Od Raphaela CD Hayley

W połowie tłumaczeń Hay, jak to może być niebezpiecznie na gali Tristana,się wyłączyłem zatapiając w myślach. Zastanawiałem się tylko jak wtopić się w tłum i pomyszkować na gali, dodatkowo tak by Hayley mnie nie zauważyła.
-Zrozumiano? Proszę- zdążyłem wyłapać tylko te słowa, gdy kończyła rozmawiać.
-Tak, tak - pokiwałem głową, zaciskając wargi. Byłem jeszcze chwilę u dziewczyny, ale zmyłem się jak najszybciej było to możliwe, i tak, by nie wzbudzać podejżeń.
Gdy wszedłem do hotelu, wpadłem na Thomasa który akurat rozmawiał z kimś przez telefon.
-Cojest?- żuciłem gdy schował rzecz do kieszeni.
-Nic specialnego, nasi rozrabiają. Pokiwałem ironicznie głową jednocześnie wykzywiając usta w uśmiech. Dobrze że chociaż nie lenią się i idą polować.
-A jeszcze jedno!- sprawuj kontrolę gdy mnie nie będzie - jak zawsze. Uśmiechnąłem się. Thomas był na wagę złota. Uczynny, lojalny, wspaniały przyjaciel.
###
Stojąc przed szafą miałem.większy dylemat noż kobieta szykująca się na dyskotekę. Wprawdzie wszystkie moje ubrania to marynarki, jednak każdej z nich coś brakowało. Kombinowałem, musiałem znaleść coś eleganckiego na galę. W końcu po około dziesiëciu minutach zdecydowałem się na czarną marynarkę, szarą koszulę a dodatkiem była czerwona róża włożona w kieszeń na sercu. -Chyba jest dobrze- pomyślałem. Miałem tylko nadzieję że Hay nie rozpozna mojego samochodu, którego zaparkowałem na tyłach, zapleczu miejsca gali. Byłem.tu.pierwszy raz, adres był dziwny i w sumie trochę pobłłdziłem.aż w końcu postawiłem.na GPS. I słusznie. Okazało się że krążyłem wokoło, gdyż gala odbywa się w miejscu mocno zamaskowanym. W sumie nie rozumiałem.po co. Chyba tylko żeby zapewnić odrobinę adrenaliny gościom.
***
Gdy wszedłem na salę, nawet mnie nie zauważono. Sprawdzającemu zaproszenia wcisnąłem.kit że jestem.osobą towarzyszącą a partnerka jest w toalecie. Gala była spokojna, większość wampirów cicho rozmawiała. Podszedłem do barku by zamöeić wodę z cytryną i miętą. Trzevba wtopić się w tłum. Pijąc, zauważyłem.wchodzącą do lokalu Hayley i omało się nie zaksztusiłem. Momentalnie odwróviłem.się plecami udając że po prostu siedzę przy barze i rozmawiam z kelnerem. Chyba nie jestem taki charakterstyczny by mnie rozpoznać po plecach.

(moje opo tez gowno xdd ake realizuj planna gale :3)

OD Soray CD Sebastian

- Twierdzisz, że Neflim są tu niemile widziani? - skrzyżowałam ręce, unosząc brew i patrząc na niego. Widziałam, że na jego boku była przywieszona broń, której używają Nocni Łowcy. Popatrzył na mnie kątem oka.
- Jakiś problem? - spytał.
- Bardziej zastanawia mnie to, jakim cudem, skoro sam masz ich broń - wskazałam na broń, wciąż zamyślona.
- Nie twój interes.
-  Czemu? - zapadła cisza. Gościu cały czas nie odrywał ode mnie wzroku, jakby miał zaraz zaatakować.
- Już tłumaczyłem. Nie lubię Nocnych łowców na swoich terenach - powiedział po długiej ciszy.
- Z całym szacunkiem, ale jak dasz mi jakieś papiery lub coś co udowadnia to co mówisz, to wtedy mogę sobie iść - podeszłam do niego i popatrzyłam na jego twarz. Ten milczał, najwyraźniej niezadowolony moimi słowami. Welp... nie wybiera się jutrzejszego dnia. Cofnęłam się od niego i usiadłam na ziemi.
- No czekam - powiedziałam, patrząc na niego.

<Seba? xD>

Od Sebastiana CD Soray

-Mrocznie- spojrzałem spod byka, na stroszącą się jak kot przed psem dziewczynę. Wyglądała zabawnie. Gdy tylko usłyszała moje słowa, zmarszczyła brwi i usilnie próbowała znaleść w myślach jakąś suchą ripostę. Lecz nie dałem jej myśleć.
- Lepiej mi powiedz co robisz ma moim terytorium? - Podniosłem jedną brew. Zawiał wiatr, rozwiewając nam włosu, subtelnie z nimi tańcxąc.
- Z tego co wiem okolice Brooklynu nie mają jakiś terytoriów - skrzywiła się. W sumie racja, przechodzą tędy przechodni ale owq dziewczyna nie wydawała mi się normalna. Wyczuwałem już z daleka krew nefilim. Pchnąłem ją lekko w tył, a sam.oparłem się o drzewo, stojące po prawej stronie. Chyba to była sosna.
-po co się tu kręcisz?- zmieniłem.głos na prawie że warknięcie. Nocni łowcy tu nie są mile widziani, a bynajmniej przezemnie.
-Więc? - Ponagliłem po chwili ciszy.
-Po co tu jestes?