Od Raphael'a CD Renesme

Siedząc w krzakach próbowałem się z nich wydostać. Nie było to takie łaywe. One miały kolce. Gdy już w ko!cu wydostsłem zię z cierni, łowcy byli już daleko, a ja widziałem ich jako małe kropki. Użyłem superszybkości by się przemieścić i już po chwili byłem za drzewem, śledząc Łowców. Po niedługim czasie, ci doszli do małego kościółka w środku ciemnego lasu, wykonali jakieś znaki a nagle pojaeiły się drzwi w których środku szybko znikneli. Zanim zdążyłem pomyśleć, błyskawicznie wstąpiłem za nimi, chowając się. Był to jeden z mniejszych insrytótów nocych łowców.
~~
Śledziłem gdzie łowcy niosą Renesme, a ci, zaprowadzili ją do loch, i już oprzytomnałą, wrzucili do "więzienia" mamrocząc coś pod nosem. Kilku z nich, staneło na strarzach, z mieczami. a reszta gdzieś poszła. Warknąłem. I co teraz? Jednak Renesme jest wampirem, i jak każdego, mam obowiączek uratować, a dodatkowo, jestem jej to winien. Użyłem superszybkości i przemieściłem się na drugi koniec pomieszczenia. Cicho syknąłem, przez co łowcy odwrłócili się w tamtą stronę, a ja, błyskawicznie złapałem jednego za szyję od tyłu i udusiłem, w tym samym czasie dwoje innych, zdążyło już zrozumieć że to zasadzka i zaatakowało mnie. Gdy zająłem się drugim - według mnie najniebezpieczniejszym i przygowździłem go do ściany, trzeci, nie zekając, i wykorzystując moją nieuwagę, przebił mi bok. Jak zwykle, krew leciała. Przewróciłem oczami i spojrzałem na sprawcę. Koleje ubranie do wyrzuenia....... Uderzyłem go z pięści, przez co stracił przytomność, a podduszony już prędzej, z braku tlenu ciężko upadł na ziemię.
- Zbieraj się! - wykrzyczałem, dysząc, zmęczony. Próbowałem rozwalić zamek, a już po chwili z pomocą dziewczyny, to się udało.
- Przecież ty krwawisz!! - stwierdiła dziewczyna, marszcząc czoło i wychodząc z klatki.
- Nie czas na gadanie, zregeneruję się - popchnąłem ją do przodu, by jak najprędzej wyszła z pomieszczenia.
- Nie w tym rzecz - zatrzymała się. Podniosłem brew.
- Jestem głodna - przygryzla wargę. Przewróciłem oczami. Wiedziałem, jakie tojest silne, i nie da się tego powstrzymać.

Od Ariki c.d Christophera

Spojrzałam na niego i westchnęłam.
- Nie obrażam się - powiedziałam w końcu - Ja tylko.... proszę nie mów nikomu o tych koszmarach.
- Dlaczego? - zdziwił się
- To... skomplikowane. Po prostu nie mów nikomu,  dobrze?
- Jak chcesz - uśmiechnął się - To dlatego dzisiaj tak dużo trenowałaś?
- Tak - odpowiedziałam i spuściłam wzrok.
A jednak... treningi nie pozwalają mi już zapomnieć o nocnych koszmarach, a runy też przestają być skuteczne,  kiedy noc w noc nie śpię. Z dnia na dzień mam coraz mniej energii i sił.

<Christopher?>

Od Williama CD Lzzy

Kiedy dotarliśmy do Instytutu od razu zacząłem się oddalać. Usłyszałem, że dziewczyna coś jeszcze krzyczała jednak zignorowałem to. Nie interesowało mnie to czego ona może chcieć. W sumie to ta dziewczyna mnie w ogóle nie interesowało. Poszedłem za nią jedynie dlatego bo mi kazali. Kiedy miałem już wchodzić do swojego pokoju usłyszałem znowu ten sam głos. Kobiety, która kazała mi iść za tą... Jak jej tam było?.. Aaa! Wiem! Lzzy! 
- William, znalazłeś ją? - zapytała.
- Tsa... Pewnie poszła do skrzydła szpitalnego bo demon ją zranił - mruknąłem.
- Skoro tak to mógłbyś iść tam i dowiedzieć się w jakim jest stanie?
- Dlaczego ja? - prychnąłem.
- Bo cię o to proszę... Chociaż nie. Ja ci każę to zrobić.
Wywróciłem oczami, ale odwróciłem się w stronę gdzie znajdowało się skrzydło szpitalne. Już po chwili byłem w środku. Nie myliłem się. Dziewczyna była tak.
- Kazano mi się dowiedzieć w jakim jesteś stanie - mruknąłem do Lzzy.

Lzzy?

Od Magnusa CD Raphael'a

Siedziałem w swojej siedzibie i wypróbowywałem nowy przepis na eliksir. Nie pachniał za dobrze, ale za to jego działanie powinno być dość użyteczne.
- Co ty pichcisz, Bane? - usłyszałem nagle pytanie i czyiś kaszel.
Wychyliłem się zza ściany. 
- O, a kogo tu zastałem - powiedziałem szorstkim głosem i przewróciłem oczami.
- Twoja zapłata, Magnus - podał mi buteleczkę.
Przyjrzałem się jej dokładnie. Po chwili otworzyłem ją i powąchałem.
- Dobrze, przyjmuję ją - mruknąłem i dodałem po chwili. - Zawsze do usług. Oczywiście za zapłatą.
Zapadła chwilowa cisza.
- Jeżeli będziesz miał jeszcze jakieś problemy z młodym to zgłoś się do mnie. Poradzę coś na to - powiedziałem.

Raphael?

Od Williama CD Kate

Patrzyłem się na dziewczynę nieźle wkurzony. Serio ona myśli sobie, że może tak ze mną pogrywać? To grubo się myli. Nie tylko ona ma kilka asów w rękawie. Też miałem dość ciekawą moc. Spojrzałem dziewczynie w oczy i skupiłem się. Po chwili udało mi się ją zahipnotyzować. Uśmiechnąłem się wrednie. Podszedłem powoli i zabrałem swoje ostrze. Kazałem dziewczynie iść za mną co od razu zrobiła. No cóż. Póki hipnoza działała była mi całkowicie posłuszna. Zabrałem ją do jednego z opuszczonych magazynów. Odnalazłem jakieś stare krzesło i łańcuchy. Nawet nie chcę się zastanawiać co one tu robiły. Nie zwracając jednak na nic uwagi przykułem dziewczynę do krzesła. Stanąłem sobie swobodnie przed nią. Zacząłem bawić się ostrzem, w między czasie wybudzając ją z transu.
- I co powiesz teraz? - zapytałem złośliwie się uśmiechając.

Kate?

Od Christopher'a c.d Arika



- Jak chcesz. - powiedziałem obojętnie, wzruszając ramionami. Dziewczyna rzuciła na mnie ciekawskie spojrzenia, które zignorowałem.
- Tak w ogóle to skąd o tym wiesz? - zapytała krzyżując ręce na piersiach.
- Zajrzałem przez twoje okno. - uśmiechnąłem się szyderczo.
- Co!? - powiedziała wściekła. Zaśmiałem się głośno, aż zaczął boleć mnie brzuch i musiałem odchylić się do tyłu.
- Dlaczego zajrzałeś do mojego pokoju?! - warknęła.
- Daj spokój... - mruknąłem. Dziewczyna nadal wyglądała na obrażoną. Mogłem ją okłamać mówiąc że ktoś i to powiedział, albo usłyszałem jej krzyk przez przypadek, ale kłamanie nie leży w mojej naturze.
- Chyba przesadziłaś dziś z treningiem. - uśmiechnąłem się. Arika spojrzała na mnie i powoli kiwnęła głową.
- Oj nie obrażaj się. - powiedziałem i szturchnąłem ją w ramię po przyjacielsku.

<Arika?>

Od Jessicy c.d Mickeal



- Jest tu naprawdę pięknie! - powiedziałam zachwycona. Nie mogłam oderwać oczu od kolorowych napisów i światełek ozdabiających wejściową bramę. Weszliśmy do środka, nie było tam nikogo prócz nas. Zwiedziliśmy całe miasteczko i skorzystaliśmy z każdej dostępnej tam atrakcji czyli karuzeli, kolejek, trampolin, itp.
- Te miasteczko jest cudowne! I pomyśleć że jeszcze wczoraj nie wiedziałam że istnieje! - powiedziałam. Chłopak uśmiechną się tylko, po czym spojrzał w górę. Przez chwilę wpatrywał się w niebo, poczułam dziwny nie pokój.
- Coś nie tak? - spytałam nie pewnie.
- Powinienem już iść. - powiedział.
- Dlaczego? - odparłam. Nie chciałam żeby Mick sobie poszedł. Dobrze czułam się w jego towarzystwie.
- Przepraszam. - powiedział cicho i zaczął uciekać. Szybko ruszyłam za nim. Brunet wbiegł w gęste zarośla, tak że tam wskoczyłam i z trudem przedzierałam się przez rośliny.
- Mick! Stój! - krzyknęłam. Wybiegłam z krzaków, ale chłopak już gdzieś znikł. Zaczęłam go wołać i szukać, nie było żadnego odzewu. W końcu zobaczyłam jakieś połyskujące oczy w krzakach.
- Mick to ty? - powiedziałam i podeszłam bliżej. Jednak one nie wyglądały na ludzie, tylko wilcze...

<Mickeal?>

Od Lzzy CD WIlliam

-poradzę sobie - prychnęłam.
Podniosłam się i wyszlam na zalaną nocnym światłem ulicę, ściskając krwawiące ramię.
-igrasz ze śmiercią -powiedzial łowca dorównując mi kroku.
Nigdy wcześniej nie widziałam go w instytucie. W sumie możliwe. Mimo ze jestem otwarta trzymam sie sama ze sobą i nie wychodzę za często. Jedynie na treningi.
-Ryzyko to moje drugie imię -wyjaśniłam ciesząc się ciepłym drgającym powietrzem. Wchłonęłam zapach miasta i wypuściłam powietrze.
-nie powinnaś.-odrzekł tylko.
Przez większość drogi milczeliśmy.
Właściwie cala drogę, aż do instytutu, naszego domu.
Będę się musiała wymykać teraz jeszcze dyskretniej, chociaż mi pewnie kogoś przydziela bym nie walczyla sama.
Gdy dotarliśmy do celu, chłopak odszedł już w swoją stronę.
-czekaj, nawet nie znam Twojego imienia!-zawolalam za nim, lecz on juz poszedł. Zostalam sama w cichym, przypominającym wnętrze kościoła pomieszczeniu.
Poszlam do skrzydła szpitalnego żeby mnie obejrzeli.
-znowu nocny wypad?-zapytala lowczyni ktora mnie opatrywala.
-ta. Wysłali za mną jakiegoś mruka który nawet mi nie powiedzial imienia -wzruszylam ramionami ale natychmiast tego pozalowalam.
Bolalo jak chol.era

Od Alec'a CD Arika

Pokiwałem głową. W tym momencie do biblioteki wszesł Hodge. Był zdyszany. Najwidoczniej cwiczyl..ah ja głupi nie pomyślałem by tam iść go poszukać. Hodge ujżawszy mnie uśmiechnął się lekko.
-Potrzebujesz czegoś Alec?- spytał, siadając przt biurku.
-Nic szczególnego, wpadłem oddać rapprt z ostatniej misji. - odpowiedziałem krótko po czym podałem mu papiery, które przez ca)y czad trzynałem w ręce. Ten spojrzal się na Arikę i yśmiechnął podejrzanie.
-Jesteś lewnien ze napewno przyszedles tu tylko po to by oddac raport? -spytal podejrzliwie.
-...y.... Tak?- odpowiedziałem, nie mając pojęciw o co mu chodzi.

Od Alec'a CD Kate

Powoli otworzyłem oczy. Nie kontaktowałem. Wszysko było w smugach. Jęknąłem i się poruszyłem. W tym momencie poczyłem, że mam związane ręce. Gwałtownie otworzyłem oczy i przetarłem je ramieniem, po czym spojrzałem przed siebie. To nie było nic, co mi było znane. Wyglądał jak hotel DuMort , lecz moje przemyślenia wynikły jedynie z tego że wszystko było w wiktoriańskim stylu.Gwałtownie wsta)em. Spojrzałem po sobie. Nie miałem koszulki, a jedynie kawałek brzucha obwinięty jakąś szmatą. Jak zwykle moje ciało było pokryte runami, na plecach, szyji. Czy klatce piersiowej i brzuchu. Lrcz zadna sie nie powtarzala. Podszedlem do jednego z rantow szafki i probowalem rozciac sznur. W tej chwili weszla do pomieszxzenia juz znana mi osoba.- dzieeczyna ktora mnie zranila w lesie.

(Ps. Wampiry nie mają mocy uzdrawiania....)

Od Raphael'a CD Roxanne

Emm... - zająkałem się gdy ujrzałem okrywającą się dziewczynę. Otrząstąłem się. Dziewczyna była zła i payrzyła na mnie, karcąc wzrokiem
-Co chciałes?!- wkrzykneła. Podniosłem brew.
-Dziś o północy jest pogrzeb Natalie, mam nadzieję że przyjdziesz -
-Jasne - pokiwała głową, nadal zła.
-I emm, pomorzesz mi coś wybrać?-spyta)em. Dzirwczyba podniosła brew w niezrozumieniu.
-Jako przywódva, mam obowiązek nieść ciało na rękach do grobu - wytłumaczyłem. -Nie chowany w trumnach, skoro w nich śpimy...-przewróciłem oczami.... Zawsze w tym pomagała mi natalie, a teraz.... Mam problem - przygryzłem wargę. -

Od Claudii

 Z coraz większą determinacją uderzałam patykiem w worek treningowy, przeklinając kolejno każde wydarzenie z mojego życia. Kiedy przypomniałam sobie o moim byłym chłopaku, uderzyłam w worek z taką siłą, że patyk złamał się na pół. Westchnęłam głęboko i otarłam pot z czoła. Z tyłu usłyszałam znajomy głos. 
- To już czwarty raz. - powiedział Hodge, zakładając ręce na piersi. Poprawiłam grzywkę i odgarnęłam włosy z twarzy, po czym rzuciłam patykiem do kosza, idealnie trafiając.
- Co mam na to poradzić... - westchnęłam i na sportowy biustonosz nałożyłam skórzaną kurtkę, patrząc na magazynek. Hodge podszedł do zbrojowni, po czym wyjął zgrabny łuk, podchodząc do mnie razem z nim.
- Może spróbujesz z tym? Łuku raczej nie złamiesz. - delikatnie się uśmiechnął. Ja również wymusiłam uśmiech i pokiwałam głową. Trener pokazał mi, co i jak robić, przyznam, że wcześniej miałam styczność z łukiem i trochę umiałam się nim posługiwać. Postanowiłam potrenować w lesie, w praktyce. Być może będę w tym dobra tak samo, jak w walce sztyletami. Niedługo po tym przebrałam się w luźne ciuchy i wyruszyłam w teren. Kilkanaście strzał wylądowało w drzewach, wbijając się w nie z dużą siłą. Każdą kolejno wyciągnęłam, a trenując, przemierzyłam cały las i więcej, byłam już praktycznie wyczerpana, a słońce znikało za horyzontem. Kiedy las się skończył, wspięłam się na drzewo tuż przed plażą i usiadłam tak, abym dobrze widziała zachodzące słońce. Oparłam się o pień i czekałam, aż słońce zajdzie całkowicie, wtedy narysowałam sobie runę nasycenia, bo zgłodniałam. Siedziałam tak jeszcze przez chwilę, póki z drugiej strony nieba nie ujrzałam księżyca w pełni. Uśmiechnęłam się, i miałam już schodzić, kiedy całkiem niedaleko usłyszałam czyjeś kroki. Wspięłam się z powrotem, tylko teraz na inną gałąź, o wiele niżej, bo nie miałam tyle czasu. Chciałam dokładnie oglądnąć ową osobę, jednak przed tym gałąź się złamała, a ja wylądowałam w ramionach jakiegoś mężczyzny.

Ktoś? Coś? Jakiś faciu? xD

Od Ariki c.d Alec'a

- Hej Arika. Widziałaś może Hodga? - usłyszałam nagle. Książka wypadła mi z rąk. Potrząsnęłam głową. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam, kiedy chłopak wszedł do biblioteki.
- Ja... Nie. Nie wiedziałam. - odpowiedziałam
- A wiesz może, gdzie może być? - spytał
- Niestety.
Chłopak spojrzał na książkę, którą właśnie podnosiłam z ziemi.
- Co czytasz? - spytał
- Powieść.
- Zdradzisz mi tytuł?
- Opowieść o dwóch miastach - odpowiedziałam trochę zdziwiona.

< Alec? >

Od Renesme - c.d Raphael

- Ciekawa historia - odezwałam się patrząc na niego. Wyciągnęłam do niego rękę - Jak bardzo chcesz ze mną iść to ruszajmy - zmusiłam się na uśmiech. Podał mi rękę i pomogłam mu wstać - zacznimy od tego, że nie wiem gdzie iść.
- Może za znakami? - spytał retorycznie i wskazał mi znak wystrugany na drzewie. Podeszłam do niego. Dotknęłam go ręką i natychmiast zobaczyłam drogę i oschłe drzewo pomiędzy rozwidleniem. Zobaczyłam potem spaloną twarz kobiety całą zwęgloną i we krwi. Cofnęłam się tracąc równowagę i oparłam się o drzewo łapiąc się za serce.
- Tam - wskazałam ręką stronę. Wyprostowałam się i usłyszałam jakieś kroki.
- Schowaj się... - powiedziałam cicho rozglądając się.
- Co?
- Schowaj się! - krzyknęłam do niego i popchnęłam w pnącza które go zakryły. Zza drzew wybiegło parę osób... a raczej...
- Łowcy... - powiedziałam pod nosem.
- Witaj Renesme... tęskniłaś? - Spytał retorycznie kapitan łowców. Czyli Dener.
- A jednak mnie śledzicie - warknęłam.
- Skąd. Napatoczyłaś się do nas sama. Kto z tobą jest? - nie odpowiedziałam. Stałam cicho patrząc na niego groźnie. Podszedł do mnie i złapał za kurtkę.
- Gadaj! - krzyknął myśląc, że nie wystraszy.
- Jestem tu sama.
- Kłamiesz! - przeciął mi delikatnie policzek i zaczęła mi lecieć krew. Sztyletem o dgarnął moje włosy i zobaczył ukąsienie po kach. Prychnął i usmiechnął się złowieszczo.
- Cóż... jak nie wilkołak to vampir tak? - zaśmiał się - zabrać ją - po tych słowach łowcy pobiegli na mnie. Wyjęłam sztylety i parę łowców udało mi się zabić, ale jeden od tyłu mnie uderzył w skroń i upadłam na ziemię. Popatrzyłam na Raphaela próbującego się wyplątać z pnącz.
- Nie idź po mnie... - powiedziałam prawie bez głosu. Poczułam jak Dener przybliżył usta do mojego ucha.
- Twoi rodzice Cię nie kochali skoro zostawili wilkołakom... nigdy się nie dowiesz prawdy... jesteś nikim Renesme. Rozumiesz? - wyprostował się - zabrać ją. Musi wiedzieć, gdzie jest jej paczka. Usłyszałam tylko to i straciłam przytomność. Poczułam jak łowcy mnie biorą na ręce.

Raphael?


Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

 Westchnęłam cicho i skinęłam na Raphael'a, aby wyszedł. Ubrałam dziewczynę w sukienkę, po czym spojrzałam na nią. Pasowała na nią idealnie. Wypuściłam powietrze z płuc i wyszłam z pomieszczenia, kierując się na zewnątrz. Chciałam pójść na plażę, aby popatrzeć na wschód słońca, a potem oglądnąć słońce, bo dawno nie widziałam go w całej okazałości. Przebrałam się w granatową sukienkę i założyłam ulubiony naszyjnik, który dostałam w dzieciństwie od matki. Poprawiłam włosy i musnęłam usta delikatną, czerwoną szminką. Rzadko kiedy tak się ubierałam, bo było mi niewygodnie oraz jako łowca wcześniej, chodziłam głównie w jeansach. Lecz, przynajmniej według mnie do wampirzyc o wiele bardziej pasowały sukienki. Po pewnym czasie byłam już na plaży, nie było tam nikogo prócz mnie, ponieważ wybrałam dziką plażę. Słońce wynurzało się zza horyzontu, a ja z zaciekawieniem je obserwowałam. Tworzyło na wodzie jakby mozaikę, a im wyżej było, tym robiło się jaśniej. Kiedy wzeszło już ponad horyzont, cień znikał z piasku i zaczynało robić się o wiele cieplej, pod wpływem promieni. Postanowiłam iść już z powrotem do Hotelu, bo zbyt długie przebywanie na słońcu piekło moją skórę, ale nie mogłam spalić się do końca.

 Wzięłam prysznic, oraz ubrałam się w bieliznę, nie miałam już zamiaru wychodzić z pokoju. Miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam, jednak ono szybko minęło razem z chwilą, kiedy zanurzyłam się w ulubionej lekturze. Kiedy akurat wyszłam, aby pójść do łazienki, drzwi pokoju uchyliły się i wpadł do niego Raphael.
- Raphael! - krzyknęłam, zakrywając się kocem chwyconym w ostatniej chwili. Myślałam, że normalnie się zabiję za to, że nie zamknęłam drzwi.
- Czego chcesz? - warknęłam, ciągle wściekła, że nie zapukał.

Raphael?

Od Kate Cd Alec'a

Upadłam na ziemię wciąż trzymając sztylet w ręce. Mężczyzna zabrał łuk, ale po chwili stracił niewidzialność. Momentalnie wbiłam mu ostrze w brzuch, a ten padł na kolana. Jęknął cicho, a krew spływała między jego palcami. Spróbowałam się podnieść, ale pod wpływem bólu ponownie upadłam. Skrzywiłam się, miałam wbitą w nogę skałę. Skrzywiłam się i zacisnęłam zęby. Wyciągnęłam ją, cicho krzyknęłam. Przyłożyłam rękę do rany, a ta po chwili zniknęła. Skierowałam wzrok na mężczyznę, który leżał na ziemi, a wokoło niego tworzyła się coraz większa kałuża krwi. Jęczał cicho.
Dobra, nie jestem bezduszna. Zacisnęłam pięści zła na siebie i podeszłam do nieznajomego. Jestem też głupia, pomagać osobie, która chciała mnie zabić? Zemdlał, stracił za dużo krwi. Wyciągnęłam sztylet, po czym porwałam jego koszulkę (nie miałam zamiaru tracić swojej) i zatamowałam przepływ. Westchnęłam i wzięłam go na ręce, po czym wróciłam z nim do domu.
Położyłam go na kanapie i ściągnęłam kurtkę i buty. Do pokoju wszedł Tapcio, mój kot. Zamruczał cicho, pogłaskałam go i lekko się uśmiechnęłam. Westchnęłam i kucnęłam przy mężczyźnie. Związałam go i przyłożyłam rękę do rany. Ta zaczęła się powoli goić, gdy została tylko blizna Nocny Łowca zaczął się budzić. Będzie ciekawie.

Alec? 

Od Mickeal'a CD Jessica

Po kilku sekundach trzy demony zmieniły się w popiół. Spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę i westchnęłem.
- Jesteś pewna że nie chcesz wrócić do Instytutu ,jest pełnia i do tego mogłaś by mieć kłopoty jeśli ktoś by zobaczył cię z podziemnym
- przecież Luke ...
- nie nazywam się Luke , jak by ci to powiedzieć ... w Instytucie mnie nie zbyt lubią
- ja cię lubię , powiedziała nagle , to powinno wystarczyć , dodała 
Uśmiechnęłem się blado mogła być może pierwsza w nocy . dalej piękny ksierzyc świecił nad nami bałem się że nagle stracę kontrolę ale dziewczyna popatrzyła się na mnie błagalnie
- Znam takie jedno fajne miejsce , wiedziałem że to co robię jest złe ale cóż raz się żyję
- Prowadź  , uśmiechnęła się szeroko
* Godzinę później *
Doszliśmy do widocznie nie czynnego już wesołego miasteczka który znajdował się w małym lesie obok brooklynu  .
- Te wesołe miasteczko kiedyś było strasznie popularne ale potem ludzi zaczęli chodzić do disneylanda i miasteczko zapadło w nie pamięć , chodzę tu zwykle kiedy jestem smutny albo kiedy chce trochę samotności , powiedziałem zapalając generator , po chwili całe miasteczko świeciło
- co ty na to ? Powiedziałem uśmiechając się
Jessica ?

Od Alec'a CD Kate

Zagryzłem zęby w złości. Nie lubiłem, gdy ktoś pozbawia mnie broni. Momenralnie przypomniałem sobie o steli. Wyciągnąłem ją, a dziewczyna krzywo spojrzała, przyglądając się temu. Odsłoniłem bok, i narysowałem runę niewidzialności na biodrze. Teraz to ja uśmiechnąłem się wrednie po czym zniknąłem. Powolnym krokiem, nirwidzialny okrazyłem dziewczynę, ra wyciągneła sztylet do obrony. Nirwiele myśląc żuciłem się, by złapać ją tak, by nie mogła się ruszyć. Byłem przed nią, a ta pod wpływem siły przewr9ciła się. Szybko chwyciłen łuk. Nagle, poczułem rozpierającu ból. Spojrza)em w dół. Moja niewidzialność przestała dzia)ać, a sam miałem wbity sztylet w brzuch, klęcząc nad dziewczyną. Cicho jęknąłem.