Po skończonym treningu wróciłem do instytutu. Musiałem jeszcze iśc do Hodge pozałatwiać kilka istornych spraw. Gdy wszedłem na główną salę, gdzie jak zawsze panował duży ruch, moje oczy bądziły e poszukiwaniu chłopaka
Bezskitecznie. Więc sloro nie ma go tu, jest w swoim biurze, w blbliotece - powiedzoalem sobie w myślach. Nie czekajac dlugo, skietowalem moje kroko w stronę biblioteki. Otworzyłem, ciezkie drewniane drzwi ktore jak zawsze skrzyply z impetem. Wszedłem do zbiorowisla ksiazek i rozglsdnalem sie. Jednak zamiast Hodge'a w bibliotece była Arika.
Od Alec'a CD Arika
Od Raphael'a CD Roxanne
Nie tak szybko - puściłem jej ramię gdy się odwróciła.
-Mam do ciebie proźbę- dodałem, po czym uniosłem głowę..
- Jaką- zapytała, lekko zirytowana dziewczyna.
-Em.. Pożyczyłabyś jakieś swoje, elegancie ubrqnie?- odpowiedziałem, przygryzając wargę. Dziewczyba wytrzeszczyła oczy i spojrzała na mnie.
-A po co ci moje ubrania?!- wykrzyczała. Zmarszczyłem brwi.
-I tu jest druga proźba... Ubrałabyś w nie ciało Natalii? Spaliliśmy jej ubrania, i wszystkie rzeczy, czyszcząc pokój....- dodałem.
-A w dodatku... - spojrzałem na dziewczynę. -No wiesz... Mi nie wypada.
Roxanne przewróviła oczami i zastanawiała się przez dłuższy czas, po czym się zgodziła. Wyszulała, zgrabną, czarną sukienkę w koronkę po czym poszła do pokoju gdzie leżała Natalie.
Od Ariki c.d Alec'a
Od Kate CD Alec'a
Widać, że był wkurzony. Nie obchodziło mnie to, on zaczął. Czyż to grzech błądzić po lesie i witać nieznajomych?
-Tak więc to nie było prawidłowe, a ja się tylko broniłam-dodałam.
Uśmiechnęłam się wrednie i teleportowałam przed łuk, chciałam mieć pewność, że go nie zabierze. Podniosłam broń i wróciłam na dawne miejsce.
Alec?
Od Alec'a CD Kate
Nie lubię bawić się w podchody - warknąłem, patrząc na dziewczynę, kontem oka lokalizując położenie łuku. Ta przewróciła oczami. Zaczynała mnie denerwować, a nie mogłem jej nic zrobić, chociaż nawet nie wiem kim była. To było wbrew porozumieniom. Oblizałem suche od oddechów usta, i pokręciłem głową.
-Powiadasz? - odpowiedziała obojętnie. Wyprostowałem się. Już z daleka było widać, że jestem o wiele wyższy od dziewczyny.
-Walcz ze mną prawidłowo, albo odejdź idemnie - warknąłem. Byłem wkurzony.
Od Kate CD Alec'a
-Dziewczyną-powiedziałam.
Mocą telekinezy odrzuciłam łuk, a gdy tylko odsunęłam się od mężczyzny ten obrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się wrednie.
-To nie było miłe-bąknęłam.
Alec? Hłe, hłe
Od Alec'a CD Arika
Arika? Co ty tu robisz?- spytałem zaskoczonyx odkładając, robione przedtem kanapki. Jak zawsze, rano szedłem biegać, a później jeszcz trening z łukiem.
Dziewczyna zająkała się.
-Przyszłam coś zdjeść - w końcu wydukała. Spojrzałem na nią spode łba.
-A ty?- spytała.
-treningi - odpowiedziałem niechętnie. Oblizując wargę, po czym usiadłem przy stole zaczynając kanapkę i zwalniając mieksce przy blacie dla Ariki.
Od Ariki - Do Alec'a (CD)
Od Alec'a CD Kate
Od Raphael'a CD Magnus
Od Alec'a CD Arika
Od Raphael'a CD Renesme
Ale ja, nie jestem kapitanem, a armia, to nie łajba. - podniosłem brew.
- Obowiązkiem przywódcy jest chronić swoją rasę, dbać o nich, i jeśli trzeba, oddać za nie życie - podniosłem głowę patrząc na dziewczynę. - Takie są zasady - dodałem.
- A jak niby stałeś się przywódcą? - spytała z wyrzytem. Podniosłem brew i uchyliłem usta, po czym oblizłałem je delikatnie.
- To była nierówna walka - pokręciłem głową. - Szkoda czasu na opowieści.
Od Ariki - Do Alec'a (CD)
- Co tutaj robisz? - spytał w końcu - Mówiłem ci, abyś poszła spać.
- Em..... - nie wiedziałam, co powiedzieć. Przecież nie przyznam się, że jeszcze nie umiem przemieszczać się po Instytucie. Zresztą.... noc też szykuje się ciężka, jak każda inna.....
- Tak? - ponaglił mnie
Odwróciłam wzrok. Musiałam coś odpowiedzieć....
- Źle skręciłam - odpowiedziałam.
- Źle skręciłaś? - spytał z powątpiewaniem. Przyjrzał mi się dokładnie, a ja miałam wrażenie, że wyraz mojej twarzy zdradza wszystko - Na pewno?
- T-tak - powiedziałam.
- I nie chodzi o nic innego? Na pewno to był tylko jeden zły skręt?
- No..... Może nie jeden - mówię w końcu. Spuszczam wzrok. Nie powinno tak być, ze Nefilim nie umie się odnaleźć w Instytucie, ale jak już wspominałam, wcześniej mieszkałam w zupełnie inaczej wyglądającym Instytucie.
- Nie mogłaś od razu powiedzieć?
- Ja.... - nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Co mogłam powiedzieć?
<Alec?>
Od Jace'a - Do Clary
- Przyziemny nie powinien nawet tutaj być. - powiedział Alec, wychodząc po schodach, z wyraźnym wyrzutem w głosie.
- A gdzie dokładnie jest tutaj? - zapytała Clary, wyraźnie nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Ona nie jest przyziemną, Alec. - odparłem, stając obok łóżka naszego gościa w Instytucie, wskazując na dziewczynę ręką.
- Skąd wiesz?
- Bo seraficki nóż zaświecił się, kiedy go dotknęła. - odpowiedziałem jeszcze głośniej, siadając na miejscu Izzy obok Clary.
Clary? xD
Od Kate CD Williama
Zeskoczyłam tuż za mężczyznę. Zdążył się obrócić, a już ostrze leżało obok.
-Mama kultury nie uczyła, odpowiada się na przywitanie-dodałam.
Nieznajomy chciał mnie obezwładnić, ale dosłownie w ostatniej chwili zrobiłam unik. W tym samym czasie o chwycił ostrze. Odsunęłam się szybko.
-Ej! Tak nie ładnie!-zawołałam.
Teleportowałam się za niego, zatrzymałam czas, zabrałam broń i przywróciłam czas. Znowu przemieściłam się za pomocą mocy i wyrzuciłam ostrze. Stałam metr przed mężczyzną.
-Nie ładnie-bąknęłam.
Położyłam ręce na biodrach i pokręciłam przecząco głową.
William?
Od Williama CD Kate
Od William'a CD Lzzy
Od Renesme - c.d Raphael
- Nie powinno Cię to obchodzić - powiedziałam - to moja prywatna sprawa...
- To prośba - odpowiedział szybko. Wstałam i popatrzyłam na niego.
- Koran to... to jedyny facet który mnie nie oczernił mimo tego, że byłam pchlarzem... - zamknęłam oczy i widziałam całą scenę z przeszłości - On jako jedyny mnie zaakceptował taką jaką jestem... Cóż... pomagał mi i uczył nawet po nocach. Czułam się przy nim wolna... do czasu... - rzuciłam sztyletem w drzewo,a ten się wbił ostrzem - Kiedy łowcy się dowiedzieli kim jestem. Koran obudził mnie późnej nocy... powiedział bym wstała, że coś się dzieje i muszę uciekać. Wyprowadził mnie stamtąd i pomógł mi prawie uciec... - moje oczy zrobiły się szkliste - kiedy uciekałam razem z nim okrążyło nas wielu łowców. Jeden oznaczył mnie tym znakiem który widziałeś na szyi. Koran wziął ich na siebie. Krzyczał żebym uciekała i go posłuchałam... skończyło się na tym, że go zabili... od tamtego dnia działam sama - popatrzyłam na niego - dlatego nie chciałam byś znał prawdy... - ścisnęłam ręce w pięści - nie chciałam by ktokolwiek wiedział jaka kiedyś byłam...
- Zmieniłaś się, bo przez Ciebie zginął jakiś człowiek? - spytał.
- On nie był człowiekiem! Był kimś więcej... był moim przyjacielem... kimś komu mogłam zaufać. A prze ze mnie nie żyję. Tamtego dnia przysięgłam sobie, że nie pozwolę, by ktokolwiek został skrzywdzony prze ze mnie. A przez to, że jesteś dowódcą... - wyjęłam sztylet z drzewa - cała twoja paczka jeśli się dowie, że to prze ze mnie... - wzięłam głęboki wdech - nie chce by komukolwiek coś się stało prze ze mnie rozumiesz? Mam dość tego, że prze ze mnie umierają, a czasami nawet i niszczą psychicznie. Jeśli nadal nie rozumiesz co przeżyłam i czemu nie chce byś szedł za mną... - patrzył na mnie nieco milszym wzorkiem - to ci odpowiem. Dlatego, że dowódca nie może się narażać dla takiej kobiety jak ja. Sama mogę sobie poradzić, a narażenie się jest według mnie godne podziwu, ale nie kiedy chodzi o życie ważnej osoby. Łajba bez kapitana nie popłynie.
Raphael?
Od Magnusa CD Raphael'a
Od Alec'a CD Arika
Od Raphael;a CD Renesme
Od Delli do Rachel (CD)
- Co? - spytała z niedowierzaniem.
- Właśnie to. Jeśli chcesz kogoś uderzyć, nie wahaj się. No i nie strasz mnie siłą. Każdy głupi wampir to potrafi - powiedziałam chłodno.
Dziewczyna tego nie wytrzymała. W mgnieniu oka zabrała rękę i tym razem wymierzyła ją we mnie. Przyszykowała się do ciosu i uderzyła..... znowu w ścianę. Zaśmiałam się.
- Za wolna jesteś mała.
- Ale.....
- Jestem szybsza, niż przeciętny wampir. Nawet nie próbuj mnie uderzyć mnie drugi raz. No chyba, że chcesz mieć podziurawiony dom. - rozejrzałam się dookoła - Choć może wreszcie to coś wyglądało by jak dom.
- Wynoś się stąd! - warknęła
- Dobrze, dobrze. Skoro nie jestem tu mile widziana. - uśmiechnęłam się kpiąco ostatni raz i wyszłam.
Udałam się do lasu na małe polowanie.
Rachel?
Od Renesme - c.d Raphael
- Widziałam płomienie... a konkretniej palący się dom... - wstałam i oparłam rękę na ścianie - to były urywki nie widziała wszystkiego - wyjęłam jakieś pióro i namalowałam na ręce znak który widziałam - w domu był znak, jak tutaj na ścianach. Widziała je wszędzie. I... - zagryzłam wargę.
- I? - dociągnął.
- Słyszałam płacz... płacz małej dziewczynki. Ta mała bała się... - popatrzyłam na znak - kogoś mi przypominała...
- Co to był za znak? - spytał. Pokazałam mu nadgarstek na którym narysowałam znak który widziałam.
- Tam byli jacyś ludzie... - ciągnęłam dalej - nie wiem jacy, ani kim byli... - zamknęłam oczy - Ja... muszę iść - wyszłam i poszłam w stronę miasta.
Od Raphael'a CD Renesme
Od Renesme - c.d Raphael
- Mam nadzieję... - zaczął mnie powoli wnerwiać... zobaczyłam na ścianie jakiś dziwny znak... zaczęłam się rozglądać, a tych znaków było więcej. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Zamknęłam oczy i oparłam się o ścianę i zsunęłam się na ziemię zwalając chyba jakiś dzban. Zaczęłam słyszeć krzyki małej dziewczynki.
- Mama...! - usłyszałam niewyraźne krzyki małej dziewczynki. Ujrzałam płonący dom i jakiś ludzi. Ponownie zobaczyłam znak na ścianie domu taki sam jak widniał na ścianie. Otworzyłam oczy, a te na chwilę były czerwone. Byłam spocona. Dyszałam rozglądając się. Wszystko było niewyraźne.
- Renesme? - usłyszałam ledwo głos Raphaela, który kucał przy mnie, a za nim zobaczyłam jakiś cień który odchodził powoli w stronę wyjścia. Usłyszałam krzyki bólu. i złapałam się za uszy mimo tego, że dobrze wiedziałam, że to dzieje się w mojej głowie.
- Renesme! - Raphael próbował mnie otrząsnąć. Popatrzyłam na niego. Widziałam zamiast niego szarą plamę.
- To ty mi to zrobiłeś...? - wyszeptałam patrząc na plamę.
- Nie. Musisz mieć... - nie usłyszałam go dalej. Straciłam przytomność widząc przed sobą ten znak... znak znaczący nieskończoność.
Od Rachel CD Delli
- Oszczędzę Ci bólu. Jesteś młoda więc się ciesz, bo długo ten dobry czas się skończy...- odwróciłam się i miałam już pognać przed siebie, ale dziewczyna zapytała.
- Mówisz o czasie, w którym zawładnie Valentine?
- A jak myślisz?- odparłam, patrząc się wciąż przed cel pogoni.- Więc... żegnaj..
I ruszyłam z wiatrem. Della oddalała się, malejąc równocześnie. Po chwili dotarłam do wielkiej, opustoszałej, ale zadbanej willi- mojego ulubionego domu.
Weszłam do środka. Staroświecki hol okryty był mroczną aurą, która krążyła po całym budynku. Zaczęło świtać, a moje łaknienie nie ustępowało, ba, zwiększało się coraz bardziej.
Powiesiłam kurtkę na wieszaku w holu i skierowałam się do kuchni.
- Jak nic nie będzie w lodówce...- mruknęłam markotnie pod nosem.
- To Panna Wszechwiedząca o Czasie się wkurzy...- dokończył rozchichotany głos. A tym głosem była Della, opierająca się o moją spiżarnię krwi.
Przełknęłam ślinę, zacisnęłam pięści i wzięłam krótki wdech.
-Della, znikaj stąd...- powiedziałam szorstko.
- Bo co mi zrobisz??- oparła ważniacko.
- Bo to!- uderzyłam pięścią mocno w ścianę przy wejściu do kuchni. Młoda wampirzyca zrobiła wielkie oczy na to, jak moja ręka przebrnęła przez twardą ścianę.
Della?
Od Raphael'a CD Magnus
Od Raphael'a CD Renesme
Od Kate CD Alec'a
-Dobry-powiedziałam.
Nieznajomy znowu zaatakował mnie, jednak zatrzymałam strzałę. Opadła na ziemię. Spojrzałam na niego obojętnie.
-Jak wieczór-zapytałam-co mowę ci odebrało?
Mężczyzna był gotowy do ataku, a ja do obrony.
Alec?
Od Alec'a CD Kate
Od Renesme - c.d Raphael
- Witam w domu - powiedział i popatrzył na mnie. Czułam się trochę dziwnie. Przez wiele lat byłam wilkołakiem, a teraz jestem vampirem... dziwnie się czuję, ale może tak na początku każdy ma... Wzięłam woreczki i natychmiast się napiłam.
- Więc... wytłumaczę ci mniej-więcej jak to jest bycie vampirem - powiedział.
- Znam podstawy - wstałam z trumny. Czułam się jak martwa, ale też czułam się jakbym już była w takiej skórze... naprawdę nie wiem co myśleć... mam mieszane uczucia.
- Więc... przeżyłam ta? - rozglądałam się - będę pierwszą wampirzycą która nie będzie się zachowywać i ubierać jak tutejsze - popatrzyłam na niego. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Cóż... chociaż postaraj się nie grozić nam sztyletem... i tak mamy dobrą regenerację - przewróciłam oczami.
- Dobrze, dobrze... Ale to nie znaczy, że jakoś wykwitnie będę się zachowywać jak z epoki wiktoriańskiej - rozciągnęłam się i sprawdziłam, czy moje zdolności nadal są ze mną. Na szczęście tak.
- Już się nie popisuj... - skrzyżował ręce - chodź. Pokażę Ci resztę naszej siedziby - oznajmił i zaczął mnie oprowadzać w ciszy po tym miejscu.
- Ale tu nudno... trochę zbyt staroświecko jak dla mnie... - schowałam ręce do kieszeni.
- Musisz się przyzwyczaić - odparł.
- Ile masz lat? - spytałam.
- Siedemdziesiąt. Wiem nie wyglądam - popatrzył na mnie kątem oka.
- Zachowujesz się jak dwudziestolatek... - oparłam się o ścianę - tak samo się zachowujesz...
- Kolejna zaleta bycia vampirem a nie pchlarzem
- Ej! To, że jestem vampirem nie znaczy, że masz prawo obrażać moich ro... - zamknęłam się. Nie mam rodziców. Zostałam przygarnięta... to nie byli moi rodzice.
- Coś mówiłaś? - spytał. Popatrzyłam na niego.
- Nie... - opuściłam głowę - Nic nie mówiłam... idziemy dalej? - spytałam retorycznie. Zaczęliśmy iść dalej po siedzibie vampirów. Szłam koło niego z lekko opuszczoną głową i rękami w kieszeni, a kosmyki włosów zakrywały moją twarz dzięki czemu nie widział jak po moim policzku poleciała jedna, malutka łza.
Raphael?
Od Kate
-Dobry wieczór, jak polowanko?-zapytałam.
Automatycznie zmieniłam pozycje, aby nie wiedział, gdzie dokładnie jestem.
Jakiś Nocny Łowca?
Od Rapahel'a CD Renesme
Kate Brinley
Władała psychokinezą.
~
Kate miała niestety zaburzenia psychiczne. Nie było to coś w stylu, że jest popie*dolona gorzej niż naćpany kot. Dziewczyna bowiem nie potrafiła opanować swoich emocji, mogła tak nagle wybuchnąć śmiechem czy płaczem. Często wpadałą w różnego rodzaju depresje i siedziała w pokoju płacząc, często nasuwały jej się myśli samobójcze. Mogła oderwać się od świata rzeczywistego nawet na pare dni, zupełnie zatracając się w myślach, marzeniach. Potrafiła być też wesoła i miła, tak jak pomocna. Kate była też niebezpieczna, mogła tak nagle wpaść w furie i rozwalić wszystko dookoła. Dziewczyna... zabiła człowieka podczas takiego napadu, trafiła do szpitala, jednak uciekła. To była uczciwa i sprawiedliwa dziewczyna. Jej zaburzenia nie miały wpływu na jej inteligencje, która była na wysokim poziomie. Jej czyny, nie były do końca jej winą, często za nie nie odpowiadała. To właśnie po takiej furii zawsze wpadała w depresje, która trwa przez pewien okres. Wtedy nic nie mogło jej pocieszyć. Mimo wszystko była na swój sposób... urocza i niepowtarzalna. Wystarczyło, że ktoś zaakceptował ją taką, jaką była.
Kate była wysoką i nadzwyczaj chudą dziewczyną. Nie brak było jej kobiecych kształtów. Miała zgrabną i wysportowaną sylwetkę, co można było zauważyć na pierwszy rzut oka. W jej chudych, dość długi ramionach nie brakowało siły, palce odznaczały się naturalną długością i niewielką szerokością. Zatracając się w jej błękitnych oczach, nie zwracało się uwagi na inne cechy jej twarzy, takie jak: delikatne i pełne usta, czy też niewielki, prosty nos. Jej oczy czasem zakrywały brązowe kosmyki delikatnie opadających na jej bladą twarzyczkę. Kasztanowe włosy Kate często były rozpuszczone. Miała też średniej długości, zgrabne i mocne nogi. Nosiła za długie koszulki, które często zakrywały krótkie spodenki. Uwielbiała sweterki, miała ich od groma. Najczęściej zakładała sportowe buty lub botki.
~
Kate kochała muzykę, śpiewać, słuchać, a nawet pisać. Stworzyła parę piosenek. Była bardzo kreatywna i pomysłowa, uwielbiała szkicować i pisać opowiadania. W wszystko to wkładała swoje serce. Oprócz tego czytała, i to ile wlezie. Jeździła konno od małej. Dziewczyna interesowała się również smokami. Sama dostała swojego jak się urodziła, na pamiątkę po jednej z członkiń rodziny, która była smoczym jeźdźcom.
~
~
Od Lzzy
To teraz trzeba zapolować na demona. Wymknęłam się z Instytutu, bo ciągle chcą bym szła na łowy z innymi. Ja wolałam działać w pojedynkę.
Dotarłam do trzeciej alei. Rozejrzałam się. Pusto.
Pobiegłam za stary budynek i zaczaiłam się. Wyczuwałam że jest już blisko.
Narysowałam pośpiesznie runę.
Wyjęłam sztylet zza paska i wypowiedziałam jego imię. Zalśnił niebieską poświatą.
Złowieszcze świszczenie podpowiedziało mi, że jest już tutaj.
Wyjrzałam zza kontenera. Demon mnie zauważył. Powoli zaczął sunąć do mnie.
-Lzzy-zaświszczał. Okrążyłam go. Natarł na mnie. Wyciągnęłam broń przed siebie i przecięłam powietrze.
Zaczęłam walkę. Potwór zadrapał mnie, lecz teraz liczyło się zabić demona.
Abrahiel przeciął ciało potwora a ten zniknął.
Dyszałam ciężko na ziemii. Moja ręka krwawiła
-a mówili żebyś nie walczyła sama.-odezwał się męski głos za mną
[nocny łowca?]