Od Williama CD Nathaniel'a

W końcu zatrzymałem się na opuszczonym osiedlu. Nie musiałem długo czekać na pojawienie się trzech zakapturzonych postaci. Podeszli do mnie i stanęli tak, że nie miałem żadnej drogi ucieczki.
- Czego chcecie? - powiedziałem stanowczo, z trudem powstrzymując drżenie głosu.
Oni jedynie zaśmiali się na to. Jeden z nich złapał mnie za kurtkę.
- Jak już napisaliśmy, mamy niedokończone sprawy - dodał mężczyzna obok.
Zaczęli gdzieś iść ciągnąc mnie za sobą. Wiedząc, że raczej nie mam już szans na ucieczkę poddałem się ich woli. Grzecznie kroczyłem za nimi. Po kilkunastu minutach stanęliśmy przed pewnym budynkiem. To był ten sam dom gdzie widziałem jednego z nich podczas treningu. Wziąłem głęboki wdech i ciężko wypuściłem powietrze chcąc się uspokoić. Niewiele to dało, ale zawsze coś. Po chwili zostałem niemalże wepchnięty do środka. Poleciałem na podłogę. Zanim się obejrzałem mężczyźni ustawili się wokół mnie.
- Rozbroicie go - powiedział chłodno jeden z nich.
Kolejny szybko zaczął mnie przeszukiwać. Zabrał wszystkie bronie wraz ze stelą. Byłem bezbronny. W tamtej chwili kompletnie zapomniałem o mojej mocy hipnozy. Poddałem się nieuniknionemu. Nagle jeden z nich podniósł ostrze serafickie, celując nim prosto w moje serce. To był ten sam, który chciał mnie zabić w dzieciństwie... Zamknąłem oczy czekając na nieuniknione. Na to jak ostrze opadnie. Miałem tylko nadzieje, że szybko odejdę stąd. I tak przecież nie miałbym szans z ich trójką będąc sam...

<Nath?>

Od Williama CD Lary Do Kolejnej osoby z grupy

Ech... Dzień jak co dzień. Jedyne co się zmieniło to to, że akurat dzisiaj nie zostałem wysłany na żadną misję. Do tego trening został skrócony przez jakieś ważne spotkanie. Siedziałem... a raczej leżałem właśnie na łóżku ze słuchawkami na uszach. Patrzyłem się tępo w sufit, myśląc o wszystkim i niczym. Nagle muzyka przestała grać. Westchnąłem i już miałem włączyć kolejną playlistę kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Postanowiłem je zignorować. Jednak po chwili pukanie nie ucichło... Do tego stało się jeszcze bardziej natarczywe... W sumie to mogłem to już nazwać waleniem w drzwi. Wypuściłem głośno powietrze zirytowany. Wywróciłem oczami i ściągnąłem słuchawki. Powoli podniosłem się i podszedłem do drzwi. Uchyliłem je lekko i wyjrzałem zza nich.
- Czego? - warknąłem zdenerwowany.
Za drzwiami stał Michael. Jeden z młodszych łowców. Obok niego znajdowała się całkiem nieznana mi dziewczyna... kobieta? A tam... Jedno i to samo. Spojrzałem na nich z niemym pytaniem. Jednak mimika mojej twarzy wyrażała jedno. "Odwalcie się i dajcie mi spokój.".
- Ta tutaj szuka ciebie i kilka innych osób - powiedział obojętnie chłopak.
Wywróciłem oczami.
- Dobra. Idźcie sobie. Mało mnie to obchodzi. Idźcie znaleźć te inne osoby - mruknąłem.
Michael jedynie wzruszył ramionami i poszedł sobie. Dziewczyna jednak dalej stała jak wcześniej.
- Ale to akurat ciebie szukam w tym momencie - powiedziała stanowczo.
- Nie słyszałaś? Nie. Obchodzi. Mnie. To. Idź se do innych, a mnie zostaw w spokoju - warknąłem.
- Może by tak trochę milej? - zapytała z ironią.
- Ani mi się śni. Odwal się ode m... - zacząłem jednak ktoś mi przerwał.
- Z kim ty się znowu kłócisz William? Mógłbyś chodź raz odpuścić - usłyszałem znajomy głos.
Po chwili obok nas pojawiła się pewna osoba.

<Pewna osobo? Tsa... Nie pamiętam kto miał teraz odpisać więc... :/ >

Od Lii do Isaac'a CD

Nadal patrzyłam, na chłopka bez słowa. Nowy. Choć jestem tu krótko, jeszcze go nie widziałam. Po kilku minutach łaskawie mu odpowiedziałam, odwracając się jednak w przeciwną stronę.
-W taki, razie o co ci chodziło? -zerknęłam na niego przez ramię. Gdy po dłuższym czasie, nie dostałam odpowiedzi wzruszyłam ramionami i poszłam przed siebie. Zanim jednak znikłam mu z pola widzenia, powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-A tak, dla jasności jestem Liia -po tych słowach, znikłam.
Jakiś czas, rysowałam to co mnie otaczało. Czyli Instytut. A raczej, jego salę treningową. Po chwili, odłożyłam szkicownik, wzięłam da ostrza i rozpoczęłam trening. Trenowałam około 5 do 6 godzin. Gdy stałam oparta, o ścianę z ręcznikiem na ramieniu poczułam czyjąś obecność. W ułamku sekundy, odwróciłam się i unieruchomiłam go. Z zaskoczeniem, dostrzegłam że to ten sam chłopak którego poznałam wcześniej.
-Hej...eee... co mi zrobiłaś? I dlaczego nie mogę się ruszać? -zapytał lekko zdezorientowany. 
-Ups... sorry -po chwili znów się ruszał.
-Nieźle. To twoja moc? -patrzył na mnie, zaciekawiony.
-A co cię to? Nic ci nie powiem.-uśmiechnęłam się lekko.
Patrzył na mnie, nieco zaciekawiony i jednocześnie rozbawiony. Po czym podszedł bliżej, i oparł się o ścianę w miejscu gdzie przed chwilą stałam ja.
-Czy możesz mi zdradzić jakiej rasy jesteś? Ja za to zdradzę ci ci jest moją mocą.
-Szantaż? -zapytał.
-Nie. To coś w rodzaju... hm.. umowy. Ty powiesz mi, o swojej rasie a ja powiem ci o mojej mocy. Propozycja nie do odrzucania -uśmiech nie schodził mi z twarzy, które teraz okalały blond włosy spływające po ramionach. Czekałam na jego odpowiedź.
-Powiesz coś, czy mam się tu zanudzić? -dodałam z lekkim znudzeniem.
<Isaac?>

Od Lii do Lizzy

Siedziałam na niewielkim, kamieniu w parku. Obserwowałam jak ludzie, się śpieszą. Jak pędzą. A ja? Siedziałam. Nigdzie się nie śpieszyłam, nigdzie nie biegłam. Po prostu siedziałam z zeszytem w dłoni.
Po chwili, wstałam i podążyłam przed siebie. Weszłam do Instytutu. Od razu, wpadłam na dziewczynę o ognistych rudych włosach. Już się kiedyś widziałyśmy. Cóż trudno się, nie widzieć gdy ma się pokoje obok siebie. Z tego co wiem, ma na imię Lizzy.
-Hejka -posłałam jej uśmiech -gdzie się wybierasz?
-Idę do kuchni.. nie jadłam śniadania i muszę coś zjeść a ty? -zapytała
-Idę do sali, treningowej. Więc do zobaczenia -powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Cały czas, ręce miałam w kieszeniach. Nie muszą wiedzieć o mnie wszystkiego prawda?
Lizzy?
(Sorry, że takie krótkie ale pisałam na szybko.)

Od Lzzy - C.D Nathaniela

Poszłam z chlopakiem na spacer. Omówiliśmy plan podręczenia trochę Maryse. Gdy zaczęło się ściemniać, poszliśmy jej pobrzęczeć nad głową.
Długo nie trzeba bylo tego robić. Zagoniła nas na polowanie już po kwadransie. Byleby miała święty spokój.
Nathaniel miał rację.
Poszliśmy w inne miejsce, w którym demony również zbierały żniwa na nieświadomych niczego ludziach.
Zakradliśmy się jak zawsze, zachowując najwyższą ostrożność i ciszę, by nie zdradzić naszego położenia.
Czułam już ten dreszczyk emocji, gdy stąpaliśmy jak koty, atakując demona z odległości, niechybionym strzałem z luku. Strzały miałam nasączone mocą zabijającą potwory.
-świetny strzał -pochwalił mnie Nathaniel szeptem. Skinęłam głową.
-następny jest Twój -odparlam również szeptem.
Uśmiechnął się i wziął do roboty.
W krótkim czasie wykończył demona
Unicestwialiśmy je na przemian, osłaniając się wzajemnie.
Synchronizacja działała w nas instyktownie.
Wróciliśmy zmęczeni, lecz w dobrych humorach.
-lepszych łowców niż my nie znajdą -zaśmiałam się.
Szliśmy bocznymi ulicami, by nie zwracać uwagi gapiów.

(Nathaniel?)

Isaac Lahey

https://67.media.tumblr.com/1d51e68284c42a29e86ff862398f22dd/tumblr_navn4sI9vl1tjqgcvo1_500.gif
~17 lat~ Głos ~ Hetero ~
Nie ma dziewczyny.
~
M O C
 Potrafi częściowo przejmować ból innej osoby. (również zwierzęcia)
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDMGKbQhYmyUG0nI7E_SJgagHUNpTU2dxuOyvFUbuz4ytD6w1IVwvNAmTp9DDv92armVcajCfWx7q8HlZVaPq16nfgbK6U6WRxTUjDAy3aj8NeJh9eCthnfAR1EMRP4kQaSa6OfGxEZSWK/s1600/vlcsnap-2013-03-31-19h38m53s129.png
~W trakcie pobierania bólu~
~
C H A R A K T E R
  Chłopak dość skryty, nie mówi za dużo o swojej przeszłości, nie lubi tego. Po przemianie w wilkołaka stał się trochę zadziorny, jego ego podniosło się i zaczął w siebie wierzyć, lecz nadal pozostały cechy, które utkwiły w nim na dobre tzn, nieśmiałość, nieraz pokora, i strach, przed małymi pomieszczeniami. Chłopaka jednak da się lubić, pomoże, jeśli uzna to za słuszne, duchowo cię wesprze, choć nie jest dobrym doradcą. Gubi się sam w swoich myślach, w swoim świecie, walcząć z przeszłością a jednocześnie szuka czegoś, co przełamało by jego blokadę, którą utworzył mu czas w umyśle. Stara się nie pokazywać że jest nękany przez swoją przeszłość. Zbliżenie z dziewczyną byłoby dla niego dużym szokiem. Nigdy nie miał nawet przyjaciółki, nie mówiąc już o dziewczynie. Jest kiepskim flirciarzem,pff... nawet nie próbuje zagadać dziewczyny, gdy jakaś mu się spodoba. Kryje to w sobie.
~
W Y G L Ą D
 Isaac jest wysokim chłopakiem. (1,87) z lekko kręconymi, jasno brązowymi włosami i niebieskimi oczami, które zmieniają kolor na żółty podczas transformacji w wilkołaka. Jego kości policzkowe są uwydatnione, co dodaje mu uroku i cień tajemniczości, w połączeniu z specyficzną mimiką twarzy.
~
I N NE  
- Ma klaustrofobię.
- Nigdy nie pocałował dziewczyny.
-Jego ojciec gardził nim i sponiewierał.
-Miewa ataki paniki.
- Często ucieka wzrokiem, tak by nie patrzeć na osobę z którą rozmawia. To nawyk, wyuczony przez ojca gdy ten z nim jeszcze mieszkał.
- Nie do końca panuje nad swoją przemianą w wilkołaka, ale to zalezy od sytuacji.
- Gdy się bardzo zdenewuje, ciężko go pohamować, lepiej nie stawać na jego drodze w takie chwile.
~~
H I S T O R I A
 Isaac mieszkał z ojcem (matka nie żyje). Jego brat, Camden, został zabity w walce podczas służby w amerykańskiej armii. Ojciec w ramach niewyjaśnionych kar, znęcał się nad nim, ciskał w niego przedmiotami, sponiewierał,  zamykał go na długi czas w znajdującej się w piwnicy zamrażarce. Doprowadziło to do rozwijającej się klaustrofobii i urazu na psychice - nie ma poczucia własnej wartości, nie wierzył w siebie do puki nie został przemieniony. Jednak nadal jest skryty i ciut nieśmiały lecz czasami potrafi postawić na swoim.
~~
Policja:
 Szukamy nastoletniej dziewczyny, a nasza jednostka doprowadziła nas tutaj. Ona nie ma na sobie żadnych ubrań, a temperatura jest naprawdę niska...
Isaac: 
 Przepraszam, naprawdę jej nie widziałem tutaj.
Ojciec Isaac'a:
Uwierz mi, gdyby zobaczył nagą dziewczynę poza ekranem komputera, zapamiętałby.
~
https://31.media.tumblr.com/6d5cfae057afa13a537e1ac587acaed2/tumblr_inline_ntawxcNVUw1t2rmiv_500.gif
~~
Doświadzcenie: 0 / Kontakt: Suicide.

Od Isaac'a CD Ktoś???

Omijałem kolejnych ludzi z ironiczną miną. Zabawne jak pędzą jak mrówki, uczą się i żyją w malutkim.okręgu swojego świata. Szkoła. Mimo to, iż byłem wilkołakiem, chodziłem do szkoły. Zajmowało mi to czas, i pozwalało nie myśleć o zdażeniach sprzed lat. Zresztą, dobrze się tu czuję, wśród ludzi. Z zamyślenia wyrwał mnie lekki ból. Spojrzałem w dół, a zza kołtuna pięknych włosów spojrzała na mnie dziewczyna.
- Czy ty patrzysz jak chodzisz ? – warknąłem, nie tak groźnie jak to się wydaje.
- Nie, to znaczy tak. Bardzo cię przepraszam. Naprawdę przepraszam. To moja wina. – ta jąkała się, jakby nie wiedziała co dalej mówić. Zmarszczyłem brwi.
- Tak, wiem, że to twoja wina. Dało się zauważyć, ale nie przepraszaj już mnie. To był wypadek A co ci się stało? – wykrzywiłem usta w półuśmiech.
- A o co ci konkretnie chodzi? O mój kiepski wygląd, czy to, że na ciebie wpadłam. -  ciągneła.
- To pierwsze – zaśmiałem się.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią, lecz milczała. Po dłuższej chwili w końcu przerwałem ciszę.
-Jestem Isaac, a ty? - wzrok dziewczyny był tajemniczy a zarazem wygląa)a jakbu chciała wyczytać z moich myśli.
- Przepraszam, czy ty przed chwilą powiedziłeś, że kiepsko wyglądam – zaśmiała się,patrząc spod byka, ignorując moje pytanie.
- Nie oto chodziło. - przeweóciłem oczami w sarlazmie, nadal oczekując na odpowiedź, wkładając ręce do kieszeni.
Ktoś?