Od Renesme - c.d Raphael

Patrzyłam na niego. Nie było po mnie widać, ale byłam smutna i załamana.
- Nie powinno Cię to obchodzić - powiedziałam - to moja prywatna sprawa...
- To prośba - odpowiedział szybko. Wstałam i popatrzyłam na niego.
- Koran to... to jedyny facet który mnie nie oczernił mimo tego, że byłam pchlarzem... - zamknęłam oczy i widziałam całą scenę z przeszłości - On jako jedyny mnie zaakceptował taką jaką jestem... Cóż... pomagał mi i uczył nawet po nocach. Czułam się przy nim wolna... do czasu... - rzuciłam sztyletem w drzewo,a ten się wbił ostrzem - Kiedy łowcy się dowiedzieli kim jestem. Koran obudził mnie późnej nocy... powiedział bym wstała, że coś się dzieje i muszę uciekać. Wyprowadził mnie stamtąd i pomógł mi prawie uciec... - moje oczy zrobiły się szkliste - kiedy uciekałam razem z nim okrążyło nas wielu łowców. Jeden oznaczył mnie tym znakiem który widziałeś na szyi. Koran wziął ich na siebie. Krzyczał żebym uciekała i go posłuchałam... skończyło się na tym, że go zabili... od tamtego dnia działam sama - popatrzyłam na niego - dlatego nie chciałam byś znał prawdy... - ścisnęłam ręce w pięści - nie chciałam by ktokolwiek wiedział jaka kiedyś byłam...
- Zmieniłaś się, bo przez Ciebie zginął jakiś człowiek? - spytał.
- On nie był człowiekiem! Był kimś więcej... był moim przyjacielem... kimś komu mogłam zaufać. A prze ze mnie nie żyję. Tamtego dnia przysięgłam sobie, że nie pozwolę, by ktokolwiek został skrzywdzony prze ze mnie. A przez to, że jesteś dowódcą... - wyjęłam sztylet z drzewa - cała twoja paczka jeśli się dowie, że to prze ze mnie... - wzięłam głęboki wdech - nie chce by komukolwiek coś się stało prze ze mnie rozumiesz?  Mam dość tego, że prze ze mnie umierają, a czasami nawet i niszczą psychicznie. Jeśli nadal nie rozumiesz co przeżyłam i czemu nie chce byś szedł za mną... - patrzył na mnie nieco milszym wzorkiem - to ci odpowiem. Dlatego, że dowódca nie może się narażać dla takiej kobiety jak ja. Sama mogę sobie poradzić, a narażenie się jest według mnie godne podziwu, ale nie kiedy chodzi o życie ważnej osoby. Łajba bez kapitana nie popłynie.

Raphael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz