Od Raphaaela CD Hayley

Jak będziesz tyle gadać i lamentować to sam ci odrąbię łeb. - Odparłem szorstko.
-Byś się zamknąl - odgryzła. Zacisnąłem zęby by się uspokoić. Najpierw prosi mnie o pomoc a teraz robi problemy. Niech się zastanowi robi.
Hayley była słaba to fakt, ale w jej żyłach nadal pulsowało dużo krwi. Złapałem ją za nadgarstek i rozciąłem drugą rękę. Jękneła a ja tylko przewróciłem oczami. Chcę już to skończyć, wywiązać się z prośby i wrócić do hotelu.
Chwilę trwało by u dziewczynt znowu włączyła się chęć mordu. Lecz byłem juź na to przygotowany a dodatkowo Hayley była już całkiem osłabiona. Przytrzynałem ją na łóżku choć próbowała sięwyrwać z całych sił. Przeklinała, groziła mi a jej twarz była nie do poznania, cała w przekrwionych naczynkach.
Nagle szarpanie ustało, a dziewczyba straciła przytomność. Dokończyłem dzieła spuszczając ostatki krwi z jej ciała,by napewno to wszystko nie poszło na marne.
***
Nie myślałem że wybudzenie osuszonego wampira będzie aż tak trudne. Łapałem zwierzęta, duże a nawet te większe, przyniosłem krwi ludzkiej, lecz nic nie pomagało. Nie było żadnej różnicy, żadnwgo bodźca od jej strony. W pewnej chwiliprztpomniało mi się, gdy wbiłem się w szyję dziewczybt. Jej krew dodała mi sił. Niewiele myśląc podwinąłem rękaw marynarki i szarpnąłem jedną z żył na nadfarstku, przykładając do ust dziewczyny. Gdy tylko krew zetkneła się z jej ustami, poruszyła się, nagle wbijając w rękę zaczeła łapczywie pić. Trwało to trochę, lecz gdy tylko odzyskała świadomość wyrwałem się z jej uścisku żucajac niechetnie paczuszki krwi. Było ich kilkanaście.
- pij, ja już zrobilem co mialem - burknalem na odchodne.
-Adiós

*** kilka dni pozniej***

Nadal nie mogę uwieżyć że to się stało. Może to zły sen? Najgorszy koszmar, nocna maszkara? Odwróciłem głowę. Pustka. Lodowate, przepełnione głuchą pustką łóżko tylko przypominało o tym, iż to nie sen. Przełknąłem ślinę i zacisnąłem zęby. Nie ma jej. Nie ma Renesme. I nigdy już nie będzie.