- Wampirzyca do przywódct, czeka w pokoju 157 ..
Kurwa.... Tyle się narobiłem ... Najlepsza krew podniecona krew.. delikatna ..słodka... - wychodząc, trzasnąłem drzwiami nie zwracając uwagi na dziewczynę .
Gdy wszedłem do sali zastałem tam jasnowłosą dziewczynę. Oczywiste było to, że jest głodna. Sygnały, które dawała,są nieomylne.
- Krew? -
Odblokowałem kod i podałem szklankę dziewczynie, która łapczywie wychyliła wszystko do dna.
***
-Tak trudno samym coś znaleść? - wyrzuciłem z ironią patrząc jak krwi ubywa w szklance. Gdy ta dokończyła spojrzała na mnie.
- Nie lubię zabijać zwierząt - stwierdziła bez entuzjaznu. Myślałem że zaraz sam siebie wyssam ze złości, a może bardziej z żalu, jaki larytas mnie ominął..
- Ohhh, zoocholiczka- wampir?- przechodząc koło najedzonej już wamiprzycy, specjalnie zahaczyłem ją ramieniem . Ta pod naporem siły cofneła się,zatrzymana przez kanapę, na której się lekko oparła rękoma.
-Jeśli tak dalej pójdzie- podniosłem wzrok- zdechniesz z głodu, z lenistwa- powiedziałem wprost, wyciągając zza szkła sztylet, którym kiedyś Simon zniszczył mi kurtkę. Wbijając to w mę ramię. Dziewczyna zmarszczyła brwi, widząc jak bawię się bronią ale nic nie odpowiedziała. Rozglądała się po pokoju, w poszukiwaniu czegoś. Podrzucilem sztylet i żuciłem w podlogę przed dziewczyną. Irytowała mnie swoją niezaradnością. W sumie jak wszyscy. Sieroty od siedmiu boleści... Wampiry które nie umieją zadbac o siebie. Dzieciaczki.... Przygryzłem wargę po czym wziąłem wdech.
- Buenas Noches Seniorita - pokierowałem się do drzwi z zamiarem sam już nie wiem czego, racze+ nie wrócę już do dziewczyny. Nie mam humoru na kolejne podniety.
- Cz- Czekaj - usłyszałem w tyle.
Odwróciłem się powoli do dziewczyny, z zamyśleniem w oczach, przykrytą grubą warstwą tajemniczości. Gryząc wargę.