Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Och, a więc wystarczył jeden Wyklęty, żeby się ciebie pozbyć? Taki banał, doprawdy, teraz będę już wiedzieć. - uśmiechnęłam się sarkastycznie i w mgnieniu oka zniknęłam mu z oczu. Kiedy byłam wystarczająco daleko, zeszłam z kursu prowadzącego do hotelu wampirów i schowałam nóż seraficki do sakwy. Miałam zamiar przejść się do klubu, zobaczyć, jak tam jest. Szłam wolno, nie spieszyłam się, bo nie miałam po co. Cała noc przede mną. Po niedługiej chwili dotarłam na miejsce. Nie przepadałam za imprezami, alkoholem i tą całą resztą. Wolałam raczej spokój i spotkania... na trzeźwo. Owszem, można się zabawić, uczcić coś, lub po prostu odstresować, ale upijać się jak dzika świnia codziennie lub co weekend, to już jakieś chore szaleństwo. Zajęłam wolne miejsce przy barze i zamówiłam drinka z coca-colą. Wszędzie pełno było wampirów, ludzi była tu zaledwie garstka, jednak mieli wspólną cechę - wszyscy byli upici. Spokojnie sączyłam swoje picie, gdy nagle podszedł do mnie jakiś człowiek, chwiejnie chodzący. Zaczął się do mnie przystawiać, lecz odepchnęłam go i próbowałam zignorować. Przez cały czas siedział obok mnie i nie dawał spokoju, aż w końcu prawie go ugryzłam ze zdenerwowania. W końcu odszedł, myślałam, że to koniec, on jednak przyprowadził dwóch wampirów, którzy przypatrywali się mi od jakiegoś czasu. Jeden z nich pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z klubu na ich tyły, po czym obydwoje zaczęli się śmiać.
- No, mała, niezły z ciebie kąsek. Chcesz się... zabawić? - wyszczerzył się sarkastycznie i podszedł bliżej. Nic nie odpowiedziałam i przewróciłam oczyma z przekąsem. Uniósł gwałtownie mój podbródek i zrobił wściekłą minę. Po chwili zbliżył swoją twarz do mojej, chcąc pocałować, lecz strzeliłam mu prawego sierpowego i odsunęłam się. Było widać po nim, że się wkurzył i podszedł do mnie wyraźnie zdenerwowany. Przycisnął mnie do siebie, czemu nie mogłam zapobiec i zaczął całować po szyi, a następnie chciał zdjąć ze mnie bluzkę. Zaczęłam się wyrywać, i krzyczeć o pomoc, ale zatkał moją buzię i nie mogłam się wyrwać. Po chwili mnie puścił, wyjął sznurek i popchnął na krzesło. Chciał mnie przywiązać, ale przerwał mu czyjś męski głos. Wydawało mi się, że znałam ten głos, nawet zbyt dobrze.

Raphael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz