Od Rachel do Delli

 Zmuszona byłam opuścić mój dom w lesie. Zdecydowałam się zrobić to w nocy, podczas łowów.
Kiedy słońce już zachodziło, pędziłam już jak wiatr do lasu...
Środek nocy i pełnia księżyca, to idealny czas na łowy w ludzkich lasach. Mój szybki, ale cichy bieg pomiędzy drzewami  jednak straszył zwierzynę. Jak ludzi nie ma, to zostaje tylko  sarna do zjedzenia...
- Lepiej tak stój, bo skończysz gorzej niż połamiesz sobie nogi od uciekania..- syknęłam cicho, przyglądając się sarnie zza drzewa.
- I tak jej nie złapiesz, nie nasycisz się jej nędzną krwią...- powiedział jakiś głos.
Odwróciłam się natychmiast. Parę kroków za mną stała średniego wzrostu dziewczyna o brązowych włosach, falujących na nocnym wietrze. Jej odważne spojrzenie spoczęło na sarnie. Odwróciłam głowę- moja zdobycz już uciekała w popłochu...
- Nie masz co robić? Tylko płoszyć komuś jedzenie?!- warknęłam zażenowana.
- A wiesz może co to jest bycie niewidzialnym? Na kilometr można wyczuć Twoją obecność..- odparła dziewczyna.
Westchnęłam głęboko, siląc się na spokój.

<Della?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz