowiedz.
Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
Idąc do celu rozmawialiśmy między sobą o różnych błahostkach.
- Długo się tam idzie? - zapytałem
- Już jesteśmy na miejscu - odparła zatrzymując się obok opuszczonego budynku.
(Lzzy?)

Od Nathaniela - C.D Delli

- Kolacyjka - prychnąłem stojąc oparty o ścianę budynku
Już od kilku minut obserwowałem Delle.
 Jak widać wybrała się na polowanie.
 Dziś jej się udało i nie musiała długo szukać swojej ofiary.
Nie odzywałem się nie chcąc jej wypłoszyć.
Lubiłem obserwować ludzi zawsze intrygowało mnie ich zachowanie.
Wampiry szczególnie  mnie interesowały ze względu na ich charakterystyczną dietę.
- To znowu ty - mruknęła odsuwając się od chłopaka.
Musiała mnie przed chwilą zauważyć, stała teraz i wycierała usta z krwi.
- Smakowała kolacja? - zapytałem z wrednym uśmiechem wymalowanym na twarzy
(Della?)

Od Rachel CD Sebastiana

-Witam ~ powiedział tajemniczy głos. Mroczna, zakapturzona postać wynurzyła się z cienia drzwi.
Trzymany wcześniej odłamek szkła ze świstem poleciał w stronę przeciwnika. Ten sprytny uniknął ataku i nie został mi dłużny. Jego atak był jednak nietrafiony- ogromna szybkość wampira chyba go zaskoczyła.
Odwróciłam się napięcie i zza siebie wyciągnęłam miecz samurajski, który zawsze niedostrzegalnie spoczywał w swym tajemniczym ukryciu.
Zamachnęłam się zawzięcie, aż zakapturzony odskoczył do tylu, zrzucając kaptur, który ukrywał śnieżnobiałe włosy i bladą cerę chłopaka.
Wycelowałam mieczem w jego nos, mówiąc.
- Lepiej stąd znikaj, i wracaj tam skąd przyszedłeś, bo inaczej możesz pożegnać się z życiem...
Chłopach leżał tak, dalej  nie podnosząc głowy do góry. Gapił się tępo w moje czarne skórzane buty.
- Ruchy! Chyba że chcesz pozbyć się twarzy!- popędziłam postać.

Sebastian??

Od Renesme - c.d Raphael

W moich snach często są rzeczy niemożliwe. Ale tym razem moje sny były szybkim skrótem mojej histori... Widziałam wszystkie elementy mojego życia od początku do teraz mimo tego, że leciałam po wspomnieniach jakby martwa. Widziałam, kiedy Raphael mnie wspierał pierwszy raz... kiedy pomógł mi opanować swoje emocje, kiedy znalazłam swój dom... Wtedy, kiedy zabiłam Denera. Siatka, pułapka. Wtedy pierwszy raz się tak bałam. Pierwszy raz byłam tak załamana. Pierwszy raz chciałam, by ktoś mnie wspierał... by ktoś mnie przytulił z czułością...
- Kochasz go prawda? - obiło mi się o uszy pytanie Magnusa. Czy ja znam na to pytanie odpowiedź? Czy ja wiem w ogóle co to "kochać" albo co to "miłość"? Czy ktoś zna odpowiedź na to pytanie? W sumie tak... osoby, które to odczuwają bądź odczuwały.
- Thomas! - usłyszałam ledwo głos mężczyzny - pomóż mi! - krzyknął ponownie. Poczułam jak ktoś mnie bierze na ręce. Zaczęłam syczeć z bólu. Usłyszałam drzwi. Słyszałam głosy osób których nigdy nie słyszałam. W sumie... skąd mam to wiedzieć skoro słyszę wszystko jak przez mgłę. Poczułam jak ląduje na czymś miękkim. Poruszyłam palcem próbując wstać. Próbowałam otworzyć oczy, przepudzić się z tego świadomego snu. Lecz znowu pogrążyłam się w pustce swoich snów.

*******

Gdy się ocknęłam złapałam się za głowę czując ból. Poczułam bandarze na głowie. Położyłam znowu rękę na łóżku i otworzyłam oczy. Przez chwilę byłam zdezorientowana.
- Dowódco obudziła się! - krzyknął jakiś mężczyzna.
- Ciszej... - wymamrotałam i się powoli zaczęłam podciągać, by usiąść, ale zatrzymała mnie jakaś ręka.
- Leż... - powiedział Raphael patrząc na mnie.
- Jak się czujesz? - spytałam cichym tonem.
- To ja powinienem o to spytać - odparł.
- Nic mi nie jest... tylko na chwilę zasnęłam...
- Byłaś nieprzytomna przez trzy dni - spoważniał. Zrobiłam wielkie oczy niedowierzając.
- Ile? - spytałam, by się upewnić, że dobrze usłyszałam.


Od Sebastiana CD Renesne

Zmrużyłem oczy patrząc na dziewczynę. Cała sytuacja bardzo mnie zdenerwowała.nie pozwolę sobą pomiatać, a tym bardziej kazać mi wykonywać różne rzeczy na łaskę, lub traktować jak kogoś kto nikt nie znaczy. Mimo to iż nie mam tu mocy, nadal mogę używqć mojego miecza, i latać. Mam umiejętność, do któryvh moce nie są pptrzebne lub są tylko dodatkiem. Zagryzłem zęby i spojrza)em na dziewczynę.
-Nie - powiedzia)em bardzo stwnowczo lodowatym głosem. Ta odwróviła się i spojrzała z niezrozumieniem. Chwyciłem mocno płachtę  i cisnąłem ją kawałek dalej, rozprostpwując duże, kluczoczarne skrzydła.
-CO TY ROBISZ!!!- wykrzyczała, biegnąc w moją stronę. Uśmiechn@łem się pod nosem widząc reakcję dziewczybt po czym wzburzając drobiny piachu wzbiłem się w powietrze. Ta staneła i spojrzała w górę coś krzycząc, ale jej nie słuchałem. Przelevia)em nad miastem. Ludzie krzyczeli i dziwili się. Niektórzy żucali tym ci popadnie, myśląc że do mnie doleci. Głupcy. Podemną pojawiło się jezioro a później gęsty las. Szukanie miejsca na ktorym moglbym wyladawac troche mi potrwalo.
Wyl@dowałem na  średniej wielkosxi polanie. Zaczałem się rozglądać. Musi być jakiieś inne wyjście. Czy cokolwiek. Każdy wymiar ma conajmniej 3 bramy doprowadzające spowrotem do mojego wymiaru, a ja nie zamierzam nikomu odprawoać przysług i rwać sobie piórq ze skrzydeł jak idiora. Szmer wyrwał mnie z zamyślenia. Zamarłem, rozglądając się, kładąc rękę na moim mieczu, powoli go wyciagajac. Nagle zza drzew wybiegła renesne żucajac się na mnie, i przewracając. Nie miałem czasu nawet wyciagnąc broń do końca. Upadłem z imperem i dużą siłą przeweócony przez dziewczynę która także upadła.. Poturlaliśmy się kilka metrów. Błyskawicznie oprzytomniałem i spojrzalem w strone z ktorej przybyla. Podziemne tunele... Warknąłem, próbując wstać, lecz dziewczyna leżała mi na skrzydle.  Siłowałem się chwilę lecz jej ciężar nie pozwalal mi ich dźwignąc. Leżaem na plecach, lekko oparty, gotowy do zerwania się na równe nogi. Gdyvy tylko zeszła mi ze skrzydła.
. ale ta długo próbowała zyskać świadomość.

Od Raphaela CD Renesme

Przestrzeń, głosy. Najpierw damski, a później mieszane. Czułem dotyk na swoim ciele, który przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Nie mogłem się poruszyć, ani wydać najmniejszego odgłosu. Czułem krew e ustach, ale nie taką jaką się żywimiy.... Moją krew. W głowie mi szumiało. Uchyliłem oczy. Ciemny sufit pełen pajęczyn wygląda) na zmeczonego czasem. Nademną pojawiła się twarz. Męska, z brązowymi włosami zrobionymi na żel.
-Budzi się!- usłyszałrm jak zza światów. Poruszyłem się lekko, po czym przeszył mnie ból. Jęknąłem.
-Proszę się nie ruszac!
Znarszczyłem brwi, próbując ścisnac pięść. Właśnie, probojujac bo mi sie to nie udalo. Mimo wampirzej regeneracji gojenie trwalo dlugo.  Niewieke myślac, tyle ile mialem sil sykorzystalem , i usiadlem na lozku z wielkim bólem, prawie się przewracając, lecz jedna z wampirzyc wsparła mnie, chroniąc od upadku. Odetchnąłem głęboko, od wysiłku. Dopiero teraz popatrzyłem na siebie. Ręce miałem w opatrunkach, razem z obojczykiem i szyją. Obejrzałem swoje dłonie. Na części z mich też były bandaże, lecz w miejsvach w których nie był możliwy opatrunek poważne oparzenia. Zamknąłem oczy, i jakbym dostał z miecza w serce nagle tchnięto we mnie pamięć.
-Renesme - wyszeptałem pp cichu na głos. Wstałem, chwiejąc się i idąc praktycznie jak człowiek który wypił o wiele za dużo alkocholu, doszedłem do drzwi korytarza. Za mną żucilly sie inne wampiry.
-Dowdoco!! Nie może pan iść! Rany są zbyt poważne!!- krzyczał jeden, a parę wampirów mu potakiwało.
-Admus!- odwróviłem się i wykrzyknąłem dysząc. Ten momentalnie sko!czył mówić.
-Tak, panie?-
Wyprostowałem się.
-Zbierz wampiry, i zacznij szukać wampirzycy Renesme. Jest popażona - odwróciłem się i spojrzałem na drzwi, odetchnąłem a po chwili pokuśtukałem szukać dziewczyny.
***
Renesne!- wykrzyczalem, tyle ile moglem, i na tyle ile mi sie to udalo, podsxedlem do niej. Lezala na trawie obok hotelu.
-Thomas!!- zawołalem glosno, widzac w oddali wampira - pomoz mi!