Od Roxanne - Do Raphael'a (CD)

- Nie wiem. Skoro tylko ty to potrafisz, to dlaczego wymagasz ode mnie, abym ja też się tego nauczyła? - zapytałam, patrząc na manekina ze zrezygnowaniem. Raphael otworzył usta, żeby coś powiedzieć, lecz je zamknął i chwilę się zastanowił. Widocznie zadane przeze mnie pytanie pozostawiło go w trudnej sytuacji.
- Bo jesteś inteligentniejsza od innych wampirów i w końcu kiedyś to opanujesz. - odpowiedział, z poważnym wyrazem twarzy. Przewróciłam oczyma i założyłam ręce na piersi.
- To co mam niby zrobić? - spojrzałam na niego ze zrezygnowaniem. Chłopak popatrzył najpierw na manekina, potem na mnie i przełknął ślinę.
- Ćwicz do skutku. - odpowiedział, wychodząc.
- A ty gdzie idziesz? - spojrzałam na niego z wyrzutem, mrużąc brwi. Nim wyszedł za drzwi, zatrzymał się i wzruszył ramionami. Westchnęłam i popatrzyłam na manekina. [...]
***
Po kilku godzinach udało mi się całkiem dobrze opanować umiejętność nie zabijania przyziemnych, lecz do perfekcji bardzo sporo mi brakowało. Wyszłam z szopki, chcąc wracać do hotelu. Niedługo miał być świt, a ja byłam najedzona na dwa dni. Kiedy zaszłam dosłownie kilka kroków, ktoś przygwoździł mnie do drzewa, wystawiając kły. Był to wampir.
- Co tam robiłaś?! - krzyknął, szczerząc swoje kły. Próbowałam się wyrwać, ale ścisnął mnie mocniej i jakby warknął. Wystawiłam kły i użyłam supersiły, aby się uwolnić.
- Jestem wampirem, odwal się! - syknęłam, odpychając go duży kawałek od siebie. Wyszczerzył kły, głośno warcząc. Zrobiłam to samo, tylko głośniej. Miałam dużo energii, widocznie więcej od niego, ponieważ jego siła zanikała.
- Nie jestem z twojego stada! Gadaj, co tam robiłaś! - warknął głośniej niż wcześniej. Nagle zza drzewa wybiegł Raphael. Temu momentalnie powiększyły się gały i rzucił w niego sztyletem. Warknęłam głośniej, a kły prawie wyskakiwały mi z ust. Chłopak jednak wyjął sztylet ze swojej klatki piersiowej i zaśmiał się.

Raphael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz