Od Raphael'a CD Roxanne

Zbiegłem szybko po schodach w dół. Otworzyłem dzwi głóne hotelu i trzasnąłem nimi idąc wprost na wilkołaki z kamiennym wzrokiem, 
Ci, odwrócili się do mnie i już po chwili dwójka była przy mnie. Wiedziałem że nie mam dużych szans, ale mimo to nie rezygnowałem. Miałem jednak nadludzką siłę. Powaliłem jednego z wilkołaków, przewracając go na ziemię. Ten zapiszczał, lecz już po chwili próbowal wstać, wtedy uderzyłem go pięśćią w żebra, miażdżąc je. Zanim zdążyłem się obrócić, napadł mnie kolejny, skacząc mi na plecy. W tej chwili usłyszałem krzyk a chwilę potem, poczułem że wilkołak na moich plecach się nie rusza. Gwałtownie wstałem i odwróciłem się w tamtą stronę. Stała tam Natalie, puszczając mi lekki uśmiech. Nagle niewiadomo skąd, wyrosły 2 wilkołaki, rzucając się na dziewczynę, nie tracąc chwili, szybko zerwałem się z miejsca i pobiegłem w tamą stronę, udeżając jednego z wilków. Jednak ci byli silniejsi od poprzednich. Wydawało mi się że jeden z nich był alfą. Nie tracąć chwili, natarłem ponownie, tym razem łamiąc słabszemu kręgosłup, Ten opadł bezwładnie na niepszytomną Natalie. Nagle alfa rzucił się na mnie z rządzą mordu, updałem, lecz zdążyłem odpechnąc wilka od dziewczyny. Wilkołak naparł ponownie, nim zdążyłem wstać, chcąc żucić mi się do gardła. W tym momencie przypomniałem sobie o sztylecie którego zawsze trzymałem w marynarce. Jednym zgrabnym ruchem wbiłem go w atakującego, w rezultacie rozpruwając go. Upadł, a jego wnętrzności, wylały się. Niesmaczy widok.
Gwałtownie wstałem i podbiegłem do nieprzytimnej Natalie. Była jedną z najlepszych wampirów w walece, dobra uczennica, zaparta w swocich działaniach. Potrząsnąłem nią, próbując obudzić. Sprawdziłem puls, lecz nie wyczułem nic. Spojrzałem na jej ciało.  Z jej boku wypływała krew, plamiąca bluzkę. Rozerwałem ją i ujrzałem wielką ranę od wilkołaka. Zamkąłem oczy, klęcząc. Przeklnąłem pod nosem. Dziewczyna była martwa. Jad rozprzestrzenił się po jej organizmie, a dodatkowo miała wielką infekcję. Nie miała szans. Z bólem, delikatnie wziąłem ją na ręce, i powoli, w smutku, kierowałem się w stronę Hotelu.
https://45.media.tumblr.com/29667e729b8a4303d93a0d76c9a23574/tumblr_o3hprc0r9L1uyoktjo1_500.gifd
W tej chwili, w oddali ujrzałem Roxanne. Stała przestraszona przed DuMortem. Nic nie mówiąc, ominąłem ją, otwierając drzwi. Poszedłem do pokoju Natalie z dziewczyną na rękach, po czym położyłem ją w jej trumnie. W tym momencie do pokoju przybiegła Roxanne. Nic nie mówiąc wyciągnąłem z środkowej kieszeni wewnątrz marynarki krzyżyk i wykonałem znak krzyża ,całując go i wkładając w ręce umarłej.

 
Po czym usiadłem na krześle przed nią. 
- Coś ty taki kościółowy?- zaśmiała się Roxanne, jak widać, nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Spojrzałem na nią. Gdy ta zobaczyła moją powagę, momentalnie zamilkła, zdezorientowana.
W pokoju rozlegała się cisza, jak makiem zasiał, jedynie było słychać wiatr, który poruszał drzewa. Patrzyłem na blade, piękne ciało, pogrążony w myśleniu.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz