Od Raphaela CD Della

Byłrm zly. Cholernie zly. Tak lekcewazacej przywodce wampirzycy jeszcze nigdy nie widzialem. Jak tak dalej pojdzie bez skrupolow, wygnam ja z klanu. Lecz jak na razie nie moge, zawinila za malo wygnanie. Obnarzylem zeby mowiac.
-Jak nauczysz sie szacunku, przyjdz - zawrocilem, poprawiajac kurtke, powoli oddalajac sie od  zsezoruentowanej moja reakcia dziewczyny. Najwyrazniej nie sppdziewala sie takiej reakcji z mojej strony i chciala nadal prowadzic ra klotnie prowadzaca do niczego.

Od Sebasiana CD Renesme

Zasmialem sie pod nosem.  Ja mam jej niby wiezyc? Zawsze polegam na sobie, nie bede latal jak pies za koscia, za ta dziewczyna. Nie ma mowy. Zacisnalem piesci i poprawilem kaptur, ktory dziewczyna przed chwila szybko zalozyla. Przeczesalem wlosy, a gdy spojrzalem na reke, ta byla czarna od sprayu.
-Mogłas sobie darowac z tymi wlosami - przewrocilem oczami, probojac wytrzec rece w trawe. Nagle Renesme szybko mnie pociagnela w ciemny zaulek. Chcialem juz się odezwać lecz zatkala mi dlania usta. Niemalze odrazu chwycilem ja za nadgarstek i odepchnalem, przykladajac miecz do szyi, warczac..-Żaden człowiek nie będzie mnie doty...- rozwscieczony, nie zdazylem dokonczyc, kiedy ciemny zaulek nagle zajasnial pomaranczowym swiatlem. Stal tam facet w szarym ubraniu, z rozdzawioná miná. Wpatrujacy sie w moje skrzydla, naprzemiennie z polyskujacym miexzem przy szyi dziewxzyby. Jakby czas się zatrzymał na kilka sekund

Od Cole'a do Ariki (CD)

Od siódmej rano siedziałem w pokoju, z wzrokiem wlepionym w sufit. Słyszałem tylko swój, własny oddech i bicie mojego serca. Rozmyślałem, a na zewnątrz świat budził się do życia. Leniwe promienie, słońca oświetlały niewielki pokój. Przy ścianach, w rogu ciągle stały nierozpakowane pudła. A ja? Byłem nieczuły na wspaniałe, widoki z okna, na to że kolejny dzień, mojego niesamowitego życia się zaczął. Na to że dane mi jest przeżyć, kolejny dzień. Nagle ktoś, zaczął dobijać się do drzwi.
-Proszę -powiedziałem cicho, jednak to wystarczyło. Jace, wszedł do pokoju rzucając mi krótkie, spojrzenie.
-Hodge, chce aby wszyscy łowcy, stawili się w bibliotece za 10 minut. Chciałem wiedzieć czy... -odrobine się zmieszał. No tak. Od kilku dni, daje im do zrozumienia że wolę pracować sam.
-Będę. A o co dokładniej chodzi? -zapytałem podnosząc się z łóżka. -Znów napaści, na niewinnych Przyziemnych?
-Tak, demony znów atakują. A było tak spokojnie, co nie Carver?
Niemal się uśmiechnąłem. No ale Jace miał rację. Było spokojnie, ciekawe co znów się stało. Zwykle Hodge, prosił tylko najlepszych Łowców. A co jeśli... nie. Arika nie mogła powiedzieć o mojej zdolności teleportacji.
-Idziesz, czy będziesz tak stał? -zapomniałem że ciągle tu stoi.
-Idę. -szybko ominąłem Jace'a i ruszyłem w stronę Biblioteki. Słyszałem tylko, głuchy odgłos wydawany przez, przez moje ciężkie buty.
Wchodząc do wielkiego, pomieszczenia zwróciłem na siebie uwagę wszystkich Łowców. Arika, posunęła się trochę a ja oparłem się o ścianę obok niej. Posłała mi uśmiech, wiec odwzajemniłem gest. Chwile po Jace'sie wszedł Hodge.
-Demony, znów atakują tyle że z ogromną siłą. Potrzebujemy pomocy, każdego z was. -jego wzrok przebiegł po twarzach zebranych, i gdy napotkał moje spojrzenie coś go sparaliżowało. Patrzył, na mnie. Nagle odwróciłem wzrok, nie cierpię gdy ktoś się na mnie gapi.
-Dobiorę was w pary. Każdy pójdzie w innym kierunku, jednak za wrócić na noc. Wiec, Cole jesteś z Ariką. Jace ty jesteś...
Dalszy, ciąg tej ,,rozmowy" mi umknął ponieważ, ja i Arika już wychodziliśmy z sali.
Szliśmy, jakiś czas i dopiero po drzwiami zorientowałem się że, cały czas nieświadomie odprowadzałem ją do pokoju.
-Wiec... jesteśmy partnerami w tej misji. Nie dziwi cię to? -zapytałem.
-Co? Nie, dlaczego miało by mnie to dziwić? -patrzyła na mnie, zaciekawiona.
-Ciągle, dawałem znać Hodge'wi że nie chcę pracować z kimś. -zauważyłem że Arice mina zrzedła więc dodałem -Ale ok. Dla ciebie zrobię wyjątek.
Chciała coś, powiedzieć ale mnie już nie było. Szedłem już korytarzem, a na odchodne rzuciłem przez ramię.
-Do jutra. Partnerko -po chwili zniknąłem za rogiem. A szkoda, bo chętnie zobaczył bym jej minę.
Arika?

Od Renesme - c.d Sebastian

- Palant! - krzyknęłam wystraszona jego widokiem i natychmiast do niego pobiegłam i złapałam za jego kaptur po czym dałam mu go na głowę.
- Renesme bronisz biało włosego?! - krzyknęła kobieta.
- On jest ze mną. A ty idioto idziesz ze mną - pociągnęłam go do swojego domu. Kretyn poszedł za mną do wymiaru Kerona! Co za kretyn!
- Odbiło Ci?! - krzyknęłam rzucając go o ścianę. Ten rzucił się na mnie z mieczem, a ja ominęłam jego ataka i wyrwałam mu miec po czym przygwoździłam do ściany.
- Jak?! - warknął.
- Tutaj tacy jak ty i ja tracą moce - popatrzyłam na jego skrzydła - najlepiej będzie, jak schowasz swoje skrzydła.
- A czemu mam ci ufać? - warknął.
- Bo znam to miejsce lepiej od Ciebie. Nie przeżyjesz tu be ze mnie - oddałam mu miecz i puściłam - na początek - wzięłam spray na włosy i spryskałam jego włosy na czarno - tak lepiej... I lepiej nie pokazuj sowich skrzydeł... Tutaj nie lubią skrzydlatych.
- Dlaczego? - wymamrotał niechętnie.
- Bo tutaj są demony, anioły i upadłe anioły. Ty wyglądasz jak demon. Jak Cię zobaczą zabiją na miejscu - udałam, że nie wiem o tym, że jest pół demonem. Niech myśli, że jest nieodkryty.
- Nie boje się ich...
- Bój się. Bo skończysz jak oni - wskazałam na górę, a tam leżały martwe demony i upadłe anioły z wyciętymi skrzydłami - Jak chcesz wrócić to mi pomóż. Tylko ja znam miejsce gdzie kryje się portal do wyjścia.
- Nie wracamy jaskinią?
- Tamtędy wchodzisz. A wychodzisz gdzie inndziej - pokazałam mu dziennik w mojej ręce - pomóż mi schwycać kopiarza ciał, a zaprowadzę Cię do portalu i dam dziennik.
- Masz mi go oddać teraz! - rzucił się na mnie, a ja zrobiłam mu kopa i obezwładniłam.
- Jesteś bezsilny... w tym świecie jesteś jak człowiek. Bez mocy i bez swojej nadludzkiej siły. Masz tylko skrzydła, ale jak je ujawnisz zabiją Cię. Masz wybór. Albo mi pomożesz, albo Cię wydam.