Od Renesme - c.d Mickeal

Chodziłam po mieście w kapturze na głowie. Zdawałam sobie sprawę, że za niedługo jest pełnia. Będę musiała znaleźć las w którym nikogo nie będzie, bym nikogo nie zabiła. Zauważyłam, że jakiś facet ratuje małego... chłopca? A może małą dziewczynkę? Byłam za daleko, by określić. Ważne było to, że ci z gangu na początku go prowokowali. Ci rzucili się na mężczyznę, który ocalił chłopca, a ten paroma ruchami ich rzucił o ścianę i wziął szefa dusząc go. Od razu się skapnęłam kim jest. Wilkołak. W końcu ktoś kto ma mniej-więcej pojęcie jak to jest. Podeszłam trochę i stanęłam za nim.
- Wilkołak? - spytałam i zdjęłam kaptur. Moje kosmyki włosów natychmiast okryły delikatnie moją twarz i opadły swobodnie na moim ciele. Odwrócił się do mnie i puścił mężczyznę, a ci uciekli. Jego oczy znów były ciemno brązowe. Patrzyłam na niego ze skrzyżowanymi rękami.
- A owszem. Rodzony czystej krwi - odparł i odwrócił się już całkowicie. Mogłam zobaczyć jego sylwetkę jak i ubiór.
- Miło mi zobaczyć kogoś, kto wie jak to jest - poprawiłam kosmyk włosów - w ogóle... kim jesteś? - spytałam. 
- Mickeal Blood, ale możesz mówić Mick - odparł i podszedł po czym wyciągnął w moją stronę rękę.
- Renesme Darkline. nazywaj mnie jak chcesz, byle nie Reśma - podałam rękę.
- "Reśma"? A skąd to przezwisko? - prychnął śmiechem. Zmusiłam się na lekki uśmiech.
- No... czasami na mnie tak wołali. Uważają to za zdrobnienie, ale mi się nie podoba, więc tak na mnie nie mów - powiedziałam poważniejąc.
- Nie no jasne spoko... - puścił moją rękę. Usłyszałam jakieś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam znowu szefa "gangu".
- Zobaczymy co zrobisz teraz piesku - za nim pojawiło się co najmniej 7 ludzi z jego paczki. Mickeal chciał pobiec, ale zatrzymałam go ręką.
- Zostaw to mnie... - wyciągnęłam z rękawów dwa sztylety i ustawiłam się w pozycji bojowej. Pobiegłam w ich stronę, a oni na mnie. W parę sekund wszystkich podhaczyłam sztyletami i porobiłam parę ranek na policzkach. Naszego szefuńcia przygwoździłam do ściany przykładając mu sztylet do szyi.
- Ej no hola hola... możemy się dogadać - nerwowo się zaśmiał.
- Owszem możemy... ty zostawisz już wszystkich i przestaniesz nękać dzieci, a ja Cię nie będę nawiedzać po nocach - moje oczy na moment zabłysły na złoto. 
- Dobra, dobra jasne... - schowałam sztylety, a ten szybko uciekł. Poprawiłam włosy i popatrzyłam na Mick'a.
- No to... - schowałam ręce do kieszeni - przejdziemy się?

Mickeal?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz