Od Raphaaela CD Renesme

-Już ci chyba lepiej... - W sumie mówienie trgo było bez sensu. Widziałem.jej stan i wiedziałem.jak cię czuje. Tak bynajmniej myślałem.
-Powoli się regeneruje - powiedziała tak lekko, że gdyby upuścić piórko, zleciałoby na ziemię szybciej. Chrząknąłem coś.do siebie pod nosem, po czym się wyprostowałem. Renesme stała oparta o balkon, sycąc się widokiem bezchmurnej nocy. Oblizałem spierzchnięte usta po czym odwróciłem się na pięcie.
-Nie będę przeszkadzać - uśmiechnąłem.się niemrawo po czym podszedlem.do drzwi lekko przekręcając gotycko wyrzeźbioną klamkę.
-Dobranoc.

>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<
*kilka dni później*

Siedziałem.jak zwykle w swoim biurze, gorączkowo uzupełniając zaległości z kilku tygodni. Były wśród nich skargi, zgłoszenia o morderstwach naszych i wysuszonych z krwii ludziach, których ciała walały się w ciemnych zakamarkach Brooklynu. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem.na zegarek. Dochodzi północ. Zapewne wszystkie wampiry wybyły już na imprezę zorganizowaną przez Magnusa w Pandemonium z mnóstwem drinków, przez które nasi przemieniali się chwilowo w jakieś dziwne stwory, lub mieli omamy. Coś w stylu narkotyków, tyle że legalnych. Odłoźyłem właśnie dokument odnośnie sojuszu z nocnymi łowcami z instytutu w centrum, gdy usłyszałem nieoewne pukanie do drzwi. Zmarszczylem brwi, patrząc na wejście. -Proszę - zdążyłem.tylko wstać gdy drzwi uchyliły się a zza nich wyjrzała para niejednolitych oczu, zakrtya bujnymi, ciemnymi włosami -Renesme?
Dziewczyna weszła, zamykając za sobą drzwi.
-Cześć - uśmiechneła się rozglądając po biurze - dawno tu nie byłam.
-Mało kto tu wogóle był - podszedłem do okna, po czym przejechałem palcem po parapecie pełnym kurzu, znacxąc cieńką ścieżkę. Odetchnąłem, po czym odwröciłem.sié do dzieeczyny. Była juź zdrowa. No prawie, wyjątkiem było oko ktöre przez cały czas nie zmieniło swojej barwy. Nie zregenerowqło się, nawet nie widać żadnej poprawy. Dziwne. W zamyśleniu zmarszczyłem brwu,  przygryzajäc wargę.
-Coś... Nie tak?- zaśmiała się uroczo.
-Wszystko w pożądku..... Tylko... - Nie dokończyłem. Podszedłem.do biurka i dla zmyłki zacząlem.przeglądać papiery. - Coś mi się nie zgadza. Zyskując chwilę, znowu zatopiłem.się w myślach. Dziś dziwnie się czułem m, ba w obecności Renesme dziwwnie się czulem. Jakbym był chory, lub miałbym cięźką zakaźną nadającą wyrok śmierci disgnozę.  Z jednej strony było to dobre uczucie, ale z drugiej sprawiało że stawałem.się na swój sposób miękki. Nadal jednak pozostawałem godnym przywódcą z cechami alfy. Taki byłem., jestem i będę. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić żeby ktoś mną kierował. Wszyscy muszą być ulegli. We wszystkim. Czy to walka, czy życie codzienne.
Spojrzałem na dziewczybę, która gorączkoeo sorawdzała zgodność papirrów, zakładając w pośpoechu kosmyk nirsfornych włosöw za ucho. Jej oczy świeciły jak iskierki, a miękkie, kuszące usta  połyskiwały naturalbym różem
. W tym momencie coś we mnie pękło. Nie potrafiłem się zachamować, choć zawsze miałem nad sobą kontrolę.
-Tu niczego nie....- nie zdążyła dokończyć, gdy jej usta zetchneły się z moimi w subtelnym, namiętnym pocałunku.