Od Renesme - c.d Raphael

Luke pokazał mi mniej-więcej jak wygląda nasza siedziba. Porozmawialiśmy i po rozmowie postanowiłam pójść pozwiedzać miasto. Jak zawsze kaptur na głowie i ręce w kieszeni. Miałam ochotę komuś zagrozić śmiercią. Ni stąd ni zowąd zobaczyłam czarnego typa który się trzymał w cieniu. Postanowiłam obrać go za swój cel. Zaczęłam go szpiegować, a gdy wszedł do lasu tam, gdzie nie ma ludzi przygwoździłam go do drzewa i przyłożyłam sztylet do szyi.
- Mam nadzieję, że założyłeś swoje ulubione ubrania, bo dzisiaj jest twój ostatni dzień kiedy widzisz światło dnia - warknęłam, a w głębi duszy było mi lepiej na duchu. Ten szyderczo się uśmiechnął.
- A ja mam nadzieję, że dobrze upięłaś swoje włosy, bo dzisiaj ostatni raz je uczesałaś - powiedział, a ja prychnęłam i go puściłam.
- Nie umiesz grozić... ja bym prędzej powiedziała "Mam nadzieję, że dzisiaj masz przy sobie odpowiednie buty, bo dzisiaj ostatni raz je założyłaś" to byłoby lepsze - prychnęłam ponownie i schowałam sztylety.
- No wiesz... dla kobiet jestem łaskawy - zrobił minę jakby próbował mnie pozbawić orientacji. Podniosłam brew.
- Serio? Nie umiesz dezorientować... albo ja nie biorę twoich łapówek - poprawiłam włosy zdejmując kaptur i popatrzyłam na niego.
- Szkoda... - wzruszył ramionami i mnie przygwoździł do drzewa - ale... - przyłożyłam mu z tyłu sztylet do pleców.
- Tylko mnie tknij, a przysięgam, że Cię przebije - popatrzyłam na jego oczy. Od razu wiedziałam kim jest. Vampirem...
- Możesz się odsunąć? - spytałam niechętnie, ten się uśmiechnął lekko i oddalił się delikatnie.
- Dziękuje... panie...
- Raphael... - odparł. Najwyraźniej się nie zorientował, że jestem wilkołakiem... może i dobrze...

Raphael?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz