Od William'a CD Nathaniela

Był już późny wieczór. Szedłem korytarzem na trening. Minąłem się w ciszy z jakimś chłopakiem. Miał jasno brązowe włosy i lekki zarost na twarzy. Nie kojarzyłem go. Pewnie jakiś nowy. Wzruszyłem ramionami i szedłem dalej odkładając myśli o tym kim był chłopak na dalszy plan. Po chwili dotarłem do sali treningowej. Zacząłem ćwiczyć.
~*~
W końcu zdecydowałem, że na dzisiaj dosyć. Wytarłem się ręcznikiem i zostawiając go na ławie, ruszyłem w kierunku swojego pokoju. Nagle usłyszałem czyiś krzyk. Ktoś kogoś morduje czy jak? Szybko wszedłem do pokoju, z którego to dochodziło. Jednak jedynym widokiem jaki zastałem był chłopak krzyczący przez syn. Przejrzałem mu się dokładniej. To ten sam, którego spotkałem na korytarzu! Zdążyłem się dowiedzieć, że najprawdopodobniej nazywa się Nathaniel.  Nagle chłopak obudził się i podniósł gwałtownie z łóżka.
-Kim jesteś? - zapytał próbując wyrównać oddech.
(dalszy fragment odnajdziecie w opowiadaniu pt. " Od Nathaniela - Do Williama")
~*~
Siedziałem na parapecie w sali treningowej kiedy wszedł do niej Nathaniel.  Zaczął bawić się krótkimi nożami.
- Rzucasz? - zapytałem.
- Tak - odparł. - A co ty tu robisz?
- Siedzę.
- Nigdy bym się tego nie domyślił - prychnął.
- Ano widzisz - zaśmiałem się.
Zgromił mnie wzrokiem jednak zignorowałem go.
- Myślałem, że wszyscy są na obiedzie - mruknął.
- Nie przepadam za tłumem ludzi - powiedziałem i zwinne zaskoczyłem z parapetu miękko lądując na stopach.
- Dostanę odpowiedź na poprzednie pytanie? - powiedział zirytowany zaciskając zęby.
- Może... - powiedziałem powoli podchodząc do niego.
- Wiesz... Nic nie jest za darmo... Co bym miał z tego,  że odpowiedziałbym na twoje pytanie?  - zapytałem uśmiechając się pod nosem.
Chłopak patrzył na mnie wzrokiem mówiącym jedno. " serio?!"
- No dobra... Powiem Ci..  Ale tylko ten jeden raz! Jestem tutaj zamiast twojego trenera, bo nie mógł przyjść. Chwilowo można powiedzieć,  że to ja jestem twoim trenerem - uśmiechnąłem się złośliwe.

Nathaniel?

Od Nathaniela - C.D Lzzy

- Na pewno mnie puści - powiedziałem pewny siebie
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo wybieram się po południu do niego. Ma poprowadzić mi indywidualny trening - odpowiedziałem - Chcą sprawdzić moje umiejętności.
- Rozumiem - skinęła głową i rozprostowała nogi przed sobą
Chwilę siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Z oddali słychać było innych Nocnych Łowców, którzy spacerowali sobie i rozmawiali o mało ważnych sprawach.
- Czemu cię przenieśli z Londynu? - spytała po chwili wpatrując mi się w oczy
Westchnąłem i wzruszyłem ramionami.
- Do końca nie wiem, dlaczego...
- Musieli mieć jakiś powód - drążyła temat.
Spuściłem wzrok na ziemię i wpatrywałem się teraz w kępkę trawy pod moimi stopami. Schyliłem się teraz i zerwałem pojedyncze źdźbło trawy bawiąc się nim między palcami.
- Pewnie uznali mnie za bezużytecznego - mruknąłem przypominając sobie rozmowę  Emily- kobietę, która kierowała instytutem i która była dla mnie jak matka   z  Clave.
- Dlaczego tak uważasz? - dopytywała się
- Bo od dwóch lat rzadko opuszczałem instytut, a o polowaniu już nawet nie było mowy. Zresztą nieważne - westchnąłem wstając z ławki. Teraz muszę iść na trening, zaprowadzisz mnie do trenera?

(Lzzy?)

Od Nathaniela - C.D Delli

- Nic, nic - zaśmiałem się ponownie siadając na schodki.
Wpatrywałem się teraz przed siebie. Kątem oka zauważyłem jak dziewczyna podchodzi bliżej. Sztyletu nie chowałem, musiałem mieć go  w razie czego.
- Będziesz tak siedział? - zdziwiła się
- Tylko przez chwilę i tak zakłóciłaś moje rozmyślania - westchnąłem - Zaraz będę się zbierał
- Od kiedy Nocni Łowcy polują sami?
- Ja nie poluję- powiedziałem - Poszedłem sobie na spacer - zaśmiałem się - Ale jeśli... - urwałem w pół zdania
- Jeśli co? - zapytała
- Będziesz coś kombinować to uznam to za pretekst by zaatakować - dokończyłem a na mojej twarzy zagościł pewny siebie uśmiech - W końcu zabójstwo w samoobronie...

(Della?)

Od Rachel CD Raphael'a

Dobrze... - podniosł brew tajemniczo. Stanął przed rozbitym lustrem i wyprostował się, zamykając oczy w skupieniu. W momencie gdy szkło przejęło demoniczną moc, jego oddech ucichł..  Odłamki uniosły się jeszcze wyżej, a on momentalnie odwrócił się w moją stronę .Kawałki lustra, które walały się po podłodze, teraz brnęły w moją stronę.Pospiesznie obroniłam się ramionami i zamknęłam oczy. Kilka centymetrów przede mną  kawałki lustra zatrzymały się i z hukiem spadły na ziemię. Dopiero teraz otworzyłam oczy.
-Tylko tyle?- zaśmiałam się drwiąco, chcąc ukryć niemałe zaskoczenie umiejętnościami Raphael'a. Odwrócił  się w do mnie i założył ręce na pierś, podnosząc brew.
-Lepiej spójrz za siebie - uśmiechnąłsię lekko. Za sobą czułam czyjąś złą aurę. Zareagowałam natychmiastowo, mimo że nie miałam nigdy styczności z demonami, ale wiedziałam, że nie mogę wyjść na głupią wampirzycę przed samym przywódcą.
Moc, jaką bardzo, ale to bardzo rzadko używałam, ba, nawet zapominałam o jej drzemieniu we mnie, sprawiła, że demon zniknął przez mocne promienie, wypływające z moich rąk.

Raphael?
*Kły opadną??* ^^

Lzzy CD Nathaniel

. I doszliśmy do kulminacyjnego punktu, gdy zapytal mnie o trening.
-hmm... Nie to że źle...-zaczęłam -szanse dość wyrównane tyle ze ten facet nie zna czegoś takiego jak skromność. Że też mam tego pecha i musze z nim łowić dziś wieczorem.-westchnęłam.
Tak bardzo chciałam by wieczór nigdy nie nadszedł... Chociaż Nathaniel byl dla mnie miły, nie to co Will...
-Lzzy żyjesz?-spytal mnie towarzysz rozmowy.
-jeszcze tak... Zobaczymy co będzie wieczorem.-powiedziałam.
-może zle nie bedzie -pocieszyl mnie uśmiechając się.
-a tak w ogóle to pozwolą ci dzis łowić skoro odpusciles sobie trening? Łowca nie jest aż tak wyrozumiały -zmieniłam temat, by porozmawiać trochę o nim.

(Nathaniel?)

Od Renesme - c.d Raphael

Słysząc jego słowa otuchy trochę mi ulżyło. Trochę... nadal się martwiłam... Zaczął iść w moją stronę. Stanął parę centymetrów ode mnie.
- Musisz odespać, i w końcu przestać się wszystkim zamartwiać - po tych słowach delikatnie mnie przytulił. Na początku czułam się dziwnie, ale po chwili lekko się uśmiechnęłam i odwzajemniłam uścisk. Staliśmy w środku sali przez jakieś parę minut przytulając się do siebie. Gdy się puściliśmy nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Może masz rację... - wzięłam głęboki wdech - przez tyle lat nie miałam chwili odpoczynku... - zamknęłam oczy - szukałam odpowiedzi na pytania, ale nie pomyślałam, by odpocząć na jakiś czas... - popatrzyłam znów na niego - ja tylko chcę odpowiedzi... - położył delikatnie rękę na moim ramieniu.
- Z czasem one same przyjdą do siebie - delikatnie jak i ciepło się uśmiechnął. Też się uśmiechnęłam.
- W ogóle... - poprawiłam włosy - głodna jestem...
- Dobrze się składa. Chodź pójdziemy sobie coś upolować - ubraliśmy się tak, by promienie światła nie dotykały naszej skóry i poszliśmy do lasu szukać jakiegoś gajowego bądź tropiciela. Powolnym krokiem, bo moja noga jeszcze się nie zregenerowała do końca. Na nasze szczęście było dwóch gajowych patrzących na łanie. Rzuciliśmy się na nich z kłami na wierzchu i zaczęliśmy się żywić. Nie minęła chwila, a oni opadli na ziemię martwi.
- Dobra... teraz ich zakopać... - poszliśmy do chatki gajowych i wzięliśmy łopaty. Wykopaliśmy dwa "groby" i wrzuciliśmy ciała. Raphael zakopał ciała i usiedliśmy gdzieś pod cieniem. Zdjęłam kaptur i poprawiłam włosy.
- Jak noga? - spytał.
- Lepiej. Jutro powinno być dobrze. Wtedy będę musiała iść... tym razem wiem w którą stronę - wzięłam głęboki wdech.
- Skąd?
- No... w koszmarze widziałam drogę jak tutaj więc... - popatrzyłam na niego - jutro idę. Nawet jeśli mi zabronisz - popatrzyłam na niego moim typowym gniewnym wzorkiem - jestem uparta tak łatwo nie odpuszczę - wstałam i zobaczyłam zachód słońca. Zaczął wiać lekki wiatr który powiał delikatnie moje włosy.
- Nie odpuszczę... nie tym razem Raphael - powiedziałam cichym, ale pewnym głosem.

Od Jace'a - Do Ariki (CD)

- O to możesz być pewna. Ale od razu, bez bicia przyznaję się, że nie umiem pocieszać. - powiedziałem, klepiąc ją tylko po ramieniu.
- Spoko... I tak to nigdy nie pomaga... - westchnęła cicho, ocierając łzy z policzków. Pociągnęła nosem i usiadła na kamieniu, podwijając pod siebie nogi. Zaczęła brodzić ręką w wodzie, przygryzając wargę. Usiadłem obok, w rozkroku.
- Wiesz, większość Nocnych Łowców nie ma rodziców. - zacząłem, oblizując wargę. Dziewczyna spojrzała na mnie i otworzyła usta, aby coś powiedzieć. Szykowała się długa przemowa w moim wykonaniu. Kurczę, to chyba działka Izzy, nie moja.
- Na przykład? - zapytała, unosząc jakby w niewierze prawą brew. Pokiwałem głową i złożyłem ręce, wzruszając ramionami.
- Ja. - odparłem. Arika na chwilę zamilkła, i spojrzała na mnie badawczo. Odnosiłem wrażenie, że nie wierzyła w to, po moim charakterze. I większość tak myśli, lecz nie wszystkim opowiadam moją historię, bo nie widzę w tym sensu. Nie chcę, aby ktoś myślał, że jestem słaby i wszystkim się z tego spowiadam. Po prostu nie, i już.
- Ale... Twoimi rodzicami są Maryse i Robert... - odpowiedziała, przygryzając wargę w lekkiej niepewności. Pokiwałem głową na tak.
- Są. Ale nie biologicznymi. - wzruszyłem ramionami. - Moje nazwisko to Wayland, nie Lightwood. Mój ojciec zmarł w pożarze, kiedy miałem 10 lat. I widziałem to. A matki nie znałem. Myślała, że nie żyję... - dodałem, z kamienną miną. Obiecałem sobie nie rozkleić się - i słowa dotrzymałem. Pozostałem nadal poważny. - Od tej pory wiem, że... - przerwało mi prawie głuche szeleszczenie w zaroślach. Wstałem i wyciągnąłem nóż seraficki. Arika zrobiła to samo. Niedługą chwilę potem, z górnych gałęzi drzew wyskoczył Demon Shax. Zareagowałem natychmiast, wystawiając nóż w górę. Demon nadział się na niego i, paląc się żywcem, zdechł. Stelą szybko aktywowałem runę jasnowidzenia i skupiając się na punkcie przed nami, użyłem jej.
- Szybko, zmywamy się. Jest ich tu więcej. - burknąłem poważnym tonem, i zmierzyłem w stronę Instytutu. Dziewczyna, chcąc czy nie chcąc, musiała pójść za mną. Tak też zrobiła, i każdy mądry by tak postąpił. Chyba nikt nie miał ochoty mieć do czynienia z armią demonów.

Arika?

Od Aleca CD Kate

Spokrzałem na dziewczynę w wielkiej złości.
-Nie! - wykrzyczałem,  gwałtownie zrywając się z krzesła.
-Wyższy Nocny Łowca nie będxie siedzia) uwięziony w jakiejś ruderze- wysapałem przez zęby, uderzając z całej siły w drzwi. Dzieeczyna przewróciła oczami.
Znowu zadyszałem. Zamknąłęm oczy. Miałem mętlik w głowie, ta dziewczyna doprowadzała mnie do szału. nie będę szedł na jej litość, a te sznury są takie mocne....
Otworzyłem gwałtownie oczy. Rozglądnąłem się po pokoju i ujrzałem w rogu dość duże lusto. Niewiele myśląc podszedłem do niego i kopnięciem je zbiłem. Nie patrząc na dziewczynę, wziąłem kwawałek i zacząłem rozcinać linę, która z każdym kolejnym więzem robiła się cieńsza. Nagle, ktoś złapał mnie za szyję od tyłu. Nauczony walk, odwróciłem się i z mocnym rumotem, powaliłem dziewczynę przez plecy, na podłogę, sapiąc. Ta jękneła. Wyprostowałem się, i widząc że jest oszłomiona, szybko przecinałem kolejne więzadła.

Od Raphaela CD Renesme

- Silenciosamente- zaakcentowałem ze spokojem. Gdy dziewczyna odwróciła się do mnie, nadal patrzyła w podłogę. Oparłem się o futrynę.
- Nic ci nie grozi - uśmiechnąłem się lekko. Renesme podniosła wzrok. Miała łzy w oczach, nie wiem czy ze strachu czy z nerwów. Pokiwała głową w oznace niezrozumienia.
- Jestem vampirem czystej krwi - powiedziałem, prostując się.
- W dodatku przywódcą - prychnąłęm.
-I? - dziewczyna powiedziała to z zrezygnowaniem.
- Jesteś czystą wampirzycą - dodałem. Ta podniosła wzrok w nadziei.
- Hola, ja cię przemieniłem tak? Mój jad jest silny, i to nawet bardzo. Nie ma wątpliwości że zabiłem w tobie krew wilkołaka - założyłem ręce na pierś.
- A te sny.... to koszmary lub skutki przemienienia. - podszedłęm do dziewczyny któa stałą jak kołek na środku pokoju.
- Musisz odespać, i w końcu przestać się wszystkim zamartwiać - lekko przytuliłem Renesme do swojej piersi. W sumie nawet nie wiem dlaczego, nigdy tego nie robiłęm.

Od Alec'a CD Arika

Podszedłem do magazynku, nadal lekko zdyszany. Kątem oka widziałem, że dziewczyna mnie obserwuje. Chwyciłem kij do kendo i wyszedłem z magazynku.
- Łap - rzuciłem kij w stronę Ariki. Ta złapała go z lekką trudnością.
- Przydaje się, gdu jesteś w terenie - popiłem wodę z butelki po czym odłożyłem ją na stoliku i ubrałem koszulkę. Dziewczyna spojrzała niepewnie na broń.
- Jesteś pewnien? - spytała, nie do końca przekonana.
- Tak - przewróciłem oczam - używam jej dość często do walki wręcz.

Arika?

Od Aleca CD Magnus

Odwróciłem się, usłyszawszy głos, choć nie byłem pewnien do kogo są kierowane te słowa.
Kilka metrów odemnie stał mężczyzna, chyba czarownik, z tego co było widać. Ubrany w granatową szatę, z matteriału jak na szlafrok. Oczy miał pomalowane złotą, brokatową kreską, a włosy postawione na żel, z zabarwionymi końcówkami. Jego ręce zdobiły brązolety.
Pokręciłem głową w niezrozumieniu, po czym się wyprostowałem.
Byłem wyższy. W sumie jak zwykle, nie spotkałem jeszcze kogoś wyższego od siebie.
- Alec! - usłyszałem wołanie. Zza rogu wyłoniła się Izzy.
Zdezorientowany nawet nie zdążyłem otworzyć ust.
- Chodź! Muszę ci coś pokazać! - złapała mnie za ramię i pociągneła korytarzm=em do jednego z pokoi. Kątem oka zauważyłem że owy nieznajomy odporowadza mnie wzrokiem.