Od Layli

-Co do ...?! - Rozejrzałam się powoli po mieszkaniu. Nie poznawałam tego miejsca, wszędzie panował chaos. Zacisnęłam pięści tak mocno, że pobielały mi kłykcie. Moje oczy zaczęły się zmieniać, krew przyspieszyła, w mojej głowie słyszałam tylko szum i przyspieszone bicie serca. Zsunęłam torbę z ramienia, podeszłam do otwartego okna. Do pokoju wpadało jasne światło księżyca, to tylko one rozświetlało pomieszczenie. Kątem oka zobaczyłam jak coś się błyszczy na podłodze. Kucnęłam powoli i uniosłam książkę. Drugą dłonią podniosłam nieznajomy przedmiot i obejrzałam go w świetle. Jak się okazało był to długi na cztery palce wisiorek. Kamień w środku zaczął błyszczeć. Miałam wrażenie, że kiedyś już go widziałam.
 Nagły głośny trzask przywrócił moje myśli do realnego świata. Odwróciłam się szybko, drzwi wejściowe były zamknięte.Wsadziłam do kieszeni znalezisko i stanęłam na parapecie okna. Skóra na moich plecach pękła z ran wyłoniły się skrzydła. Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak to boli, przez tą przeklętą chorobę. Odetchnęłam głęboko, rozłożyłam ręce i po prostu pochyliłam się do przodu. Mieszkałam na szóstym piętrze, po chwili byłam na wysokości drugiego piętra. Rozłożyłam skrzydła i znów wbiłam się w powietrze. W oddali widziałam uciekającą postać, nieznajomy wbiegł do parku. Zaczęłam szybciej poruszać skrzydłami. Płynnie latałam między drzewami uważając aby go nie zgubić. Pech jednak chciał, że jakiś chłopak wybiegł mi przed nos. Uderzyłam w niego z dość sporą siłą. Chłopaka zbiłam z nóg, oboje wylądowaliśmy w krzakach przy drodze.
-Kurwa... - Zaklęłam pod nosem wyskakując na ścieżkę i rozglądając się wokół.
Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz