Od Renesme CD Sebastian

- Mhm... - odparłam, patrząc na słońce - ciekawe... 
- Co? - spytał.
- Próbuje być niemiła źle, próbuje być dobra, źle - ciągnęłam niechętnie - Cóż... ale takie życie. Nie można czasami z kimś nawiązać znajomości...
- O czym ty mówisz? - spytał.
- Nie ważne - mruknęłam. Przez długi czas siedzieliśmy w ciszy. Nie chciał rozmawiać to nie. Po chwili robił się zachód słońca.
- W końcu... - mruknęłam - już myślałam, że nigdy to nie nadejdzie. Wstałam, a tuż po mnie Sebastian. Gdy nastała noc poszliśmy do jego domu. 
- Więc... mam u ciebie dług - odparłam, a ten popatrzył na mnie kątem oka.
- Bo?
- Uratowałeś mi życie - odwróciłam wzrok, a ten popatrzył przed siebie. Nie wiem czemu, ale jego tajemniczość mnie zadowalała. 
- W ogóle... - przerwałam ciszę - może nie lubisz towarzystwa, ale... - wyciągnęłam z kieszeni fiolkę z niebieskim płynem - taki środek wzmacniający. Jakbyś miał ranę, zadrapanie lub coś podobnego wylej to na ranę, a się zasklepi - powiedziałam i schowałam mu do kieszeni. Stanęliśmy przed jego kryjówką.
- Jak komuś powiesz...
- Tak, tak jak komuś powiem o tym miejscu lub o tym, że Cię poznałam to odetniesz mi głowę - ruszyłam w przeciwną stronę.
- I tyle? - słysząc Sebastiana zatrzymałam się, odwracając głowę - żadnych pytań, dociekliwości lub...
- Nie - odparłam stanowczo. Pomachałam mu na pożegnanie i ruszyłam w stronę domu wampirów. Wchodząc, rozglądałam się. Było cicho. Zobaczyłam na sofie Raphaela. Usiadłam koło niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Ten mnie objął.
- Gdzie byłaś? - spytał.
- Tu, tam, wszędzie - odparłam, biorąc głęboki wdech. Ten popatrzył na moje rany na rękach.
- Masz rany...
- Za długo siedziałam na słońcu - mówiłam spokojnym tonem. Po chwili zasnęłam, wtulając się w jego ramię.

***

Następnej nocy wyruszyłam do lasu. Czułam na sobie czyiś wzrok. Gdy usłyszałam jak ktoś zeskakuje z gałęzi, zatrzymałam się.
- Hej - odpowiedziałam i popatrzyłam na skrzydlatego mężczyznę kątem oka - po co mnie znalazłeś?


<Sebastian?>

OD Renesme CD Raphael (ala 16+)

W tym momencie byłam wściekła, załamana i przerażona. Zacisnęłam ręce w pięści i pobiegłam w stronę domu. Kiedy byłam przy wyjściu z lasu zakręciłam i pobiegłam do niego. W tym czasie widziałam wszystkie wspomnienia. Stanęłam, będąc dobre parę metrów przed Raphaelem. Obróciłam się tak, by mógł na mnie popatrzeć. Skarciłam go wzrokiem, a ten popatrzył na mnie zniechęcony.
- Renesme...
- NIE! - krzyknęłam wyjmując sztylet z rękawa - TERAZ TY POSŁUCHAJ MNIE! - powoli podchodziłam do niego - Jesteś zarozumiałym i surowym dla siebie imbecylem! - krzyczałam z łzami w oczach - Ktoś ci wybacza, a ty tak czy siak podkulasz ogon, bo się boisz, że znowu to zrobisz! Ale wiesz?! Uczymy się na swoich błędach! - stanęłam, nadal będąc od niego dobre parę metrów.
- Nie rób głu... - mówił z nutką przerażenia.
- Mam dość gonienia Cię... mam dość patrzenia na ciebie jak odchodzisz i mam dość prucia się na każdy ból jaki mi zadajesz gdy idziesz - przerywając mu przyłożyłam sobie nóż do szyi.

- Renesme! - zrobił krok do przodu. 
- NIE PODCHODŹ! - krzyknęłam przyciskając sztylet do szyi, gdy ten zrobił krok do przodu - myślisz, że nie jestem do tego zdolna?! Myślisz, że stchórzę?! - przycisnęłam bardziej sztylet, a z szyi wyleciała nutka krwi - uważasz, że to co zrobiłeś jest gorsze od śmierci tak?! To zobaczymy jak się poczujesz, gdy przez "Danie mi bezpieczeństwa" umrę! - zaczęłam dyszeć - kiedy w końcu zrozumiesz, że trzeba odpuścić, przegryźć to i iść dalej?! Myślisz, że tego nie potrafię?! TO SIĘ KURWA MAĆ MYLISZ! Kocham Cię i nic tego nie zmieni, nawet tamten błąd! Ale co to zmieni!? Musisz wybaczyć sobie, ale ty tego nie możesz zrobić bo się boisz! - przycisnęłam bardziej sztylet do szyi. Widać było, jak pulsuje mi szyja, a pulsowała bardzo mocno - odchodzisz? To odchodzę z tobą. Jesteś? Jesteśmy razem i mnie nie obchodzi to co zrobisz. Jak teraz odejdziesz, jak teraz opuścisz nas, mnie i nasz dom, to odchodzę. Jestem wierna. Dla pierwszego, jakiego wybrałam, aż do posranej śmierci! - patrzyłam na niego, wciąż dysząc.


<Raphael?>

Rochelle Cameron

http://factio-magazine.com/wp-content/uploads/2016/01/The100c.jpg
~20 lat~ Głos ~ Hetero ~
Nie ma partnera.

~
M O C
 Jest wilkołakiem, więc przemiana w wilka, innego wyjścia nie ma. Jako wilkołak ma wyostrzone zmysły, u niej jest to głównie wzrok i słuch. Oprócz tego jest bardzo silna i szybka- nawet gdy jest pod normalną postacią. Posiada kontrolę nad swoimi przemianami. Lecz jest jedno ale. Każda przemiana niesie za sobą ogrom bólu, który musi ścierpieć. Nieraz kończyło się to złamaniami kości, które jak wiadomo szybko się zrastają, doprowadzając do jeszcze większej katorgi. Najgorzej jest podczas pełni kiedy to trudno jest jej zapanować nad sobą, a ból przejmuje jej ciało. Być może odpłaca się tak jej to, że w jej żyłach nie płynie tylko czysta wilczo-ludzka krew, istnieje również ta od pół anioła i pół jego przeciwieństwa. Przez to też ma coś w rodzaju "przeczucia o przeszłości"- jest to coś silniejszego niż zwykłe przeczucie, ale słabsze od wizji przyszłości. Właściwie to trudno jest określić.        
~
C H A R A K T E R 
 "Blask ciemnością bije.
 Szept krzyczy.

Słowa milczą.

Szkaradność pięknem.

Piękno zgubą.

Uśmiech bujdą.

Paradoksy kuszą.

Pozory mylą.

Struga krwi zastyga."

Pozory mylą, nieprawdaż?  Widzisz jej oczy, usta, uśmiech, a tak naprawdę nic nie widzisz. Jej uwodzicielska natura zwodzi. Jest osobą pełną optymizmu? Nie. To może pesymizmu? Nie. To się nazywa realizm.  Do życia podchodzi z dystansem, zna realia świata. Jest bystra i inteligenta. Jej charakter bardzo ukształtowało to kim się stała za pośrednictwem genów.
Rochelle często się uśmiecha, może to się wydawać ciepłym gestem, lecz to tylko uśmiech, nieraz przykrywka prawdziwej osobowości. Element pomagający mocno wpłynąć na czyjś odbiór. Nieraz to po prostu jej gra aktorska, a czasem prawdziwe oblicze. Może się uśmiechać, ale to z tego powodu, że zaraz skręci ci kark. Bardzo osłabło jej ludzkie odczuwanie niektórych emocji, stało się tak może przez to kim się urodziła lub umyślnie je tłumi, jak dym tlący się z żarzących węgielków, które w każdym momencie mogą rozniecić ogień. Nie ulega nim łatwo. W sytuacjach wydaje się trudnych potrafi zachować anielski spokój i znaleźć jak najszybciej rozwiązanie.  W  kontakcie z nią można dostrzec, jak wielką skrzynią cynizmu, oschłości i jak to nazwiesz "czystej wredoty" (choć to złe określenie, bardziej nazwałabym to szczerym realizmem) dysponuje. Działa porywczo, pod wpływem impulsu i spontanicznie. Jest to dla niej rozwiązanie najkorzystniejsze.
 Jest szczera do bólu, mówi co myśli, nie zamierza sztucznie się uśmiechać i mówić, że jest słodko, miło i przyjemnie, a nad tym wszystkim widnieje kolorowa tęcza. Nie rzuca słów od tak, zanim coś powie przemyśli to, a jeśli nie są warte wypowiedzenia zastępuje je ciszą. Dość częstym zjawiskiem jest u niej cisza, co może wydawać się dziwne przy porywczym charakterze, ale nie jest przekupką na targu by cały czas paplać. "Mowa srebrem, milczenie złotem" stare dobre przysłowie. Zawsze patrzy się w oczy swojego rozmówcy.  Jej upodobaniem jest "jeździć" po ludziach, drwić z nich i patrzeć w ich oczy. Uwielbia powiedzieć parę tak ciepłych, szczerych słówek. Śmieszy ją zdziwienie atakowanej przez nią osoby. Mówi co widzi, mówi co myśli. Liczysz na litość? Czy może na to, że się odgryziesz, a ona weźmie to do siebie? Jeśli myślisz, że to słaba, delikatna istota niegodna szanowania to możesz gorzko tego pożałować. Wspominając o pozorach uważaj żebyś nie znalazł się na podłodze z  krwawiącym nosem i zmienioną powierzchnią twej pięknej twarzyczki. Naiwni ci co myślą, że się zmieni. Tak stworzyła ją matka natura i tak zabierze ją śmierć.
Nienawidzi podlegać czyjejś władzy i określonym schematom, które to są przez nią stale łamane. Sama się rządzi, nie potrzebuje nikogo do pomocy. Kieruje się własnymi zasadami, więc narzucanie jej czegoś nie ma większego sensu. Już wolałaby zginąć niż by być czyimś sługusem. Rzyga tym. Działa po swojemu i najczęściej samodzielnie. Nie szuka też pochwał, czy bycia w centrum uwagi.
Wielbi samotność ponad czasy, lecz nie gardzi dobrym towarzystwem, szczególnie tym, w którym może się nieźle zabawić, pożartować i poczuć ducha szaleństwa. Jest rozrywkowa i uwielbia się śmiać. Preferuje akcje, gdzie może stanąć twarzą w twarz z niebezpieczeństwem, wtedy gdy drwi i rozdziera „chłodnych kolegów”. Walki, eksperymentowanie i niemożliwe wyzwania są jej nieodłącznym składnikiem życia. Kocha ryzyko i przypływy adrenaliny. A najczęściej zwycięstwo to tylko czysta formalność.
-„Jest pokręcona”- jednak czasem ta według ciebie „pokręcona”  gdy dorwie cię w swoje łapy może być nieprzyjemnie dla ciebie cukiereczku.
Jeśli chodzi o zaprzyjaźnienie się w jej słowniku nie do końca coś takiego zasiaduje swoje miejsce.  Pozytywna relacja z kimś innym jest raczej sojuszem, bowiem jest on bardziej wolny od emocji typowo ludzkich, mniej kruchy niż przyjaźń. Nie przychodzi jej łatwo komuś zaufać. Poza tym nie lubi i nie potrafi mocno angażować się uczuciowo (no chyba, że przydarzy się jakiś szczególny wyjątek). Docenia jednak moc sojuszu.
W tym miejscu można też wspomnieć o związkach miłosnych. Dla niej to przelotne omotanie psychiczne i „uczuciowe”. Nie wierzy w prawdziwość tego uczucia. Nie leżą jej jeszcze stałe związki. Jednak lubi tę formę zabawienia się. Musi pamiętać, aby cały czas być czujną w tej zabawie. Gdy dobra karta Romea się skończy, gra zostaje przez nią zakończona.
-„Żegnaj Romeo, to koniec”- chłopak wyszedł pospiesznie z pokoju, kiedy był już  za drzwiami powiedziała pod nosem- Sku*wesyn.”
 Nie myśl, że jest łatwym kąskiem, wręcz odwrotnie. Śmieszą ją napakowane i za pewne siebie knypy, które myślą, że pewność siebie zjadają na śniadanie i  jak pstrykną palcami to będzie ich. Tak łatwo to nie ma. Może kiedyś pośród talii głupców znajdzie się jakiś Joker, który zakończy, a tym samym rozpocznie… coś.  
Rodzina, inaczej schronienie dla psychopatów jest jej niezwykle bliska, ale nie uzewnętrznia tego. Szczególnie jej równie ciekawe pod względem charakteru rodzeństwo. Jest jej umocnieniem, ale i słabostką, powodem do radości i nerwów. Najbardziej nienawidzi i kocha swojego starszego brata-Jeremi’ego.  Prawdziwej matki nie zna, ale bardzo szanuje i lubi opiekuńczą Marion, która zastępuje jej matkę. Ojciec, ojciec jest czasem obojętny, czasem przejęty, pewny i twardy, a jeszcze indziej nieobecny. Fundamenty się kruszą i nie chcą się scalać.
Przeklęci są oni wszyscy.
Jej kolejnym nieodłącznym elementem składowym życia jest ból. Przeklęta Pięta Achillesa.  Najbardziej jej towarzyszy wtedy, gdy przybiera wilczą postać. To on doprowadza do tego, że można odejść od zmysłów. Z reguły nie przepada za widokiem krwi, lecz czasem posiada żądzę widoku jej. Potrafi zabić z zimną krwią, a to zdarza się jej najczęściej w dzień pełni, oczywiście dzień powszedni też nie stawia granic. Następny dzień po niej jest jak kac, wtedy żałuje co zrobiła albo chce zapomnieć i nie żałować.
Popatrz teraz w jej oczy, na jej usta, jej uśmiech. No i co nie zwiodła cię?  Może nie, może tak, ale jeśli tego nie zrobiła to na pewno w najbliższej przyszłości to zrobi i jeszcze zadrwi z ciebie. Więc nie bądź naiwny.
Czujność, przede wszystkim czujność misiu kolorowy.
 ~
W Y G L Ą D 
 Jest kobietą z wdziękiem, widząc ją, łatwo można ulec pozorom "okładki książki", „anielskiej urody” . Jest dość wysoka z atutami kobiety w pełnej krasie oraz  widocznym zarysem mięśni. Ma długie ciemnobrązowe włosy. Na jej twarzy widnieje częsty uśmiech ułożony z kuszących ust. Patrząc wyżej można zobaczyć toń brązu i złocistości, która czasem jest jaśniejsza, a czasem wpada w szarość. Jej oczy wydawałoby się mówią wszystko, lecz zawsze mogą kryć coś innego niż myślisz, są studnią bez dna lub szklaną taflą. Na nadgarstku od dzieciństwa ma wyryty znak nieskończoności. Na jej ciele mniej lub bardziej są widoczne niezanikające blizny po zabawach z jej "chłodnymi" przyjaciółmi
~
I N N E 
 -WIELBI ponad czasy swoich pijawkowatych chłodnych przyjaciół, którzy ją niesamowicie bawią- o ironio.
-Nie jest łatwo wyczuć jej jako wilkołaka, gdyż ma trochę zmieniony zapach przez jej geny.
- Może się wydawać, że trochę odstaje od pierwotnych wilkołaków.
-Jej słabostką jest zamiłowanie do szybkości.
-Pełnia jest dla niej dniem przeklętym.
-Wyłączanie emocji jest jej sposobem nad panowaniem nad wilczą postacią.
-Nienawidzi się cackać z jakimiś rzeczami czy zadaniami.
- Uwielbia oglądać burze.
- Boi się, że kiedyś smrodliwy chłodny zatruje jej organizm i stanie się…. nietoperzem albo kłębkiem kurzu. 
~
 
 ~
H I S T O R I A 

Zakazana natura czasem chce się ujawnić, wyjść na światło dzienne i ostro kopnąć życie w dupę. To się mści. Tym bardziej gdy ktoś do natury wsadzi swoje łapy.
Taki związek wogle nie powinien zaistnieć, ani nawet wydać owocu. Od samego początku przeklęty.
Matka Rochelle „anielska demonica” zostawiła ją pod opiekę ojcowi parę godzin po urodzeniu w dzień pełni i zniknęła, stopiła się z cieniem. Ojciec teraz miał płacić do końca swych dni za te przewinienie, wychowując wilkołaka, w którego żyłach w jakiejś części płynie krew z dodatkiem fearii. Połączenie cudowne. Nie. Przecież od razu tej istocie była przepisana śmierć w wyniku naturalnej selekcji, ale złego grom nie bierze.
Rosła w oczach, zawsze wydawała się być starszą niż była naprawdę, wychowywana przez Marion, starszą siostrę i brata, po części ojca . W między czasie na świat przyszły na świat bliźniaki dziewczynka i chłopak. Wszyscy chcieli żyć jak normalna rodzina, zatuszowując jeszcze kim naprawdę są, potem dali spokój. Nie można było bez przerwy trzymać w zamknięciu wilczej natury, bo to by ich zżarło.
Czy mając 15 lat można wiedzieć wszystko? Można na przykład wiedzieć to, że siedzi się po pas w gównie, że jest coś, od czego nie da rady uciec, że to coś jest gorsze niż choroba. No Rochelle się akurat o tym przekonała. „Bystra kobitka” – chciałoby się powiedzieć- a może tym bardziej wtedy gdy słyszała jak trzaskają jej kości,  jak ból wypełniał jej klatkę piersiową, pozbawiając ją tchu, jak w tamtej chwili wolała umrzeć, jak jej pokój pogrążony w mroku i lekkim świetle księżyca wypełniał się ciągiem przekleństw i pisków?
Stała się kimś, kto był dla niej obcy. Sama była obca dla siebie.
Przez najbliższy rok nie umiała wogle zapanować nad sobą, tym bardziej nikt inny nie mógł tego zrobić za nią. Próbowała unikać momentów, w których mogłaby się mocno rozzłościć, po tym jak któregoś razu rzuciła się niemalże ojcu do gardła rozwścieczona kłótnią, on jednak w porę odepchnął ją mocno na ścianę, że aż ta nie wytrzymała takiego pocisku i rozsypała się. Rodzeństwo i Marion musieli włożyć bardzo dużo siły w to, by ją powstrzymać przed dalszym atakiem.
Lecz od pełni nie dało się jej uciekać. Nie kontrolowana rzucała się w zakątki przedmieścia i łamała karki przyziemnych, zatapiała w nich swoje szczęki, uciszając ich żałośnie bijące serca. W takie noce budziła się z rękami we krwi. Najgorsze w tym wszystkim było to, jaką bezsilnością wobec tego co się dzieje wykazuje ojciec. Jego inne dzieci nie przeżywały takich katorg, nie zostawiały po sobie tylu ciał opuszczonych z życia. Brakło w nim autorytetu. Dziewczyna wiedziała już w tedy co nieco o tym, że ma inną matkę i kiedy ból i wściekłość rządziły jej ciałem, wyklinała ją, chcąc kiedyś w końcu spojrzeć jej prosto w twarz.
W każdą następną pełnie, by zmniejszyć ilość przez nią zabitych była przypinana do łóżka łańcuchem, a na straży stała dwójka z jej rodziny. Co z tego, że łańcuchy mogła zmienić w proch, a stojących na straży roznieść. Jednak to one pozwalały zapanować nad szałem i pamiętać kim się jest. Życie nie rozpieszcza.
W 17 urodziny przypadła przeklęta noc. Właściwie wprawione wilkołaki nie muszą się wtedy za specjalnie przejmować, kontrolują to. Procedury były te same. Ale ona nie była ta sama. Uwięź zamieniła w proch, a straż została rozproszona. Biegła przed siebie, ignorowała wrzaski za sobą, ignorowała wrzaski przyziemnych, ostatnie co zdążyła to zostawić „drzazgę” w ciele jakiejś dziewczyny, potem nastała ciemność, a ogromny ciężar przygniótł jej głowę. W głowie huczały jej wrzaski. Gdy się przebudziła ujrzała nową w domu, znała te błękitne oczy, które nie były już tak wypełnione czarnymi źrenicami, rozszerzonymi pod wpływem heroiny. Właściwie od przeklętej nocy minęły dwa dni. Dziewczyna prawie nieruchomo leżała na kanapie i wpatrywała się w sufit. Marion siedziała obok niej i podawała jej szklankę z wodą. Jeremi znacząco popatrzył na Rochelle i zabrał ją do biblioteczki.
-Dość już tego!
-Po co ją uratowałeś? To ćpunka z ulicy. Mogłam ją dobić.
- Nie. Venatrix zamieszka z nami, będzie naszą siostrą, tu nauczy się kontroli. Będzie tobie i ojcu przypominać co ujrzało świat. Ty też musisz się kontrolować, inaczej do spółki z zimnymi zamienicie to co jest w pustkowie. Ty masz być silna! Moja matka, która zginęła z ich ręki, chciałaby żebym tak postąpił, nie możesz być jak krwiopijcy. Koniec z tym, masz się kontrolować, słyszysz!
Od tamtej chwili jej najstarszy brat przejął kontrolę nad tym by ją nauczyć panowania nad sobą, sam nie wiedział z czym ma do czynienia, bo to co ujrzało świat było przeklęte. Musieli znaleźć sposób na to. Z tej perspektywy można by rzec, że klatki z filmu życia Rochelle płynnie następowały jedna po drugiej. Można analizować każdą scenę, każde przyłożenie w twarz, każde słowa, każde  polowanie na krwiopijców, każde wymowne spojrzenie. Ale czas jest za cenny. W końcu znalazł się sposób kontroli. Zycie stało się prostsze, zmieniło się na lepsze? Nie. Ktoś kiedyś powiedział, że życie nie jest łatwe, no i kurcze miał gość racje. Życie się nie zmieniło, zmienił się sposób życia. To co się nie zmieniło to ból, który jest nierozłącznym towarzyszem  Przeklętej.
~
 http://hiddenremote.com/files/2016/02/Erica-Cerra.jpg
~
https://36.media.tumblr.com/b1650e0dff03613a5dcf84807791be38/tumblr_o3zgcrlQ6r1svac75o1_500.jpg
~
Doświadczenie: 0 / Kontakt: piwonnia / 12wilk12@gmail.com