Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

 Dopiero, kiedy podeszłam bliżej, zobaczyłam, o co tak naprawdę chodzi. Przecież od zawsze myślałam, że wampiry są nieśmiertelne.
- Ona nie żyje? - zapytałam, patrząc na martwe ciało dziewczyny. Raphael odwrócił się w moją stronę i nadal z kamienną miną pokiwał głową. - Przecież wampiry nie mogą... - przywódca nie pozwolił mi dokończyć.
- Niektóre mogą. - odpowiedział, przerywając mi. Zamilkłam i założyłam ręce na piersi, po czym wyszłam z pomieszczenia bez słowa. Nie znałam nawet tej dziewczyny i nie lubiłam patrzeć na martwych. Ale w niektórych sytuacjach bycie wampirem mnie do tego zmuszało. Szczerze mówiąc, chciałabym jeszcze zobaczyć mamę, ale boję się, że mnie znienawidzi za to, kim jestem i porzuci zupełnie, a wtedy stracę ją na zawsze. Zawsze... To słowo aż przyprawia mnie o drgawki. Nie zamierzałam próbować, co się stanie, bo dobrze wiedziałam. Wszyscy przyjaciele wśród Łowców znienawidzili mnie, dalsza rodzina, oni wszyscy o tym wiedzieli, i znienawidzili mnie tylko za to, że stałam się wampirem. Tylko Jace się ode mnie nie odwrócił, dlatego też tak bardzo dbałam o dobre kontakty z nim. Był dla mnie jak brat, lecz to, kim byliśmy, a raczej, czym się różniliśmy, sprawiało, że nie mogliśmy widywać się za często...
 Wyszłam z DuMortu i skierowałam się do Instytutu. Jace mówił mi, że dziś ma wolne i mogę do niego przyjść. Zrobienie na odwrót mogłoby nieźle wkurzyć wampiry, oraz Raphael'a, a w Instytucie byłam zawsze mile widziana. Tak, mogłam wchodzić do Instytutu, ponieważ nie byłam całkowitym wampirem, a jedynie hybrydą wampira i łowcy. Zachowywałam się i wyglądałam jak wampir, ale w mojej krwi nadal była anielska krew, co pozwalało mi tam wchodzić. Nie często, lecz mogłam. Przed wrotami Instytutu czekał na mnie już Jace. [...]
***
 Wróciłam do hotelu przed północą, chciałam udać się do swojego pokoju, aby dokończyć czytać książkę, którą niedawno wypożyczyłam. Zamknęłam starannie za sobą drzwi do DuMortu i cicho, najciszej jak potrafiłam, przeszłam do korytarza, w którym były pokoje. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju, lecz przed wejściem do środka zatrzymał mnie czyjś męski głos.
- Gdzie byłaś? - zapytał Raphael. Odwróciłam się na pięcie i przewróciłam oczyma, z wyraźnym niezadowoleniem.
- Nie sądzisz, że nie muszę ci się ze wszystkiego spowiadać? Nie jestem małym dzieckiem. - odparłam, zakładając ręce na piersi.
- Nie ze wszystkiego, ale nie było cię pół dnia. - powiedział, robiąc lekko niezadowoloną minę z mojej postawy.
- W Instytucie. - bąknęłam od niechcenia i miałam wchodzić, ale zatrzymał mnie, łapiąc za ramię i przeciągając w drugą stronę.

Raphael? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz