Od Raphael'a CD Renesme

Gdy usłyszałem te słowa, mało brakowało, a bym rzucił się dziewczynie do gardła. Zawarczałem cicho, wystawiając kły. Brzydziłem się wilkołaków, były okropne, brudne, żyjące w jakieś knajpie, zero gustu czy jakiegokolwiek dobrego wychowania....Dziewczyna stała skulona, ręce miała ze sobą połączone, a włosy padały jej na twarz, rozwiewane przez lekki, nocny wiatr. Prychnąłem i pokręciłem głową.
-To niby kim jesteś? - rzuciłem od niechcenia, przechodząc koło dziewczyny, nieomal ją barując.
- Ja... - zaczeła, lecz nie dałem jej dokończyć.
- Nie ma nic gorszego niż bycie kundlem - powiedziałem poważnie lecz nieco ze złością. - To olśnij mnie, swoją anielską krwią - powiedziałem ironicznie. Dziewczyna przygryzła wargę, myśląc. Stanąłem przed nią, zakłądając ręce na klatkę piersiową, w oczekiwaniu na odpowiedź.

Od Renesme - c.d Raphael

Patrzyłam na niego z lekkim zakłopotaniem. On naprawdę sądzi, że jestem wampirem? A może ze mnie żartuje? Cóż... patrzył na mnie z głodem w oczach, więc...
- Ja już jestem po polowaniach - powiedziałam - poczekam na ciebie w lesie - poszłam w stronę lasu, ale po chwili się zatrzymałam - jeśli będziesz chciał jeszcze ze mną rozmawiać - poszłam znowu wolnym krokiem w stronę lasu. Usiadłam przy drzewie i strugałam figurkę z drewna. Po około godzinie zobaczyłam jego buty. Podniosłam wzrok i popatrzyłam na niego.
- Jednak przyszedłeś... - wstałam i schowałam sztylet.
- Nie przedstawiłaś mi się - powiedział patrząc na mnie.
- Renesme - powiedziałam z rękami w kieszeni - najedzony?
- Owszem - oblizał usta. Miałam ochotę mu powiedzieć kim jestem, ale bałam się... znaczy... obawiałam się, że po tej informacji się na mnie rzuci z kłami.
- Mam pytanie...
- Jakie? - spytał.
- Czy wilkołaki są ci wrogiem? - spytałam. Ten popatrzył na mnie.
- Nienawidzę ich - odparł szybko.
- Czemu? Zrobiły ci coś? - dopytywałam.
- To są kundle które nigdy nie dorównają rasy vampirów. Myślą jedynie o sobie i o swoich interesach - po tych słowach miałam ochotę przywalić mu w twarz i podrzeć jego ulubioną marynarkę. Moje oczy zabłysły na złoto. Natychmiast odwróciłam wzrok.
- Czy ty...
- Nie! Znaczy... nie jestem wilkołakiem... - moje oczy nie gasły. Założyłam kaptur i próbowałam się uspokoić. Stanął prze de mną i zdjął kaptur. Zobaczył moje złote, iskrzące oczy. Moja twarz była poważna, ale w głębi duszy... bałam się...
- Nie jestem taka jak tych których znasz... - mówiłam spokojnym tonem - jestem inna... - opuściłam głowę czekając na najgorsze...

Raphael?

Od Delli do Rachel (CD)

- Ale czy ja zachowuję się jakoś głośno, żeby zwracać na siebie uwagę ?
- Nie skądże, ty jesteś cicho jak myszka -powiedziałam ironiczne - jak prawdziwy wampir - parsknęłam śmiechem
- Skoro szanownej pani..
- Dla ciebie Pani Delli
- Pani Delli - powiedziała przewracając oczami - Nie pasuje, że ktoś poluje w tym lesie ,to może  powinnaś to zgłosić do Raphaela.
- Po pierwsze, zwracaj się do mnie z większym szacunkiem - warknęłam - A po drugie. Wątpię, że Raphael będzie się zajmował taką błahostką, jak ty - zaśmiałam się.
- Jest przywód..
- I dobrze, że jest. Ale wątpię, że go to coś będzie obchodzić. Biednemu wampirkowi uciekła sarna. Przykre...

<Rachel>

Od Raphael'a CD Renesme

- Byłoby niemiło gdybyś zniszczyła moją ulubioną marynarkę - uniosłem brew. Dziewczyna była blada,  miała niebieskie oczy i jasno brązowe włosy. Od razu wziąłęm ją za wapmira, tylko byłem ciekaw dlaczego jej jeszcze tu nigdy nie widziałem. Może jest nowa....
- Już jeden mi zniszczył, wbił mi sztylet w klatkę piersiową, marynarka była do wyrzucenia - przerwóciłem oczami. Nieznajoma, przekręciła głowę  lekko w prawą stronę, i zmarszczyła czoło.
-Nieważne.... -  dodałem, widząc znudzenie w oczach kobiety. Po chwili milczenia, ponownie rozległ się mój głos.
- Raphael - odezwałem się. Dziewczyna podniosła brew, a usta wykrzywiła w lekki uśmiech.
-Raphael Santiago - poprawiłem się, prostując z dumą.
- Super, świetnie, Renesme - powiedziała z pogardą. Wyglądała na tym nastolatki, wiecznie zbuntowanej, ciągle żującą gumę i chodzącą w dresach, Nie uważałem to za dziewczęce, a nawet lekko mnie odpychało. Zwykle wampirzyce chodziły w czarnych, smukłych sukienkach, które cieszyły wzrok.
- Idę osuszyć jakiegoś przyziemnego z krwii, idziesz ze mną? - zapytałem obojętnie. Moje zmysły dawały we znaki, i czułem, jak w żyłach dziewczyny płynie słodka, ciepła krew. Słyszałem bicie jej serca - typowe oznaki głodu.

Od Raphael'a CD Roxanne

Zbiegłem szybko po schodach w dół. Otworzyłem dzwi głóne hotelu i trzasnąłem nimi idąc wprost na wilkołaki z kamiennym wzrokiem, 
Ci, odwrócili się do mnie i już po chwili dwójka była przy mnie. Wiedziałem że nie mam dużych szans, ale mimo to nie rezygnowałem. Miałem jednak nadludzką siłę. Powaliłem jednego z wilkołaków, przewracając go na ziemię. Ten zapiszczał, lecz już po chwili próbowal wstać, wtedy uderzyłem go pięśćią w żebra, miażdżąc je. Zanim zdążyłem się obrócić, napadł mnie kolejny, skacząc mi na plecy. W tej chwili usłyszałem krzyk a chwilę potem, poczułem że wilkołak na moich plecach się nie rusza. Gwałtownie wstałem i odwróciłem się w tamtą stronę. Stała tam Natalie, puszczając mi lekki uśmiech. Nagle niewiadomo skąd, wyrosły 2 wilkołaki, rzucając się na dziewczynę, nie tracąc chwili, szybko zerwałem się z miejsca i pobiegłem w tamą stronę, udeżając jednego z wilków. Jednak ci byli silniejsi od poprzednich. Wydawało mi się że jeden z nich był alfą. Nie tracąć chwili, natarłem ponownie, tym razem łamiąc słabszemu kręgosłup, Ten opadł bezwładnie na niepszytomną Natalie. Nagle alfa rzucił się na mnie z rządzą mordu, updałem, lecz zdążyłem odpechnąc wilka od dziewczyny. Wilkołak naparł ponownie, nim zdążyłem wstać, chcąc żucić mi się do gardła. W tym momencie przypomniałem sobie o sztylecie którego zawsze trzymałem w marynarce. Jednym zgrabnym ruchem wbiłem go w atakującego, w rezultacie rozpruwając go. Upadł, a jego wnętrzności, wylały się. Niesmaczy widok.
Gwałtownie wstałem i podbiegłem do nieprzytimnej Natalie. Była jedną z najlepszych wampirów w walece, dobra uczennica, zaparta w swocich działaniach. Potrząsnąłem nią, próbując obudzić. Sprawdziłem puls, lecz nie wyczułem nic. Spojrzałem na jej ciało.  Z jej boku wypływała krew, plamiąca bluzkę. Rozerwałem ją i ujrzałem wielką ranę od wilkołaka. Zamkąłem oczy, klęcząc. Przeklnąłem pod nosem. Dziewczyna była martwa. Jad rozprzestrzenił się po jej organizmie, a dodatkowo miała wielką infekcję. Nie miała szans. Z bólem, delikatnie wziąłem ją na ręce, i powoli, w smutku, kierowałem się w stronę Hotelu.
https://45.media.tumblr.com/29667e729b8a4303d93a0d76c9a23574/tumblr_o3hprc0r9L1uyoktjo1_500.gifd
W tej chwili, w oddali ujrzałem Roxanne. Stała przestraszona przed DuMortem. Nic nie mówiąc, ominąłem ją, otwierając drzwi. Poszedłem do pokoju Natalie z dziewczyną na rękach, po czym położyłem ją w jej trumnie. W tym momencie do pokoju przybiegła Roxanne. Nic nie mówiąc wyciągnąłem z środkowej kieszeni wewnątrz marynarki krzyżyk i wykonałem znak krzyża ,całując go i wkładając w ręce umarłej.

 
Po czym usiadłem na krześle przed nią. 
- Coś ty taki kościółowy?- zaśmiała się Roxanne, jak widać, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Spojrzałem na nią. Gdy ta zobaczyła moją powagę, momentalnie zamilkła, zdezorientowana.
W pokoju rozlegała się cisza, jak makiem zasiał, jedynie było słychać wiatr, który poruszał drzewa. Patrzyłem na blade, piękne ciało, pogrążony w myśleniu.

 

Od Rachel do Delli

 Zmuszona byłam opuścić mój dom w lesie. Zdecydowałam się zrobić to w nocy, podczas łowów.
Kiedy słońce już zachodziło, pędziłam już jak wiatr do lasu...
Środek nocy i pełnia księżyca, to idealny czas na łowy w ludzkich lasach. Mój szybki, ale cichy bieg pomiędzy drzewami  jednak straszył zwierzynę. Jak ludzi nie ma, to zostaje tylko  sarna do zjedzenia...
- Lepiej tak stój, bo skończysz gorzej niż połamiesz sobie nogi od uciekania..- syknęłam cicho, przyglądając się sarnie zza drzewa.
- I tak jej nie złapiesz, nie nasycisz się jej nędzną krwią...- powiedział jakiś głos.
Odwróciłam się natychmiast. Parę kroków za mną stała średniego wzrostu dziewczyna o brązowych włosach, falujących na nocnym wietrze. Jej odważne spojrzenie spoczęło na sarnie. Odwróciłam głowę- moja zdobycz już uciekała w popłochu...
- Nie masz co robić? Tylko płoszyć komuś jedzenie?!- warknęłam zażenowana.
- A wiesz może co to jest bycie niewidzialnym? Na kilometr można wyczuć Twoją obecność..- odparła dziewczyna.
Westchnęłam głęboko, siląc się na spokój.

<Della?>


Od Renesme - c.d Raphael

Luke pokazał mi mniej-więcej jak wygląda nasza siedziba. Porozmawialiśmy i po rozmowie postanowiłam pójść pozwiedzać miasto. Jak zawsze kaptur na głowie i ręce w kieszeni. Miałam ochotę komuś zagrozić śmiercią. Ni stąd ni zowąd zobaczyłam czarnego typa który się trzymał w cieniu. Postanowiłam obrać go za swój cel. Zaczęłam go szpiegować, a gdy wszedł do lasu tam, gdzie nie ma ludzi przygwoździłam go do drzewa i przyłożyłam sztylet do szyi.
- Mam nadzieję, że założyłeś swoje ulubione ubrania, bo dzisiaj jest twój ostatni dzień kiedy widzisz światło dnia - warknęłam, a w głębi duszy było mi lepiej na duchu. Ten szyderczo się uśmiechnął.
- A ja mam nadzieję, że dobrze upięłaś swoje włosy, bo dzisiaj ostatni raz je uczesałaś - powiedział, a ja prychnęłam i go puściłam.
- Nie umiesz grozić... ja bym prędzej powiedziała "Mam nadzieję, że dzisiaj masz przy sobie odpowiednie buty, bo dzisiaj ostatni raz je założyłaś" to byłoby lepsze - prychnęłam ponownie i schowałam sztylety.
- No wiesz... dla kobiet jestem łaskawy - zrobił minę jakby próbował mnie pozbawić orientacji. Podniosłam brew.
- Serio? Nie umiesz dezorientować... albo ja nie biorę twoich łapówek - poprawiłam włosy zdejmując kaptur i popatrzyłam na niego.
- Szkoda... - wzruszył ramionami i mnie przygwoździł do drzewa - ale... - przyłożyłam mu z tyłu sztylet do pleców.
- Tylko mnie tknij, a przysięgam, że Cię przebije - popatrzyłam na jego oczy. Od razu wiedziałam kim jest. Vampirem...
- Możesz się odsunąć? - spytałam niechętnie, ten się uśmiechnął lekko i oddalił się delikatnie.
- Dziękuje... panie...
- Raphael... - odparł. Najwyraźniej się nie zorientował, że jestem wilkołakiem... może i dobrze...

Raphael?

Od Delli do Raphaela (CD)



- Cóż, jak widać, mogę - dopowiedziałam uśmiechając się, przy czym błysnęły moje kły. Przyznam, że trochę bawiła mnie ta sytuacja. 
- Jestem przywódcą klanu! - krzyknął
- Ciszej. Chyba, że chcesz, aby Nefilim szybciej cię znaleźli - zaśmiałam się.
- Ty....
- Tak, tak wiem - nie dałam mu dokończyć. - Posłuchaj. Możesz sobie być przywódcą klanu. Albo tylko zastępować Camille, podczas jej nieobecności - uśmiechnęłam się, widząc jego zaskoczenie - Ale, powiedz, jeśli się mylę, do obowiązków przywódcy należy chronienie klanu i przestrzeganie Prawa. Nawet jeśli jest głupie i tylko korzystne dla Nocnych Łowców.
Chłopak patrzył na mnie nienawistnym wzrokiem, a ja się uśmiechałam.
- Co nie zmienia faktu, że powinnaś mieć dla mnie trochę więcej szacunku. Oboje jesteśmy wampirami!
- Na mój szacunek, trzeba sobie zasłużyć - odparowałam 
Nagle odwróciłam głowę, kiedy usłyszałam jakiś niepokojący odgłos. Czyjeś kroki. 
- Chyba twoje krzyki sprowadziły tutaj ciekawskich. Lepiej stąd chodźmy, zanim ktoś nas przyłapie - spojrzałam na nieżywą dziewczynę - I zrób coś z nią, bo naprawdę to mogą być nasi przyjaciele Nefilim - skrzywiłam się przy ostatnim słowie.


<Raphael>

Rachel Salvadore

http://pic.i-imgs.com/img/wp-content/uploads/1987/09/fb68e323bc87a5289440feb518230f2a.jpg
~ 18 lat ~ Głos ~Hetero~
Od czasu, kiedy doznała zawodu miłosnego, rzadko zwraca uwagę na chłopaków, nawet tych przystojnych. Jednak z czasem przekonuje się do niektórych i darzy ich ogromnym zaufaniem.
~
M O C
Zamiast przemieniać się w straszną, krwiożerczą bestię, przemienia się w nadzwyczajnego wilka o śnieżnobiałym futrze, z jaskrawoczerwonymi, świecącymi oczami. Potrafi ze złości zionąć ogniem, jej ciało i łapy przy dotknięciu mogą popatrzyć jak rozgrzane żelazko.
~
C H A R A K T E R
Jak na wilkołaka, jest bardzo przyjaznym okazem. Zabawna, w 90 procentach towarzyska, bardzo wrażliwa dziewczyna z nutką tajemniczości i mrocznego charakteru. Ma w sobie tą małą cząstkę, która aktywuje się, kiedy jest naprawdę wkurzona, co powoduje u niej furię, co ma niebezpieczne skutki. Jest typem samotniczki, ale nie można siedzieć wiecznie w samotności. Może warknąć ostro na kogoś obcego, jeśli i ten jest groźnie do niej nastawiony. Czasem trudno jej zawiązać znajomość z kimś, kto chciał strzelić do niej z łuku. Małymi krokami każdy może zdobyć jej wilcze, bezgraniczne zaufanie.
~
W Y G L Ą D
Rachel jest naturalną brunetką, o czekoladowym odcieniu. Jej brązowe oczy świecą w każdym świetle. Zamiast przemieniać się w straszną, krwiożerczą bestię, przemienia się w nadzwyczajnego wilka o śnieżnobiałym futrze, z jaskrawoczerwonymi, świecącymi oczami. Dziewczyna o szczupłej posturze i pięknej gładkiej cerze.
~
I N N E
 -Zamiast przemieniać się w straszną, krwiożerczą bestię, przemienia się w nadzwyczajnego wilka o śnieżnobiałym futrze, z turkusowymi, mrocznie świecącymi oczami. Tak samo jest niebezpieczna, ale zwykły wilk w porównaniu z wielka bestią to nic tak zabójczego.
- Na plecach ma piękny tatuaż feniksa, który odzwierciedla jej duszę. Dlatego też kiedy się przemieni ma jaskrawoczerwone oczy.
-Czasem potrafi gadać jak nakręcona, ale umie wyczuć tą chwilę ciszy, której pragnie towarzysz.
~
H I S T O R I A
Panna Salvadore urodziła się i wychowywała w Blackweel jako zwykła dziewczynka. Bardzo ciężkie dzieciństwo nauczyło ja prawdziwego życia. W wieku 17 lat poznała tajemniczego przyjaciela, Dannyla. Na początku nie wiedziała, że jest wilkołakiem. Darzyła go ogromnym zaufaniem, jako jedyną osobę, jaką znała. Pewnego dnia prawie by zginęła, gdyby on nie uratował jej życia, przemieniając w wilkołaka.
~
Kontakt:
Howrse - Bajka68
DoggiGame - Wilkolaczka789
gmail - naomi.wolf789.blogger@gmail.com
~
Doświadczenie: 0

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Weź to. - powiedziałam, odpychając szklankę z krwią. Chłopak spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony, mrużąc brwi. - Podczas tych ćwiczeń wypiłam krew chyba z pięciu manekinów. Starczy na kilka dni. - wyjaśniłam, krzywiąc się.
- Ahh, no tak. I jak poszło? Z tego wszystkiego zapomniałem zapytać. - delikatnie się uśmiechnął, kładąc szklankę na stoliku.
- Do perfekcji trochę brakuje. - odparłam, wzruszając ramionami. - A, i co do problemów, to za hotelem, czyli pod moim balkonem kręci się kilku typków, prawdopodobnie czarowników lub wilkołaków. - dodałam, nieco poważniej. Raphael gwałtownie wstał i zmierzył w stronę mojego pokoju, a ja za nim.
- Mówili o czymś? - zapytał, cicho wchodząc do mojego pokoju. Weszłam za nim i wyprzedziłam go, delikatnie wychylając się z balkonu. Nadal tam byli, lecz rozmawiali półszeptem. Wróciłam do środka i pokiwałam głową.
- Mówili coś o tym, że łatwiej będzie się włamać za dnia. - powiedziałam jeszcze ciszej niż Raphael wcześniej, lecz sprawiało mi to trudność przez wystające wtedy kły. Zapewne musiałam śmiesznie wyglądać, bo przywódca uśmiechnął się ironicznie, ale nie na długo.
- Po moim trupie. - krzyknął, wychodząc na balkon. Nieznani ''włamywacze'' podnieśli głowy do góry i zaczęli warczeć, najprawdopodobniej były to wilkołaki. Tylko, czy aby na pewno pochodzili z Jade Wolf, miałam wątpliwości, ponieważ Luke raczej by na to nie pozwolił, lub sami to wymyślili buntując się.

Raphael?

Od Raphaela CD Della

-Ja nie widzę w tym problemu - podniosłem brew. - Zawsze można ją przenieść wl las i zakopać - dodałem, po czym podszedłem do martwej dziewczyny i chwyciłem ją w ręce. Przechodząc koło niej, cicho warknąłem. Ta odwzajemniła to, wystawiając kły. Momentalnie się zatrzymałem. Przez cały czas myślałem że dziewczyna jets wilkołakiem, przez jej zachowanie. Rzuciłem ciało na ziemię.
- Jak możesz zwracać mi uwagę? - warknąłem. Było to niegrzeczne ze strony wampira, szczególnie dyskutowanie z przywódcą. Wyprostowałem się w oczekiwaniu na odpowiedź.

Od Jessicy c.d Mickea



Sięgnęłam po kuszę, jednak nie miałam jej przy sobie. Na szczęście zabrałam mały sztylet. Demon wstał i zaczął iść w naszą stronę. Następni tak że z trudem wstali. Stałam się niewidzialna, a chłopak rozejrzał się oszołomiony. Wyciągnęłam sztylet i wbiłam go pod żebro jednego z demonów. Dwóch pozostałych zawahało się, w końcu jeden zaatakował Mick'a. Chciałam mu pomóc jednak chłopak radził sobie całkiem nie złe sam. Zajęłam się trzecim, w tym czasie brunet nadal szarpał się z ostatnim. Wbiłam mu ostrze w plecy i dopiero wtedy znowu stałam się widzialna. Wysunęłam do chłopaka rękę, aby pomóc mu wstać.
- Łał! - powiedział zaskoczony. Uśmiechnąłem się lekko. Brunet wstał i otrzepał się z piasku.
- Umiesz znikać? - spytał marszcząc brwi.
- Tak, ale czasem mi to nie wychodzi. - powiedziałam nieśmiało.
- Nic ci nie jest? - spytałam.
- Nie. - odparł krótko i rozejrzał się po okolicy. Jego wzrok na chwilę utkwił w leżących na ziemi gnojkach, którzy z pewnością byli już nie żywi.
- To co idziemy gdzieś? - powiedziałam nie pewnie.

<Mick?>

Od Raphael'a CD Roxanne

Byłem oburzony. Mój wizerunek został naruszony. Jestem przywódcą, lecz moje geny nie pozwalają na swobodne poruszanie się po słońcu. Warknąłem pod nosem. Szedłem za Roxanne, z kammienną miną. Miałem wrażenie że ze mnie kpi. Po niedługim czasie byliśmy już w hotelu. Gwałtownie żuciłem z siebie koc. Nadałem swojej osobie odpowiednią posturę.
Roxanne uśmiechneła się ironicznie .
-No to cześć - burkneła od niechcenia. Po czym skierowała kroki do swojego pokoju. Cicho zagwizdałem, po czym dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
-Ślę podziękowania- kiwnąłem głową po czym sam oddaliłem się w ciszy.

***
Byłem zmęczony, i wyczerpany, osłabłem przez słpńce. Poszedłem do schowka i wyjąłem jedną paczuszkę z krwią A. Po czym wychylułem ją w głodzie.
***
Wyszedłem na balkom. Myślałem nad tym wszystkim, ile ostatnio się zadziało, jak trudno być przywódcą.
W tej chwili ktoś zapukał do drzwi, a zza nich wyłoniła się Roxanne. Kiwnąłem dostojnie głową, po czym dziewczyna weszła do lochu.
-Jakiś problem?- spytałem , nalewając do szklanki krew i podając Roxanne.

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

 Spieszyłam się jak mogłam. Jednak w drodze powrotnej wilkołaki mi przeszkodziły, przez co straciłam sporo czasu. W ostatniej chwili się im wymknęłam i przyspieszyłam bardziej, bo z tego co wiem wampir tracił swoją moc przebywając na zewnątrz za dnia. Dotarłam do Raphael'a, i znienacka narzuciłam na niego koc.
- Sorry, że tak długo, ale wilkołaki miały ze mną jakiś problem. - powiedziałam, wzruszając ramionami. Oparłam się o drzewo i rozejrzałam się dookoła.
- Niby jaki? - spytał, jeszcze wkurzony Raphael. Wstał i dał mi znak głową, abym poszła pierwsza, co zrobiłam. Przyznam szczerze, że dosyć śmiesznie wyglądał nasz groźny przywódca, gdy był przykryty tym kocem. Z trudem powstrzymywałam wybuchy śmiechu, bo wiedziałam, że dość się wcześniej wkurzył.
- Musiałam przejść przed ich siedzibą. - odparłam, zakładając ręce na piersi. Po chwili dotarliśmy do prawie pustego hotelu, wszyscy byli w swoich pokojach lub trumnach. Raphael szybko i gwałtownie zdjął z siebie koc.
- To... cześć. - mruknęłam cicho i odwróciłam się na pięcie, z chęcią pójścia do swojego pokoju. Czekałam tylko na jakieś znaki od Raphael'a.

Raphael?

Od Luke"a CD Renesme

-Co ja mam mówić... - zastanowiłem się. -No cóż, jestem przywódcą od już długiego czasu... Mam 38 lat, i chyba to po mnie widać - zaśmiałem się. -No i nie wiem co jeszcze...
Dziewczyna uśmiechneła się, a już po chwili byliśmy na miejscu.
-Nasza miejscówka- zaprezentowałem. - Jade Wolf
Dziewczyba wytrzeszczyła oczy oatrząc z uniesiioną brwią na mały, chiński lokal.
-E... Serio?- niedowierzała.
-Tak, klimatyczny-wciągnąłem powietrze przez nozdża. Otworzyłem drzwi i puścułem dziewczynę przodem. W lokalu był ruch, wilkołaki rozmawiały, jedząc coś lub pijąc. W monemcie w  którym wilkołaczyca  weszła do lokalu, wszystko ucichło. Zamknąłem drzwi i chrząknąłem widząc oczy skierowane na dziewczynę. Pierwszy wstał Alaric, mój zastępca. Wymieniliśmy spojrzenia po czym uśmiechnął się do mnię.
-To jest Renesme. - przedstawiłem dziewczynę. Na sali ponownie zagościł hałas.  Tym razem wszyscy rozmawiali o nowej. Z tego co słyszałem mężczyźni zachwalali wygląd a kobiety dyskutowały o jej 'stylu' który najwyražniej im się spodobał.

[ Luke nie ma właściciela więc ja napisałam nim tylko przejściowo, radzę wybrać inną postać, lub napisać opowiadanie do dowolego dokończenia. ]

Ps.Nie pogardzę jak napiszesz do Raphaela :)

Od Raphaela CD Roxanne

Ninenawidziłem dostawać pomoct, a jeszcze bardziej o to prosić. Lecz teraz to było konieczne. Nim zdążyłem odpowiedzieć dziewczyna znikneła za drzewami. Warknąłem i opar)em się o drzewo. Spojrzałem w górę. Słońce już wzeszło, i zacze)o coraz bardziej świecić. Przez szpary w liściach, słońce padało na mnie. Były to małe promienie, stłuione przez drzewo lecz zabierałt mi siłę. W mgnieniu oka słabłem, nie mogłem panować nad swoim ciałem. Osunąłem się na ziemie, opierając o drzewo. Moja "magia' była słaba. W głębi, prosiłem o wybawienie, o cokolwiek co by mi pomogło. A Roxanne nadal nie było widać na horyzoncie. Zagryzłem zęby i przełnkąłem ślinę, opierając głowę o pień.

Od Ariki - Do Christopher'a (CD)

Podciągnęłam nogi pod brodę i oplotłam je ramieniem. Spojrzałam niewidzącym wzrokiem przed siebie. Skąd on o tym wie? Nie powinien wiedzieć. Nikt się nie dowiedział do tej pory. Noc w noc męczyły mnie koszmary, a jednak nikt z Instytutu do tej pory tego nie słyszał. Więc jak on to usłyszał?
- Czy....- zaczął
- To nie jest ważne - przerwałam mu.
Bo to prawda. To jest mój problem, sama powinnam przeciwdziałać. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, bo uważałam, że pomyślą, iż jestem słaba.
- Nie powiesz nic więcej? - spytał w końcu, spoglądając na mnie.
Spróbowałam powoli wstać, ale nadal wszystko mnie bolało po treningu. Może trochę przesadziłam....
Oparłam się o drzewo i wyjęłam stelę zza paska. Przyłożyłam ją do nadgarstka i narysowałam Znak energii. Po chwili wchłonął się w moją skórę, a ja poczułam, jak powoli zmęczenie i ból znikają.
- Każdy miewa koszmary - odpowiedziałam cicho.

< Christopher? >

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

 Nim zdążyłam się zorientować, skąd i jak Raphael tu przyszedł, obydwoje zaczęli rzucać się sobie do gardeł. Mogłam zostać spokojna, bo tamten wampir widocznie był osłabiony, a co dopiero wygrać z kimś takim jak Raphael... Bardziej martwił mnie tylko fakt, że słońce było o krok od wyjścia zza horyzontu, a przywódca nie był Chodzącym Za Dnia, tak jak ja. Pierwsze promienie wychodziły już na ziemię, przez co zmuszona byłam popchnąć Raphael'a pod drzewo, do cienia. Spojrzał na mnie z wyrzutem, ale po chwili zrozumiał, o co mi chodzi. Tamten wampir pod wpływem światła słonecznego spalił się żywcem. 
- Nie ma za co. - mruknęłam pod nosem i spojrzałam na chłopaka. - Co to za jeden? - zapytałam już głośniej, patrząc na prochy obcego wampira.
- Długa historia. - bąknął z niechęcią. Wzruszyłam ramionami. - Jesteś Chodzącą Za Dnia? - dodał, patrząc na mnie z lekkim podziwem.
- Tak jakoś wyszło. - po raz kolejny wzruszyłam ramionami i popatrzyłam na słońce. - Idę po jakiś koc, chyba, że chcesz się spalić. - powiedziałam, delikatnie się szczerząc.

Raphael?

Od Renesme - c.d Luke

Zdenerwowana zaczęłam się rozglądać. Było tu dużo wilków które najprawdopodobniej też były wilkołakami. Schowałam sztylety. Mężczyzna którego zaatakowałam, a raczej wilkołak patrzył na mnie w formie wilka, jakoś nie cofając swoich słów. On... on chce mi zaproponować... dom? Podrapałam się delikatnie za szyją, by nie rozdrapać blizny.
- No nie wiem... znaczy to byłoby fajne i w ogóle ale... - opuściłam lekko głowę - N... nie chce o tym mówić... - wilkołak zmienił się w człowieka i pokazał gestem ręki, by inni odeszli. Wyciągnął w moją stronę rękę.
- Jestem Luke Garroway - lekko się uśmiechnął.
- Ravenis Darkline - podałam mu rękę - wybacz, za to... "przywitanie", ale jestem wyczulona na takie akcję.
- Jakbyś mnie zabiła, to wataha straciłaby dowódcę - gwałtownie puściłam jego rękę.
- Jesteś dowódcą watahy? - zamurowało mnie. A jeśli on wie, że mogę być ścigana przez łowców? W sumie gdyby wiedział to, by mi nie proponował domu...
- Owszem. A jeśli martwisz się o miejsce to o to się nie martw. Dla każdego się znajdzie - ponownie się uśmiechnął.
- W sumie... mogę dołączyć... - powiedziałam i zmusiłam się na lekki uśmiech.
- Pokaże Ci, gdzie jest nasza siedziba - powiedział i zaczął iść w jakąś stronę. Schowałam ręce do kieszeni i zaczęłam iść koło niego.
- Jak demony Cię znalazły? - spytał.
- Przypadkowo... szłam tu i tam i tak nagle... - wzruszyłam ramionami - życie.
- Opowiesz mi coś o sobie? - spytał.
- A ty co taki dociekliwy? - spytałam podnosząc brew.
- Znam większość osób z watahy, a skoro dołączasz, to musisz mi coś opowiedzieć - powiedział poważny.
- Ech... no dobrze... mam 21 lat... prawie od urodzenia jestem wilkołakiem i... no w sumie tyle... - odparłam idąc z lekko opuszczoną głową.
- Tyle mi wystarczy - powiedział i przez parę minut szliśmy w ciszy.
- Twoja kolej
- Co? - spytał.
- No teraz Ty mi coś opowiedz o sobie...

Luke?

Od Luke'a CD Renesme

Spokojnie - wyszeptałem. Trudno mi było oddychać, przez sztylet. Kątem.oka próbowałem zobaczyć kto za mną stoi.  Niestety bezslutecznie.
-Kim jesteś?!- ponagli)a, przyciskając mocniej broń do szyji.
-Jestem wilkołakiem- powiedziałesz szybko, widząc że dziewczyna nie żartuje. Ta momentalnie puściła mnie, a ja upadłem na kolana dusząc się. Po chwili, gdy już złapałem oddech , wstałem i stanąłem przed dziewczyną. Dopierp teraz poznałem że też jest mojej rasy. Nigdy wcześniej jej tu nie widziałem. Podejżewam że przybyła z daleka lub niedawno ją stworzono.
- Jestem Luke - uśmiechnąłem się i wyprostowałem. -Dlaczego nie jesteś ze swoim stadem?- dodałem. Dziewczyna spojrza)a na mnie spode łba.
-Nie mam watahy - warknełą. Lekko się skżywiłem. Bez watahy trudni przeżyć. Najwidoczniej wilkołaczyca była silna. Chwilę milczałem i przemyślałem wszystko. Moje oczy zaświeciły się, a sam zamieniłem się w wilka, po czym zawyłem. Dziewczyna ponownie wystawiła swoje sztylety, w przygotowaniu do walki, zdezorientowana. Zza drzew wyłoniły się kolejne wilki. A w ciąz przybywało więcej. Przybrałem posturę przywódcy po czym wilczym szczekiem zapytałem.
-Sama nie przeżyjesz zbyt długo, dołącz do nas, jesteśny rodziną -zawyłem.

Od Renesme - c.d Luke

Zaczęłam biec. Las czasami jest mi przyjacielem, niestety dzisiaj zastałam go wrogo nastawionym. Gonią mnie dwa demony które nie mają ochoty zwolnić. Skoczyłam na drzewo w ostatniej chwili. Demony się zatrzymały i zaczęły oglądać wokół siebie. Wyciągnęłam sztylety i skoczyłam na nie. Przed atakiem nasączyłam sztylety śmiertelną trucizną. Demony umarły jak kaczki. Zadowolona wstałam i odeszłam powolnym krokiem. Usłyszałam, że ktoś wstaje. Odwróciłam się, a w moją stronę biegł niedobity demon. Zaczęłam ponownie uciekać. Gdyby nie to, że szybko biegam byłoby już po mnie. Na mój niefart potknęłam się o gałąź. Demon właśnie miał na mnie skoczyć i mnie zabić, gdy nagle ktoś skoczył na demona i dobił go oddając mu cios. Natychmiast schowałam się za drzewem w cieniu. Ten ktoś musiał najwyraźniej już odejść. Nie widziałam jego twarzy, więc nie wiem kim był. Niestety. A może to był łowca? A może oni mnie szukają? położyłam rękę z tyłu szyi i poczułam bliznę przez którą nie mogę dojść do równowagi emocji... 
- Kto tu jest? - usłyszałam męski głos który mi przerwał rozmyślanie. Skoczyłam cicho na gałąź na drzewie i podeszłam tak, by zobaczyć kto to. Zobaczyłam czarnoskórego mężczyznę który trzymał w ręce maczetę. Wyciągnęłam cicho sztylety z rękawów. Skoczyłam za niego i przyłożyłam mu sztylet od tyłu.
- Kim jesteś? - spytałam groźnym tonem głosu przykładając mu drugi sztylet do pleców - jak pracujesz dla łowców przysięgam nie zawaham się oddać tych cięć - warknęłam mu do ucha przyciskając sztylety.

Luke?

Od Mickeal'a CD Jessica

Nocny łowca ?Dużo mi o nich opowiadano ... nic dobrego... ale ona wyglądała hmmm...inaczej?
- Co masz zamiar z nimi zrobić ? powiedziała patrząc na trzech gnojków
- Eee... Wydusiłem , prawda była taka że jak zawsze moja impulsywność na nic mi nie pomogła
- Serio ? Działałeś tak bez myślenia , wiesz że oni widzieli twoje oczy ?! Jej uśmiech szybko znikł
- Spokojnie i tak nikt by im  nie uwierzył ... Jeden z gnojków wstał ale teraz jego oczy były niebieski a z jego buzi wydostawała się coś w stylu macek ośmiornicy ...
- Demony ! Krzyknęliśmy w tym samym czasie
Jessica ?  

Od Renesme - c.d Mickeal

Chodziłam po mieście w kapturze na głowie. Zdawałam sobie sprawę, że za niedługo jest pełnia. Będę musiała znaleźć las w którym nikogo nie będzie, bym nikogo nie zabiła. Zauważyłam, że jakiś facet ratuje małego... chłopca? A może małą dziewczynkę? Byłam za daleko, by określić. Ważne było to, że ci z gangu na początku go prowokowali. Ci rzucili się na mężczyznę, który ocalił chłopca, a ten paroma ruchami ich rzucił o ścianę i wziął szefa dusząc go. Od razu się skapnęłam kim jest. Wilkołak. W końcu ktoś kto ma mniej-więcej pojęcie jak to jest. Podeszłam trochę i stanęłam za nim.
- Wilkołak? - spytałam i zdjęłam kaptur. Moje kosmyki włosów natychmiast okryły delikatnie moją twarz i opadły swobodnie na moim ciele. Odwrócił się do mnie i puścił mężczyznę, a ci uciekli. Jego oczy znów były ciemno brązowe. Patrzyłam na niego ze skrzyżowanymi rękami.
- A owszem. Rodzony czystej krwi - odparł i odwrócił się już całkowicie. Mogłam zobaczyć jego sylwetkę jak i ubiór.
- Miło mi zobaczyć kogoś, kto wie jak to jest - poprawiłam kosmyk włosów - w ogóle... kim jesteś? - spytałam. 
- Mickeal Blood, ale możesz mówić Mick - odparł i podszedł po czym wyciągnął w moją stronę rękę.
- Renesme Darkline. nazywaj mnie jak chcesz, byle nie Reśma - podałam rękę.
- "Reśma"? A skąd to przezwisko? - prychnął śmiechem. Zmusiłam się na lekki uśmiech.
- No... czasami na mnie tak wołali. Uważają to za zdrobnienie, ale mi się nie podoba, więc tak na mnie nie mów - powiedziałam poważniejąc.
- Nie no jasne spoko... - puścił moją rękę. Usłyszałam jakieś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam znowu szefa "gangu".
- Zobaczymy co zrobisz teraz piesku - za nim pojawiło się co najmniej 7 ludzi z jego paczki. Mickeal chciał pobiec, ale zatrzymałam go ręką.
- Zostaw to mnie... - wyciągnęłam z rękawów dwa sztylety i ustawiłam się w pozycji bojowej. Pobiegłam w ich stronę, a oni na mnie. W parę sekund wszystkich podhaczyłam sztyletami i porobiłam parę ranek na policzkach. Naszego szefuńcia przygwoździłam do ściany przykładając mu sztylet do szyi.
- Ej no hola hola... możemy się dogadać - nerwowo się zaśmiał.
- Owszem możemy... ty zostawisz już wszystkich i przestaniesz nękać dzieci, a ja Cię nie będę nawiedzać po nocach - moje oczy na moment zabłysły na złoto. 
- Dobra, dobra jasne... - schowałam sztylety, a ten szybko uciekł. Poprawiłam włosy i popatrzyłam na Mick'a.
- No to... - schowałam ręce do kieszeni - przejdziemy się?

Mickeal?

Renesme Darkline



 Wilkołak, przemieniony przez Raphael'a w wamira.
Kiedyś:
http://i1.tietuku.cn/a754513f15e79676s.jpg

Teraz:


 ~ 21 lat ~ Głos ~ Hetero ~
Nikt i nigdy więcej
~
M O C
Kiedy zginęła i doznała reinkarnacji dzięki jakiejś dziewczynie, nasza Reni potrawi zniknąć od tak (oczywiście umiejętności wampira też zostały)
~
C H A R A K T E R
 Renesme przeszła szok. Mimo jej niewinnego wyglądu potrafi zajść za skórę. Tajemnicza i umiejąca uprzeć się na swoim. Jak dodasz do swojego zdania coś, co jej zabrania coś zrobić, nawet nie myśl, że posłucha. Schowała emocje do kieszeni. Gdy jesteś jej bliski możesz się spodziewać tego, że odda nawet za Ciebie własne dobro, życie czy pamięć. Jedna z rzeczy, która jej została. Nie ufa pierwszej lepszej osobie. Nie jest uległa. Nigdy się nie poddaje. Jest hamska, nieuczciwa i... Nie ważne. Jak czegoś się uprze to zrobi to mimo wszystko.
~
W Y G L Ą D
 Ścięte, brązowe włosy, lewe oko szare, prawe niebieskie. Tak tylko to widać na pierwszy rzut oka. Ma wiele blizn na plecach, oparzenia na ciele, na połowie twarzy,  a z tyłu na szyi ma znak "X" wycięty nożem. Ma około 168 cm wzrostu. Chodzi w płaszczu i nie zdejmuje maski.
~
I N N E
Wszyscy uważają, że umarła. Teraz przedstawia się jako Dead Star. Nie widać po niej bólu fizycznego kiedy się ją uderzy odda śmiercią.
~
H I S T O R I A
Renesme została w swoim dzieciństwie zniszczona psychicznie. Kiedyś była niewinną dziewczynką która kochała przygody i radość. Wszystko się zmieniło w sumie od kąd została adoptowana przez wilkołaki kiedy była mała. Nie zna swoich rodziców, ani czy ma rodzeństwo. Przemienili ją, gdy miała parę miesięcy. Więc można ująć, że prawie od urodzenia jest wilkołakiem. W wieku 14 lat jej dom został zniszczony. Uciekła i została adoptowana przez łowców. Łowcy natychmiast ją nauczyli walczyć sztyletami, łukiem. Nauczyli ją wszystkiego co umie do dziś. Nauczyli ją nawet się ukrywać w cieniu i wspinać po drzewach. W obozie łowców poznała Korana Starfire. Zakochała się w nim po uszy. W wieku 15 lat już nawet z nim była. On nauczył ją pary trików jak pułapki, czy uwolnienie się z jakiejś. Wszystko było piękne, do póki nie dowiedzieli się, że jest wilkołakiem. Znienawidzili ją. Przestali ją trenować, aż postanowili ją zabić kiedy spała w swoim pokoju. Koran wiedząc o tym pomógł jej uciec dzięki tajemnym przejściom. Łowcy ją jednak złapali i oznaczyli ją znakiem "X" na szyi. Koran szybko jednak zareagował i odwrócił ich uwagę. Niestety poświęcając swoje życie. Renesme uciekła do jakiejś wioski w wieku 16 lat. Nie była już taka ufna jak kiedyś. Zmieniła się. Staruszka która mieszkała w wiosce ją przygarnęła i nauczyła ją tworzyć leki z ziół i nie tylko. Nauczyła się wiązać wiązanki. W tej wiosce poznała Kirugamiego Juler. Lecz niestety okazało się, że był psychicznie chory i skrzywdził ją biczem i nie tylko... od tamtego dnia co jej zrobił pierwszy raz zabiła człowieka. Pożegnała staruszkę i odeszła w swoje strony. Polowała w lasach, sama leczyła swoje rany (mimo tego, że dobrze wiedziała, że ma moc regeneracji). Dowiedziała się wiele o sobie i o wilkołactwie. Aż trafiła tutaj. Została zmieniona w wampira i... cóż.
Wszystko minęło. Straciła wszystko i wszystkich. Uczucia, emocje, partnera... Umarła, lecz los kazał jej zostać. Pomogła jej jakąś dziewczyna i od tej pory wszyscy, nawet Raphael. Od tej pory go szpieguje i poznaję na odległość.
~

http://vignette3.wikia.nocookie.net/thehungergames/images/7/75/Blue-eyes-brown-hair-girl-green-nature-Favim.com-460268_large-1-.jpg/revision/latest?cb=20121004001925
~
Doświadczenie: 2 punkty / Kontakt: bethalindere@gmail.com / Renesme_Darkline [H]

Od Raphael'a CD Roxanne

Jak to miałem w zwyczaju obchodziłem teren. Być może i tym rqzem jakiś spragniony wampir będzie potrzebował mojej pomoct w postaci krwii. Nagle usłyszałem krzyk a później warczenie , przyspierszywszy tępa, wybiegłem zza drzewa. W tym.momencie zauważyłem wampira, który prxykliszczał Roxanne do drzewa. Nim zdążyłem się obejrzeć, wr9g żuci) we mnie sztyletem. Stanąłem. Broń trafiła w klatkę piersiową. Wróg odwrócił się i wyprpstował patrząc na mnie. Zaśmiałem się i wyciągnąłem sztylet z mojego ciała.
.Podszedłem do wampira z zakrwawionym sztyletem w ręku po czym żuciłem mu go pod nogi śmiejąc się. Po chwili spoważniałem patrząc z pogardą na wampira. Ten jakby wyrwany z transu krzyknął.
-O boże, Raphael!!- cofnął się.
-Już nigdy to się nie powtórzy.... Przysięgam!- błagał. Dokładnie wiedział co go czeka. Był to wampir z kilkoma przewinieniamu na karku. O wiele poważniejdzymi od zaatakowania przywódcy.
- Błagam.. - dodał.
-Nie, teraz to już koniec dla ciebie - wystawiem kły. Byłem wkurzony..

Od Christopher'a c.d Arika


Udałem się w miejsce gdzie spotkałem Arikę. Byłem pewien że znowu tam będzie i się nie myliłem. Dziewczyna siedziała pod drzewem, cała oblana potem i wyczerpana treningiem. Wyszedłem z krzaków i podszedłem do Łowczyni, ta podniosła wzrok.
- Cześć. Stęskniłaś się za mną? - powiedziałem z uśmiechem i usiadłem obok niej.
- Chris. - westchnęła cicho, z trudem łapiąc oddech.
- Więc jak ci minęła noc? - zacząłem. Dziewczyna zaskoczona moim pytaniem spojrzała w moją stronę.
- Jak każda... - odparłam zmieszana. Zapadła chwila milczenia, brunetka była spięta tak jak był to co powiedziałem było dla niej bardzo stresujące.
- Słyszałem jak krzyczałaś. Często masz koszmary? - powiedziałem.
- Tak. - odparła cicho. Spojrzałem na nią z troską, licząc że powie coś więcej, jednak siedziała cicho, wpatrując się w niebo, tak jak by unikała mojego wzroku.

< Arika? brak weny >

Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Nie wiem. Skoro tylko ty to potrafisz, to dlaczego wymagasz ode mnie, abym ja też się tego nauczyła? - zapytałam, patrząc na manekina ze zrezygnowaniem. Raphael otworzył usta, żeby coś powiedzieć, lecz je zamknął i chwilę się zastanowił. Widocznie zadane przeze mnie pytanie pozostawiło go w trudnej sytuacji.
- Bo jesteś inteligentniejsza od innych wampirów i w końcu kiedyś to opanujesz. - odpowiedział, z poważnym wyrazem twarzy. Przewróciłam oczyma i założyłam ręce na piersi.
- To co mam niby zrobić? - spojrzałam na niego ze zrezygnowaniem. Chłopak popatrzył najpierw na manekina, potem na mnie i przełknął ślinę.
- Ćwicz do skutku. - odpowiedział, wychodząc.
- A ty gdzie idziesz? - spojrzałam na niego z wyrzutem, mrużąc brwi. Nim wyszedł za drzwi, zatrzymał się i wzruszył ramionami. Westchnęłam i popatrzyłam na manekina. [...]
***
Po kilku godzinach udało mi się całkiem dobrze opanować umiejętność nie zabijania przyziemnych, lecz do perfekcji bardzo sporo mi brakowało. Wyszłam z szopki, chcąc wracać do hotelu. Niedługo miał być świt, a ja byłam najedzona na dwa dni. Kiedy zaszłam dosłownie kilka kroków, ktoś przygwoździł mnie do drzewa, wystawiając kły. Był to wampir.
- Co tam robiłaś?! - krzyknął, szczerząc swoje kły. Próbowałam się wyrwać, ale ścisnął mnie mocniej i jakby warknął. Wystawiłam kły i użyłam supersiły, aby się uwolnić.
- Jestem wampirem, odwal się! - syknęłam, odpychając go duży kawałek od siebie. Wyszczerzył kły, głośno warcząc. Zrobiłam to samo, tylko głośniej. Miałam dużo energii, widocznie więcej od niego, ponieważ jego siła zanikała.
- Nie jestem z twojego stada! Gadaj, co tam robiłaś! - warknął głośniej niż wcześniej. Nagle zza drzewa wybiegł Raphael. Temu momentalnie powiększyły się gały i rzucił w niego sztyletem. Warknęłam głośniej, a kły prawie wyskakiwały mi z ust. Chłopak jednak wyjął sztylet ze swojej klatki piersiowej i zaśmiał się.

Raphael?

Od Raphaela CD Roxanne

Po chwili byliśmy już przed małą, wiktproańską szopką. Otworzyłem zardzewiałe drzwi które odpowiedziały nam nieniłym dla uszu skrzetem. Dziewczyna spojrzała się krzywo gdy zobaczyła schody prowadzące w dół. Poszedłem przodem, dając znak dziewczynie że ma za mną podążać.
***
Weszliśmu do dość dużego pomieszczenia. Na ścianach wisiały dywany. Nie było zbyt dużo rzeczy. Jedynie sofa i stół, a po bokach lapmy dającw nikłe światło. Dziewczyna usiadła na sofie a ja poszedłem po rzecz ćwiczebną. Gdy wróciłem, wampirzyca ujrzawszy co mam w rękach, krzywo na mnie spojrzała.by) to specialny model do nauki tej rzeczy - coś w typie RKO.
-Trzymaj - powiedxiałem, podając jej do rąk manekina. Sam usiadłem na przeciwko.
- Po pierwsze, kły - odpowiedziałem szorstko - Nigdy nie wbijaj całych.
Dziewcztba kiwneła głową.
-Po drugie, Małe porcje. .Roxanne wytrzeszczyła oczy.
- To jak mamy się najeść? Przecież popęd jest tak silny że kończysz dopierp jak jesteś najedxont a wtedy zazwyczaj przyziemny jest już umarły. - dziwiła się.
- W tym tkwi trudność - pokiwałem głową. Wampirzyca wzdrygneła ramionami.
-Spróbuj - wskaza)em palcem manekina. - Jest jak żywy. Ten sam smak krwii - dodałem. Roxanne wbiła się w 'człowieka' lecz nie ppttafiła skończyć. Gdy już się napiła, zadysza)a niedowiezając.
- Przecież... To było tak szybko... - jąkała się. Najwyeażniej zawiodła się na sobie.
- Teraz już wiesz, dlaczego tyle wampirów chodzi do mnie po krew - przejechałem palcem, po zakurzonym stole.
-Myślisz że dlaczego jestem jedynym wampirem który opanował jad? I potrafi go zachamować? By nie zarazić przyziemnego?-

Od Miyu Do Mii

Przeciągnęłam się. Wiatr delikatnie szumiał mi w uszach i rozwiewał na boki moje krótkie włosy, a moje oczy śledziły postać idącą po ulicy. Stałam na dachu, weszłam tu żeby ją znaleźć. Kilka dni temu jeden z kundlów zakomunikował mi że w okolicy pojawiła się blond-włosa czarownica. Bez namysłu zaczęłam jej szukać. Tak bardzo się za nią stęskniłam i ona pewnie za mną też. Kiwnęłam ręką w stronę gołębia przycupniętego na pobliskim kominie, a on podleciał i jak zawsze grzecznie wysłuchał mojego polecenia. Kazałam mu śledzić dziewczynę, żeby przypadkiem nie zniknęła gdzieś w tłumie, gdy ja będę schodzić na dół. Gdy ptak odleciał szybkim krokiem skierowałam się na schody. Moje kroki dudniły po klatce schodowej, a moje ciało powoli było coraz niżej. Gdy dostałam się na parter, odnalazłam drzwi wyjściowe i wydostałam się z budynku. Biegiem ruszyłam w miejsce gdzie wcześniej była Mia, cały czas patrząc przy tym na niebo czy gdzieś przypadkiem nie lata “mój” gołąb. Po chwili odnalazłam go i przepychając się przez tłum dotarłam do miejsca gdzie znajdowała się znajoma mi czarownica. Stała na środku niedużego placu i rozglądała się wokół, zupełnie jakby się zgubiła, albo kogoś szukała. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, rozłożyłam ręce i pobiegłam w jej stronę. Z krzykiem radości i ogromną prędkością wbiegłam w dziewczynę i przytuliłam ją mocno.
-Miaaaaa!- zaśmiałam się, a dziewczyna odepchnęła mnie od siebie. Spuściłam po sobie uszy. Czemu nie cieszy się na mój widok? Twarz dziewczyny wyrażała wręcz wściekłość, zupełnie jakbym ją czymś rozzłościła, a ja tylko chciałam się z nią przywitać. Przecież tak dawno się nie widziałyśmy.

<Mia?>

Miyu Yomori

 http://g02.a.alicdn.com/kf/HTB1ogVhIFXXXXb6XVXXq6xXFXXXI/Free-Shipping-HUNTER-HUNTER-Neferpitou-45CM-Medium-Long-font-b-Silver-b-font-font-b-White.jpg
Imię: Miyu 
Nazwisko: Yomori
Rasa: Czarownica
Płeć: Kobieta... choćby tak mówi jej rodzina
Wiek: Dokładnego wieku jej nikt nie zna, podejrzewa że ma 16/17 lat
Głos:Klik
Orientacja: Homoseksualna, jakoś tak wyszło... nic na to nie umie poradzić
Partner: Całym sowim małym serduszkiem kocha Mię i nie pozwoli nikomu jej tknąć!
Moc: Umie rozmawiać ze zwierzętami, a tym samym im rozkazywać. Masz problem ze swoim zwierzaczkiem? Jest zbyt głośny, a może coś go boli, jednak nie możesz dojść co, napisz do Miyu, a ona na pewno ci pomoże... to znaczy nie tobie, ale zwierzakowi, bo ty jej nie obchodzisz.
Charakter: Miyu to zwykła dziewczynka, tylko że nie pali, ćpa ani nie kocha się po kontach. Jest stał w uczuciach i do tego okropnie wręcz zaborcza. Tkniesz jej ukochaną, a wszystkie zwierzątka z okolicy napadną na ciebie gdy, niczego nieświadomy, będziesz siedział na kiblu. Nie znosi ludźmi... poza małym wyjątkiem, jedną jedyną dziewczyną. Ludzie są dla niej najgorszą plagą tego świata, według niej to oni sprawili że zwierzęta cierpią, ale spokojnie weganką nie jest! Jej osoba promienieje wręcz radością, cały czas skacze i krzyczy, jakby była prywatnym słońcem ludzi z jej otoczenia. Gdy ktoś nieznajomy się do niej odezwie, natychmiastowo milknie i jedyne co robi to patrzy na niego z dezorientacją. Nie odezwie się nawet słowem. Zawsze gdy widzi jakieś zwierze cała wręcz promienieje, a zwierzątko trafia w centrum jej zainteresowania. Miyu często nad sobą nie panuje. Gdy ktoś ją zdenerwuje najzwyczajniej w świecie zaczyna go wyzywać lub go krzywdzi. Najbardziej preferuje wtedy zesłanie na delikwenta watahy psów, która pogryzie go do krwi. Często bez sensu wybucha płaczem, jest bardzo niestabilna emocjonalnie. Ludzie mówią że powinna się leczyć, ale ona na tyle dobrze nauczyła się ignorować takie docinki, że nawet ich nie słyszy.
Aparycja: Jest bardzo niska, mierzy za ledwie 1 metr i 51 centymetrów, czasami dzieci są od niej wyższe. Ma krótkie, lekko kręcone włosy które nie sięgają jej nawet do ramion. Za pewne zastanawia cię czy uszy które ma, zawsze, na głowie nie są przypadkiem sztuczne? Odpowiedź brzmi nie, po prostu mają dziwnie, nienaturalny wygląd. Miyu jest płaska jak deska, od przodu i od tyłu, smutny los człowieka który się w niej zakocha... Dziewczyna waży zaledwie 53 kilogramy ale przy jej wzroście jest to całkiem sporo.
Inne:  
-Uwielbia czekoladę, zjada jej nieludzkie ilości,
-Kiedyś miała kotka... ale zdechł. Koniec historii,
-NIE ODDA CI MII!
-Bardzo lubi spacerować,
-Czasami grywa w RPG'i,
-Dużo czyta,
-I tak dla pewności, Mia jest jej, łapy precz!
Historia: 
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i lasami Miyu straciła pamięć i gdy ją straciła znalazła ją Mia. Od tamtego czasu jest w dziewczynie zakochana. Czemu straciła pamięć, tego nie wie nikt i pewnie nikt nigdy się nie dowie, ale Miyu to nie obchodzi, najważniejsze jest dla niej to że znów tak jak kiedyś może spędzać czas z Mią. Liczyliście na pościgi i wybuchy? Przepraszam że złamałam wam serce i że aż tak bardzo przyśpieszyłam akcje, ale no cóż, co tu pisać więcej... straciła pamięć, więc nic nie pamięta.
Kontakt:
Howrse: Tyvsa
Mail: melody112julia@gmail.com