od Hayley CD Raphael'a

 Nie lubiłam go do czegokolwiek zmuszać, ale to wcale nie znaczyło, że przestawałam stawiać na swoim. Wcale nie byłam zadowolona z faktu, że musiałam zmuszać go do wypicia tej durnej mikstury, ale jeżeli zahipnotyzowanie go aby to wypił, czy po prostu wlanie mu tej substancji do ust miałoby zniwelować cierpienie, które zafundują mu blizny naznaczone przez przeklęty sztylet, to oczywiście, oczywiście, że to zrobię, już to zrobiłam.
 Raphael nie był zadowolony, to oczywiste. Chciał udawać bohatera do końca, chciał do końca sprawiać wrażenie niezniszczalnego, a przynajmniej odpornego na ból. Nie wiem, czy może chciał mi zaimponować swoją zdeterminowaną postawą, ale chyba wolałabym aby w tamtej chwili schował swoją dumę do kieszeni i z lwa, przemienił się w potulnego baranka. Ile razy miałam mu tłumaczyć na to, że nie mam zamiaru patrzeć na to, jak cierpi? Przecież nawet my wampiry posiadamy słabości, a największą jest to, że wszystko czujemy mocniej. Wszystko. Dlatego moim zdaniem świetną sprawą jest wyzbycie się wszelkich uczuć. Zresztą brak uczuć sprawia też, że wróg nie ma gdzie uderzyć, nie znajdzie twoich słabych stron, bo owszem Raph ma rację na własny ból fizyczny możemy jeszcze zagryżć zęby, możemy wytrzymać, ale też te cierpienie w końcu wygra z naszą odpornością, bo ile można zagryzać zęby? Jeżeli chodzi o cierpienie bliskich? Tu jesteśmy już bardziej ograniczeni.
 Santiago leżał na łóżku, ale jego głowa spoczywała na moich kolanach. Spał, jak dziecko dopóki jego stan nie zaczął się pogarszać. Zaczęły go zalewać poty, miał gorączkę, zmieniałam mu w związku z tym, co chwilę okład, chwilami dostawał potężnych drgawek, wtedy delikatnie przytrzymywałam go dłonią na swoim miejscu. Wstrzymałam oddech, kiedy jego zabliźnione rany zaczęły się otwierać, tamta chwila oznaczała najgorszy moment, kulminacyjny wręcz moment wobec całego cierpienia. Nieprzytomny Raphael wygiął się w łuk, byłam przerażona całą tą sytuacją, pomimo tego, że wiedziałam, że przez wypicie mikstury Raph czuję tylko ułamek tego, co mógł czuć, ale coś co jeszcze mnie martwiło to to, o czym Santiago może właśnie śnić, bo raczej nie będzie to sen, gdzie jeździ na jednorożcu...
 Przyklękłam przy łóżku i delikatnie dotknęłam dłonią jego policzka. Raphael cały się trząsł, wzięłam głęboki oddech i z zaniepokojeniem przyglądałam się mu.
-Wszystko będzie dobrze.- wyszeptałam, zmuszając się jednocześnie do uśmiechu- Musi.- dodałam, odsłaniając jego czoło przeczesując palcami jego włosy do tyłu.
Nie wiedziałam nawet, kiedy zasnęłam obok niego. z głową opartą na jego torsie. Nawet nie śniło mi się spanie tej nocy, nie wyobrażałam sobie odpoczynku w tej sytuacji, ale zmęczenie wygrało.
 Obudził mnie jego głos.
-Dzień dobry Hay.- kiedy uniosłam powieki zrozumiałam, że znajdują się teraz w nieodpowiednim miejscu i sytuacji. Raphael patrzył mi w oczy, nasze usta dzieliły milimetry. Sparaliżowało mnie. Jego oczy, jego uśmieszek pewny siebie.
-Cieszę się, że z tobą wszystko dobrze.- odparłam starając się nie ukazywać mojej faktycznej radości z tego powodu. 
-Niespecjalnie odczytać można twoją radość.- zaśmiał się, wtedy, ja okrakiem siadłam na jego biodrach, pochyliłam się nad nim, nie odrywając wzroku od jego oczu, po czym zachłannie wbiłam się w jego usta, łącząc je w namiętnym pocałunku. Moje piersi ocierały się o jego tors, a moje ręce bawiły się kosmykami jego włosów. Poczułam, jak jedna z jego rąk zaciska  na moich pośladkach, przy czym lubieżnie się uśmiecha. Wtedy przerwałam pocałunek i zeszłam z niego wstając na proste nogi. Na jego twarzy malowało się zdziwienie, a na mojej twarzy zwycięski uśmiech.
-Może gdybyś z własnej woli wypił miksturę byłoby inaczej, może więcej.- mruknęłam
-Może uda mi się to jakoś nadrobić? Trzeba powtórzyć pewne rzeczy.- zaśmiał się.
 Wtedy coś mnie uderzyło. Zaczęłam toczyć ze sobą wewnętrzną walkę. Między tym, co powinnam zrobić, a tym, co czuję, a czuć nie powinnam.
-Nie.- mój ton od razu się zmienił, a Raphael był zdezorientowany
- Nie wiem za kogo mnie masz, ale na pewno nie będziesz używał mnie za środek do zaspokajania swoich seksualnych potrzeb. Chcesz dziwki? Idź do burdelu. Weź sobie ludzką, jeżeli będziesz się obawiać, że może wydać twój występek, to ją zahipnotyzujesz albo zjesz. Nie wiem, twoja sprawa, ale nie traktuj mnie w ten sposób.- Santiago nie wiedział, co się dzieje, wstał z łóżka i stanął za moimi plecami, odgarniając włosy z mojego lewego ramienia.
-Hay uspokój się...
-Żadne uspokój się! Nie rozumiesz? Czy ty naprawdę tego nie widzisz?- odwróciłam się do niego twarzą, tak że patrzyliśmy sobie w oczy.- Jestem słaba! Słaba przez ciebie!- desperacko go od siebie odepchnęłam- Od kilkuset lat tego nie zrobiłam. Od kilkuset lat nie martwiłam się o kogoś tak, jak o ciebie, nikim się tak nie opiekowałam, przy nikim nie przesiedziałam tylu nieprzespanych nocy, jak przy tobie.- mój głos powoli zaczął się załamywać, łzy zaczęły napływać do oczu. Co się do cholery ze mną dzieje?-Od kilkuset lat nie pojawił się nikt, kogo mogłabym darzyć innym uczuciem niż nienawiść, czy obojętność. Od kilkuset cholernych lat na liście moich bliskich nie było nikogo więcej, niż moi bracia. To wszystko trwało do momentu dopóki ty się nie pojawiłeś.- jedna z łez uwolniła się i spłynęła po moim policzku, ale od razu ją wytarłam.- Widzisz, co się dzieje kiedy jestem obok ciebie?-zmrużyłam oczy-Pękam.- szepnęłam, mięśnie mojej twarzy się napięły, zagryzłam zęby, żeby nie wydać z siebie zbędnego szlochu.-Ale wiem również, że ja też jestem nieproszoną osobą, tylko, że akurat w twoim życiu. Spokojnie, zniknę z niego, jak najprędzej.- powoli zaczęłam wracać do siebie. Wydusiłam z siebie sztuczny uśmieszek.- Miło było cię poznać, Raphael'u Santiago.- rzuciłam ostatnim spojrzeniem w jego głębokie oczy. Czułam się tak jakbym miała wyzionąć ducha. Nogi miałam, jak z waty, mój oddech był nienaturalnie przyśpieszony, trzęsły mi się ręce. Właśnie tego się obawiałam, że się od niego uzależniłam. Nawet w tamtej chwili, kiedy decydowałam się usunąć z jego życia raz na zawsze pragnęłam go.
 Jeszcze przed chwilą rozkoszowałam się smakiem jego ust, cieszyłam się, że nic mu nie jest i nadal się cieszę, ale muszę w jakiś sposób go od siebie odsunąć, dla naszego dobra, dla jego dobra, jeżeli nawet będę musiała przejść emocjonalne katusze,usunę się z jego życia. Staliśmy tak chwilę w milczeniu, spoglądając sobie w oczy.

(Raphael?)