od Hayley do Raphael'a

Przejrzałam ogromną część dokumentów, jednak nic nie było warte mojej uwagi, żadna sytuacja nie była podoba to tej, która miała miejsce nie dawno. Jeżeli jednak natrafiło się coś, co miało jedną wspólną cechę, kolejna natychmiast skreślała całą sprawę. Zaintrygowała mnie jedna szara teczka, która praktycznie rozrywała się pod wpływem znacznej ilości dokumentacji. Delikatnie wzięłam ją do rąk i dokładnie ją obejrzałam."Raphael Santiago"- przeczytałam w myślach, po czym spojrzałam na zaczytanego w drugiej części wampira. W prawdzie wiedziałam już wystarczająco dużo o Raphael'u z moich źródeł, jednak dokumenty archiwalne, to całkiem coś innego.
"Raphael jest najstarszym synem Guadalupe Santiago, miał kilku młodszych braci, z którymi mieszkał w Meksyku, zanim rodzina przeprowadziła się do Nowego Jorku. Rzadko widywał ojca, który uderzył go w Zacarecas..."
-Zabiłeś ojca, bo cię bił.- stwierdziłam głośno nie podnosząc nosa z papierów. Nie wiele trzeba było czasu abym czuła oddech wampira na szyi. Raphael stał za mną.
-To nie twoja sprawa.- warknął
-A co z twoimi braćmi?- odwróciłam się do niego twarzą, teczka z informacjami o wampirze delikatnie muskała jego tors, nie byłam świadoma, że stoi tak blisko mnie. Raphael twardo milczał, jednak to milczenie było wystarczająco odpowiedzią na moje pytanie.
-Wybacz, przykro mi...- spuściłam wzrok. Wiem, co to stracić bliskich w chwili, kiedy są najbardziej potrzebni, wiem co to znaczy być poniżanym przez bliskich ci ludzi.
-Nie potrzebuję twojej łaski.- czułam na sobie jego spojrzenie, ale słowa, które wypowiedział wcale mnie nie przekonywały. Ton jego głosu wcale nie pasował to tematu jego wypowiedzi.
-Nie udzielam ci mojej łaski.-spojrzałam mu w oczy i przeszyły mnie dreszcze.
-Czy Renesme... ona wie, że jesteś tu ze mną w celu dowiedzenia się, kto stoi za tym mordem i klątwą?
-Kto?-chciał uciec od tematu, udając głupiego.
-Renesme? Twoja dziewczyna, nie potrafię zrozumieć waszego związku.- zmrużyłam oczy czytając dokumentację, którą Raph próbował mi wyrwać, jednak mu się nie udało. - Ona była wilkołakiem, a ty nienawidzisz wilkołaków, szczerze nienawidzisz wilkołaków i to bardziej niż tradycyjny wampir, a jednak... Ona została przemieniona w wampira, za twoją zasługą, jak mogłeś ją pokochać? Nie mogę uwierzyć, że chodzi o miłość. Słyszałam o tobie, paliłeś całe watahy żywcem, nie zważałeś na nikogo, nawet na dzieci, a tym czasem przywódca klanu wampirów w Nowym Jorku, Raphael Santiago, postrach wilkołaków, bierze sobie za partnerkę kundla.- nie chciałam być dla niego złośliwa, po prostu chciałam mu uświadomić czego się dopuścił.
-Nie masz prawa tak o niej mówić!- warknął wrogo przypierając mnie do regału, zrobił to z taką siłą, że nie tylko kilka książek upadło na ziemię, ale jedna z półek całkowicie się połamała, a dość sporej wielkości drzazgi wbiły mi się w plecy. W dodatku cała dokumentacja Raphael'a wypadła mi z rąk, a pod wpływem znacznej ilość kartek, teczka rozerwała się, a kartki rozproszyły się po całym pomieszczeniu.
-Założę się, że jeszcze przed przemianą sam ją tak nazywałeś- nie dawałam za wygraną, jednak nie chciałam dopuścić do kolejnej kłótni, Raphael ma już dość wrażeń, jednak jeżeli nie zamknie i nie uświadomi sobie pewnych sytuacji, nie może liczyć, że problemów będzie coraz mniej.
-Wybacz Raphael, ale nie potrafię zrozumieć, jak...- zawahałam się na chwile, przygryzłam wargę i spojrzałam mu w oczy-Jak można zgwałcić własną dziewczynę?- poczułam, jak jego mięśnie się rozluźniają, ucisk staje się słabszy- I nie chodzi mi o to, jak ty mogłeś się tego dopuścić, tylko o to co ona zrobiła... Przecież byliście już parą, spotykaliście się, co oznaczało, że się kochaliście. Akt, którego się dopuściłeś nawet nie patrząc na to, że byłeś pod wpływem alkoholu potwierdzał tylko fakt, że ona cię pociąga, że jest dla ciebie atrakcyjna. Jak ona mogła cię oskarżyć o gwałt?- Raphael puścił mnie z uścisku, a ja nie przestawałam wpatrywać mu się w oczy, które już nie paliły się złością, jakby ostygły- Oskarżyła cię o gwałt, bo czuła do ciebie wstręt Raphael'u, bo nie chciała się z tobą kochać, czego szczerze nie rozumiem, nie tylko z powodu, że była twoją dziewczyną...- Nie łatwo było mi to mu powiedzieć, jednak musi znać prawdę, jeżeli nadal by jej nie znał, nie mógłby prawidłowo funkcjonować, a tego nie chcę. Już jedna bliska mu osoba go zraniła, teraz rani go kolejna, nie może brać cudzych win na swoje barki.
-Raphael? Uważasz, że złamałeś zasadę, że nie możesz już być przywódcą, bo zraniłeś wampirzycę, to nie ty ją zraniłeś, to ona zraniła ciebie, oskarżając o gwałt chłopaka, który szczerze ją kochał...- zaczęłam szukać w rozrzuconych papierach wzmianki o tym nieszczęsnym gwałcie. Kiedy w końcu ją znalazłam porwałam ją na oczach Raphael'a nie wyrażał sprzeciwu, jakby zrozumiał to co przed chwilą mu powiedziałam, oznaczało to też jednoznacznie, że się ze mną zgodził. Atmosfera była naprawdę dziwna, pomimo tego, co mówiłam Raphael był zadziwiająco wyrozumiały, słuchał mnie uważnie i widać było, że również ze zrozumieniem. Ja sama zachowywałam się co najmniej dziwnie. Nie byłam dla niego ani opryskliwa, ani nie stosowałam wobec niego złośliwych uwag, a podczas poznania takich informacji, mogłabym, ja jednak potraktowałam go tak, jak kogoś mi bliskiego...
-Nie chcę niszczyć tego, co jest między wami przez pewnie, jak myślisz "kilka bezsensownych słów", jednak taka jest prawda. Nie mogłeś jej zgwałcić, byłeś przecież jej chłopakiem w tamtej chwili również, nie mogła wybrać, teraz jesteś moim chłopakiem, a teraz nie, bo kiedy się do mnie dobierasz jesteś nikim, obcym knurem, który złapał mnie w ciemnej uliczce i maca mnie niezwykle się przy tym śliniąc. Nie, ona powinna być świadoma faktu, że jeżeli jesteś jej parterem to jesteś nim cały czas, i powinna wiedzieć, że to ty jesteś wszystkim, czego pragnie, że akceptuje ciebie w całości, a nie wybiera z ciebie tylko to, co jej się podoba, nie na tym polega miłość... A no tak, pewnie myślisz sobie: "Co ty możesz wiedzieć o miłości?" Ośmielę się powiedzieć, że wiem więcej niż Renesme.- spojrzałam mu na chwile w oczy, po czym opuściłam wzrok.
-Wcale tak nie myślę- odparł. Znowu poczułam na sobie jego spojrzenie, jednak bałam się na niego spojrzeć, obawiałam się tego, że zarzuci na mnie płachtę swojej nienawiści i wpisze mnie do listy swoich wrogów. Nie bałam się tego, że będzie chciał mnie zniszczyć, jak wroga, ja po prostu wolałam go, jako kogoś innego.
-Przepraszam Raphaelu...- ściszyłam głos.- Nie chciałam abyśmy tak spędzili razem czas. Nie chciałam znowu stać się w twoich oczach... ty już dobrze wiesz kim.-  zabrałam swoją kurtkę z krzesła.
-Ona po prostu na ciebie nie zasługuje- szepnęłam modląc się w myślach o to, że Raphael tego nie usłyszał, po czym, rzuciłam się do wyjścia. Nie chcący zaczepiłam o bark wampira swoim własnym. Nie chciałam nawet na niego spojrzeć przez obawy, a co dopiero jego dotknąć. Wstrząsnął mną dreszcz, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Na to abym kierując się do drzwi nie dotknęła Raphael'a nie pozwoliła mi wielkość pomieszczenia.
 Nagle poczułam uścisk w nadgarstku, to Raphael chwycił go mocno, po czym szybkim ruchem pociągnął do siebie, co sprawiło, że znów staliśmy do siebie twarzą w twarz. Niczym podczas naszego pierwszego spotkania. Mój wzrok spoczął spokojnie na jego torsie, nie śniło mi się patrzeć mu w oczy, iż znów pojawił się strach, że nie będę mogła przestać w nie patrzeć. Raphael jednak nie dawał za wygraną, chwycił mnie za podbródek i delikatnie uniósł do góry nie dając wyboru, nasze spojrzenia się spotkały, czekałam na słowa Raphael'a, które rozebrzmieją się po pomieszczeniu i zapewne rozkażą mi wyjść i nigdy nie wracać...

(Raphael? Przepraszam za to gunfo.)