Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Weź to. - powiedziałam, odpychając szklankę z krwią. Chłopak spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony, mrużąc brwi. - Podczas tych ćwiczeń wypiłam krew chyba z pięciu manekinów. Starczy na kilka dni. - wyjaśniłam, krzywiąc się.
- Ahh, no tak. I jak poszło? Z tego wszystkiego zapomniałem zapytać. - delikatnie się uśmiechnął, kładąc szklankę na stoliku.
- Do perfekcji trochę brakuje. - odparłam, wzruszając ramionami. - A, i co do problemów, to za hotelem, czyli pod moim balkonem kręci się kilku typków, prawdopodobnie czarowników lub wilkołaków. - dodałam, nieco poważniej. Raphael gwałtownie wstał i zmierzył w stronę mojego pokoju, a ja za nim.
- Mówili o czymś? - zapytał, cicho wchodząc do mojego pokoju. Weszłam za nim i wyprzedziłam go, delikatnie wychylając się z balkonu. Nadal tam byli, lecz rozmawiali półszeptem. Wróciłam do środka i pokiwałam głową.
- Mówili coś o tym, że łatwiej będzie się włamać za dnia. - powiedziałam jeszcze ciszej niż Raphael wcześniej, lecz sprawiało mi to trudność przez wystające wtedy kły. Zapewne musiałam śmiesznie wyglądać, bo przywódca uśmiechnął się ironicznie, ale nie na długo.
- Po moim trupie. - krzyknął, wychodząc na balkon. Nieznani ''włamywacze'' podnieśli głowy do góry i zaczęli warczeć, najprawdopodobniej były to wilkołaki. Tylko, czy aby na pewno pochodzili z Jade Wolf, miałam wątpliwości, ponieważ Luke raczej by na to nie pozwolił, lub sami to wymyślili buntując się.

Raphael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz