od Hayley do Raphael'a

Do salonu weszła średniego wzrostu brunetka, spodziewałam się czegoś innego... Nie mogłam się jakoś do niej przekonać przez to, co już o niej wiem, jednak postanowiłam zmyć grymas z mojej twarzy, choć wiele mnie to kosztowało. Miałam wrażenie, że nadal śmierdzi mokrym psem. Dziewczyna na początku mnie nie zauważyła, rzuciła się na Raphael'a, jak pies na kość. Moje żarty są nie na miejscu, ale ważne, że nie myślę głośno, prawda?
-Raphael!-krzyknęła z uśmiechem obwieszając mu się na szyi, mój wzrok spoczął, gdzie indziej.
 Kiedy w końcu Raphael mógł ponownie oddychać, dziewczyna zauważyła moją obecność, jej uśmiech od razu znikł, ale wtedy pojawił się mój. Renesme spiorunowała mnie wzrokiem, po czym nerwowo spojrzała na Raphael'a, który był deczko zdezorientowany zachowaniem swojej dziewczyny, która zabrała go na stronę.
-Kto to do cholery jest?- warknęła pokazując na mnie niegrzecznie palcem, co średnio mi się spodobało.
-Jeżeli cię to interesuje wystarczyło zapytać.- uśmiechnęłam się, opierając się jedną ręką o stolik, a w drugiej trzymałam szklankę whisky, którą przed chwilą napełniłam.
 Ze spokojem spojrzałam na niegdyś wilkołaka, a ta wręcz przeciwnie. Była nieco zawstydzona, faktem, że usłyszałam to, o czym właśnie miałam się nie dowiedzieć.
-Wcale nie podsłuchiwałam.-opróżniłam szklankę- Jestem wampirem, mam wyostrzony słuch, ty też, jednak mój wiek sprawia, że jest lepszy od twojego. Nie wiele wiesz o wampirach, ale to nie twoja wina. Tylko wampiry zdobywają kompletną wiedzę na temat swojej rasy.
-Co masz na myśli?-zmrużyła lekko oczy
-Byłaś wilkołakiem tak?- Renesme niepewnie skinęła głową- Właśnie. Wilkołaki... Nienawidzę ich, nie ukrywam tego, jednak są rzeczy za które je podziwiam. Mają podobne cechy do naszych, są niezwykle lojalni dla własnej rasy, woleli by umrzeć niż stać się jednym z nas, nawet jeśli przemiana w wampira ma uchronić wilkołaka przed śmiercią, to i tak się nie zgodzi na przemianę, chyba, że jest słabym tchórzem, który nie patrzy dalej niż za czubek własnego nosa. Wampiry mają taki komfort, że nikt nie postawi nas w takiej sytuacji, iż nie mamy możliwości przemiany w wilkołaka, wcale nie żałuję. Zapewne wiąże się to z tym, że od początków istnienia naszych ras żremy się jak tylko możemy, a kontakty inne niż kończące się dla jednego z przedstawicieli śmiercią, są niedopuszczalne i tępione, nie powinny mieć miejsca, ale teraz nie o tym.- uśmiechnęłam się nie chętnie. Spojrzałam na Renesme, zauważyłam, że zrozumiała, o co mi chodzi- Może w skrócie, chodzi mi o to, że Ty nigdy nie będziesz prawdziwym wampirem i dziwię się Renesme, że w ogóle jeszcze żyjesz... ale to pewnie dlatego, że nikt nie ma pojęcia, że w otchłani twojej historii, kryje się coś czego wilkołaki nie zdołają zaakceptować, nie wspominając już o wampirach, którzy sprawy związane z wilkołakami traktują naprawdę poważnie i są w nich niezwykle konsekwentni.- opróżniłam kolejną szklankę. Nie piłam dla przyjemności, piłam, bo to sprawia, że nie czuję tak bólu, a czułam, że drzazga wielkości pięści wrosła mi się w plecy, poprzez zadziwiająco szybkie umiejętności regeneracyjne. Zajmę się nimi, kiedy wrócę do domu.
-Grozisz mi?- warknęła robiąc kilka kroków w moją stronę. "Porywcza, ale nie tak bardzo, jak ja"- pomyślałam-"Nie ma ze mną najmniejszych szans, nie zdążyłaby mrugnąć, a pozbawiłabym ją serca z piersi"
-Skądże. Nie śmiałabym.- wzruszałam ramionami.-Ale skończmy ten temat- uśmiechnęłam się mimowolnie.-To nie najlepsze tematy na nasze pierwsze spotkanie.
-Tak, masz rację- ona również wysłała mi uśmiech, usiadła na przeciwko mnie.- Może ty opowiesz coś o sobie.- zaproponowała. Lekko rozchyliłam usta, po czym szybko je oblizałam.
-Miło, że pytasz, ale pewnie Raphael coś ci o mnie powiedział.- uśmiechnęłam się sztucznie
Nastała cisza. Dla pary była niezręczna, dla mnie raczej komfortowa. Dziewczyna spojrzała na swojego partnera z wyrzutem. Postanowiłam wybawić Raphael'a od tego spojrzenia, dla niego będę miła, ale dla niej obawiam się, że uprzejmości może mi nie wystarczyć. Nie potrafię zrozumieć jej postawy względem niego...
-Ach tak...- przygryzłam wargę- Jestem przecież nie warta niczego, nawet poznania.- spojrzałam na Raphael'a, który chyba zaczął żałować aranżacji naszego spotkania. Mi od początku wydawało to się nie najlepszym pomysłem.
-Wręcz przeciwnie, bardzo mnie interesuje kim jesteś.- powiedziała Renesme.
-"Tak, raczej interesuję cię to: kim jestem dla twojego chłopaka i dlaczego do cholery jestem w jego koszulce. Niestety nie uwolnię cię od tych nurtujących pytań, kochana"-pomyślałam.
-Zacznijmy może od tego, jak mam na imię. Warto będzie wiedzieć do kogo będziesz wysyłać pogróżki- zaśmiałam się.- Hayley. Tyle jak na razie ci wystarczy. Nie mówię o sobie zbyt wiele na pierwszym spotkaniu, a w szczególności, kiedy ktoś chcę rozmawiać na mój temat za moimi plecami.- uśmiechnęłam się do niej. Raphael'owi chyba nie podobała się nasza rozmowa, chwycił mnie za ramię i wyprowadził do innego pomieszczenia, Renesme odprowadziła nas wzrokiem.
-Dlaczego tak się zachowujesz?-zapytał z lekkim wyrzutem
-Jak? Zachowuje się tak, jak na to zasługuję. Była wilkołakiem...- przerwał mi
-Ale już nie jest.- odparł stanowczo
-Czego oczekiwałeś? Że będziemy najlepszymi przyjaciółkami?- spojrzałam mu w oczy, sam nie wiedział na co liczył.- Nie będę traktować, kogoś dobrze, kto tak mnie traktuje, a w szczególności kogoś, kto doprowadził cię do stanu gorączkowego.- odpowiedziałam podnosząc ton
(Raphael?)

OD Renesme CD Raphael


Wyszłam na dwór i usiadłam na dachu. 
To wszystko nie ma sensu... w sensie ma... Kocham Raphaela, ale... mam wrażenie, że nie jestem dla niej przeznaczona... Może... jednak powinnam...

- Renesme? - spytał, siadając koło mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu, a ten mnie objął.
- Sorki za tamtą reakcję na dole.
- Nie szkodzi - odpowiedział i popatrzył na mnie - coś się stało?
- Nie, Nie! - gwałtownie się wyprostowałam - spokojnie.
- Na pewno? - spytał.
- Tak! Spokojnie, tym razem nic z alkoholem - zaśmiałam się nerwowo.
- Ale jednak coś jest - odpowiedział, patrząc na mnie - no mów.
- Bo... - wzięłam głęboki wdech - mam wrażenie, że... - w tym momencie usłyszeliśmy kolejne krzyki. Natychmiast zeskoczyłam na dół i pobiegłam sprawdzić kto tym razem słyszał dziwne głosy. Tą osobą był mężczyzna, który pomógł mi się wydostać kiedyś z pułapki, kiedy był w trakcie zwiadu.
- Niech zgadnę...
- Mężczyzna złapał mnie od tyłu, zatkał ręką buzię i szeptał mi do ucha jakieś słowa... były dla mnie niezrozumiałe, ale myślałem, że miażdżą mi się nogi - powiedział i usiadł na łóżku. 
- Spokojnie - uklękłam - pamiętasz jak wyglądał?
- Nie widziałem jego twarzy - odparł. Pobiegłam do pokoju i przywiesiłam na ścianie tablicę. Przykleiłam do niej karteczki z imionami i zaczęłam próbować jej jakoś łączyć ze sobą.
- Te ataki nie mają sensu... - powiedziałam to siebie - nie mają ze sobą żadnego związku... chyba, że... - wzięłam swoją karteczkę i przykleiłam na środek. Zaczęłam wszystko połączyć. Moje obawy stały się prawdziwe. W tym momencie wszedł Raphael.
- Co się... - przerwał, patrząc na ścianę. Przyglądał się zapisanych prze ze mnie faktów, sznurków różnych kolorów, a szczególnie na to, że wszystkie osoby, które były atakowane pomagały mi... to ja jestem głównym problemem...
- Wiedziałam... - posmutniałam i wybiegłam z hotelu, powstrzymując łzy.

<Raphael?>

Od Raphaela CD Hayley

-W takim stanie? - Spojrzałem.spod byka i zmierzyłem dziewczynę wzrokiem.
-Wyglądasz conajmniej jakby cię dopadł wilkołak, albo gorzej - wykręciłem twarz w grymas. Poszedłem do pokoju i wyciągnąłem z szafy ciemnoszarą bluzkę.
-Wiem, będzie za duża, ale lepsze to niż poszarpana szmatka - rzuciłem bluzkę dziewczynie która krzywo na mnie spojrzała.
-Co? - Zdziwiłem się. - Spokojnie, nieużywana - lrzewróciłem ironicznie oczami a ta zachichotała.
-Zostań jeszcze. Niedługo wróci Renesme, chcę byś ją poznała - uśmiechnąłem.się.
- No dobra - dziewczyna wzruszyła lekko ramionami. Gestem zaprosiłem ją do salonu.
~~~~~~~~
-Pierwszy raz widziałam wampira z gorączką - podałem jej szklankę z krwią. Na pewno była głodna, ale jest osobą która świetnie udaje i nigdy nie przyzna się do "ludzkich" słabości. Zresztą sam byłem.już głodny
-Bywa - zbyłem.ją niechętnie dając do zrozumienia że nie chcę o tym.rozmawiać. Ta jednak miała inne plany i zaszła mnie z innej strony. Najwyraźniej nie miała zamiaru przestać.
-To jak, przestaniesz w końcu się zamartwiać tym gwałtem? - Przy ostatnim słowie coś mnie tchneło. Jakby udeżenie gorąca. Gdy już chciałem coś powiedzieć, zbyć kolejną wymówką, do pokoju weszła Renesme.

Od Aleca CD Lilianna

Gdy zobaczyłem demony, zbliżające się w naszą stronę, automatycznie kazałem.się nie ruszać Liliannie. Szybko rozpoznałem potwory. Nie były zbyt groźne, ale w grupce mogły wyrządzić krzywdę. Korzystając z chwili zawahania u demonów, doskoczyłem.do dzieeczyny i wcisnąłem jej miecz w dłonie, sam wyciągając łuk i wymierzając w jednego z demonów.
-Zabij ich!! - Krzyczałem.widząc stojącą  w bezruchu kobietę, z coekawością oglądającą miecz. Wyglądała, jakby ją ktoś zahipnotuzował i była w transie. Nie mogłem do niej dotzeć. Gdy drugi demon naparł, nie mogłem już strzelać z łuku gdyż odległość między nami była minimalna. Gdy trzeci femon naparł,wbiłem w nieho z całą moją siłą sztulet i pociągnąłem w gorę, rozcinając potwora. Jeden z demonów wił się z bólu na trawie, próbując uciec. Zaczał teź coś majaczyć pod nosem. Szybkim ruchem stravił dech i rozpłynął się w ppwietrzu.

-Co ty wyorawiasz?! - Wykrzyczałem, wyrywając miecz z rąk zahipnotyzowanej dziewczyny. Byłem zły i rozjuszony. Nigdy nie musiałem zabijać wręcz. Zawsze tylko osłaniałem. A teraz? Musiałem miemal ocietać się o pptwora by go zabić.

Od Sebastiana CD Renesme

-Pomysł? -Prychnąłem. -Ja zawsze wiem co robić. Rozglądnąłem się wokół, by sprawdzić, czy nie jest to pułapka z alarmem i za chwilę ktosś nie przyleci, by nas złapać lub uwięzić. Podejrzewam.że pułapkë stworzyli ludzie na zwierzęta, więc sama pułapka jest bardzo słaba. Tak jak ludzie. Wyciągnąłem sztylet, który zawsze trzymam przywiązany pasem do ręki, tak na wszelki wypadek, nawet jakbym został zaatakowany i uwięziony, sprawca nie wiedziałby źe mam broń. Zawsze noszę ubrania z długimi ręmawami. Zerwałem sztulet z paska i zacząłem rozcinać sznur który utrzymywał nas nad ziemią. Juz po kilku sekundach runeliśmy z hukiem na ziemię. Szybko wstałem.i otrząsnąłem się patrząc jak dziewczyna jęczy, próbując wstać.
-I po co tyle paniki? -Uśmiechnąłem.się z triumfem

Od Raphaela CD Renesme

Leniwie otworzyłem oczy, gdy słońce zachodu żegnało stary dzień. Odetchnąłem głęboko i przełknąłem ślinę próbując się przebudzić. Długo mi to trwało, zważając na to źe nie kładłem się zmęczony spać. Wziąłem szybki prusznic, ubrałem się i wyszedłem na balkon, by uchwycić resztki zachodzącego słońca. Mimo, iż jest dla mnie zabójcze, zawsze wydaje mi się niewyobrażalnoe piękne i tajemnicze. Zamknąłem oczy i pozwoliłem by moje włosy rozwiał wiatr. Już po chwilo wróciłem.fo szarej rzeczywistości przypominając sobie o problemach.
~~~~

I jak? - wszedłem do salonu, patrząc na siedzącą, lekko znudzoną Renesme bawiącą się pasmem swoich włosów. Ta odetchneła i gwałtownie wstała.
- No nic,  znowu jakieś niewytłumaczalne szepty. Tylko tym razem pluł krwią - wzruszyła ramionami jakby nigdy nic. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią z boku. -Tak lekko to przyjmujesz?
-No a jak mam reagować? -Staneła oburzona. Założyłem.ręce na klatkę piersiową i zmużyłem oczy - Nie wiem, jakoś inaczej. Bynajmniej tak mi się wydaje.
-Dobra, nieważne - przewróciła oczami,  po czym wyszła z pomieszczenia. Wtym.momencie trapiła mnie tylko jedna myśl - co ją ugryzło?